18 marca 2016

Zamówienie [088] Bal "New end"


Tytuł: "New end"
Para: Bal (Ben +Mal)
Film: Następcy
Rodzaj: Romans, akcja
Moje uwagi: - 
Uwagi zamawiającego: Gdy na ceremonii Mal łapie różdżkę Dobrej Wróżki, razem z Evie, Carlosem i Jay'em ucieka z powrotem na Wyspę Potępionych. Na koniec Ben chcę wrócić po tę różdżkę, ale zostaje uwięziony przez Diabolinę. Mal i reszta go uratują i oboje będą razem.  
Zamawiający: Hayley [Lexy]
Autorka: Patty

 


-Mal, nie rób tego. Podejmij dobry wybór - mówił Ben powolnym tonem. Czuła na sobie wzrok wszystkich zgromadzonych. Wiedziała, że przez kradzież różdżki, przejdzie do historii. Wreszcie zaimponuje własnej matce, o czym od zawsze marzyła. Może przestanie ją postrzegać jako słabą jak jej ojciec, dostrzeże w niej chociaż odrobinę siebie. Dla takiego czegoś była w stanie poświęcić całą swoją opinię w Auradonie.
-Dziecko, oddaj mi różdżkę. Nie jesteś taka, jak twoja mama - nakłaniała ją Dobra Wróżka,wyciągając od niej rękę.
-Nie wiesz, jaka jestem. I nie mów do mnie "dziecko" - warknęła. - Jestem Mal, córka Diaboliny. Zapamiętajcie moje imię na wieki, albowiem dzięki mnie to kiczowate królestwo wróci do należytego porządku, w którym to zło króluje.
Czuła u swoich boków Jaya, Evie i Carlosa. Byli gotowi do ucieczki.
-Zobaczmy, jak działa to cacko - wyszeptała tak, żeby tylko przyjaciele byli w stanie ją usłyszeć.
Otworzyła swoją księgę zaklęć i wypowiedziała zaklęcie:

"Przedmiocie cenny, lecz skradziony, zabierz nas do potępionych"

Zamachała białą, podłużną gałązką i natychmiast czwórka Następców znalazła się z powrotem u siebie. Dumnym krokiem maszerowali przez ulice. Wszyscy oglądali transmisję z koronowania księcia Bena, każdy wiedział, czego dokonali. Stanęli pod balkonem Diaboliny, na którym ta już czekała.
Rozległ się szyderczy, zwycięski śmiech jej matki. Złoczyńcy zebrali się na placu, otaczając Mal, Evie, Carlosa i Jaya. Na twarzy Mal gościł tylko zwycięski wyraz. Wiedziała, że wśród poddanych swojej matki jest teraz wzorem. Że ona sama wreszcie zacznie ją szanować.
-Oto nasze dzieci - wykrzyknęła Diabolina, a jej głos roznosił się po całej wyspie. - Nasi godni następcy, z którymi dzisiejszego dnia pokonaliśmy Króla Bestię i Królową Bellę.
Zła Królowa, Dżafar i Cruella towarzyszyli jej na balkonie, przypatrując się swoim pociechom. W ich oczach błyskała duma.
-A teraz pędźmy zniszczyć tych naiwnych dobrych, którzy sądzą, że mogą nas tutaj trzymać jak w puszce. Czas na zemstę za setki lat cierpienia! Do boju, Potępieni! - głosiła.
Mal wycelowała Różdżką w barierę nad Wyspą Potępionych, która natychmiast zaczęła znikać.
-Magia jest nasza! - wrzasnęła i zaśmiała się zwycięsko.
Diabolina wystrzeliła moc ze swojego berła w powietrze, a w rękach Potępionych znalazły się ich bronie, które zabrano im wieki temu. Dżafar odzyskał lampę, Urszula swoje eliksiry, monstra wydostały się z pojemników, w których były więzione od zawsze, a Hades znowu mógł władać płomieniami.
-Zemścimy się na Królestwie, za nasze męki i cierpienia! - mówiła Diabolina. - Czas na walkę!
Mal rzuciła swojej matce magiczny sprzęt, a Diabolina natychmiast przekształciła różdżkę na czarną, otoczoną cierniami, z wizerunkiem czaszki na jednym końcu. Diaval, jej wierny sługa, mógł wreszcie przybierać najrozmaitsze postacie zwierząt. Przybrał więc posturę wilka i był gotowy do ataku na każdego, kto stanie na drodze jego panie.
-Ruszamy - wyszeptała Diabolina, ale każdy ją słyszał.
Za pomocą jednego ruchu różdżki, wszyscy Potępieni znaleźli się w Królestwie Auradonu. Rozpoczęła się walka. Mal popatrzyła dumnie na oddziały Zła. Stała u boku swojej matki i podziwiała wszystko, stojąc na wysokiej skale.
-Jestem z ciebie dumna, Mal. Udowodniłaś mi, że jesteś czegoś warta - powiedziała do niej Diabolina.
-Dziękuję. Idę tylko w twoje ślady - odparła.
 Diabolina uśmiechnęła się pod nosem.
-Dobry wybór.
Na polu bitwy zostawało coraz mniej białych rycerzy, wszyscy padali na ziemię - martwi lub zranieni.
-Nie oszczędzajcie nikogo - wykrzyknęła Diabolina do swoich poddanych. - Miejsca w lochach dedykowane są tylko naszym największym wrogom.
Mal szukała wzrokiem Evie, Jaya i Carlosa. Zobaczyła ich na pozostałych trzech skałach, gdzie stali ze swoimi rodzicami. Wreszcie znaczyli coś w tym świecie, teraz nie będą się musieli o nic martwić. Wszystko będzie lepsze i nie będą zmuszeni do szukania resztek w śmietnikach czy ciężkiej pracy. Wreszcie Auradon zobaczy, w jakich warunkach żyli na Wyspie, bo sam tego doświadczy.

Kiedy walka się zakończyła, rodziny królewskie zostały przeniesione do lochów. Wszyscy złoczyńcy mieli niezły ubaw, kiedy więzili swoich wrogów, którym zawsze było 'dobrze pisane'. Mina Skazy podczas zamykania rodziny Mufasy i Simby była dla Mal niezapomniana, podobnie było z Kapitanem Hakiem, gdy wreszcie złapano Piotrusia Pana. Wszyscy z nich wyglądali tak samo. Może dlatego, że wreszcie spełniła się ich zemsta.
-Teraz my będziemy rządzić w Auradonie - westchnęła Mal. Po całej tej akcji z kradzieżą różdżki była bardzo zmęczona, niemal zasypiała na stojąco.
-To już nie jest Auradon. Nowe pokolenie, nowe życie, nowe królestwo. Nazwałam je na naszą cześć, córko - powiedziała Diabolina. - Królestwo Maleficent.
Mal czuła się spełniona i doceniona. Matka nigdy nie zwracała na nią uwagi, tym bardziej nie nazwałaby królestwa jej imieniem. Teraz, kiedy oddała jej różdżkę, wszystko wydawało się lepsze. Nie żałowała ani trochę swoje pomysłu. No, może... Może Ben trochę wprawiał ją w wątpliwości. Bez ustanku zastanawiała się, co się z nim teraz dzieje, ale zapewne Gaston umieszczał właśnie Bestię i jego rodzinę w lochach.
Zastanawiała się, czy to, co przy nim czuła, można by nazwać miłością. Z pewnością... Ale nie przyzna się do tego matce. Diabolina również zakochała się w człowieku i co się przez to stało? Straciła skrzydła, podupadła, poniżyła się... Wiele razy słyszała, że ludzie byli potworami. Skoro tak mówiła jej mama, to to musiała być prawda. Ben mógł nawet jej wcale nie kochać i tylko oszukiwać, by wyłudzić informację, czy Diabolina chce odzyskać władzę. Może miała być dla niego tylko kimś w rodzaju pośrednika i dlatego chciał ją sobie omotać wokół palca? Wolałaby nie myśleć na tym więcej i żeby lata mijały jej właśnie z taką wizją. Wtedy nie będzie miała wyrzutów, że go zostawiła i skazała królestwo na porażkę.


Łańcuchy spętane na jego rękach uniemożliwiały mu jakikolwiek ruch.Bolały go kostki i nadgarstki, a palce już dawno mu zdrętwiały. W lochach było tak mroźno i nieprzyjemnie, że co minutę przechodziły przez niego dreszcze. Już rozumiał, co czuli wszyscy, których tutaj zamykali.
Najbardziej martwiła go jednak myśl, że Mal tak potraktowała ich wszystkich. W ciągu tych dni zdążył pokochać ją tak bardzo, ale widocznie się pomylił. Reszta miała rację - nie znał jej. Była w końcu Potępioną, a jej matka władała całym królestwem złoczyńców. Nie był w stanie opisać tego, jak bardzo czuł się oszukany całą sytuacją. Wiedział jednak, że nadal może coś zrobić.
-Śniadanko, kochani - usłyszał skrzek ptaka Diaboliny, który siedział na ramieniu jednego z trolli. Specjalnie podkładali oni miski z największymi pysznościami tuż przy kratach w ten sposób, by więzieni nie mogli jej dosięgnąć. Kobiety i dzieci płakały, a on jako ich król, nic nie mógł z tym zrobić.
-Jak mogłeś dopuścić do takiej sytuacji książę - usłyszał pisk myszy Kopciuszka.
-Gdyby nie ty, nasze królestwo nadal żyłoby w pokoju - odparł jeden z siedmiu krasnoludków, ale nie był w stanie określić, który.
-Zawiodłeś nas, królu Benie - wparował Pongo - ojciec 101 dalmatyńczyków.
Ben zacisnął mocno powieki,by ukryć swój wyraz pełen wstydu.Musiał znaleźć wyjście z tej sytuacji - nie chciał być uznawany za najgorszego władcę w historii Auradonu.
Zauważył, że łańcuchy są dosyć kruche. Trolle nie były na tyle inteligentne i nie sprawdziły mu nawet kieszeni. Ledwo wyciągnął z nich swój scyzoryk. Wysunął jeden z fragmentów i zaczął szarpać nimo łańcuch. Jedyne, co zmieniło się po kilku minutach, to to, że pojawiło się kilka dużych rys. Wiedział, że całość może mu zająć wiele czasu.


-Nie czuję się najlepiej - powiedziała Evie do Mal.
-O co chodzi?
-Bo wiesz...Chyba dobrze żyło mi się, kiedy byłam dobra.
-Nie byłaś dobra - warknęła. - To aluzja, nie pamiętasz?
-W porządku, ale... Tęsknię za Doug'iem. Pomagał mi w lekcjach i ... W ogóle.
-Myślisz, że opuszczenie Bena nie było dla mnie trudne? Sorka, Evie, ale taka jest cena bycia czystym Potępionym. Nie chcę więcej rozczarowywać matki, więc łaskawie się przymknij i nie przypominaj mi o tych wszystkich podmiotach z Auradonu.
Evie popatrzyła na nią w rozczarowaniu, a po chwili sama odwróciła głowę w przeciwną stronę. Czuła na sobie wzrok Jaya i Carlosa. Ten drugi przeczesał palcami swoją białą czuprynę i podszedł do dziewczyny, obejmując ją ramieniem.
-Nie martw się, Evs. Dasz sobie radę, wszyscy damy.
Na ustach niebieskowłosej pojawił się uśmiech. Czyli Carlos jednak nie był niedojrzałym dzieciakiem? - pomyślała.
Dotarło do niej, że jemu też musiało być ciężko. Jego najlepszy psi przyjaciel musiał zostać zamknięty razem z resztą zwierząt z królestwa. Jay również nie czuł się najlepiej - córka Śpiącej Królewny, która skradła jego serce, zapewne teraz opłakiwała swój los w lochach zaraz pod nimi.
-Wiecie co? To był zły ruch, wypisuję się z tego - odezwał się Carlos. - Zamierzam tam iść i uwolnić ich, czy tego chcecie, czy nie.
-Na co ty liczysz? Na poparcie? Tutaj go nie znajdziesz - odparła Mal po chwili ciszy.
-W zasadzie - wstała Evie, poprawiając swoją granatową suknię. -... też się do tego dołączam.
-Nie będę patrzył na to, jak sprawiamy im ból - wparował Jay.
-Przeszliśmy do historii - wrzasnęła córka Diaboliny. - Chcecie teraz to WSZYSTKO zniszczyć?!
Trójka pozostałych nie odzywała się słowem. Jay szarpnął za klamkę i wyszedł z pokoju, po czym ruszyła za nim dwójka.
-Czekajcie - zatrzymała ich.
Stanęli w drzwiach, czekając na odpowiedź.
-Niech wam będzie - wywróciła oczami. - Też się stąd zmywam.
Evie pisnęła i uściskała mocno przyjaciółkę.


Była to ich ostatnia szansa. Jeśli teraz nie uda im się uwolnić królestwa, to prawdopodobnie nigdy tego nie zrobią. Diabolina zwołała bowiem zbiórkę, na której mieli rozkaz uczestniczyć wszyscy. Z pewnością Źli zorientują się, że nie ma ich na uroczystości, ale musieli wykorzystać ten czas.
Jay podstępem zwędził klucz do lochów z kantora. Nie było ciężko po prostu tam wejść, zabezpieczenia miały zostać dostarczone dopiero dzisiaj. Kiedy jednak zobaczono ich tam, usłyszeli jedynie krzyki i wrzaski, które buczały ich imiona. Płacz również był jednym z głównych tonów w pomieszczeniu.
-Ben powinien być w ostatniej celi, tam przechowują rodziny królewskie - szepnęła jej do ucha Evie. - Leć, my zajmiemy się wypuszczeniem stąd pozostałych.
Mal pobiegła ile sił w nogach. Nie zastanawiała się, jak ukochany zareaguje na jej widok. W głowie miała tylko to, żeby po prostu go zobaczyć. Ostatnia cela, tak jak mówiła Evie. Kości były ułożone w symbol, który oznaczał jego imię. "Ben".
Zajrzała do środka. Spodziewała się jakiegoś wołania, że jest najgorszą z najgorszych i nie chce jej widzieć, żeby odeszła... Albo też tekstów w stylu "wiedziałem, że po mnie wrócisz".
Jednak nic nie usłyszała. Cela była pusta.


W czasie, gdy czwórka przyjaciół chciała uwolnić królestwo, Ben już dawno był w samym środku zamku. Gdy zajrzał do komnaty Diaboliny, nic tam nie zobaczył. Nie było ani różdżki, ani jej kruka, ani też samej królowej zła. Jedyne, co ujrzał, to widok przez okno, jaki przedstawiał całe zgromadzenie na głównym placu. Widział tam wszystkich złoczyńców.
W ręku Diaboliny błysnęła różdżka Dobrej Wróżki. Musiał się do niej dostać.
Zjawił się tam w mgnieniu oka. Stał tuż za podestem, na którym znajdowała się Diabolina. Nie zastanawiał się długo, po prostu skoczył, co było złym pomysłem. Nie dosyć, że nie udało mu się wyrwać różdżki z ręki kobiety, to jeszcze skupił na sobie całą uwagę. Żałował, że nie obmyślił planu.
-TY, ŚMIERTELNIKU, śmiesz mi przeszkadzać?! Chcesz zepsuć mój występ? Bezczelny małolat - zaśmiała się szyderczo.
Nawet się nie zorientował, kiedy został ogłuszony i obudził się w klatce na podeście.


Mal doskonale wiedziała, co się stanie. Razem z uwolnionym całym społeczeństwem królestwa, szykowali atak. Udało im się przechwycić broń i urządzenia, które wcześniej im zabrano. Wyjrzała zza jednego z słupów i dała znak do Carlosa, stojącego przy murze zamku. Byli blisko ataku.
Musieli odwrócić uwagę złoczyńców, co okazało się dziecinnie proste. Wystarczyło, że Evie weszła na scenę koło swojej matki i zaczęła opowiadać o całej akcji, kręcąc się w różnych miejscach tak, by nikt nie zwracał uwagi na Bena.
Dziewczyna przebiegła obok sceny tak, by nie zwracać na siebie uwagi. Z pewnością, gdyby zorientowano się, że to Mal, zechcieliby z nią porozmawiać na temat planu akcji.
Widziała kłódkę do klatki Bena i włożyła w nią klucz, który przygotował dla niej Dżin. Otwierał wszystkie zamki. Coś zaświstało, choć nikt tego nie usłyszał. Nikt - z wyjątkiem samego księcia.
-Wychodź - szepnęła.
Uśmiechnął się na jej widok. Czyli jednak o nim nie zapomniała...
-Ja przechwycę różdżkę - powiedziała, kiedy znajdował się obok niej.
-Zrobimy to razem.
Nie musieli układać szczegółów, Mal po prostu wystąpiła na scenę u boku swej mamy, również odwracając uwagę od już pustej klatki. Wiedziała, że matka ma przekazać jej różdżkę w ramach hołdu.
-Jestem bardzo zadowolona z tego faktu - powiedziała, trzymając ją już w ręku. - Dumna, że mogłam to dla was uczynić. Wyzwolić nas spod władzy dobra. Teraz to my jesteśmy własnymi panami.
Evie przysłuchiwała się całości, przewodnicząc bandzie dobrych. Dobra Wróżka była na straży wszystkiemu, stała z boku, owinięta czarnym prześcieradłem, by nikt nie zdał sobie sprawy z tego, że to ona.
-Co ona gada? - spytał jeden z 7 krasnoludków.
-To element planu - powiedział Jay. - Musi ich jakoś oczarować tą gadką.

...-A teraz pozwólcie, że zrobię dla was coś jeszcze - uśmiechnęła się Mal. - Gwarantuję, że zapamiętacie to widowisko do końca życia.
Zadowolone twarze Potępionych były wszędzie. Mal wyrzuciła różdżkę w górę. Każdy miał nadzieję na jakieś magiczne spektakle, jednak nic takiego się nie wydarzyło.
-Klatka jest pusta! - wrzasnął ktoś na widowni.
Diabolina z przerażeniem przypatrywała się tamtemu miejscu. Nikt nie mógł otworzyć klatki z jej własnego zaklęcia,chyba, że.... Jej córka.
-Jak śmiałaś! - wrzasnęła
Rzuciła się na Mal i wywróciła ją ze sceny.
-Masz być posłuszną córką - powiedziała wlepiając w nią swoje oczy, które przybrały zielony odcień. Właśnie czarowała.
Sprzęt już dawno wylądował w ręce Dobrej Wróżki, ale ta nie zamierzała go używać.
-Stój - zatrzymała księcia. - Muszą to załatwić między sobą.
Mal wpatrywała się przez chwilę w oczy matki. Robiła wrażenie, jakby dawała się ponieść jej zaklęciu. Zupełnie niespodziewanie, odpowiedziała:
-Nigdy nie będziesz moją matką. Nigdy nie będę ci posłuszna - odpowiedziała, przy czym jej oczy również przybierały jaskrawozielony odcień.
Diabolina była bezsilna. Poczuła, że coś w niej drgnęło. Bariera, która chroniła jej serce przed uczuciami, nagle pękła. Serce i umysł zaczęły normalnie i sprawnie funkcjonować. Właśnie wtedy wszystko do niej dotarło.
-Co ja najlepszego robiłam... - wyszeptała. -Moją własną córkę... Moją Mal.
Powstała i podała rękę dziewczynie.
-Przepraszam - przytuliła ją.
Na twarzach złoczyńców malowało się obrzydzenie.
-Otwórzcie swe serca. Zapomnijcie o odrazie. Wyzbądźcie się swego pozornego zła. Bibidi, babidi, bum! - mówiła Dobra Wróżka.
Potępieni poczuli się dziwnie. Nagle wszystko do nich dotarło. Ich niepotrzebna zazdrość, zło, gorycz... Smutek, który przelewali w złość. 
Od tego dnia zaczynał się nowy początek dla każdego.


-Jestem z ciebie dumny - powiedział Ben. Znajdowali się na balu, który miał zjednoczyć wszystkich. Widok Złej Królowej i Śnieżki był niecodzienny, ale musieli się przyzwyczaić. Sama Diabolina zaprzyjaźniła się ze Śpiącą Królewną. Wszyscy zaprzestali wojny. 
-Dziękuję - przyznała Mal. 
-Powiedz szczerze... Zapomniałaś o mnie? Chciałaś mnie uwięzić?
Mal się zawstydziła,ale musiała oswoić ze swoimi uczuciami. Chyba powinna zacząć być szczerą.
-Nigdy nie zapomniałam. Ale presja mojej matki chyba była silniejsza.
W głośnikach rozbrzmiał dźwięk do ''Set it of''. 
-Zaśpiewamy? - zaproponowała. Chciała uniknąć tej rozmowy, ale wiedziała, że nadejdzie ona prędzej, czy później. 
-Chętnie. 
Dali się ponieść muzyce. Wszystko wydawało się teraz cudowne. Przyjaciele byli szczęśliwi. Evie spacerowała z Dougiem po królestwie, fascynując się chemią organiczną. Zła Królowa nawet nie była zła o to, że jest to syn krasnoludka. Carlos odzyskał swojego wymarzonego psa, a jego matka nie sprzeciwiała się. Sama polubiła dalmatyńczyki i razem z Dobrą Wróżką przywróciły życie psiakom, które Cruella przeznaczała na futra. Jay przestał kraść, a jego ojciec - Dżafar, nawet nie zwracał na to uwagi. Razem z Alladynem i Dżinem założyli własną spółkę, na którą nie potrzebowali towarów podwędzonych innym. Zaczął się też umawiać z księżniczką Audrey, córką śpiącej królewny.
A Mal? 
Mal....
Była zadowolona. Jej matka doceniała ją i przestała być dla niej oschła. Czuła, że ma w niej oparcie. Teraz mogły się uznawać za zgrany duet. Magii używały już tylko w dobrych celach, czego nie żałowały. Zaprzyjaźniła się z Audrey - nie żywiły już do siebie urazy. Ponadto: Jay, Carlos, Evie... To była jej wymarzona paczka. 
Co jeszcze?
Była po uszy zakochana w swoim chłopaku.
Królu Benie z Auradonu. 



Mam nadzieję, że OS się podobał, chociaż w zasadzie go tylko przejęłam i nie był złożony u mnie.
Świetnie mi się go pisało, kocham ten film jak i postacie (co trochę dobija, bo kolejna część w 2017..) 
No nic, oby wam czytało się równie fajnie, jak mi się tworzyło x 
Miłego weekendu i pozdrawiam! 
Patty









2 komentarze:

Każdy, najdrobniejszy komentarz daje nam motywację do publikowania kolejnych prac. Może poświęcisz dla nas chwilkę i wyrazisz swoją opinię? ☼

Szablon by
InginiaXoXo