21 lutego 2016

Zamówienie [085] Fedemiła "To --- jest miłość"


 Tytuł: "To nie jest miłość"
Para: Fedemiła (Federico + Ludmiła)
Serial: Violetta
Rodzaj: Komedia, romans
Moje uwagi: -
Uwagi zamawiającego:  Tyle samo lat, co w serialu. Lu i Fede nienawidzą się (mogą się kłócić w jakiś zabawny sposób), a potem się w sobie zakochują. Leonetta, która chce połączyć Fedemiłę. Happy end.
Miejsce: Buenos Aires
Zamawiający: Liv [Hayden]
Autorka: Patty



Uśmiechnęłam się sztucznie na widok Violetty. Ile jeszcze czasu będzie mnie truła? Nie potrzebuję jej pomocy w niczym. Tym bardziej w projekcie na zajęcia, który o wiele lepiej zrobiłabym całkiem sama.
-To jak, napisałaś swój kawałek tekstu? - spytała mnie, kładąc mi rękę na ramieniu.
-Oczywiście - wywróciłam niewidocznie oczami. - Ale ostrzegam, bo powali cię na kolana.
Wręczyłam jej teczkę. Przekartkowała wzrokiem tekst i zrobiła duże oczy.
-Ludmiła, tekst miał być o miłości. Nie o tobie.
-Kiedy mnie się nie da nie kochać - zaśmiałam się pewnie.
-Nie o to chodzi - pokręciła głową. - Spektakl jest o miłości dwójki ludzi, nie zadufanej w sobie nastolatki.
-Sugerujesz, że jestem w sobie zadufana? - prychnęłam.
-Może trochę. Bo nie widzisz poza sobą świata  - powiedziała i westchnęła. - Przemyśl ten tekst jeszcze raz i spróbuj napisać coś na temat.
Odeszła w kierunku swojego chłopasia Leonka i tyle co ją widziałam. Ja zadufana w sobie, pf. Też mi coś. 
Znaczy...
Ja wiem, że ma rację, ale nie przyznam się do tego. Zdaję sobie sprawę, jakie jest moje zachowanie, ale nie zmienię go. Tylko za jego pomocą mogę odzyskać dawny tytuł królowej Studia, który odebrała mi Castillo. Czasami potrzeba mocnej ręki i odrobiny ironii, żeby otrzymać to, co chcesz.
A może nie?
Może mogłabym to zdobyć będąc zwyczajnie sobą?
-Koniec rozkmin - szepnęłam do siebie. - Też mi głupoty. 
Ruszyłam do przodu, eksponując swoją figurę chodem. Wyglądam perfekcyjnie jak zawsze, zdaję sobie z tego sprawę. 
Ugh, dobra, Ludmiła. Przestań sobie to wmawiać, w rzeczywistości wcale taka nie jesteś, a twoja psychika niedługo wysiądzie. Chociaż ze sobą muszę być szczera.
-Federicoooo, jak miło cię widzieć - parsknęłam. - Hahah nie.
-Gwiazduniu, może darujesz sobie swoje żałosne docinki - popatrzył mi twardo w oczy. - Nikogo nie bawisz.
-Bawię sama siebie, uwielbiam, kiedy się denerwujesz z mojego powodu - uśmiechnęłam się sarkastycznie, jak zawsze. - To najlepsza melodia dla moich uszu. 
-W takim razie chyba jesteś głucha. Nie denerwują mnie prostaczki, które uważają się za pępek świata.
-Fede, Fede, Fede... Aleś ty zabawny. Chociaż powiem ci szczerze, że wolałabym usłyszeć jakieś błyskotliwe riposty niż teksty z internetu. 
-Jesteś żałosna - rzucił i poszedł dalej.
-Hej, hej, poczekaj chwileczkę celebryto z U-Mixu! - zawołałam i podbiegłam do niego truchtem na różowych szpilkach, zatrzymując go ręką.
-Czego jeszcze chcesz?
-Chciałam ci tylko powiedzieć, że te buty kompletnie nie pasują do marynarki. Buziaczki - mówiłam, po czym poszłam na zajęcia z Gregorio od drugiej strony.


-I jak ja mam napisać ten głupi tekst?! - warknęłam i rzuciłam kartki na pianino. - Nie jestem Violcią z mnóstwem miłosnych przygód i amorków nad głową, co to w ogóle ma być?! 
-Co się dzieje, Ludmisiu, czemu się gniewasz - powiedział Federico takim tonem, jakby mówił do małego dziecka.
-Narka - prychnęłam.
-Ale na serio się pytam, co jest? - usiadł obok.
-Bo ci uwierzę, że chcesz mi pomóc - spojrzałam na niego spode łba. 
-Jeśli chodzi o piosenkę, to czemu nie. Muzyka to chyba jedyna rzecz, która nas łączy.
-Znalazłoby się więcej, ale jesteś tępym idiotą - powiedziałam.
Zaśmiał się pod nosem.
-Jeszcze lubimy się wyzywać, okej, kolejna rzecz. 
-Daj sobie spokój.
-Przecież znajdowanie wspólnych zainteresowań jest dobrze, może uda nam się dogadać.
-Przestań mącić mi w głowie, nie jestem z tobą nawet na 'ty'. 
-Federico, miło poznać - wyciągnął do mnie rękę.
Uderzyłam się w głowę z otwartej dłoni. Jak można być takim tępym... 
-Odejdź, próbuję pracować nad piosenką. 
-Pomogę ci. 
-O maj gasz, serio, nie mogę uwierzyć, Federico mi pomoże ach ach ach - udawałam jego fankę, po czym moja mina przybrała lodowaty wyraz.
-Nie nabijaj się ze mnie - zaśmiał się. - Piosenka o miłości na spektakl? - spytał, widząc napis w moim zeszycie.
-Nie interesuj się.
-Wyluzuj, Supernova. Napiszę z tobą ten tekst, bo widzę, że sobie nie radzisz.
-Możesz tylko nadzorować. 
-Zacznijmy od rytmu - zaczął zapisywać nuty w zeszycie. - Zagrajmy to.
Przewróciłam wzrokiem, ale przytaknęłam. Zaczęłam grac to, co przygotował. Podkład muzyczny całkiem mi się podobał. 
-Nie, nie - zaprzeczył. - Pod koniec tego wersu musisz zwolnic, to ma być wolna piosenka, a nie dubstep. 
-W takim razie mi pokaż.
-Daj rękę.
-Co?
-Daj rękę, pokażę ci.
-Chyba śnisz, nie będziesz mnie dotykał, zboczeńcu! 
Zaśmiał się po raz kolejny.
-W takim razie radź sobie sama.
Wstał z miejsca i zaczął iść w kierunku wyjścia.
-Federico, no weź - zawołałam. - Pomóż.
-Wiedziałem - szepnął, choć to słyszałam. - To daj tą rękę.
Niechętnie/chętnie wyciągnęłam do niego dłoń. Złapał za nią i poprowadził ją po pianinie.
-O, tak ma być - mówił, kontynuując granie. 
Kiedy był skupiony na nutach, popatrzyłam na niego. W zasadzie... w tym świetle wyglądał całkiem korzystnie. Em, choć nadal jest debilem, co nie.... 
Gapiłam się na niego jakbym umierała z głodu. Co to w ogóle ma być? Co ja odwalam? 
Natychmiast się odwróciłam, kiedy tylko na mnie spojrzał. Czułam na sobie jego wzrok, który wydawał mi się tak nachalny, jakby właśnie próbował zlustrować moją osobowość.
-Poradzisz sobie z tekstem? - spytał, kiedy wybrzmiał dzwonek.
-Raczej... raczej tak - wyjąkałam. 
-Miło się pracowało z tobą, Supernovo - uśmiechnął się promiennie, a mi ugięły się kolana.
-Yhm. 
-Idziesz ze mną na lekcje?
Przytaknęłam głową. Uśmiechnął się i przez całą drogę do sali czułam, że na mnie spogląda.


-Violetta, Ludmiła. Macie tekst piosenki? - spytał Pablo.
-Ja swój przyniosłam - wstała Vilu i podała arkusz nauczycielowi, którego wzrok następnie skierował się na mnie.
-Mam - wyciągnęłam z torby teczkę i podałam ją.
-Udało ci się napisać? - powiedziała do mnie cicho Violetta.
-Udało. 
-Doprawdy? Z czego brałaś inspirację?
Automatycznie mój wzrok powędrował na Federico.
-Oglądałam dobry film - skłamałam. Nie przyznałabym się, że cały wczorajszy wieczór komponowałam piosenkę, myśląc o jednym ze swoich wrogów. W dodatku o miłości, pf.
-Eheee - na twarzy szatynki pojawił się przemądrzały uśmieszek.
-Czego chcesz? - burknęłam do niej. 
-Nieważne - machnęła ręką.
Odwróciłam się od niej i skupiłam się na wykładzie Pablo.
-Skoro już mamy piosenki, czas dobrać autorów. Cała grupa wystąpi z piosenką "Crecimos Juntos", Ludmiła zaśpiewa "Quiero". Violetta, Francesca i Camila - "A mi lado". Chłopaki, zaprezentujecie kilka swoich piosenek, które wczoraj przesłuchiwaliśmy - wybór zostawiam wam. Zostaje nam kilka piosenek w rezerwie, które wybierzecie między sobą. Oczywiście, Violetta i Leon zaśpiewają 'Podemos'. Pozostaje jeszcze kwestia piosenki, którą dostałem dzisiaj od Violetty i Ludmiły - pomachał teczką przed naszymi oczami.
-Sądzę, że "Si es por amor" idealnie zaśpiewają Federico z Ludmiłą - zasugerował Leon, a ja zaczęłam się gotować.
-Tak, to doskonały pomysł - Violetta szturchnęła chłopaka porozumiewawczo w ramię. - Ich głosy dobrze ze sobą współgrają.
Federico uśmiechnął się szeroko i spuścił głowę w dół, oblewając się rumieńcem. Gdybym nie miała wyćwiczonych pewnych zachowań, pewnie zrobiłabym to samo.
-Nie mam zamiaru z nim śpiewać - odparłam.
-Ludmiła, to ja decyduję, jakie duety będą w spektaklu i sądzę, że to genialny pomysł.
-A jeśli nie będę chciała?
-To wykluczę cię z całego przedstawienia - stwierdził twardo. Nie byłam w stanie zaprzeczyć temu tonowi Pabla, po prostu przytaknęłam z pomrukiem i nie odzywałam się do końca lekcji. Czułam jednak, że Leon i Violetta cały czas uśmiechają się, patrząc po kolei na nas oboje.
-Jesteś na mnie skazana - wyszeptał Federico do mojego ucha po skończonych zajęciach.
-Nie przypominaj - odkaszlnęłam.
-W sumie cieszę się, że moja piosenka będzie akurat z tobą.
-No coś ty. Ja przeciwnie - warknęłam.
-Wiem, że tak nie jest - zaśmiał się tonem "przecież-to-oczywiste". - Lecisz na mnie - ponownie zaczął szeptać mi do ucha.
-Aha? - naskoczyłam na niego. - Słuchaj, jeśli miałabym się w kimkolwiek zabujać, to na pewno nie byłby to taki egocentryk, brzydal i beztalencie jak ty! Stać mnie na coś więcej, o wiele więcej, dlatego niech jedyne,co nas łączy, to ta kiczowata piosenka, którą pisałam wczoraj całą noc! A ostatnie, czego wtedy chciałam, to śpiewać ją z tobą!
-I widzisz, lecisz na mnie - popatrzył z dumą. - Zawsze jak się tak frustrujesz, to nie chcesz komuś przyznać racji, chociaż ją ma. Przejrzałem cię, Ludmiła.
-Zamkniesz się w końcu? - spojrzałam poirytowana. - Powiedziałam ci, że nie. Nie zamierzam na nikogo lecieć, nie jestem czarownicą na miotle. Spadaj.
Obróciłam się zgrabnie, zarzucając swoimi blond włosami na jego twarz. Co on sobie w ogóle wyobraża, chce mnie tak truć i podpuszczać? W życiu się nie przyznam, że mi się podoba.
Kiedy tylko wróciłam do domu rodziny mojej i Castillo, usłyszałam, że Leon jest w jej pokoju. Jedyne, czego nie chciałam, to natrafić teraz na Fede. Pewnie siedzi i szykuję się na dzisiejszą dyskotekę. Dobijają mnie te ich imprezy, po co umawiać się do jakiś klubów, skoro mogą zwyczajnie siedzieć w domu, układać włosy i chodzić na zakupy...
Po cichu weszłam do swojego pokoju, ale nie spodziewałam się tego, co tam zobaczyłam. Na łóżku siedział Federico, trzymając na kolanach papiery.
-Pablo dał mi ksero, czekałem aż przyjdziesz, żeby ci wręczyć - wytłumaczył.
-Fajnie.... - powiedziałam cicho. - Możesz już iść się szykować na tę wieśniacką potańcówkę.
-Nie jest wieśniacka, to najlepszy klub w BA. A poza tym, o tym też chciałem z tobą pomówić.
-Mam przestać się na was gniewać za to, że mnie nie zaprosiliście?
-Ej, jestem pewien, że sam wysyłałem ci SMS'a, okej? W moim telefonie wszystko jest zapisane. Widzisz? - pokazał swoją historię z rozmowami.
-Aa... - kiwnęłam głową ze wstydem. - W takim razie może moja mam..... to znaczy, pewnie się usunęło.
-Ale skoro i tak jest jeszcze czas, to może - wstał i stanął naprzeciwko mnie. - Może byś ze mną poszła?
-Partnerki nie masz i stwierdzasz, że to idealna okazja, żeby nie ośmieszyć się przed znajomymi? Przykro mi, ale nie idę.
-To nie tak. Po prostu czekałem właśnie na ciebie - powiedział. Czułam, jak jego dłoń szuka mojej, by móc ją objąć. Instynktownie, odsunęłam ją za plecy.
-Mogę iść - stwierdziłam krótko.
-Świetnie - uśmiechnął się. - Mogę..?
-Co?
Otworzył ramiona i pomachał palcami w zachęcającym geście.
-Nie - rzekłam od razu.
-Czemu? - zrobił smutną minę, oczywiście na popis. Jak to zawsze miał w zwyczaju.
-Bo nie mam ochoty na czułości. I nie lubię cię.
-Oj weź, wiem, że lubisz się przytulać - odpowiedział zadziornie.
-Lubię, ale nie z tobą.
-To z kim?
-Z moją przytulanką, wiesz - wywróciłam oczami ironicznie.
Odwrócił się i zgarnął z łóżka brązowego niedźwiedzia.
-A teraz? - spytał, trzymając go przed sobą. - Pamiętaj, że przytulasz misia, a nie mnie.
Uniosłam kąciki swoich ust i wzruszyłam ramionami, pozwalając, by mnie objął.
-W sumie to możesz go wziąć - parsknęłam.
-Na to czekałem - wybuchnął śmiechem i odrzucił niedźwiedzia, wtulając się w moje blond loki.
-Dobra, wyluzuj - odsunęłam się trochę. - Tylko zgodziłam się pójść z tobą na imprezę.
-Trudno, jeszcze chwilę - zachęcił, a ja mimowolnie wyszeptałam "no okej".
Usłyszałam, jak otwierają się drzwi. Wiedziałam, że będę mieć przechlapane.
-O kurczę, chyba przeszkadzamy - powiedział męski głos.
-Mówiłam, że tak będzie - odparła Violetta.
-To nie to na co wygląda - odrzuciłam od siebie Federico i spojrzałam na nich, chowając ręce za siebie.
-A jak dla mnie to jest to, na co wygląda - prychnął Leon. - Dobra, nie przeszkadzajcie sobie - zaśmiał się dumnie.
Kiedy tylko zniknęli za drzwiami, ja i Federico zaczęliśmy się głośno śmiać.

-Jesteś już gotowa? - westchnęła Violetta. Zostało 10 minut do przyjazdu chłopaków, ale nic nie poradzę na to, że musiałam skończyć makijaż.
-Tak - powiedziałam i wyszłam z pomieszczenia. Miałam na sobie symetryczną, miętową sukienkę bez ramiączek. Jeśli chodzi o biżuterię, to założyłam tylko złoty łańcuszek od taty i bransoletkę w tym samym kolorze. Z włosami nie zrobiłam właściwie nic, zostały w swojej pierwotnej postaci - jedynie popsikałam je lakierem.
-Wyglądasz... wow - powiedział Federico, kiedy tylko zobaczył mnie, stojącą w drzwiach. Sam miał na sobie czarne spodnie, adidasy, zwykłą białą koszulkę i granatową bejsbolówkę. Grzywka jak zawsze perfekcyjnie ułożona. Uśmiechnęłam się na jego słowa.
-Ty tak samo.
-Chodźcie już, gołąbeczki - powiedziała Violetta, kiedy usłyszała dźwięk klaksonu. Pochodził z podjazdu. Zapewne Leon i reszta już przyjechali w tym swoim ogromnym samochodzie.
Założyłam na nogi czarne szpilki z paseczkiem i zgarnęłam torebkę z blatu, po czym zeszłam na dół, nie czekając na nikogo.

-Jesteś pewna, że tutaj go zgubiłaś? - spytał Federico.
-Nie wiem, ale muszę go znaleźć. To jedyna rzecz, jaka pozostała mi po tacie. Jest bardzo ważny, proszę, pomóż mi - powiedziałam błagalnie.
-Przetrzęsę całe to miejsce, żeby znaleźć łańcuszek, nie martw się - poklepał mnie po ramieniu i schylił się w poszukiwaniu biżuterii.
Kiedy tylko chłopak zajmował się głównym korytarzem, ja weszłam w ten boczny. Byłyśmy tu przed chwilą z Natalią, może spadł tu, kiedy biegłyśmy do wejścia do toalety. Wpadłam wtedy na nią i ręką zahaczyła o łańcuszek. Nie mam pojęcia, czy zgubiłam go wtedy, czy może znacznie później.
-A panienka czego tu szuka? -spytał jakiś facet, wychodząc z jednej z sal.
-Niczego - odparłam i skupiłam się na znalezieniu złota.
-Widzisz, ja coś znalazłem. Może coś szybkiego, hm? Toalety czynne 24 na dobę.
-Spadaj, oblechu - powiedziałam, po czym szybko ugryzłam się w język. Gość ewidentnie był pijany, nie wiedziałam, do czego był zdolny.
-Wcale nie jestem taki obleśny, możesz się przekonać - podszedł do mnie bliżej.
Nagle ktoś poklepał go w ramię, a gdy się obrócił, dostał siarczystego policzka. Zawahał się na jednej nodze i upadł, trzymając się za głowę i pojękując.
-Chodź - powiedział Federico i pociągnął mnie za rękę. - Co z ciebie za ślimok.
-Sorki - parsknęłam. - Dobrze, że przyszedłeś.
-Wolę sobie nie wyobrażać, co by było, gdybym się w porę nie zorientował, że sobie poszłaś - popatrzył mi w oczy i wcisnął mi w rękę medalik. - Znalazłem.
-O, dziękuję! Jesteś wspaniały! - rzuciłam mu się na szyję.
-No wiesz, nie ma za co - objął mnie w talii i przytrzymał na dłużej przy sobie.
-Znaczy, nie to, że wiesz... coś.. ja... bo nie - mówiłam.
-Spokojnie - złapał mnie za rękę, ale tym razem jej nie odsunęłam. - Czuję do ciebie to samo.
-Naprawdę? Obrzydzenie? - uśmiechnęłam się szyderczo.
-Jeśli to równoznaczne z miłością... - odparł.
-Czyli? - spytałam, chcąc, by dokończył.
-Czyli, że się w tobie zakochałem. W sumie od dłuższego czasu. I... Mam nadzieję, że ty masz tak samo, bo inaczej wyjdę na kompletnego kretyna - zaśmiał się.
-W takim razie jesteś kretynem.
Zrobił zrezygnowaną minę i puścił moją rękę.
-...ale moim kretynem - dokończyłam, przytulając się do niego, a on złożył pocałunek na moim czole.



Jedno z niewielu moich zamówień, które czekały rok na wykonanie ;-; 
Prawdę mówiąc, byłabym gotowa wykonać je znacznie wcześniej, ale zwyczajnie brakowało mi czasu i chęci zajrzenia do starszych komentarzy. Wiem, że leń ze mnie.
Zaprzysięgłam sobie, że w te ferie nadrobię zamówienia i będę pisała i pisała. Prawdę mówiąc, mam już kilka za sobą, także teraz tylko czekać na ich opublikowanie. 
Trochę mi wstyd, że czekałaś 12 miesięcy na jeden, zwykły One Shot, ale nic nie poradzę, sorrki za to ;-;
Mam nadzieję, że chociaż był tego warty. 
Pozdrawiam!
Patty ♥

5 komentarzy:

  1. Cudowny *-*
    Ja nawet zapomniałam, że go zamawiałam i byłam pewna że os był już wykonany ;-; ale mniejsza o to dziękuję za wykonanie zamówienia :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurczaki, ale to było super!!!! ♥
    Moja FEDEMILA <3
    Dawno nie czytałam czegoś takiego fajnego :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Fedemiła!
    Shot wspaniały! :D

    OdpowiedzUsuń

Każdy, najdrobniejszy komentarz daje nam motywację do publikowania kolejnych prac. Może poświęcisz dla nas chwilkę i wyrazisz swoją opinię? ☼

Szablon by
InginiaXoXo