~Invisible~
Na początek parę słów ode mnie - Invisible.
Pamiętam dzień w którym założyłam bloga. Długo czasu zastanawiałam się czy w ogóle ma sens zakładanie go, ale stwierdziłam, że nic na tym nie tracę. Wymyśliłam nazwę bloga, adres i tak powstało SWM ♥. Od początku byłam pewna, że nic z tego nie będzie i prędzej czy później zawieszę/usunę/zrezygnuję. Mimo to brnęłam w to dalej. Otworzyłam nabór. Początkowo nie dostawałam zgłoszeń, ale później dostałam ich parę. Powoli dochodziły nowe osoby do ekipy, niektóre odchodziły. Dzisiaj mam w swojej ekipie 7 cudownych osób. Mimo, że wiecznie denerwowałam się oglądając Violettę i nieraz chciałam przestać oglądać to dzięki niej poznałam tyle świetnych osób. Tworzymy jedną ekipą. Połączyła nas Violetta. Cieszę się, że kiedyś zaczęłam oglądać V. Gdyby nie ten serial to nas by na tym blogu nie było. Dzisiaj minął rok naszego bloga. Dziękujemy wam za ogromne wsparcie, wyświetlenia, komentarze. A najbardziej chciałabym podziękować moim ukochanym Słoneczkom <3 Kocham was ♥ Na zawsze razem ♥
A teraz przechodzę do głównej części tego One shota. Oto nasze wyobrażenia naszego spotkania ♥
Jak wyobrażam sobie nasze spotkanie?
Kiedy bym w 100% była pewna, że się spotkamy to bym skakała z radości. Bym była chyba najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. W końcu okazja, żeby spotkać osoby z którymi piszę na co dzień, uwielbiam, mówię o swoich problemach itp. - mogłaby się więcej nie zdarzyć. Dnia którego bym się dowiedziała bym nie mogła wysiedzieć na miejscu. Rozpierała by mnie energia. W mojej głowie znając życie zaczęłoby się układać milion scenariuszy jak to wszystko będzie wyglądać, ale spotkanie dopiero przede mną. Tego samego dnia zaczęłabym odliczać czas do naszego spotkania. Kiedy bym już je trzymała w ramionach dalej bym nie mogła w to uwierzyć. Jak wyobrażam sobie nasze spotkanie?
Jadę autobusem na miejsce spotkania. Po paru minutach wysiadam z autobusu. Na ramionach mam przewieszoną torbę, a na nosie przeciwsłoneczne okulary. Po chwili zauważam dziewczyny z którymi natychmiastowo się tulę. Dobrą chwilę trwamy w uścisku. Kiedy odrywamy się od siebie proponuję spacer po moim rodzinnym mieście. Ludzie dziwnie się na nas patrzą, kiedy co chwilę popychamy się lub wybuchamy głośnym śmiechem. Od początku świetnie nam się rozmawia. Oczywiście nie odpuszczamy sobie okazji do zrobienia wspólnych pamiątkowych zdjęć. Kiedy zdjęcia są już zrobione wybieramy się do kina, gdzie kupujemy bilety na romans. Po dłuższej chwili znajdujemy swoje siedzenia. Kiedy film się rozpoczyna nie potrafimy się powstrzymać od komentarzy typu "Co za kretynka", "Po co mu uwierzyła" itp. Co chwile ludzie nas uciszają, a ja nie mogę się przestać śmiać z naszej głupoty. Kiedy film się kończy wychodzimy z budynku i kierujemy się w stronę kawiarenki. Po chwili docieramy na miejsce. Zamawiamy kawy, herbaty, a nawet kakao nie przerywając rozmów. W kawiarence spędzamy kilka godzin świetnie się bawiąc. Następnie udajemy się do mojego domu po którym oprowadzam dziewczyny. Po jakimś czasie zaczynamy naszą małą Słoneczkową imprezkę.
~Vicky Victorious~
Nigdy nie zapomnę tego wieczoru, gdy przeczytałam, że
Invisible zakłada bloga z One Shot’ami i organizuje nabór. Wtedy taki natłok
myśli wypełnił moją głowę, że przez moment nie wiedziałam, co robić.
Postanowiłam zaryzykować i wysłać one shota. Pamiętam, jak cała byłam kłębkiem
nerwów. Jestem człowiekiem przejmującym się wszystkim, na czym mi zależy, ale
też nie wierzę w siebie. Przynajmniej tak było rok temu. Następnie dostałam
tego pamiętnego maila, że dostaję się na SWM. Nie potrafiłam uwierzyć w to, co
się stało. Czułam się, jak naćpana. Inaczej tego nie potrafię wyjaśnić. Wtedy
też narobiłam małego zamieszania, ale na szczęście nic się nie stało. I tak oto
21 października opublikowałam swojego pierwszego one shota na tym blogu. Tym
samym poznałam wspaniałe osoby, które teraz są moimi najlepszymi
przyjaciółkami. Dziękuję za wszystko. Zwłaszcza tobie Invisible, że dałaś mi
szansę, wytrzymałaś ze mną ten rok i zawsze mogłam na ciebie liczyć, tak jak ty
na mnie. Dziękuję. Dziękuję również wam czytelnicy, którzy choć raz przeczytali
One Shot mojego autorstwa. Dziękuję za te miłe słowa zawarte w komentarzach. A
teraz zapraszam na moje wyobrażenie naszego pierwszego spotkania.
Wysiadam z autobusu i kieruję się w stronę dworca, na którym
umówiłam się, że będę czekać na dziewczyny. Poprawiam szalik, chroniący mnie
przed zimnem i idę przed siebie, nie zważając na mróz, jaki panuje wokoło. W
końcu są ferie świąteczne, a dokładniej jutro jest sylwester. Nareszcie docieram
na odpowiedni peron. Zaraz ma przyjechać pociąg z Crazy D., a następnie z Pat
ty, ponieważ one mają najbliżej. Bardzo się denerwuję. Co z tego, że je
widziałam na zdjęciach i znam je bardzo długo i myślę, że bardzo dobrze.
Spotkanie twarzą w twarz, w rzeczywistości jest inne. Nie wiem, jak się
zachować. W końcu uśmiechnięta witam się z Crazy D., po czym czekamy chwilkę na
Pat ty. Jak na razie wszystko idzie dobrze. Zachowujemy się tak samo, gdy
piszemy między sobą na gg. Jesteśmy sobą. We trójkę udajemy się na peron, z
którego ma przyjechać Sydney. W końcu i ona dołącza. Ludzie patrzą się na nas,
jak na wariatki. Ale co w tym dziwnego, że przyjaciółki się cieszą ze
spotkania? Zwłaszcza, gdy widzą się pierwszy raz i zachowują się tak, jak to
one potrafią? Później przyjeżdżają Christina, Kerry i xMadelinex, mniej więcej
w tym samym czasie. Stoimy grupką na odpowiednim peronie i z niecierpliwością
czekamy na ten pociąg. Rozmawiamy,
śmiejemy się. Stres i zdenerwowanie, które towarzyszyło na samym początku momentalnie
zniknęło. W końcu z pociągu wychodzi ta konkretna osoba. Nasza „szefowa”, która
nie lubi tego określenia, ale ja ją tak nazywam, gdy chcę ją wkurzyć. W końcu
nie bez powodu, krzyczę w jej stronę „Siema szefowo!”, powodując tym samym, że
wszyscy ludzie wlepiają przez chwilę w nas swe gały. Ona wystawia mi język i z
uśmiechem podchodzi do nas. Witamy się grupowym przytulasem. Dziewczyny są
pierwszy raz w tym mieście, więc proponuję wypad do galerii. Robimy „maleńkie”
zakupy, po czym postanawiamy odpocząć, przy filiżance kawy w jednej z licznych
kawiarenek. Spontanicznie nabiera nas ochota, by pójść do kina. Wchodzimy na
ostatnie piętro budynku, by wykupić bilety, po czym w odpowiedniej Sali siadamy
obok siebie. Marudzimy na ciągnące się w nieskończoność reklamy. Podczas seansu
nie potrafimy się skupić na filmie. Żadna z nas nie może uwierzyć w to, że to
się dzieje naprawdę, a nie w naszej wyobraźni. Po filmie wychodzimy z galerii.
Idziemy na przystanek, po czym wsiadamy do odpowiedniego autobusu i jedziemy do
mojej „wsi”. Atmosfera jest wspaniała. Zachowujemy się, jakby było to jedno z
naszych licznych spotkań. Poniekąd to prawda. Po kilkunastu minutach Invisible,
Crazy D., Sydney, Christina, Kerry i xMadelinex przekraczają próg mojego
mieszkania, które na moją prośbę jest puste. Witają nas tylko moje dwa, małe
psy. Wprowadzam Słoneczka do mojego pokoju. Po sprawach organizacyjnych,
zaczynamy imprezę, która kończy się bardzo wcześnie, bo pierwszego stycznia.
~Pat ty.~
Już rok. Właśnie dzisiaj mija 365 dni, odkąd Stay with me rozpoczęło działalność. Ciężko mi ubrać w słowa to, co teraz czuję. Sama nie mogę w to wszystko uwierzyć - pamiętam, kiedy wysłałam swoje zgłoszenie na bloga. Tak po prostu napisałam OS, nie sądziłam, że uda mi się dostać. Nigdy wcześniej na takowym blogu nie byłam, nie pisałam One Shotów... Nie sądziłam, że uda mi się za pierwszym podejściem. A tu nagle dostaję wiadomość "Zostałaś przyjęta"... Nie da się opisać tego, co wtedy czułam. W dodatku do głowy mi nie przyszło, że w ten sposób poznam tak wspaniałych ludzi...
Z niektórymi znam się od początku, z innymi trochę krócej... Jestem jednak pewna, że do lepszych słoneczek SWMowych dołączyć nie mogłam.
Zawsze warto mieć przyjaciółki, z którymi możesz porozmawiać od czapy, pożartować i się pośmiać. Takie, z którymi możesz pogadać o wszystkim i w dodatku łączy was wspólna pasja do pisania. Wspierają cię, rozumieją, możesz na nie liczyć... Tak bardzo żałuję, że nie mam okazji spotykać ich codziennie, że jesteśmy porozrzucane w różnych zakątkach kraju i nie mamy okazji się spotykać. To trochę...dziwne. Ale smutne.
Nie wiem, jakie uczucia towarzyszyłyby mi podczas naszego pierwszego spotkania. Wiem tylko, że na pewno byłoby to coś niesamowitego, niezapomnianego...
Więc, dzień ten zaczął się trochę typowo... Dobrałam zły rozkład jazdy, co skończyło się kilkoma przesiadkami w ciągu jednego wyjazdu. Znając mnie, można się było tego spodziewać. Zawsze musiałam popełnić jakąś gafę, nie ma innej opcji.
Dotarłam do umówionego miejsca, jednak nigdzie nie widziałam dziewczyn. Coś mówiło, że mój pech kolejny raz powrócił, dlatego postanowiłam zadzwonić. I co się stało? Oczywiście: zła ulica, złe miejsce. Pędem popędziłam w nowy adres, ciągnąc za sobą torbę. W sumie mogłam się spodziewać, że to się tak skończy. Nie dosyć, że się spóźniłam, to jeszcze poszłam w nie to miejsce. Wspaniale. Ta codzienna rutyna.
Kiedy już dotarłam na miejsce, zobaczyłam dziewczyny. Oczywiście się śmiały. Jeju, dziwnie było je zobaczyć... Tyle pisania na czacie, rozmów przez telefon, a teraz stoisz tutaj i patrzysz na swoje przyjaciółki, które widzisz po raz pierwszy.
Na sam początek musiałam je mocno uściskać. Miałyśmy tyle planów na jeden dzień i byłam święcie przekonana, że będzie co wspominać.
Tego dnia zwyczajnie plotkowałyśmy, obczajałyśmy chłopaków i śmiałyśmy się w niebo głosy. Dowiedziałyśmy się tyle o sobie. Zawsze miałam wrażenie, że z dnia na dzień coraz bardziej się do nich przywiązuję, a dzisiaj chyba osiągnęłyśmy szczyt.
Zwiedzałyśmy miasto, śpiewałyśmy i okupywałyśmy najlepsze sklepy. W sumie nic nadzwyczajnego, ale takie właśnie było.. Bo z najlepszą internetową paczką pod słońcem.
Nie spodziewałabym się nigdy, że ten dzień tak szybko minie. Zanim się obejrzałam, już musiałam się z nimi żegnać i wracać do domu najbliższym pociągiem. Jedyne, o co się modliłam to to, żebym miała jeszcze kiedyś okazję się z nimi zobaczyć. Może jeszcze o to, żebym znowu nie pomyliła godzin odjazdu, ale to tak tylko na marginesie...
W każdym razie.
Jakkolwiek, gdziekolwiek i kiedykolwiek odbyłoby się to spotkanie...Wiem, że będzie najlepsze.
Niczego innego tak nie pragnę, jak wreszcie spotkać paczkę moich Słoneczek.
~Kerry~
Na tym blogu jestem od bardzo niedawna. Pamiętam jak zawsze marzyłam o tym, żeby się tu dostać. Nie mogłam uwierzyć gdy mi się to udało. Nie żałuję niczego, co spowodowało, że tu trafiłam, nawet jeśli było to coś złego. Czasami wydaje mi się, że lepiej dogaduję się z dziewczynami z SWM, niż ze znajomymi z mojego otoczenia. Zawsze służą mi pomocą i mogę na nie liczyć, w każdej sytuacji. Mam ogromną nadzieję, że ta relacja będzie trwała wiecznie.
Nie wiem jak wyrazić swoją radość. Nie wierze w to, że moi rodzice zgodzili się na to spotkanie. Jestem i będę im za to dozgonnie wdzięczna. Na początku pojadę z rodzicami po dziewczyny pod przystanek autobusowy (bo to on jest w centrum miejscowości i najlepiej widoczny). Jestem strasznie zdenerwowana. Co jeśli wyobrażały sobie mnie inaczej i zdziwię je swoim wyglądem, lub osobowością? Nie mogę przestać tupać nogą. (tak mam jak się denerwuję)
Gdy dojechaliśmy na przystanek dziewczyny już tam były. Nie wiem jak, ale moje nerwy od razu ze mnie uleciały. Uśmiechały się szeroko, tak samo jak ja do nich. Zaparkowaliśmy samochodem, a niedługo potem już się witałyśmy. Nie sądziłam, że pójdzie to tak gładko. Gdy tylko zaczęłyśmy rozmawiać, nie można nam było przerwać.
Kiedy dojechaliśmy do mojego domu, dziewczyny odstawiły swoje bagaże i kurtki w przedpokoju, a same weszłyśmy do środka. Oprowadziłam je po całym domu, łącznie z pokojem. Martwiłam się, czy zmieścimy się w moim małym pokoju, ale jakoś się udało. Niedługo potem postanowiłyśmy wyjść na zewnątrz. Niestety nie było dużo do zwiedzania, ale i to nie popsuło nam humorów. Mieliśmy mnóstwo zwariowanych pomysłów.
Nigdy nie zapomnę tego cudownego dnia. Przy nich czas tak szybko leciał, że nim się obejrzałam, był już koniec. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś to powtórzymy. Uwielbiam je.
~ Christina ~
~Pat ty.~
Już rok. Właśnie dzisiaj mija 365 dni, odkąd Stay with me rozpoczęło działalność. Ciężko mi ubrać w słowa to, co teraz czuję. Sama nie mogę w to wszystko uwierzyć - pamiętam, kiedy wysłałam swoje zgłoszenie na bloga. Tak po prostu napisałam OS, nie sądziłam, że uda mi się dostać. Nigdy wcześniej na takowym blogu nie byłam, nie pisałam One Shotów... Nie sądziłam, że uda mi się za pierwszym podejściem. A tu nagle dostaję wiadomość "Zostałaś przyjęta"... Nie da się opisać tego, co wtedy czułam. W dodatku do głowy mi nie przyszło, że w ten sposób poznam tak wspaniałych ludzi...
Z niektórymi znam się od początku, z innymi trochę krócej... Jestem jednak pewna, że do lepszych słoneczek SWMowych dołączyć nie mogłam.
Zawsze warto mieć przyjaciółki, z którymi możesz porozmawiać od czapy, pożartować i się pośmiać. Takie, z którymi możesz pogadać o wszystkim i w dodatku łączy was wspólna pasja do pisania. Wspierają cię, rozumieją, możesz na nie liczyć... Tak bardzo żałuję, że nie mam okazji spotykać ich codziennie, że jesteśmy porozrzucane w różnych zakątkach kraju i nie mamy okazji się spotykać. To trochę...dziwne. Ale smutne.
Nie wiem, jakie uczucia towarzyszyłyby mi podczas naszego pierwszego spotkania. Wiem tylko, że na pewno byłoby to coś niesamowitego, niezapomnianego...
Więc, dzień ten zaczął się trochę typowo... Dobrałam zły rozkład jazdy, co skończyło się kilkoma przesiadkami w ciągu jednego wyjazdu. Znając mnie, można się było tego spodziewać. Zawsze musiałam popełnić jakąś gafę, nie ma innej opcji.
Dotarłam do umówionego miejsca, jednak nigdzie nie widziałam dziewczyn. Coś mówiło, że mój pech kolejny raz powrócił, dlatego postanowiłam zadzwonić. I co się stało? Oczywiście: zła ulica, złe miejsce. Pędem popędziłam w nowy adres, ciągnąc za sobą torbę. W sumie mogłam się spodziewać, że to się tak skończy. Nie dosyć, że się spóźniłam, to jeszcze poszłam w nie to miejsce. Wspaniale. Ta codzienna rutyna.
Kiedy już dotarłam na miejsce, zobaczyłam dziewczyny. Oczywiście się śmiały. Jeju, dziwnie było je zobaczyć... Tyle pisania na czacie, rozmów przez telefon, a teraz stoisz tutaj i patrzysz na swoje przyjaciółki, które widzisz po raz pierwszy.
Na sam początek musiałam je mocno uściskać. Miałyśmy tyle planów na jeden dzień i byłam święcie przekonana, że będzie co wspominać.
Tego dnia zwyczajnie plotkowałyśmy, obczajałyśmy chłopaków i śmiałyśmy się w niebo głosy. Dowiedziałyśmy się tyle o sobie. Zawsze miałam wrażenie, że z dnia na dzień coraz bardziej się do nich przywiązuję, a dzisiaj chyba osiągnęłyśmy szczyt.
Zwiedzałyśmy miasto, śpiewałyśmy i okupywałyśmy najlepsze sklepy. W sumie nic nadzwyczajnego, ale takie właśnie było.. Bo z najlepszą internetową paczką pod słońcem.
Nie spodziewałabym się nigdy, że ten dzień tak szybko minie. Zanim się obejrzałam, już musiałam się z nimi żegnać i wracać do domu najbliższym pociągiem. Jedyne, o co się modliłam to to, żebym miała jeszcze kiedyś okazję się z nimi zobaczyć. Może jeszcze o to, żebym znowu nie pomyliła godzin odjazdu, ale to tak tylko na marginesie...
W każdym razie.
Jakkolwiek, gdziekolwiek i kiedykolwiek odbyłoby się to spotkanie...Wiem, że będzie najlepsze.
Niczego innego tak nie pragnę, jak wreszcie spotkać paczkę moich Słoneczek.
~Kerry~
Na tym blogu jestem od bardzo niedawna. Pamiętam jak zawsze marzyłam o tym, żeby się tu dostać. Nie mogłam uwierzyć gdy mi się to udało. Nie żałuję niczego, co spowodowało, że tu trafiłam, nawet jeśli było to coś złego. Czasami wydaje mi się, że lepiej dogaduję się z dziewczynami z SWM, niż ze znajomymi z mojego otoczenia. Zawsze służą mi pomocą i mogę na nie liczyć, w każdej sytuacji. Mam ogromną nadzieję, że ta relacja będzie trwała wiecznie.
Nie wiem jak wyrazić swoją radość. Nie wierze w to, że moi rodzice zgodzili się na to spotkanie. Jestem i będę im za to dozgonnie wdzięczna. Na początku pojadę z rodzicami po dziewczyny pod przystanek autobusowy (bo to on jest w centrum miejscowości i najlepiej widoczny). Jestem strasznie zdenerwowana. Co jeśli wyobrażały sobie mnie inaczej i zdziwię je swoim wyglądem, lub osobowością? Nie mogę przestać tupać nogą. (tak mam jak się denerwuję)
Gdy dojechaliśmy na przystanek dziewczyny już tam były. Nie wiem jak, ale moje nerwy od razu ze mnie uleciały. Uśmiechały się szeroko, tak samo jak ja do nich. Zaparkowaliśmy samochodem, a niedługo potem już się witałyśmy. Nie sądziłam, że pójdzie to tak gładko. Gdy tylko zaczęłyśmy rozmawiać, nie można nam było przerwać.
Kiedy dojechaliśmy do mojego domu, dziewczyny odstawiły swoje bagaże i kurtki w przedpokoju, a same weszłyśmy do środka. Oprowadziłam je po całym domu, łącznie z pokojem. Martwiłam się, czy zmieścimy się w moim małym pokoju, ale jakoś się udało. Niedługo potem postanowiłyśmy wyjść na zewnątrz. Niestety nie było dużo do zwiedzania, ale i to nie popsuło nam humorów. Mieliśmy mnóstwo zwariowanych pomysłów.
Nigdy nie zapomnę tego cudownego dnia. Przy nich czas tak szybko leciał, że nim się obejrzałam, był już koniec. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś to powtórzymy. Uwielbiam je.
~ Christina ~
Jestem na tym blogu prawie najkrócej ze wszystkich, ale cieszę się, że wcześniej mogłam Inviś pomagać w podejmowaniu decyzji, a jeszcze bardziej, że w końcu zdecydowałam się dołączyć do tej rodziny, bo był to jeden z najlepszych wyborów w moim życiu. Byłam "pisarką" już na jednym blogu książkowym i na kilku, które nie doszły jednak do skutku. Tutaj jednak czuję, że pasuję idealnie. Dziewczyny są zawsze kiedy je potrzebuję i tak na prawdę mówię im więcej niż ludziom w realnym życiu i nigdy tego nie pożałowałam. Choćby blog się kiedyś rozpadł to wierzę, że nasza przyjaźń przetrwa na zawsze.
Cieszę się, że udało mi się namówić rodziców na to spotkanie, że ono dochodzi do skutku choć nadal nie mogę w to za bardzo uwierzyć. Najpierw jadę po dziewczyny do miasta (ponieważ mieszkam w wiosce), aby odebrać je po przyjeździe autobusem. Strasznie się denerwuję, a ręce mi się trzęsą. W głowie zdążyłam już wymyślić milion scenariuszy tego spotkania nawet tych nieprzyjemnych. Zadawałam sobie mnóstwo pytań: co jeśli mnie nie polubią? czy znajdę z nimi wspólny temat do rozmowy? Pisanie, a spotkanie w realu to dwie różne rzeczy, ale może bez potrzeby tak panikuję, lecz taka już jestem.
O umówionej godzinie zobaczyłam odpowiedni środek transportu, a ja od razu rozpoznałam uśmiechnięte dziewczyny. Podbiegłam do nich. Emocje wzięły górę i szybko je wszystkie mocno uściskałam. One nie były mi dłużne. Nie obchodziło mnie, że ludzie się na nas dziwnie patrzą ważne, że one tu są.
Następnie zajęte rozmową skierowałyśmy się do kolejnego autobusu, który miał zawieść nas do mojej rodzinnej miejscowości. Moje obawy szybko zniknęły. Z dziewczynami jak zawsze świetnie się gadało, a one same były wspaniałe.
Gdy dojechałyśmy zaniosłyśmy bagaże do mojego domu, po którym je oprowadziłam, a kolejno i po całej wiosce. Postanowiłyśmy zrobić sobie na boisku piknik co skończyło się bardziej stratą jedzenia niż usunięciem głodu przez nasze ciągłe wygłupy. Zanim się spostrzegłyśmy był już wieczór. Czas przy nich bardzo szybko leciał. W domu, który na moją prośbę był pusty robiłyśmy różne szalone i zabawne rzeczy, które zostaną owiane przez nas tajemnicą. To był jeden z najlepszych dni w moim życiu.
Dziękujemy♥
Ooo ;3 Słodkie ;33
OdpowiedzUsuńCudowny post!
OdpowiedzUsuńO jej.. Jaki piękny <3
OdpowiedzUsuńKocham Cie!
To jest cuuuudeńko :)
Czekam na kolejny post
Kocham
Całuję
Pozdrawiam
* * * *
Violetta Vilu
Jeju, jakie słodkie. *-*
OdpowiedzUsuń