
Tytuł: "SMS"
Para: Caxi (Camila + Maxi)
Maxi:
Hej, Cami!
Czy wiesz może co jest na jutro zadane?
Drobna dziewczyna zasłoniła swoje zaróżowione policzki długimi, falowanymi włosami. Uśmiechała się od ucha do ucha widząc wiadomość od swojego kolegi z klasy. Od dłuższego czasu pisali ze sobą tylko i wyłącznie o lekcjach, ale dla niej było to mało ważne. Za każdym razem serce biło sto razy na sekundę, a jej dusza wznosiła się do białych chmurek. Nie chciała dopuścić do siebie myśli, że było to tylko zwykłe pytanie.
Rozemocjonowana zaczęła pisać krótką odpowiedź.
Camila:
Hej, Maxi.
Na jutro jest matematyka. Zadanie 7 ze strony 203 :)
Maxi:
Dzięki! Gdyby nie ty nie poradziłbym sobie xd
Camila:
Poradziłbyś :)
Wiadomość nie została wysłana.
Maxi:
Ja już kończę :D
Do jutra!
Camila:
Do jutra :)
I tak wyglądała ich codzienna konwersacja. Zwyczajna i przewidywalna. Jednak dla Camili było to tak ważne, że miała ochotę skakać po łóżku. (Czasami jej się zdarzało.)
Wzięła głęboki oddech i opadła na pościel. Wpatrywała się w sufit myśląc o kolejnym dniu i następnej rozmowie z przystojnym kolegą z klasy.
/***\
Stała przy swojej szafce i przypatrywała się przechodzącym uczniom, aż niedojrzała jego. Radośnie podeszła do niego i mocno go przytuliła. Maxi zmieszany odsunął od siebie dziewczynę.
- Cześć - powiedział, drapiąc się po karku.
- No cześć - odpowiedziała zawiedziona jego zachowaniem. - Coś nie tak, Maxi?
- Emm... To co zrobiłaś było... Dziwne.
Uśmiech od razu jej zrzedł, a ona sama opadła z sił. Przecież tak często ze sobą pisali, wymieniali się uśmieszkami w wiadomościach. Co się zmieniło.
- Jak to dziwne?
- A jak często przytula się kogoś kogo się prawie nie zna? - zaśmiał się.
Dopiero teraz zauważyła, że przyglądają się im wszyscy uczniowie.
- No tak, to było wiesz... Taki żarcik. - Zaczęła się histerycznie śmiać, robiąc z siebie jeszcze większe pośmiewisko.
- Taaa, żarcik - powiedział z kpiną i poszedł, zostawiając ją samą.
/***\
Maxi:
Cześć! :)
Co jest na jutro zadane?
Dziewczyna wpatrywała się w wiadomość ze złością wymalowaną na twarzy. Chciała krzyczeć, coś rozwalić. Jak on tak może? Pisze z nią, daje jej nadzieje, po czym jak najszybciej ją rujnuje i udaje, że nic się nie stało? Takie rzeczy nie przejdą z Camila Torres.
Zaciskając zęby wystukała odpowiedź.
Camila:
Nie wiem, nie słuchałam.
Maxi:
Co tak ostro, księżniczko?
Wlazłem Ci za skórę, czy jak?
Teraz Camila miała pewność, że dłuższe pisanie z nim nie ma sensu, jednak należy do osób, które jak coś zaczną - robią to do końca.
Camila:
Żebyś wiedział, buraku.
Maxi:
No weź, przestań.
Ja tylko się zdziwiłem, tyle. Ile razy ktoś przytula Cię na środku korytarza w szkole?
No właśnie - zero. Przestań się złościć i odpowiedź na pytanie.
Camila:
Załatw sobie lepiej kogoś innego do informowania Cie co jest zadane.
A tak dla Twojej wiadomości - wielu ludzi przytula się na korytarzach w szkołach.
Maxi:
Już mniejsza o te korytarze.
Jeżeli nie chcesz mi odpowiadać nie odpowiadaj.
Camila:
To nie będę.
Maxi:
Właśnie to robisz, Cami.
Camila:
Nie nazywaj mnie Cami!
Odpisałam, bo nie chce być niemiła.
Maxi:
Tak czy siak - jesteś niemiła.
Camila:
Trudno, tak bywa.
Nie pisz już do mnie.
Maxi:
Widzimy się jutro w szkole.
Pa.
Camila jeszcze długo wpatrywała się w wiadomości. Powoli docierało do niej, że on sobie z nią pogrywał. Chciał, żeby się złościła. Nie wiedziała tylko dlaczego.
/***\
Maxi:
Ej, Cam.
Nie obrażaj się.
Maxi:
Czemu nie było Cię w szkole?
Maxi:
Jesteś zbyt dumna, skarbie?
Maxi:
To z tym odpisywaniem nie było na poważnie.
Maxi:
No ej :(
Dziewczynę bardzo zabolało to jak traktował ją Maxi. Była tylko jego zabawką, a ona nie chciała być niczyją zabawką. Starała się o tym nie myśleć, unikać go. I pozornie jej się to udawało. Przez pierwszy dzień od ich sms - konwersacji, gdy tylko go widziała szła w drugim kierunku, a na wspólne lekcje nie przyszła. Chciała robić tak dalej, ale życie lubi płatać nam figle.
Drugiego dnia na "wagarach" przyłapał ją jeden z nauczycieli i kazał wracać na lekcję. Chcąc, nie chcąc musiała wrócić. Kiedy w połowie lekcji wchodziła do klasy spojrzenia Maxiego i Camili się spotkały, ale żadne z nich nie zamieniło ze sobą zdania.
Maxi:
Widziałem Cię dzisiaj. Czemu się spóźniłaś?
Maxi:
Wiesz... Ludmiła odpowiada na moje pytania. To trochę irytujące, bo jej nie lubię.
Maxi:
Nie żeby to oznaczało, ze Ciebie lubię. Po prostu wolę pytać Ciebie.
Maxi:
Napisz chociaż, czy to Twój aktualny numer.
Camila:
Jasne, że aktualny, ciołku.
Maxi:
Przemówiłaś! A raczej napisałaś ;D.
Camila:
Po co do mnie wypisujesz?
Maxi:
Pisałem wcześniej. Bo wolę pytać Ciebie.
Camila:
Jak na razie nie spytałeś o lekcje.
Maxi:
Nie pisałem, o co wolę Cię pytać.
Camila wpatrywała się w ostatnią wiadomość z szeroko otwartymi ustami. Czy on właśnie z nią flirtował? Nie, niemożliwe.
Camila:
A o co wolisz mnie pytać?
Zastanawiała się czy dobrze robi wchodząc w tę grę. Ale, czy miała coś do stracenia? Uczniowie szybko przestali śmiać się z jej wpadki, a Maxi nie wydawał się już taki zły. Nie kiedy z nią pisał.
Maxi:
Na pewno nie o pogodę :)
Camila:
Śmieszne. Odpowiesz?
Maxi:
Jeżeli ty odpowiesz na moje pytanie.
Maxi:
Czemu zamilkłaś? Czyżbyś zastygła z wrażenia?
Camila:
Wmawiaj sobie.
Camila:
Odpowiem. Dajesz.
Maxi:
Umów się ze mną.
Dziewczynie prawie stanęło serce, kiedy przeczytała wiadomość. To nie mogła być prawda. Ten Maxi zaprasza ją na randkę? W dość dziwaczny sposób, ale jednak.
Zamrugała kilkakrotnie po czym wystukała odpowiedź.
Camila:
Wow.
Maxi:
Co "wow"?
Camila:
No, wow.
Maxi:
Szczena opadła? Serio pytam. Wiesz, wydajesz się być spoko osobą ;D
Camila:
Umówię.
Camila:
Czemu nic nie piszesz?
Maxi:
Jutro po lekcjach czekaj na mnie przy wyjściu ze szkoły.
Camila:
To rozkaz? Bo jeśli tak, to jednak zmieniam zdanie.
Maxi:
Ech... Przecież się zgodziłaś, osiołku.
Camila:
Teraz jestem osiołkiem? Okej, w takim razie ty będziesz baranem.
Maxi:
O ile będę Twoim baranem, będę się tym chwalił.
Camila:
Do jutra.
Maxi:
Do jutra.
/***\
Camila jeszcze długo nie mogła pojąć, że ma randkę z osobą, do której wzdychała. Z osobą, która ją wykorzystała. Z osobą, która się nią interesuje. Obawiała się, że chłopak tylko się nią bawi, gra z nią w grę, której ona sobie nie życzy. Ale z życia trzeba korzystać. Nawet jeśli miałoby się to skończyć źle, chciała spróbować.
Przez resztę wieczoru i cały poranek w szkole układała sobie w głowie plan ich randki. Rozmyślała gdzie mógłby ją zabrać. Czy jeśli to głupi żart, gdzieś niedaleko będzie jego kolega, który wszystko nagra? I tak jej myśli zajęte były tylko ich spotkaniem. Nie uważała na lekcjach, nie odpowiadała na pytania przyjaciół. Była pochłonięta strachem i oczekiwaniem spotkania.
Gdy w końcu miało do niego dojść, Camila spanikowała i nie zaczekała przed szkołą tylko wróciła do domu. Starała się nie myśleć o Maxim i o tym jak zareaguje.
Gdy w końcu miało do niego dojść, Camila spanikowała i nie zaczekała przed szkołą tylko wróciła do domu. Starała się nie myśleć o Maxim i o tym jak zareaguje.
/***\
Maxi:
Nie było Cię.
Maxi:
Czekałem godzinę. Bitą godzinę.
Maxi:
Dlaczego to zrobiłaś?
Camila:
Źle się poczułam.
Maxi:
Nie kłam.
Camila:
Nie kłamię. Naprawdę źle się poczułam.
Maxi:
Więc spotkajmy się jutro.
Camila:
No, nie wiem...
Maxi:
Nie daj się długo prosić! :D
Maxi:
Przecież nie gryzę XD
Camila:
Dobrze. Do jutra, Maxi.
Maxi:
Do jutra, Cam :)
/***\
Camila zagryzała wargę ze zdenerwowania. Nie mogła pojąć dlaczego znów się na to zgodziła. Nie chciała, żeby to wszystko okazało się głupim żartem. Załamałaby się.
Jej strach wzrósł z chwilą, kiedy obok niej pojawił się Maxi. Nie był jakoś wystrojony, a na jego ustach nie było kpiącego uśmieszku, który bardzo często miał. Stał teraz metr przed nią i uśmiechał się przyjaźnie. Nie wiedzieć czemu dziewczyna i tak obawiała się ich spotkania.
- O, tym razem jesteś - zaśmiał się. - Chodź - powiedział i wskazał ręką na motor, który znajdował się niedaleko.
- A... A dlaczego miałoby mnie nie być, hym?
- Wczoraj nie przyszłaś. - Wzruszył ramionami i ruszył w stronę pojazdu. Torres niepewnie ruszyła za nim.
Maxi siedział na motorze i próbował przekonać brunetkę, że nic jej się nie stanie - na marne. Ta uparcie trzymała się racji, że nie wsiądzie na coś, co może ją w bardzo szybki sposób zabić.
- W takim razie pójdziemy pieszo te pięć i pół kilometra, okej? - przewrócił oczami i zaczął schodzić, jednak ręka dziewczyny go powstrzymała.
- Ile?! - pisnęła, patrząc na niego z niedowierzaniem.
- Pięć i pół. I nie licz, że powiem gdzie Cię zabieram - wydusił. - To wsiadasz, czy nie? - Przewrócił oczami i założył kask.
- Wsiadam - powiedziała niepewnie i wzięła w ręce drugi kask. - Ale jeśli nas zabijesz, to cię uduszę - dodaje i wsiada.
Jej strach wzrósł z chwilą, kiedy obok niej pojawił się Maxi. Nie był jakoś wystrojony, a na jego ustach nie było kpiącego uśmieszku, który bardzo często miał. Stał teraz metr przed nią i uśmiechał się przyjaźnie. Nie wiedzieć czemu dziewczyna i tak obawiała się ich spotkania.
- O, tym razem jesteś - zaśmiał się. - Chodź - powiedział i wskazał ręką na motor, który znajdował się niedaleko.
- A... A dlaczego miałoby mnie nie być, hym?
- Wczoraj nie przyszłaś. - Wzruszył ramionami i ruszył w stronę pojazdu. Torres niepewnie ruszyła za nim.
Maxi siedział na motorze i próbował przekonać brunetkę, że nic jej się nie stanie - na marne. Ta uparcie trzymała się racji, że nie wsiądzie na coś, co może ją w bardzo szybki sposób zabić.
- W takim razie pójdziemy pieszo te pięć i pół kilometra, okej? - przewrócił oczami i zaczął schodzić, jednak ręka dziewczyny go powstrzymała.
- Ile?! - pisnęła, patrząc na niego z niedowierzaniem.
- Pięć i pół. I nie licz, że powiem gdzie Cię zabieram - wydusił. - To wsiadasz, czy nie? - Przewrócił oczami i założył kask.
- Wsiadam - powiedziała niepewnie i wzięła w ręce drugi kask. - Ale jeśli nas zabijesz, to cię uduszę - dodaje i wsiada.
/***\
Gdy dotarli na miejsce Camila była mile zaskoczona. Było to w lesie, niedaleko jeziora. Koc rozłożony na trawie, a na nim wiklinowy koszyk. Wszystko zapowiadało się naprawdę dobrze. Wcześniejsze nerwy i strach odeszły gdzieś w niepamięć, a na ich miejsce wskoczył uśmiech i zaskoczenie.
- Kiedy to wszystko przygotowałeś? - spytała cały czas, przyglądając się widokom.
- Mam swoje sposoby - odpowiedział z szerokim uśmiechem.
Usiedli na kocu, nie mówiąc zupełnie nic. Brunetka zachwycała się otoczeniem, a Maxi wpatrywał się w jej rozpromienioną twarz.
- Po co to wszystko? - zapytała po dość długiej ciszy. Spojrzała na niego wyczekująco i uśmiechnęła się lekko.
- Naprawdę nie wiesz? - westchnął, drapiąc się po karku. - Od dawna mi się podobasz, dlatego zacząłem do ciebie pisać...
Dziewczyna wpatrywała się w niego jak w obrazek. Nie umknęło jej, jego zdenerwowanie, spięcie.
- Nie wiedziałam. Zwłaszcza po tej akcji na korytarzu...
- To było głupie, wiem. - Podniósł głowę i spojrzał jej w oczy. - Nie wiedziałem jak zareagować. Ale to co powiedziałem przed chwilą to prawda.
- Miło mi to słyszeć - zaśmiała się uroczo. - Też mi się podobasz.
Na te słowa chłopak zbliżył się i złączył ich usta w delikatnym pocałunku.
~*~
Cześć!
Nie wiem jak Wam, ale mi nawet spodobał się ten os :).
Niestety już rozpoczęcie roku! Strasznie nad tym ubolewam... Te wakacje coś za szybko minęły.
Zachęcam do składania zamówień.
Pozdrawiam <3.
Shoshano.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy, najdrobniejszy komentarz daje nam motywację do publikowania kolejnych prac. Może poświęcisz dla nas chwilkę i wyrazisz swoją opinię? ☼