19 października 2014

[001] Leonetta "Life or death"


Tytuł: "Live or death"
Para: Leonetta (Leon i Violetta)
Rodzaj: Dramat
Uwagi: Treść zawiera przekleństwa.
Autorka: Invisible


Nazywam się Violetta Castillo i mam 21 lat. Pracuję jako reporterka. Dziś dostałam zadanie, żeby udać się opuszczonego szpitala psychiatrycznego. Oczywiście przyjęłam tą propozycję. Wiem, że dzięki temu na pewno dostanę awans. Właśnie siedzę w samochodzie i jadę do tego miejsca. Obok mnie na fotelu leży kamera z noktowizorem, notes oraz zapasowe baterie do kamery. Po jakimś czasie dojeżdżam do wymienionego wcześniej miejsca. Kiedy na nie patrzę to, aż mi się słabo robi. Ten budynek jest taki ogromny i straszny.. Kiedy się otrząsnęłam wzięłam moje rzeczy i wyszłam z samochodu. Zaczęłam iść w stronę tego okropnego miejsca. Nagle brama się za mną zamknęła. Wystraszyłam się, ale pewnym krokiem szłam dalej. Doszłam do drzwi. Pociągnęłam za klamkę, ale niestety drzwi okazały się być zamknięte. Westchnęłam, a następnie zaczęłam szukać wejścia którym mogłabym wejść do środka. Nagle zauważyłam rusztowanie, a na pierwszym piętrze otwarte okno. Najwyraźniej to jest jedyne wejście. Tylko, że ja nie wiem czy chcę tam wchodzić. Niestety mus to mus. Weszłam po drabince na rusztowanie które jak widać nie jest takie stabilne. Delikatnie przeszłam po nim, a następnie weszłam przez okno do środka. Nagle zgasło światło. Przestraszyłam się. Wyciągnęłam z mojej torby moją kamerkę w której włączyłam noktowizor. Od razu poczułam się bezpieczniej. Wyszłam z tego pokoju. Na pierwszy rzut oka miejsce wydaje się w miarę przyjemne. Zaczęłam przeszukiwać pomieszczenia. Po piętnastu minutach szukania dalszego miejsca znalazłam szyb wentylacyjny. Chyba to jedyne przejście.. Zaczęłam się czołgać. Było tam strasznie dużo pajęczyn, a moje ubrania po wyjściu z niego wyglądało okropnie. Dużo drzwi było pozastawiane krzesłami, półkami, szafkami i jeszcze innymi rzeczami. Kiedy ujrzałam napis "biblioteka" od razu weszłam do tego pomieszczenia. Przeraziłam się. Było tam pełno ciał, krwi. Od razu mój dzisiejszy obiad podszedł mi do gardła. Czułam, że zaraz zwrócę. Szybkim tempem zaczęłam zwiedzać te pomieszczenie, żeby jak najszybciej się z niego wydostać. Nagle ujrzałam powieszone ciało. Nie mogłam na to patrzeć. Powoli zaczęłam obok niego przechodzić. Nagle resztkami sił się zaczął odzywać.
- To miejsce.. jest wcieleniem zła.. Walrider.. to wszystko jego wina.. to wszystko jego wina.. Ona zabije nas wszystkich..
Jak najszybciej od niego odeszłam. Na podłodze leżała jakaś.. notatka? Podniosłam ją i zaczęłam czytać.


To jest koszmar. Czemu takie miejsce jak to w ogóle istnieje? Żałuję, że tu jestem, żałuję, że się urodziłem. Po prostu nie chcę tu być. Po zobaczeniu tej całej krwi po prostu sam mam ochotę zrobić sobie krzywdę, żeby nie patrzeć na to wszystko. Mam nadzieję, że jak najszybciej się stąd wydostanę o ile to w ogóle możliwe...

Widzę, że nie jestem tu pierwszą osobą. Mam takie same odczucia. Schowałam kartkę do torebki. Nagle zobaczyłam szczelinę między półkami. Od razu się udałam w tamtą stronę. Nagle poczułam jak ktoś mnie chwyta. Nie widziałam twarzy. Działo się to zbyt szybko. Rzucił mną o szybę. Zleciałam z paru metrów. Straciłam przytomność... Nagle obudziłam się. Strasznie bolała mnie ręka. Mimo mojego nieznośnego bólu wstałam i zaczęłam iść dalej. Mam już tego dość. Muszę przyznać, że się boję, ale nie mogę się tak łatwo poddać. Wszędzie krew. Czemu nie dali mi jakiegoś normalnego miejsca? Ja się pytam czemu? Ze względu na to otoczenie bałam się tu zostać, więc po prostu poszłam dalej. Idąc natknęłam się na.. monitoring? Czyżby? Usiadłam na krześle stojącym przy biurku. Trzeba wpisać hasło.. ehh. Może to jakoś obejdę. Zaczęłam szperać. Nagle spojrzałam na jedną z kamer. Zauważyłam tam jakiegoś faceta. Spojrzał się w kamerę, pociągnął dźwignię, a światło momentalnie zgasło. Ehh.. znowu jakiś pojeb? Kurwa.. Kiedy mi padał prąd w domu to gdzie się udawałam? Wiem! Piwnica! To pewnie musi być tam. Zerwałam się z miejsca i pobiegłam do wymienionego wcześniej miejsca. Otworzyłam drzwi i to był mój błąd. Od razu ten ohydny smród mnie odrzucił. Ale nie ma innego wyjścia. To wygląda bardziej jak ścieki. Moje buty przemokły tą śmierdzącą wodą. Brzydzę się tego wszystkiego.
- Hey. Jest tu ktoś?
Przeraziłam się kiedy usłyszałam ten głos. Brzmiał jak głos człowieka, ale to przecież niemożliwe. Zauważyłam jakieś urządzenie. Okazało się to jakimś generatorem. Potrzeba jakichś dwóch generatorów i pompę. Aha czyli bawimy się w szukanie? Znalezienie pierwszych dwóch generatorów nie zajęło mi zbyt wiele czasu. Nagle ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Przestraszyłam się i natychmiast się schowałam. Tej postaci udało się. Przebił się przez te słabe, drewniane drzwi. Ze strachem obserwowałam jak facet  potwór z maczetą przechodzi obok mnie. Zaczął się rozglądać. Na szczęście mnie nie zauważył. To pewnie tam będzie ta pompa. Kiedy już trochę odszedł kucnęłam i zaczęłam powoli iść w stronę tamtego miejsca. Niestety usłyszał mnie. Od razu zaczął mnie gonić, a ja zaczęłam uciekać i szukać miejsca w którym mogłabym się schować. Czyżby to już mój koniec? Wbiegłam do pokoju na końcu korytarza i w tempie ekspresowym schowałam się pod łóżkiem. Zatkałam sobie ręką usta, żebym przypadkiem nie wydała jakiegoś dźwięku który zdradził by gdzie jestem. Widziałam tylko jego ohydne gołe stopy które były centralnie obok mojej twarzy. Jeśli zajrzy pod łóżko to już po mnie. Nagle się cofnął i wyszedł z pomieszczenia. Uff.. całe szczęście. Ale teraz zostaje się tylko wydostać. Z tym będzie największy problem. Bez najmniejszego szelestu wyszłam z mojej kryjówki i na paluszkach zaczęłam szukać tej pompy. Po jakimś czasie ją znalazłam. Kiedy ją odpaliłam od razu zapaliły się światła. Wszystko gotowe. Na paluszkach zaczęłam iść w stronę tej "piwnicy". Niestety nie wyszło tak jak chciałam. On mnie zauważył, a ja musiałam ile sił w nogach uciec do wyjścia. Po mojej w miarę udanej ucieczce ponownie skierowałam się do monitoringu. Mam nadzieję, że teraz wszystko pójdzie po mojej myśli. Zauważyłam kolejną karteczkę której wcześniej o dziwo nie widziałam. Od razu zaczęłam ją czytać.


Koszmar trwa. Mam świadomość, że prędzej czy później zginę. Nie mogę wytrzymać tego wszystkiego. Myślałem, że takie coś to tylko w tych wszystkich pieprzonych horrorach. Ale mi się to przydarzyło na prawdę. Cała ta krew, te zwłoki.. Już nie wierzę, że ten horror się kiedykolwiek skończy...

Ciekawi mnie kto to pisał? Ponownie usiadłam na tym bardzo niewygodnym fotelu i rozpoczęłam moją "pracę". Nagle poczułam ostre ukłucie w okolicy ramienia. Moim oczom ukazał się jakiś gość ze strzykawką. Dokładnie taką jakich używają w szpitalu.
- Wybacz. Nie możesz dowiedzieć się prawdy. I się nie dowiesz.. Inni też nie.. Już nigdy stąd nie wyjdziesz. Zostaniesz tu na zawsze.
Moje powieki zaczęły robić się bardzo ciężkie. Po chwili poczułam, że tracę przytomność. Obudziłam się w jakimś białym pomieszczeniu. Na ścianach krwią było napisane
"Requiescat in pace" co oznacza "spoczywaj w spokoju". Strasznie bolało mnie ramie które wcześniej zostało ukłute. Wstałam z tego twardego łóżka i z podłogi wzięłam moje rzeczy. Dziwię się, że mi ich nie zabrali. Delikatnie otworzyłam drzwi, żeby nikt tego nie usłyszał. Muszę być ostrożna. Nie wiem co mnie jeszcze spotka w trym okropnym miejscu. Zeszłam po schodach. Zauważyłam faceta. Przestraszyłam się. On spojrzał się tylko na mnie i zaczął walić głową w ścianę. Czy tu nie ma nic normalnego? Moja kamera jest już na wyczerpaniu. Chodziłam po każdym pomieszczeniu. Na moje szczęście znalazłam dwie baterie i.. kolejne przejście. No cudownie.. Wspięłam się po tych rurach. Tutaj muszę być przygotowana na wszystko. Na ścianie było napisane "Follow the blood". Po co mam niby podążać za krwią? Może to mi pokaże jakieś wyjście? Za dużo już tu widziałam. W zupełności mi to wszystko wystarczy. Tak jak pisało na ścianie tak zrobiłam. Omijałam wszystkie niebezpieczne rzeczy. A było tego dosyć dużo. Nagle natrafiłam na jakieś pomieszczenie. Było zamknięte. Zaczęłam w nie kopać byle tylko je otworzyć. Nie wiem czy dobrze robię, ale może wyjdzie mi to na dobre? Kiedy już wywaliłam drzwi weszłam do środka. Ktoś mnie złapał od tyłu i poczułam, że próbuje poderżnąć mi gardło. W moich oczach pojawiły się łzy.
- Mamo, tato kocham was. - szepnęłam ledwo słyszalnie.
Zamknęłam oczy i czekałam na pewną śmierć. Wiedziałam, że prędzej czy później to nastąpi. Było to nieuniknione. Puścił mnie, a ja wylądowałam na podłodze.
- Zabij mnie. To będzie najlepsze rozwiązanie. A wiem. Przecież takie potwory niczego nie rozumieją. 
Nie widziałam jego twarzy. Widziałam tylko jego cień. Byłam wręcz pewna, że to jest mój koniec.
- Nie jestem potworem, ale ty zapewne tak.
- I tu się mylisz. Nie jestem.. - z moich oczu ponownie popłynęły łzy. 
Chłopak niepewnie mnie przytulił. Mimo, że się bałam to nie chciałam żeby tego przerywał. O dziwo czułam się przy nim bezpiecznie. A znałam go krótko i nie wiedziałam czy na pewno jest człowiekiem.
- Leon. - powiedział.
- Co? - oderwałam się i spojrzałam na niego zdezorientowana.
- Nazywam się Leon. A ty?
- Violetta - powiedziałam niepewnie ze łzami w oczach.
- Nie płacz - delikatnie otarł moje łzy.
- Ja chcę po prostu się stąd wydostać. Ale coś czuję, że nigdy mi się to nie uda.
- Ja Ci pomogę. Sam próbuję się stąd wydostać. Te miejsce jest jakieś chore. We dwójkę na pewno nam się to uda.
- Obiecujesz?
- Obiecuję.
- Lepiej stąd chodźmy. Nie wiadomo kiedy pojawi się tu jakiś potwór.
- Masz rację.
Leon wziął mnie za rękę i zaczął mnie ciągnąć w nieznanym mi kierunku. Bez słowa za nim poszłam. Wydaje się całkiem miły. Mam nadzieję, że nie pożałuję tego, że mu zaufałam.

Minął już tydzień. Ja i Leon zbliżyliśmy się do siebie. Jest dla mnie wielkim oparciem. Cieszę się, że nie jestem w tym wszystkim sama. Do tej pory nie wydostaliśmy się z tego psychiatryka. I wiem, że się nie wydostaniemy chociaż Leon próbuje mnie pocieszyć i mówi, że już nie długo ten koszmar się skończy. Ale ja w to nie wierzę. Wiem, że prędzej czy później zginiemy. Brakuje nam jedzenia, wody. Powoli umieramy. Przez ten tydzień spotkaliśmy wiele niebezpieczeństw które razem przetrwaliśmy. Właśnie idziemy korytarzem trzymając się za rękę. Nasze stopy bezszelestnie stąpają po podłodze. Nagle czuję nagły ból w okolicach pleców. Ból przeszywa całe moje ciało. Upadam na podłogę. Patrze na Leona który również upadł zwijając się z bólu. W jego plechach zauważyłam maczetę. Wiem, że to jest już nasz koniec. Złączyliśmy swoje ręce i resztkami sił powiedzieliśmy

- Kocham Cię.
Przeciwnik zadał nam już ostatni cios i razem zasnęliśmy już na wieki.



Od autorki:
Tak oto prezentuje się One Shot :)
Jest taki.. dziwny?
Tak.. chyba to odpowiednie słowo.
Ale mam nadzieję, że nie jest tak źle.
Zapraszam do zakładki "Zamówienia" 
w której możecie zamawiać one shoty :)
Błędy poprawię potem ;)
Do następnego kochani <3

7 komentarzy:

  1. Owwww...
    Chodzi mi o Leonette a nie o psychiatryk... xd
    Genialny... chociaż przez myślałam że się zeżygam... bez urazy.. ale wiesz o co mi cho.. ?
    Chodzi mi o tą krew , ciała i te światła...
    Uggggghhhhhh...
    Ogólnie nienawidzę krwi.. i dlatego nie chcę zostać lekarką, pielęgniarką itp itd.
    Dobra kończę ten bezsensowny komek...
    Kocham i Weny kochana Karolino... xd

    Pozdro i Buziaki... :*
    Kamila Blanco..

    OdpowiedzUsuń

Każdy, najdrobniejszy komentarz daje nam motywację do publikowania kolejnych prac. Może poświęcisz dla nas chwilkę i wyrazisz swoją opinię? ☼

Szablon by
InginiaXoXo