15 maja 2015

[032] Dieletta "True love"

Tytuł: "True love"
Para: Deletta (Diego i Violetta)
Rodzaj: romans
Uwagi: Brak


Drobna brunetka przechadzał się przez ulice Nowego Jorku. Przypominała sobie mile spędzone chwile z Diego. Z pewnością było ich więcej niż tych złych. Ale jak w każdym związku zdarzają się kłótnie. Ale ich był jedyny w swoim rodzaju. Miał inna historię. Ich miłość nie zaczęła się ani od przyjaźni, ani od "gromu z jasnego nieba". Mówiąc szczerze zostali zmuszeni do bycia razem. Ale teraz patrząc na to z perspektywy czasu nie przejmują się tym. Uważają, ze spotkało ich największe szczęście, jakie mogło.
Konkretnie wspominała ostatni miniony dzień. ich jedna z grona kłótni. Tak, było ich wiele. Ale zawsze po nich następowało pogodzenie. Jednak tym razem się na to nie zanosiło. A to wszystko przez głupią pomyłkę.
- Świetnie całujesz - przyznał Diego.
- Wiem - odpowiedziała szybko blondynka przyciągając go do siebie. Wtedy go olśniło, to nie była jego ukochana, tylko Ludmiła jej najlepsza przyjaciółka. Ale jak on mógł się tak pomylić? Jak mógł być taki głupi? Niestety co się stało już się nie odstanie.
- Diego... - szepnęła zaskoczona Violetta wchodząc do pomieszczenia. Chłopak bez zastanowienia oderwał się od blondwłosej i spojrzał na zakłopotaną minę brunetki.
- Violetta, zaczekaj daj mi to wytłumaczyć - błagał idąc za nią.
- Nie masz mi czego wyjaśniać... Myślałam, że mimo woli naszych rodziców... Tego, że z początku byłeś przeciwny... To jednak mnie kochałeś. Ale nie! To były tylko głupie brednie. Żałuję, że Cię poznałam! - krzyczała ile tylko mogła. Nie uszła daleko, nie miała na to siły. Niemalże natychmiast opadła na ziemię, cała zapłakana. - Myślałam, że jestem dla ciebie ważna - zeszła z tonu. - Myślałam, że jesteśmy sobie przeznaczeni...
- Bo jesteśmy - powiedział siadając przy niej.
- Wcale, ze nie! - warknęła. - Gdyby tak było nie widziałabym jak całujesz się z inną... - chlipała.
- Violetto zrozum. Ja myślałem, że to Ty! Sam nie wiem jak mogłem się pomylić...
- Tak, nie wiesz? Diego to już nie pierwszy raz...
- Tak, ale wtedy byłem piany, nie myślałem racjonalnie. Dobrze wiesz, że byliśmy wtedy poważnie pokłóceni. Musiałem w czymś zatopić smutek... - spuścił głowę.
- Wybaczyłam Ci i to był błąd... - zaczęła. - Nie powinnam Ci wierzyć, byłam naiwna. Nic Cię nie usprawiedliwia, nic! - znów zaczęła krzyczeć. Była zła, zażenowana... Jak mogło do tego dojść? I to jeszcze jej najlepsza przyjaciółka...
Cierpiała. Strasznie cierpiała. Gdy tylko dzwonił telefon odrzucała połączenia. nie zamierzała go słuchać, ani nikogo innego.
Poruszała się bardzo szybko, chciała jak najszybciej dojść do swojego rodzinnego domu. Tam nic złego nie może jej się stać. Tam nic złego na nią nie czeka.
Nagle źle zrobiony krok, zbyt blisko krawężnika... Szybko jadący samochód. Było słychać tylko pisk opon.
***
Poczuła jak czyjeś palce gładzą delikatnie jej dłoń. To nie mógł być jej ojciec, ani matka. To było takie uczucie, które czuła tylko przy n i m. Otworzyła powoli oczy. Zauważyła jego posturę. Sama nie wierzyła w to, że tu jest. Miał spuszczoną głowę, martwił się. Wzięła głęboki oddech. - Ałłł... - wyjąkała. Chłopak niemal natychmiast zerknął na nią.
- Violetta, jak się czujesz? - zawsze był opiekuńczy. Myślał o innych, a sam nie przejmował się swoimi potrzebami. Dla niego liczyło się to, żeby ktoś był szczęśliwy.
- Tak sobie - wyszeptała. Nie mogła mówić głośnie, ponieważ czuła straszny ból w okolicach żeber. - Co się stało? Jak się tu znalazłam? - zaczęła dopytywać.
- Wpadłaś pod samochód... Ktoś zadzwonił po karetkę - odpowiedział spokojnie.
- A jak Ty się tutaj znalazłeś?
- Nie ważne - westchnął. - Najważniejsze jest to, że nie wyszłaś z tego najgorzej - dodał. Ciągle gładził jej delikatną dłoń. - Przepraszam Cię.
- Wiesz, że nie będę mogła Ci tak łatwo wybaczyć? - mówiła. - Wiesz, że mnie zraniłeś? Że to boli? Nie, nie wiesz.... Bo jeszcze nie byłeś w takiej sytuacji! - powiedziała najgłośniej jak potrafiła.
- Ale proszę Cię... Dobrze wiesz jaka jest prawda. Myślałem, ze to Ty.
- Ach tak, czyli ja też mogę kogoś pocałować i powiedzieć, cytuję myślałem, ze to Ty. - prychnęła. Nawet to sprawiało jej ból.
- Violetta zrozum...
- Nie! Wyjdź! - bruknęła.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale, wychodź stąd!
***
- Kochanie, coś nie tak? - spytała ją rodzicielka.
- Wszystko dobrze... - przeciągnęła.
- Lekarze mówili, że kości zrosną się już niedługo.
- Tak wiem. Nie tym się martwię.
- A czym słonko? Wiesz, że nie lubi jak chodzisz taka przygnębiona, smutna... - drążyła.
- Chodzi tu o  mojego chłopaka  Diego - odpowiedziała niepewnie. Zaraz się zacznie jej "A nie mówiłam?" - pomyślała Violetta.
- Przykro mi skarbie. Źle zrobiłam karząc Ci się z nim spotykać...  Wiem co on Ci zrobił... Sama musisz podjąć decyzję, jeśli już jej nie podjęłaś. Tym razem masz wolna wolę. - zgadła. Zgadła za pierwszym razem. Dla brunetki wydawało się to niemożliwe, a jednak. - Widzisz jednak Twoja matka Cię zna - odezwała się jej podświadomość.
- Tak wiem o tym... - odpowiedziała.
***
Stoi przed drzwiami jego domu. Chce z nim porozmawiać, chce do niego wrócić. Wybaczyła mu, z trudem, ale jednak mu wybaczyła. Czekała cierpliwe aż drzwi się otworzą. Kiedy w końcu zaczynają się otwierać dziewczyna zamiera. Nie chce słychać wyjaśnień, czy czegokolwiek. Widzi przed sobą swoją najlepsza przyjaciółkę. Już wie co się dzieje. Przyszła do niego. A ona nie jest mu do niczego potrzebna. Wiedziała to już od dawna. Ale kryła to w sobie, miała tą mała nutę nadziei, że jednak to nie prawda. Niestety Nadzieja - w tym przypadku - umarła pierwsza. Ile sił miała w nogach uciekła. Stchórzyła. Ale czy można tu mówić o tchórzostwie? Nie chciała po prostu widzieć jak jej ukochany jest szczęśliwy z inną. Tak chciała jego szczęścia. Tak, cieszyła się jak on był radosny. Ale nie mogła przeboleć tego, że kłamał. Kłamał mówiąc, że ją kocham. Kłamał mówiąc, że pomylił ją z jej najlepszą przyjaciółką. Diego nie ma już na co liczyć - powiedziała do siebie wracając do domu.
***
Minęło pół roku. Nie spotkała się z Diego, ani razu. Złość, którą czuła i przeżywała przez tak długi czas już ją opuściła. Nie myślała o nim i o niej. Tylko o sobie. Doszła do siebie po wypadku, przemyślała kilka rzeczy. Była z siebie nawet bardzo zadowolona, zwłaszcza swoją zmianą. Tak zmieniła się. Na lepsze? Z pewnością. Nagle wpada na jakiegoś przechodnia, prawie ląduje na ziemi, jednak chłopak nie daje jej upaść. Poczuła to samo uczucie w sercu, to samo co w szpitalu, to samo co kilka lat temu. Spojrzała w jego błyszczące oczy. Nie mogła w to uwierzyć. Nie mogła uwierzyć, że w jednej chwili cała niepewność zniknęła. Nie liczyło się teraz dla niej to czy na prawdę był z Ludmiła i co ona robiła wtedy u niego... Chciała posmakować smaku jego ust. Ten ostatni raz. Zbliżyła się delikatnie i musnęła jego rozgrzane wargi.

Heyka :*
Oto już mój... 3 one shot! :)
Trochę dłuższy od pozostałych... Mam nadzieję, że się podoba :3
Aha i chcę powiedzieć, że powtórzenia w niektórych miejscach powinny tam być :))
Do następnego! (mam nadzieję <3)
Rox xy.

2 komentarze:

Każdy, najdrobniejszy komentarz daje nam motywację do publikowania kolejnych prac. Może poświęcisz dla nas chwilkę i wyrazisz swoją opinię? ☼

Szablon by
InginiaXoXo