21 października 2014

[002] Fedemila "Wycieczka w góry"


Tytuł: "Wycieczka w góry"
Para: Fedemila (Federico i Ludmila)
Rodzaj: Miłosny
Uwagi: Z perspektywy Ludmily
Autorka: Vicky B-Lover



Wchodzę do pięknego i słonecznego salonu. Właśnie wróciłam z zakupów. Jestem bardzo wyczerpana. Chcę iść na górę do pokoju, gdy mama mnie zawołała.
-Ludmi słonko chodź na chwilę!- Odłożyła swój ulubiony magazyn na szklany stolik. Zrezygnowana położyłam torby na podłodze i usiadłam obok niej na turkusowej sofie.
- Coś się stało?-
-Mam Ci coś ważnego do przekazania...- Powiedziała to poważnie. Momentalnie siedzę jak na szpilkach. Co się stało?! Nie było mnie tylko dwie godziny, a tu już jakieś ważne informacje.
-Wiesz jak lubię Cię drażnić?- Potaknęłam niepewnie.
-To lepiej się rozluźnij. To nie jest żadna straszna rzecz.- Odetchnęłam z wielką ulgą. Rozsiadłam się wygodniej na sofie.
-To co się stało?- Odparłam.
-Jedziemy na małe wakacje!!!- Uśmiech pojawił się na mojej twarzy. To jest to co mi potrzeba. Odpoczynek...
-Gdzie jedziemy?-
-Do kurortu przy plaży Estrella.- Pisnęłam z zachwytu i wtuliłam się mocno w moją rodzicielkę. To najlepsza plaża w Argentynie! Można tam spotkać wiele sław takich jak Jorge Blanco!
-Dobrze już...Starczy tych przytulasów...Biegnij lepiej się pakować. Wyruszamy z samego rana.- Wystrzeliłam jak torpeda z kanapy. Wzięłam po drodze torby i pobiegłam do mojego pokoju. Całe zmęczenie, które mi towarzyszyło znikło. Mam siłę i chęć zmierzenia się z moją szafą. Wchodzę do różowo-złotego pokoiku. Wszystko jest w tych kolorach. Ściany, drzwi, łóżko, szafa, półki, biurko i puchaty dywan na środku pomieszczenia. „Uwielbiam te barwy. Wrażliwa i idealna. To właśnie Ja. Ludmila Ferro osiemnastoletnia dziewczyna z marzeniami. Mieszkam z kochającą matką. Ojca nie widziałam od dziesięciu lat. Ja go nie obchodzę, on mnie też. Jesteśmy kwita. Nie chcę mieć z nim nic do czynienia. Nie po tym co zrobił mamie... JUTRO! Jutro to będzie ten dzień, w którym jedno z marzeń się spełni. Jadę na wakacje do najlepszego kurortu przy plaży Estrella. Maseczki, masaże, leżakowanie, pływanie, surfing...Nie mogę się już doczekać.” Właśnie te zdania zdążyłam zanotować w moim pamiętniku, nim zadzwonił mój telefon. Odebrałam połączenie.
-Hejka Naty! Wiesz, że jadę jutro na wakacje! Na plaże Estrella!- Powiedziałam uradowana. Po drugiej stronie usłyszałam wesoły pisk mojej przyjaciółki.
-To fantastycznie! Obiecaj, że jak poznasz Jorge to weźmiesz mi też jego autograf.-
-Załatwione! Dlaczego dzwoniłaś?
-Maxi zaprosił mnie na randkę!-
-Cudownie! Wiedziałam od początku, że jesteście dla siebie stworzeni!
-Ludmila spokojnie...To pierwsza randka...No właśnie...Co mam ubrać?-
-Hm...Może tą czerwoną sukienkę do kolan i na grubym ramiączku? Do tego na pewno coś dobierzesz...-
-Świetny pomysł! Dlaczego ja na to nie wpadłam...Dzięki i udanego wypoczynku! Do zobaczenia!-
-Dzięki. Wspaniałej randki. Pa!- Hiszpanka się rozłączyła. Odłożyłam komórkę oczywiście na różowy stolik nocny i spojrzałam na zegarek. Wiszące na ścianie złote serce pokazywało 20:30. Szybko wyjęłam walizki spod łóżka i podeszłam do szafy. Otworzyłam ją. Co by tu zabrać? Oczywiście, że kostium kąpielowy. Spakowałam pięć różnokolorowych sztuk. Następnie włożyłam z dziesięć bokserek, pięć t-shirt'ów, legginsy, sześć par szortów, piżamę, bieliznę, sukienki około osiem sztuk, dużo szpilek, japonek i sandałków, dwie pary okularów, krem do opalania, dwa kapelusze, kosmetyki i oczywiście mój pamiętnik. Po siłowaniu się z zamkiem od walizek, udałam się do łazienki. Wzięłam cudowną ciepłą kąpiel. Napuściłam wodę do wanny i nalałam do niej płynu do kąpieli o zapachu róż. Następnie posypałam różową i pienistą ciecz płatkami tych kwiatów. Rozebrałam się i upięłam włosy w wysoki kok. Weszłam do wanny i usiadłam w niej. Siedziałam w niej około godzinę rozkoszując się tą chwilą tylko dla mnie. Później wyszłam z wanny i spuściłam wodę. Wytarłam się miękkim ręcznikiem i założyłam na siebie cienką, koronkową koszulkę nocną. Na nią odziałam aksamitny szlafroczek i wróciłam do pokoju. Rozpuściłam włosy. Nałożyłam na twarz krem nawilżający na noc. Rzuciłam szlafrok na krzesło i położyłam się na łóżku. Wtulona w ciepłą kołdrę odpłynęłam do krainy Morfeusza.

                                                                 ~~♥♥♥~~

Wstałam punktualnie o 6:00 rano! Pobiegłam do łazienki. Wzięłam szybki, orzeźwiający prysznic. Uwielbiam masować swoje ciało aleosowym żelem. Następnie umyłam moje blond włosy szamponem z firmy L'Oreal Paris. Spłukałam się letnią wodą. Wyszłam z kabiny i wytarłam ciało miękkim ręcznikiem. Wysuszyłam włosy suszarką. Wyszczotkowałam moje piękne zęby i nałożyłam na siebie delikatny makijaż. Założyłam czarną, koronkową bieliznę i wyszłam z łazienki. Otworzyłam szafę i po chwili namysłu wyciągnęłam czarną bokserkę i legginsy oraz luźny, różowy, cienki sweterek. Do tego złote szpilki i biżuteria. Przeglądam się w lustrze. Po ocenieniu mojego wyglądu na idealny zeszłam na dół, do kuchni.
-Dzień dobry córuś. Ślicznie wyglądasz.- Oznajmiła moja mama odciągając się od gazety.
-Dziękuję. Zjadłaś już śniadanie?- Zapytałam otwierając lodówkę.
-Tak. Druga półka.- Powiedziała i wyszła z pomieszczenia.Spojrzałam tam i wyciągnęłam talerz pełny kanapek. Usiadłam przy stole i zaczęłam je spożywać. Gdy skończyłam włożyłam brudnnaczynie do zmywarki, wzięłam z blatu kuchennego butelkę wody i także opuściłam kuchnię.
-Ludmila Zaraz jedziemy. Weź Swoje walizki i idź do samochodu. Ja już wychodzę!- I moja matka znikła za drzwiami frontowymi. Schowałam wodę do czarnej torby i zrobiłam to co kazała. Po dwudziestu minutach wyruszyłyśmy w drogę. Włożyłam słuchawki do uszu, po czym podłączyłam je do telefonu. Włączyłam moją ulubioną piosenkę „Voy por ti” oczywiście w wykonaniu boskiego Jorge! Na samą myśl, że mogę go poznać serce wali mi coraz mocniej. Po godzinnemu słuchaniu jego wspaniałego głosu, zasnęłam. Obudziły mnie dopiero przekleństwa mojej rodzicielki.
-Co się stało?- Spytałam jeszcze zaspana.
-Zgubiłyśmy się.- Odparła zrezygnowana.
-Aha...To ja idę dalej...Chwilę...CO?! Zgubiłyśmy się?!- Potaknęła.
-Świetnie! Teraz spóźnimy się do kurortu...Wiesz, gdzie Jesteśmy?-
-Postanowiłam jechać na skróty żeby było szybciej, ale pomyliłam zakręty i nie wiem co to za miejsce.- Wyjrzałam za szybę samochodu. Widok zielonych, olbrzymich drzew, drogi usypanej ze żwiru i skokowy teren dają tylko jedną odpowiedź.
-Jesteśmy w górach- Odparłam beznamiętnie.- To już koniec...Nie poznam Jorge...Nie będę pływać w ciepłym oceanie...- Głos mi się załamał. Tak bardzo chciałam jechać tam. Tak się cieszyłam. Teraz pozostał tylko smutek.
-Spokojnie córciu. Na pewno damy radę dojechać jeszcze dziś. - Powiedziała optymistycznie blondynka, moja matka.
-Spróbuję stąd wyjechać na autostradę. Pojedziemy normalną drogą.- Przekręciła kluczyk w stacyjce. Nic. Próbuje cały czas. Samochód nie odpala.
-No pięknie...- Westchnęłam.- Akumulator się rozładował.
-Ludmi idź poszukać pomocy, a Ja tu zostanę i przypilnuję naszych rzeczy...-Powiedziała błagalnie matunia.
-Oczywiście. Jak coś się wydarzy to Ludmi na ratunek. Zaraz wracam.- Zdenerwowana wysiadłam z pojazdu. Rozglądam się dookoła. Którędy by tu iść. Wszędzie drzewa i żwir...Spojrzałam na moje śliczne szpileczki. No nic. Trzeba przecież cierpieć jak chce się poznać samego Jorge Blanco. Ruszyłam bez celu wzdłuż ścieżki. Po półgodzinnym chodzeniu i szukaniu jakiś oznak życia Jestem totalnie padnięta. Odwracam się żeby zawrócić do samochodu, gdy potykam się o kamień. Już miałam  upaść, gdy w ostatniej chwili ktoś mnie złapał. Przestraszona otwieram oczy. Jestem w objęciach przystojnego bruneta z grzywą metr w górę. Patrzę głęboko w jego brązowe, słodkie oczy. Szczęście momentalnie na mnie wpłynęło, a uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Nic więcej do życia nie potrzebuję. Tylko być w jego objęciach. Delikatnie pomaga mi odzyskać równowagę i stanąć na nogi.
-W tych szpilkach to i tak daleko zaszłaś.- Stwierdził obojętnie. 
-Śledziłeś mnie?!- Krzyknęłam oburzona, a śliczny uśmieszek, który miałam znikł.
-W lesie się nie krzyczy.- Uciszył mnie. - Nie. Mieszkam tu i wiem ile kilometrów jest stąd do najbliższej ścieżki.
-Świetnie. Z tego, że Jesteś jedynym człowiekiem tutaj. Możesz mi pomóc? Matka jakimś cudem rozładowała akumulator. A Ja się spieszę na spotkanie z Jorge!-
-Dobrze. Z chęcią pomogę takiej pięknej turystce. Już dzwonie do ojca.- Mówiąc to wyciągnął swój telefon z kieszeni polara. W ogóle jest cały dziwnie ubrany. Niebieski t-shirt, czarne spodnie z jakiegoś  materiału, mocne, ciężkie buty sportowe i czarna bluza i plecak. W tym czasie, gdy Ja go oceniałam zdążył zatelefonować do swojego ojca.
-Załatwione! Tata będzie za około 20 min. przy tej ścieżce. Wracamy?- Przewróciłam tylko oczami i podążyłam za nim drogą powrotną. W ogóle się do mnie nie odzywa. Czasem odwraca się i uśmiecha. Nie wiem o co mu chodzi? Świetnie wyglądam mimo tej strasznie długiej podróży. Po trzydziestu minutach dotarliśmy do samochodu. Wraz z mamą stał facet mniej więcej w jej wieku. Zapewne ten ojczulek. Podchodzimy do nich.
-Ludmi nic Ci nie jest! Wiesz jak się martwiłam!- Mama wyściskała mnie mocno. Następnie spojrzała w stronę tego chłopaka.
-A Ty Jesteś pewnie tym synem, o którym opowiadał mi pan Cauviglia? Federico, tak?-
-Tak.- Przywitał się z matką. Czyli ma na imię Federico...No tak! Przecież ma akcent! Na pewno jest Włochem! Jestem geniuszem. Pochwaliłam się sarkastycznie w myślach. Pan Cauviglia naprawił samochód, po czym pojechałyśmy za nimi do hotelu. Gdy dojechaliśmy wysiadłam z auta i zaczęłam się rozglądać. Ten cały hotel to jakaś wielka chata w stylu góralskim! Cudownie. Gdy tak rozpaczałam ojciec z synem zdążyli już wyciągnąć nasze walizki z pojazdu. Ruszyłyśmy za nimi do wejścia.
-Mamo, dlaczego tutaj przyjechałyśmy za nimi?- Szepnęłam do niej żeby nas nie usłyszeli.
-Zmiana planów. Postanowiłam, że wakacje spędzimy tutaj nie w kurorcie.-
-Że co?!- Krzyknęłam. Panowie z przodu się odwrócili. Spojrzeli na nas. Nie widząc żadnej reakcji z naszej strony idą dalej. Po dwóch minutach otworzyli nam drzwi wejściowe. Weszliśmy do wielkiego holu. Na środku znajduję się drewniany stolik, a wokół niego zielony komplet wypoczynkowy. W rogu przy kominku jest tylko sofa w kolorze musztardowym. Po prawej stronie jest recepcja. Przy biurku stoi jakaś dziewczyna. Widząc nas uśmiecha się i macha.
-To moja córka.- Oświecił nas Cauviglia, po niej to widać, że Włoszka, i  wraz z nami do niej poszedł, a młodszy zajął się bagażem.
-Witaj Francesca. To są nasi nowi i ważni goście. Priscilla Ferro i jej córka Ludmila.-
-Witam. Na pewno pobyt tutaj będziecie dobrze wspominać.- Posłała nam szeroki uśmiech.
-Znajdź pokoje dla tych pań. - Rozkazał jej ojciec i udał się na zaplecze. Francesca sprawdzała coś chwilę w komputerze, po czym wzięła dwie pary kluczy i wyszła zza biurka.
-Zapraszam za mną. Pokoje o numerach sześć i siedem.- Zaprowadziła nas na drugie piętro. Najpierw oprowadziła matkę po jej tym czasowej sypialni. Później otworzyła mi drzwi do pokoju numer siedem. Na szczęście ma łazienkę. Minimalnych rozmiarów, ale ma. Pokoik nie za duży, koloru beżowego. W rogu dębowa szafa, a naprzeciw pojedyncze łóżko. Obok niego znajdują się już walizki.
-No to Ja już sobie pójdę. Do zobaczenia!- Włoszka dała mi do ręki klucze i wyszła z pokoju. Przekręciłam drzwi na zamek i dalej rozglądam się po pomieszczeniu. Hm...Dlaczego wiszą zasłony? Ciekawa odsłaniam. Mam mały balkon! Super! Zawsze marzyłam żeby w małym pokoju mieć mały balkon. Dlaczego matka zmieniła zdanie? Teraz byłabym na jakimś masażu albo kąpieli...Otwieram szklane drzwi i wychodzę na powietrze. Podchodzę do barierki i opieram się o nią. Biorę głęboki oddech. Co jak co, ale powietrze jest tu przecudne. Otwieram oczy i widzę przepiękny krajobraz. Wysokie góry odziane zieloną powłoką liści drzew. Spoglądam w dół. Widzę tego bruneta... Federico... Coś robi przy naszym aucie. Nie mam siły żeby się do niego drzeć. Wchodzę z powrotem do sypialenki i zamykam drzwi. Wyciągam z walizki piżamę, japonki i kosmetyki. No tak! Ja mam ciuchy na plażę, a nie na góry. O tym to matula nie pomyślała...Idę do mikro łazienki. Biorę szybki prysznic. Wychodzę z kabiny i biorę ręcznik. Jest cały szorstki! I jak ja mam teraz się wytrzeć?! Ja mam delikatną i jedwabną skórę... Cały naskórek sobie zedrę. Z wielkim trudem dotykam tą szmatą mojej skóry. Po dłuższej chwili jestem już sucha i zdarta. Na szczęście mam balsam nawilżający. Nałożyłam go na siebie jak już wsiąknął to ubrałam się w piżamę. Szybko wpakowałam się do łóżka i zasnęłam.

                                                                 ~~♥♥♥~~

Otwieram oczy. Spoglądam na zegarek w telefonie. Wyskakuję z łóżka jak poparzona. Już jest 9:00 rano!!! Biegnę do łazienki wykonuję poranne czynności. Siadam na łóżku i otwieram walizki. Co by tu ubrać... Po dłuższej chwili zastanowienia wybrałam czarne legginsy i bokserkę oraz luźny koronkowy biały t-shirt. Gdy byłam już ubrana założyłam na stopy swojej ulubione czerwone szpilki. Do tego oczywiście złota biżuteria. Gotowa wzięłam torbę i zeszłam do holu. Idę do stołówki. Stanęłam przy ladzie oddzielającej część jadalnianą od kuchni.
-Poproszę angielskie naleśniki z dżemem owocowym i wodę mineralną. Niegazowaną.- Powiedziałam grzecznie kucharce, która spojrzała na mnie podejrzliwie. Nie wiem o co jej chodzi...
-Burgery i kanapki.-Burknęła nie uprzejmie.
-Proszę?-
-Są tylko burgery i kanapki.- Powiedziała wolno i wyraźnie jak do kogoś upośledzonego.
-No to w takim razie poproszę kanapki z sałatą, pomidorem i żółtym serem.- Posłałam jej uprzejmy uśmiech. Udała się zrobić moje 'śniadanko' i po pięciu minutach wróciła. Położyła talerz na ladzie.
-A! I woda...- Zawróciła. Wzięła szklankę i nalała do niej wodę z kranu. Położyła ją obok talerza.
-Ja tego nie wypiję! Ja chcę wodę mineralną niegazowaną!- Obruszyłam się
-Woda to woda.- Oznajmiła obojętnie.
-Ja nie będę pić kranówy! Proszę dać mi butelkę z woda mineralną!- Wykrzyczałam oburzona.
-Jak pani chce.- Parsknęła kucharka i po chwili wróciła z butelką oczekiwanego napoju. Pomijając fakt, że jest to woda mineralna, ale gazowana. Zabrałam butelkę i talerz i usiadłam przy najdalszym stoliku od kuchni. Naprawdę obsługę mają tu wyśmienitą! Oznajmiłam sarkastycznie w myślach. Spożywając w miarę jadalne kanapki rozglądam się po sali. Jest cała w kolorze brudnej bieli. Wszystko jest takie nie jakie, mdłe. Po zjedzeniu śniadania i odstawienia talerza na zmywak zabrałam butelkę z wodą i torbę i wróciłam do holu. Francesca siedzi 'na recepcji' gdy mnie zobaczyła posłała mi wesoły uśmiech. Odwzajemniłam go i usiadłam na musztardowej sofie przy kominku. Rozglądam się. Mamy nigdzie nie ma. Trudno. Jak wróci to ją przekonam żebyśmy pojechały do kurortu. Piję łyk wody, zakręcam korek i wkładam butelkę do torby. Wyciągam natomiast długopis i pamiętnik i zaczęłam pisać. „Jak ona mogła?! Obiecała mi wspaniałe wakacje w Estrella! Teraz ubzdurała sobie, że zostaniemy w jakieś dziurze w górach! Jak tu koszmarnie...Nie ma żadnego spa, masażysty, kosmetyczki... A co najważniejsze NIE MA Jorge Blanco! Miałam go poznać! Jestem zrozpaczona i wściekła. Na dodatek syn właściciela jest jakimś...”
-Kim? Kim Jestem?- Odwróciłam się za siebie. Za mną stoi Federico i czyta moje notatki. Tego nie daruję.
-Jakim prawem czytasz moje prywatne zapiski!- Wydarłam się na zaskoczonego chłopaka.
-Spokojnie!- Usiadł obok mnie. Szybko zamknęłam pamiętnik i schowałam go do torby. Nie zwracając najmniejszej uwagi na niego wstałam. Niestety zrobiłam tylko dwa kroki i znowu wylądowałam na kanapie.
-Puść mnie!- Warknęłam próbując się uwolnić z jego uścisku. Kiedy on złapał mnie za rękę?
-Nie dopóki się nie uspokoisz. -
-Dobra. Czego chcesz?!- Odparłam zrezygnowana. Rozluźnił uścisk.
-Może byś tak poznała to miejsce zanim je ocenisz?-
-Już dość dobrze poznałam tą dziurę żeby się o niej wypowiadać!-
-Oczywiście...Wielka gwiazda przyjechała z miasta!- Prychnęłam.
-Nie znaczy, że z miasta to od razu gwiazda! -
-Tak? To udowodnij mi to.- Zdziwiłam się.
-No proszę...Ja Ci nie wieżę, że nie Jesteś kolejną światową gwiazdeczką. -
-Dobrze. Co mam niby zrobić?-
-Pójdziesz ze mną na spacer w góry. Taka mała wycieczka. Hę? -
-Dobrze.-
-Nie masz może innych butów?- Spojrzał na moje szpileczki.
-Nie. Tak jak i ciuchów. Jakbyś nie wiedział to w tej chwili powinnam być na plaży, a nie w tej dziurze!-
-Spokojnie. Nie denerwuj się. Coś się załatwi. Przecież Ty tak bardzo chcesz iść ze mną w tajemnicze górzyste tereny.- Powiedział tajemniczo.
-Co proszę?!- Ale chłopaka już nie było. Wkurzona wstałam z kanapy i zabierając torbę wróciłam do mojego pokoju. Zatrzasnęłam drzwi i oparłam się o nie. Jak on może mnie oceniać! Nie zna mnie... Ktoś zapukał do drzwi. Odwróciłam się i je otwarłam.
-Cześć Ludmila. Słyszałam Twoją dyskusję z Fede. Idziecie w góry. Pomyślałam, że te rzeczy mogą Ci się przydać.- Powiedziała to cały czas uśmiechnięta Włoszka i podała mi dużą reklamówkę.
-Dziękuję.- Odpowiedziałam zdziwiona.
-Nie ma za co. Zawsze mamy zapasowe ciuchy jakby ktoś nie miał własnych. Następnym razem nie kłóćcie się w holu. Wszyscy goście się na Was patrzeli- Powiedziała entuzjastycznie i pobiegła na dół. Zamknęłam drzwi i obejrzałam zawartość. Oczywiście! Okropne, sportowe ciuchy do chodzenia po tych okropnych górach. Przewróciłam oczami. Weszłam do łazienki i wzięłam szybko prysznic. Następnie wysmarowałam się balsamem, zrobiłam delikatny makijaż i splotłam włosy w warkocz. Wyszłam z łazienki i szybko ubrałam się w bokserkę i legginsy. Na górę założyłam spodnie w kolorze militarnym, szary polar i czarną kurtkę. Do tego jeszcze te ciężkie, sportowe buty! Wyglądam koszmarnie! Zamknęłam pokój na klucz i zeszłam do recepcji. Oddałam go Francesce. Ona tylko życzyła mi powodzenia. Przy drzwiach czeka już na mnie Federico. No cóż... szybciej wyruszymy, szybciej wrócimy. Podeszłam do niego. Wygląda tak samo jak wtedy, gdy się poznaliśmy. No może t-shirt się zmienił. Teraz jest koloru ciemnej zieleni. Gdy mnie zobaczył to, aż gałki oczne z orbit mu wyskoczyły. Udając, że tego nie widzę zagadałam.
-Gotowa. Idziemy czy będziemy tu tak stali?
-Oczywiście, że idziemy.- Powiedział. Minę ma taką jakby zobaczył ufo.
-Czy Ja wyglądam w tym, aż tak źle?-
-Nie.... skąd...-Wyjąkał speszony. O co mu chodzi?

                                                                  ~~♥♥♥~~

Wyszliśmy z 'hotelu' i skierowaliśmy się żwirową ścieżką do lasu. Cisza i spokój towarzyszyły nam przez całą drogę. Między koronami drzew słuchać ćwierkanie ptaków, a w oddali wodę spływającą z rzeki do jeziora.Skręcamy w wąską ścieżkę. Idę tuż za Federico. Najpierw mówił jak tu pięknie, a teraz się nie odzywa. Jakie on ma piękne włosy...Ta jego grzywka metr w górę... Chwila... Ludmila Stop! Co ty wyprawiasz?! Skarciłam się w myślach. Starając się o nim nie myśleć idę dalej. Kierujemy się coraz wyżej i wyżej. Gdzie on mnie prowadzi...? Po około dwudziestu minutach drogi pod górkę nagle się zatrzymał. Omal na niego nie wpadłam.
-Następnym razem uprzedzaj jak stajesz!- Warknęłam. Chłopak posłał mi słaby kpiący uśmiech i oznajmił.
-Jesteśmy na miejscu. -Zrobił mi miejsce żebym szła pierwsza. Moim oczom ukazała się najwspanialsza rzecz jaką widziałam. Cudowny chowający się za dwiema małymi górami zachód słońca, a jego blask odbija się od tafli jeziora.
-Federico...Tu jest cudownie...-Wyszeptałam. Włoch stanął obok mnie.
-Co powiesz na mały piknik przy zachodzie słońca?-
-Zawsze Tak...- Odparłam. Usiedliśmy na zielonej trawie. Fede wyciągnął ze swojego plecaka truskawki, kanapeczki i wodę mineralną, niegazowaną. Na to ostatnie wybuchnęłam zdrowym, wesołym śmiechem. Nie załapał o co mi chodzi. Przypomniała mi się sytuacja z dzisiejszego poranka. Wzięłam do ręki mały, czerwony owoc i zaczęłam go powoli jeść. Atmosfera pomiędzy nami się rozluźniła, gdy Fedusiowi i mi jednocześnie prysnął sok z truskawek na kurtkę. W śmiechu starliśmy z siebie plamy. Reszta popołudnia minęła już w fantastycznej atmosferze. Śmialiśmy się, gadaliśmy. Dużo gadaliśmy o sobie. Fedeuś też uwielbia lody czekoladowe i pizzę! Jego ulubionym kolorem jest... Chwila...Feduś?! Jak Ja długo w moich myślach nazywam go Feduś? Czuję, że się rumienie. Feduś... Federico patrzy na mnie. Uśmiecha się? O co mu chodzi...? Przez niego się zawstydziłam. Pięknie!
-Federico wróćmy już. Zimno mi.- Marudzę zapinając zamek mojej kurtki.
-Od kiedy jak jest komuś zimno to się rumieni?- Spytał i zaczął pakować rzeczy do plecaka. Ja w tym czasie wstałam. Zrobiłam krok do przodu i prawie upadłam. Na szczęście Fede mnie złapał.
-Powtórka z rozrywki?- Zaśmiałam się.
-Ale z innym końcem.- Chłopak mnie pocałował. Zaskoczona odwzajemniłam pocałunek. Wróciliśmy do domu nie odzywając się do siebie. Nawet nie powiedzieliśmy sobie 'dobranoc' każde z nas wróciło do swoich pokoi. Zatrzasnęłam drzwi. Ściągnęłam ubrania i weszłam pod prysznic. Szybko się umyłam. Robię wszystko systematycznie, z przyzwyczajenia. W ogóle nie myślę co się wydarzyło tam na wzgórzu. Jestem zbyt wstrząśnięta, zahipnotyzowana. Co mi jest? Czyżby miłość? Czyżbym zakochała się w Federico? Nie to niemożliwe... Zresztą... I tak się nie odezwał. Jakby coś do mnie czuł to by powiedział... A jeśli się bał, że Ja nic do niego nie czuję... Jutro musimy wyjaśnić to... Ja go chyba... Ja go na pewno kocham... Zmęczona tą niepewnością nie wiem, kiedy zasnęłam. Obudziłam się dopiero w południe następnego dnia. Nie wierzę, że przespałam całe rano! Budzik też nie zadzwonił. 'No tak! Przecież go wyłączyłam!' Skarciłam się w myślach sprawdzając wyświetlacz telefonu. Szybko wykonałam poranne czynności i ubrałam się. Wzięłam reklamówkę z ciuchami, które pożyczyła mi Fran i zeszłam na dół. Nie jestem głodna, więc od razu kieruję się do recepcji. Zastaję przy biurku jak zawsze uśmiechniętą dziewczynę.
-Cześć Fran. Dzięki za ciuchy. Gdzie je mam odnieść?- Spytałam pokazując reklamówkę.
-Hey. Wiesz co... Może daj mi je. I tak byś nie trafiła do pralni.- Powiedziała wesoło i zabrała ode mnie siatkę.
-I jak było na wycieczce?- Mówiąc to mrugnęła do mnie. O co chodzi? Czyżby Feduś się przed nią wygadał? Skończ już z tym Fedusiem. Karcę się znowu w myślach. Włoszka jest zaniepokojona moim milczeniem.
-A... dobrze.- Odparłam krótko. Ona tylko spojrzała na mnie tajemniczo.
-Ta... Oczywiście Ja się nie dowiem. Fede też tylko powiedział, że było fajnie i nic...-Westchnęła.
-A właściwie, gdzie jest Federico?- Spytałam chcąc szybko zmienić temat.
-Wyjechał dziś rano. Ojciec mu kazał.- Oznajmiła smutno. Chwilę... co?! Wyjechał? Jak on mógł...
-A jeśli mogę wiedzieć... Gdzie?- Spytałam obojętnie. Przecież teraz przy niej się nie rozpłaczę. Fran odpowiedz mi szybciej! Zaraz nie będę w stanie trzymać łez. Jakby czytała mi w myślach powiedziała.
-Do jakiejś szkoły w mieście. Też chciałam jechać, ale ojciec powiedział, że najpierw pojedzie Fede i zobaczy jak tam jest, a później, jeśli będzie to odpowiednie miejsce ja mam dojechać. Wiesz jak starałam się przez te dwa tygodnie go przekonać żeby pozwolił mi jechać z moim bratem. Ale nie! Uparty, ale kochany tatuś.- Podsumowała.
-Aha... Wiesz Ja już pójdę. Poszukam mojej matki. - Powiedziałam i szybko odeszłam zostawiając dziewczynę samą ze swoim problemem. Udałam się biegiem na górę. Weszłam do mojego pokoju i zatrzasnęłam drzwi. Usiadłam na łóżku i rozpłakałam się. Czyli jednak ten pocałunek nic nie znaczył! Inaczej by mi powiedział, że wyjeżdża... Wspominał o tym jak mieszkali we Włoszech, o śmierci swojej matki, jak się tutaj przeprowadzili, jak ich ojciec otwarł hotel... I o wielu innych rzeczach! Ale o tym, że wyjeżdża, że zostawia mnie samą to nie wspomniał....
-Ale Ja się w Tobie zakochałam...- Wyjąkałam tłumiąc łzy. Dlaczego miłość tak boli? Dlaczego akurat spotkała mnie? Po godzinnej rozpaczy wstałam. Ledwo trzymając się na nogach udałam się do łazienki. Szybko się ogarnęłam i wyszłam z pokoju. 'Przecież nawet przez chwilę nie byliśmy razem. Ja dla niego nic nie znaczę.' Ta myśl powstrzymywała mnie od ponownego wylania łez. Zapukałam do pokoju matki. Usłyszałam wesołe „Proszę” i weszłam. Mama siedzi na łóżku i oczywiście czyta gazetkę.
-Mamo kiedy stąd wyjedziemy?- Spytałam błagalnie. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.
-Za pół godziny.- Momentalnie cały smutek ze mnie spłynął. Podbiegłam do mojej rodzicielki i mocno ją przytuliłam. Co u niej taka nagła zmiana?! Szczęście, że na lepsze...
-Pakuj się i jedziemy do kurortu. - Pocałowałam ją w policzek i wybiegłam do mojego już byłego pokoju i szybko się spakowałam. Cóż... Nie zetrwało mi to długo. Punktualnie pół godziny później zeszłam z moimi walizkami do holu. Mama już jest. Rozmawia z właścicielem. Nim zdążyłam do nich dojść obok mnie zjawiła się Francesca.
-Jednak to prawda, że wyjeżdżacie?- Spytała. Pierwszy raz na jej twarzy nie gości uśmiech.
-Tak. Jedziemy do kurortu. -
-Szkoda...Wiesz, że Jesteś pierwszą osobą, z którą mi się tak fantastycznie gadało! Teraz bez Ciebie i Fede będzie tu nudno... - Zrobiła bardzo smutną minkę zbitego psa.
-Spokojnie. Do brata dołączysz do szkoły, a ze mną możesz utrzymywać kontakt jak chcesz.-
-Naprawdę?! Byłoby super!- I znów powróciła wesoła Francesca. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Wymieniłyśmy się numerami i pozapraszałyśmy się do znajomych i obserwatorów w różnych portalach społecznościowych.
-Muszę już iść... Ale pamiętaj zawsze możesz do mnie zadzwonić.- Ale ze mnie optymistka.... Dokładniej świetna aktorka... Przytuliłyśmy się z dziewczyną, moją nową przyjaciółką.
-Będę pamiętać. Udanych wakacji.-
-Dziękuję. Ja Tobie nauki.- Zaśmiałam się, a ona wystawiła mi język i wróciła za biurko recepcji. Podeszłam do matki
-Gotowa?- Spytała. Potaknęłam i wyszłyśmy z hotelu. Spakowałyśmy walizki do samochodu. Wsiadłyśmy do niego i pojechałyśmy w drogę. Oczywiście Ja słuchawki do uszu. Mimo anielskiego głosu Jorge Blanco nie mogłam zapomnieć o tych dwóch dniach spędzonych w górach. O tym jak matka rozładowała akumulator, o tym jak poznałam Federico i o tym jak się całowaliśmy...

                                                                 ~~♥♥♥~~

Po pięciu godzinach męczącej jazdy dotarłyśmy do celu. Boje hotelowe zajęli się bagażem, a szofer autem. Weszłyśmy do kurortu. Hol jest o wiele większy i wystawniejszy od tego w górach. Wspaniałe skórzane komplety wypoczynkowe i na samym środku wielka fontanna w kształcie serca. Widząc to przypomniałam sobie miejsce, gdzie zabrał mnie Federico. Coś mnie wtedy zakuło w sercu. Szybko odwracając wzrok podążyłam za matką do recepcji. Po załatwieniu formalności i wytłumaczeniu, dlaczego się spóźniłyśmy recepcjonistka zaprowadziła nas do naszych pokoi. Gdy otworzyłam drzwi ujrzałam wielkie łoże, pudrową sofę, plazmowy telewizor, szklany stolik, szafy, i drzwi. Otworzyłam je i znalazłam się w dużej łazience, która posiada kabinę, wannę, toaletę, umywalkę, szafkę i lustro. Wszystkie te meble otaczają kafelki koloru królewskiego błękitu. Nie marnując czasu wzięłam prysznic po podróży i umalowałam się. Następnie opuściłam łazienkę i siadając na łóżku otworzyłam walizki. Ubrałam moje ulubione czarne ze złotymi dodatkami bikini. Na to nałożyłam czerwone szorty i luźny, prześwitujący t-shirt. Do tego złote sandałki, okulary przeciwsłoneczne i pasujący kolorystycznie kapelusz. Na wychodnym posmarowałam się jeszcze kremem do opalania z filtrem, wzięłam torbę i opuściłam mój nowy, tymczasowy pokój. Pierwsze co zrobiłam to udałam się na plażę.Przed wejściem ściągnęłam sandałki i trzymając je w ręce weszłam na Estrella. Jest tu niesamowicie. Ciepły piasek grzeje moje nagie stopy , a spokojny szum oceanu mnie odpręża. Chodziłam tak przez godzinę i rozmyślałam. Rozmyślałam o tym co robi teraz Federico. Jak się czuje. Czy podoba mu się w szkole. Czy też coś do mnie poczuł podczas pocałunku... Jedna łza poleciała mi z oka. Delikatnie ją wytarłam i wracając do hotelu zmieniłam temat moich przemyśleń. W pokoju wzięłam długą, relaksującą kąpiel i poszłam od razu do łóżka. Wtulona w miękką pościel zasnęłam. Kolejne pięć dni minęło mi wyśmienicie. Ciągle dodawałam nowe zdjęcia na moje różne konta. Te z gór też, ale tylko z Francescą albo jak Jestem sama. Opublikowałam też te z Jorge Blanco. Tak poznałam go!!! Podpisał mi koszulkę, rękę i dwie kartki z Jego zdjęciem. Jedną tak jak obiecałam podaruję Naty. Oczywiście surfing jak i inne sporty wodne mnie nie ominęły, tak jak i masaże, przeróżne kąpiele i maseczki. Byłam bardzo smutna, gdy wyjeżdżałyśmy. Mogłam w końcu zapomnieć o tym... Pakując się znalazłam między kartkami pamiętnika zdjęcie. Jestem na nim ja i Federico. Jesteśmy przytuleni, a za nami widnieje ten piękny zachód słońca... Parę łez poleciało... Nie... Jednak mi się tylko wydawało, że zapomniałam... Włożyłam fotografię z powrotem na jej miejsce i spakowałam sekretnik do torby. Zabrałam jeszcze walizki i wyszłam z pokoju. Wyruszyłyśmy w drogę powrotną. Wyjechałyśmy rano, więc wieczorem byłyśmy już w domu. Rozpakowałam się w moim pokoju. Później zeszłam na kolacje. Wymieniłyśmy z mamą parę uwag na temat wakacji i wróciłam na górę. Wzięłam szybki prysznic, założyłam piżamę i poszłam spać.

                                                                 ~~♥♥♥~~

Wstałam wcześnie rano i wykonałam poranne czynności. W dzisiejszym stroju postawiłam na róż i złoto. Zeszłam na dół. Mamy nie było. Pewnie wyszła szybciej do pracy. Zjadłam sama śniadanie i udałam się do studio. W parku, w drodze do szkoły spotkałam moją przyjaciółkę.
-Ludmila!!! Jak Ja za Tobą tęskniłam! - Naty bardzo mocno mnie uściskała.
-Ja też za Tobą tęskniłam. Póki pamiętam. Proszę.- Dałam jej obiecany autograf. Dziewczyna pisknęła i szczęśliwa schowała go między kartami zeszytu z nutami.
-Dziękuję Ci! Jesteś niesamowita!- Znowu mnie uściskała.
-Opowiadaj teraz jak było na wakacjach. Po Twoich zdjęciach już się pogubiłam. - Westchnęłam i opowiedziałam jej całą historię.
-I co? Nic nie powiedział tylko sobie pojechał?! Mógł przynajmniej zostawić wiadomość czy coś...- Nim zdążyłam jej odpowiedzieć podszedł do nas Maxi.
-Ludmila! Już wróciłaś?! Wspaniale! Akurat Jesteś nam potrzebna. Pablo zadał nam bardzo trudne zadanie...- Natalia go walnęła w brzuch łokciem, a ja się zaśmiałam.
-Wiesz Ludmi... My już pójdziemy. - Powiedział 'obolały' chłopak i objął dziewczynę w pasie. Oboje mnie zostawili. Już miałam iść w dalszą drogę do studio, gdy ktoś mnie zawołał. Obróciłam się. To była Francesca! Uśmiechnęłam się do niej i poczekałam, aż do mnie dojdzie. Gdy to zrobiła bardzo mocno mnie przytuliła.
-Nie wiesz jak za Tobą tęskniłam! Widziałam zdjęcia! Najlepsze z Jorge!-
-Też tak uważam.- Zachichotałyśmy.
-Fran.... Co robisz w Buenos Aires?
-Mam chodzić do szkoły. Dzisiaj jest pierwszy dzień mój i Fede. Tylko się trochę zgubiliśmy...-Westchnęła markotnie.
-Jak się nazywa ta szkoła? Może pomogę...- Odpowiedziałam bardzo przejęta.
-Studio On Beat.- Zaniemówiłam. Nie wierzę... Po dłuższej chwili milczenia, w końcu powiedziałam.
-Wiem, gdzie to jest. Sama tam chodzę.- Fran pisknęła ze szczęścia.
-Nie wiesz jak się cieszę. Chodzę do tej samej szkoły co moja przyjaciółka! - Nim coś powiedziałam podszedł do nas nie pewnie Federico.
-To Ja Was zostawię samych.- Powiedziała Włoszka i puściła mi porozumiewawcze oczko, po czym nas zostawiła.
-Cześć...-Odparłam obojętnie do Włocha. Nie rozpłaczę się przecież. Muszę zachować twarz.
-Hey... Ludmila... Musimy chyba pogadać....
-Słucham?-
-No... bo... nie chciałem żeby to tak wyszło.-Tłumaczył się gestykulując rękoma.
-Możesz się uspokoić i powiedzieć o co Ci chodzi!- Powiedziałam wściekła.
-Nie chciałem wyjeżdżać bez wyjaśnienia całej sytuacji, która nastąpiła podczas...-Załamał mu się głos.
-Ludmila muszę Ci to powiedzieć.- Zaczął poważnie. Strasznie się zmartwiłam i zaniepokoiłam. To ten moment, w którym powie mi, że mnie nie kocha i ten pocałunek to był jeden wielki błąd. Ale jednak... Podszedł bliżej mnie. Wziął do swoich rąk moje. Spojrzał mi w oczy. Te jego piękne czekoladowe oczy...
-Ludmila Ja Cię kocham.- Te słowa spłynęły po mnie niespodziewanie. Otwieram usta żeby coś powiedzieć, ale nie potrafię. Straciłam głos. Stoję teraz przed nim cała czerwona i osłupiała, a on czeka na odpowiedź. W końcu, gdy chciał już smutny odejść, złapałam go za rękę. Zbliżyłam się do niego i pocałowałam. Zdziwiony odwzajemnił pocałunek. Tę chwilę zapamiętam do końca życia. Była taka magiczna... wyjątkowa... Gdy się od siebie oderwaliśmy uśmiechnęłam się do niego.
-Czy Ci znowu zimno?- Spytał dotykając mojego czerwonego policzka. Zachichotałam.
-Nie...- W końcu odzyskałam głos. Przytuliliśmy się.
-No proszę! Odchodzę tylko na chwilę i już są tu jakieś amory!- Wykrzyczała obruszona Francesca. Zawstydziliśmy się, na co ona wybuchnęła śmiechem.
-Ha! Daliście się nabrać! Idziemy już do studio?- Potaknęliśmy i wyruszyliśmy dalej w drogę. Po dziesięciu minutach rozmów przekroczyliśmy próg budynku, w którym znajdowało się studio. Weszliśmy do sali głównej, gdzie wszyscy się ze mną przywitali. Naprawdę choć te wakacje były najwspanialsze na świecie to bardzo tęskniłam za moimi przyjaciółmi. Po wielu przytulasach przedstawiłam reszcie Federico i Francescę. Szybko odnaleźli się w nowym miejscu i oczywiście dołączyli do naszej paczki. Jestem teraz szczęśliwa. Moje trzy marzenia się spełniły. Poznałam Jorge Blanco. Mam najwspanialszych przyjaciół. I najważniejsze! Odnalazłam swoją prawdziwą i jedyną miłość...


koniec.
Od autorki:
I tak prezentuje się mój pierwszy One Shot na tym blogu :)
Mam nadzieję, że choć odrobinę Wam się podobał :)
Do zobaczenia <3



4 komentarze:

  1. Jaki boski.. <3
    Góry , zachód słońca... też tak chcę... <3 ..
    Dobra koniec komka idę spać... xd
    Weny :*

    Kamila Blanco.. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne, świetne i tak dalej i tak dalej :)))

    OdpowiedzUsuń

Każdy, najdrobniejszy komentarz daje nam motywację do publikowania kolejnych prac. Może poświęcisz dla nas chwilkę i wyrazisz swoją opinię? ☼

Szablon by
InginiaXoXo