27 maja 2015

Zamówienie [039] Fedemila "Je t'aime"


Tytuł: "Je t'aime"
Para: Fedemila
Rodzaj: komedia romantyczna
Moje uwagi: Następuje zmiana narracji. Perspektywa Ludmily i Federico.
Uwagi zamawiającego: Ludmila jest sekretarką Emily Pasquarelli w firmie "Pasquarelli House". Pewnego dnia z zagranicy przyjeżdża syn Emily, Federico, aby zostać współwłaścicielem firmy wraz ze swoją matką. Tam Lu i Fede się spotykają, on chce aby ona została jego sekretarką, ale matka się na to nie zgadza. Na początku młody Pasquarelli myśli tylko o wykorzystaniu Ferro, z czasem się w niej zakochuje. Happy end.
Miejsce: Paryż
Zamawiający: Fedemila Forever
Osoba wykonująca zamówienie:  Vicky Victorious [Akira Rai]




  Wysoka blondynka szła wzdłuż korytarza w odcieniach bieli i szarości. Jej obcasy stukały rytmicznie po czarnych kafelkach. Gdy doszła do celu zapukała delikatnie do drzwi.

 -Proszę!- Usłyszałam donośny, kobiecy głos. Weszłam do środka. Biuro było olbrzymie. Dominowały w nim odcienie kolorów bieli, czerni i czerwieni. Po lewej stronie od drzwi przylegały do ściany półki i regały z dokumentacją. Po prawej stronie znajdował się komplet wypoczynkowy wykonany z białej skóry. Na przeciw stało mosiężne, wykonane z mahoniu biurko, na którym panował sterylny porządek. Czarny skórzany fotel był odwrócony do mnie tyłem, umożliwiając właścicielce gabinetu podziwianie pięknego Paryża przez szklaną ścianę. Momentalnie fotel odwrócił się. Brązowowłosa kobieta o podłużnej twarzy i przenikliwych, czekoladowych oczach spojrzała na mnie z wyższością. Gdy mnie poznała, jej wyraz twarzy złagodniał. Lekko się uśmiechnęła.
-O! To ty Ferro! Przepraszam, ale jesteś moja nową sekretarką i nie pamiętam jeszcze twojego imienia. Mogłabyś mi przypomnieć?- Spytała grzecznie. 
-Ludmila.- Odpowiedziałam, bez nadziei, że szefowa je zapamięta. Pracowałam w tej firmie dopiero od miesiąca i byłam trzecią sekretarką.
-Tak... Ludmila... Po co przyszłaś skarbeńku?- Spytała, trudząc się na wymuszoną słodkość.
-Przyniosłam najnowsze projekty Gregorio.- Oznajmiłam i podeszłam do biurka, po czym oddałam dokumenty szefowej. Ta przejrzała je, a na jej twarzy pojawił się uśmiech zadowolenia. 
-Są wspaniałe. Ferro, mogłabyś zrobić kosztorys?
-Kosztorys jest prawie gotowy. Skończę go jeszcze przed lunchem.- Odpowiedziałam.
-O!-Najwyraźniej to stwierdzenie zaskoczyło Emily Pasquarelli.-Czy masz coś jeszcze do mnie?
-Jak na razie to wszystko.
-Yhm... A gdzie są projekty Angeles? Ferro proszę cię idź i ją pogoń!-Poirytowała się.
-Już pędzę.- Uśmiechnięta skierowałam się do drzwi.
-Jeszcze jedno!- Emily mnie zatrzymała w połowie drogi.
-Tak?
-Zadzwoń do Seleny Gomez i powiedz, że my nie zgadzamy się na warunki postawione przez jej menadżera. Pasquarelli Hause jest bardzo szanowanym domem mody i nie pozwoli z siebie kpić. Jeśli gwiazda nie zgadza się na nasze warunki, to zadzwoń od razu do Miley Cyrus. Skontaktuj się także z Damienem Laurettą, żeby ustalić datę jego sesji. Jeśli zaś chodzi o letnią kolekcję bikini to załatw jakąś znaną modelkę. A! I ustal z Nicolasem, kiedy będę mogła zorganizować pokaz. Zrozumiałaś?
-Oczywiście.- Opuściłam gabinet. Udałam się na drugi koniec korytarza, gdzie miałam swoje biurko. Na miejscu zastałam także swoją koleżankę z pracy, sekretarkę numer dwa.
-Cześć Viola- Odezwałam się pierwsza i zasiadłam za swoim biurkiem, znajdującym się obok jej miejsca pracy.
-Witaj Ferro- Warknęła. No cóż... Nie jest tajemnicą, że nie przepada za mną. Szybko uporałam się z zadaniami, które powierzyła mi Emily Pasquarelli i dokończyłam kosztorys. Następnie odniosłam go szefowej.

$$$$$$

Gdy znalazłem się na lotnisku, udałem się prosto po swój bagaż. Odebrałem go i poszedłem na parking. Tam czekał na mnie szofer wraz z samochodem.
-Witamy w domu panie Pasquarelli- Uśmiechnął się pracownik i pomógł mi spakować walizki do bagażnika. Następnie zająłem miejsce na tylnym siedzeniu czerwonego Ferrari. Kierowca zajął miejsce za kierownicą i odpalił silnik. Po chwili włączył się do ruchu drogowego, a ja przez szybę oglądałem Paryż, który się nie wiele zmienił, odkąd wyjechałem dwa miesiące temu. Pojechałem odwiedzić rodzinę ze strony ojca Włocha. Moja matka zaś jest rodowitą Francuzką, która prowadzi własną firmę, którą chcę mi przepisać jako wspólnika. Za niedługo całkowicie przejmiesz Pasquarelli Hause, więc najwyższa pora, żebyś się okiełznał co i jak.- Powiada. Po półgodzinnej jeździe dojechaliśmy pod budynek firmy.
-Zawieź moje bagaże do domu.- Oznajmiłem i wysiadłem z pojazdu. Pewnie wszedłem do środka i po powiedzeniu kilku "Dzień dobry" recepcjonistkom i innym pracownikom, pojechałem windą na samą górę. Gdy dotarłem na miejsce, rozejrzałem się. Korytarz nic się nie zmienił, a matka mówiła, że planuje go wyremontować pod moją nieobecności. Podszedłem do biurek drugiej i trzeciej sekretarki, przy czym jedno z nich było zajęte.
-Cześć Violu!- Przywitałem się z ciężko pracującą szatynką. Widząc uśmiech na jej twarzy, najwyraźniej nie pomyliłem imienia.
-Cześć Federico! Jak minęła ci podróż?
-Dziękuję, była bardzo przyjemna. Powiesz mi, co się wydarzyło, gdy mnie nie było?
-Nie wiedziałam, że z ciebie taki poeta!- Zaśmiała się- Pani Pasquarelli, a raczej pani Natalia znalazła nową sekretarkę.- Odpowiedziała z przekąsem.- A tak nic nowego.
-Okay, dzięki- Powiedziałem i skierowałem się prosto do gabinetu matki. Po drodze minąłem biuro pierwszej sekretarki Natalii Ponte. Drzwi miała otwarte, więc wypadało się przywitać. Po wypowiedzeniu wszystkich uprzejmości, zapukałem do drzwi gabinetu mojej matki. Usłyszałem donośne "Proszę!" i wszedłem do środka.

$$$$$$

-Kosztorys jest czytelny i przejrzysty... Brawo Ludmilo!- Emily wyjrzała zza papierów i uśmiechnęła się do mnie.
-Dziękuję. Jeśli chodzi o Angeles to do jutra będą projekty w stu procentach gotowe.
-No proszę! Nikomu jeszcze nie udało się pogonić naszej wspaniałej projektantki do pracy! Coś czuję, że to będzie twój obowiązek.-Dodała i popatrzyła na mnie z iskierką w oku.
-Jak pani sobie życzy.- Odparłam niepewnie.- Panna Gomez zgodziła się na warunki, a pan Lauretta ma zadzwonić po lunchu. Jeśli zaś chodzi o modelkę, pomyślałam o Mercedes Lambre.-Wręczyłam brunetce teczkę z jej zdjęciami i danymi. Kobieta zaczęła je przeglądać.
-Jeśli znajdzie czas i przyjedzie z Buenos Aires to ją weźmiemy. Wspaniała robota Ludmilo!- Od kilku minut zwraca się do mnie po imieniu, którego jeszcze rano nie pamiętała. Podziękowałam jej serdecznie. Wtedy ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę!- Krzyknęła pani Pasquarelli. Do pomieszczenia wszedł wysoki brunet. - Federico!- Szefowa wstała zza biurka i podbiegła do chłopaka.
-Hej!- Odparł, a ona bardzo mocno go przytuliła.
-Bardzo tęskniłam za tobą synu.- Westchnęła. Czyli to jest jej syn, o którym Violetta wyraziła się "Niezwykle przystojny mężczyzna" Jak się przyjrzeć to można znaleźć podobieństwa, choćby takie, jak podłużna twarz, brązowe oczy i włosy. Ciekawe, czy charakter mają taki sam?
-Ludmilo przedstawiam ci mojego syna Federico, Federico to jest Ludmila Ferro moja nowa asystentka, którą zatrudniłam, gdy byłeś we Włoszech.- Wyjaśniła uśmiechnięta kobieta. Podaliśmy sobie ręce.
-Jeśli to wszystko to już pójdę.- Ogłosiłam.
-O nie ma tak szybko! Pójdź do Natalii i powiedz jej, że ma zadzwonić do tej modelki, a potem możesz iść na lunch.
-Oczywiście.- Odpowiedziałam i wyszłam z gabinetu, zostawiając matkę z synem samych. Kobieta około trzydziestki, jest o sześć lat starsza ode mnie, ale jest także bardzo miłą i wyrozumiałą osobą. Dlatego też na jej twarzy pojawił się uśmiech zamiast grymasu, gdy wparowałam do jej biura. 
-Witam pani Natalio.- Przywitałam się i podeszłam bliżej biurka.
-Witaj Ludmilo. Co cię do mnie sprowadza?
-Pani Pasquarelli kazała przekazać, że ma pani zadzwonić do Mercedes Lambre i zaproponować jej udział w letniej sesji bikini.- Powiadomiłam moją przełożoną.
-Oczywiście. Ona jest obecnie w Argentynie, co nie? Jak ja nienawidzę tej strefy czasowej... Ona wszystko utrudnia! Zadzwonię, gdy nie będzie ona jadła śniadania! To byłoby bardzo nieprofesjonalne przerywać jej posiłek.- Stwierdziła czarnowłosa kobieta z lokami i powróciła do swojego poprzedniego zajęcia. Ja natomiast skierowałam się prosto do swojego biurka na końcu korytarza.
-I jaki?- Spytała ciekawska Violetta, gdy tylko zajęłam swoje miejsce.
-Co?- Zdziwiłam się.
-Syn szefowej. Przecież wszedł do jej gabinetu, gdy ty tam byłaś.-Wyjaśniła- Chyba, że ci go nie przedstawiła... Ja z nim jestem na "Ty"-Dodała z nutką satysfakcji.
-Przedstawiła, przedstawiła...-Odparłam obojętnie.
-Czyli wiesz, jaki on jest przystojny...- Rozmarzyła się. Znowu.
-Viola nie wiem, jak ty, ale ja tu przyszłam pracować, a nie flirtować z synem szefowej, za co można zostać zwolnionym z pracy.- Uświadomiłam znajomą. Może to nie do końca prawda, ale widząc jaki jest on ważny dla Emily, pewnie by tak postąpiła widząc swoją pracownicę kręcącą się przy nim.

$$$$$$

-I oto moje włości!- Rozłożyłem dumnie ręce.  Mój przyjaciel rozejrzał się po moim własnym gabinecie i usiadł na sofie, wykonanej z czarnej skóry.
-Nieźle cię tu matka urządziła.- Skwitował.
-A żebyś wiedział.- Zająłem miejsce na fotelu, należącego do kompletu.- Wróciłem tydzień temu, a już muszę zająć się jakimś pokazem, bo muszę nauczyć się prowadzić tą firmę!- Zatrzeszczałem, naśladując swoją rodzicielkę.
-A trza było zostać w Neapolu!
-Wtedy by mnie minął taki piękny widok- Uśmiechnąłem się.
-Jaki?-Jak miałem odpowiedzieć, ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę!- Na moje słowa klamka została naciśnięta. Długonoga blondynka przekroczyła próg.
-Pani Pasquarelli kazała przekazać panu dokumenty dotyczące kosztów pokazu.- Odparła i wręczyła mi teczkę.
-Dziękuję.- Powiedziałem, a ona wyszła.-Taki- Wyszczerzyłem się do Meksykanina.
-Widzę, że mój przyjaciel dalej w formie!
-Verdas, nie powiem ci jak to brzmi.- Westchnąłem i zacząłem przeglądać papiery. Nuda...
-I co? Myślisz, że ci się uda z tą sekretareczką twojej matki?- Zakpił.
-León, bo pomyślę, że mnie nie znasz! Żadna mi się jeszcze nie oparła! Zabawimy się, a potem ona dalej będzie sekretarką, a ja jej szefem.
-Ja coś czuję, że tym razem ci się nie uda...- Stwierdził.
-Zakład?
-A żebyś wiedział!
-Dobrze! Dzisiaj mamy piątek, tak?- Spytałem, a kumpel potaknął.- W poniedziałek możesz przyjść, a ja ci powiem, że po wszystkim.- Stwierdziłem pewnie.
-A ja twierdzę, że w poniedziałek powiesz mi, ale co innego.- Zawsze niepokoił mnie błysk w jego oku. A ten, który teraz się pojawił nie wróży nic dobrego. Co mu znowu strzeliło do tego łba?

$$$$$$

Wypełniłam ostatnie dokumenty i wstałam zza swojego biurka z zamiarem zaniesienia ich do pani Ponte.
-Ludmi, ty już skończyłaś?- Zdziwiła się Violetta. Jak ona mnie irytuje! Cały dzień nic nie robi, a potem błaga mnie, żebym jej pomogła.
-Co ci zostało?- Spytałam dobrze wiedząc, o co jej chodzi.
-Tylko to!- Podała mi jakieś papiery. Wzięłam je i rzuciłam na nie okiem. Błahostka. Zajęłam z powrotem swoje miejsce i szybko je wypełniłam. Ponownie wstałam i zabrałam swoje dokumenty.
-Idziesz do pani Natalii? Mogłabyś moje też zanieść?- Spojrzała na mnie z maślanymi oczkami Castillo.
-Niech ci będzie...- Westchnęłam. Zabrałam jej papiery i skierowałam się prosto do małego, wypełnionego po brzegi gabineciku pierwszej sekretarki.
-Pani Natalio przyniosłam dokumenty swoje i Violetty.- Oznajmiłam, odrywając przełożoną od pracy.
-Dobrze. Dziękuję.- Odparła i zabrała ode mnie papiery. Jest jakaś inna. Jeszcze wczoraj tryskała energią, a dzisiaj jest przygnębiona, melancholijna.
-Czy coś się stało?- Spytałam z troską.
-Nie...-Zrobiła przerwę- Tak.- Poprawiła się- Ale to nic strasznego i dowiesz się w swoim czasie.- Posłała mi szczery uśmiech, który spokojniejsza odwzajemniłam.- Muszę porozmawiać z szefową, a jej syn siedzi tam już od godziny.- Westchnęła- Ludmilo tylko uważaj na niego.-Powiedziała stanowczo, a ja posłałam jej pytające spojrzenie.- Pan Pasquarelli jest typem podrywacza. Nigdy jeszcze nie był w poważnym związku. Widać, że Violetta marzy by wskoczyć mu do łóżka, ale ty jesteś inna. Nie pozwól mu się omotać, dobrze?
-Tak- Odpowiedziałam.- Dziękuję, że mnie pani uprzedziła.
-Natalia. Nie musisz mówić do mnie per pani.
-Jak pani sobie... jak sobie życzysz.- Zaśmiałam się. Po kilku minutach pogawędki wróciłam do swojego biurka. Violetty już nie było. Spakowałam swoje rzeczy i już miałam opuścić piętro, gdy przede mną stanął Pasquarelli.
-Może skusiłabyś się na lunch ze mną?- Spytał. Czy mi się tylko wydawało, czy w jego głosie można było wyczuć nutkę nadziei?
-Jest po siedemnastej prze pana.- Wydukałam.
-To może na wczesną kolację?- Nie daje za wygraną.
-Nie dziękuję. Jestem umówiona.- Sądząc po jego minie, tego się nie spodziewał.
-A z kim?- Teraz to jest już bezczelność i wścibstwo.
-Nie pana, że się wyrażę interes. Skończyłam swoja pracę, a moje życie prywatne nie powinno pana obchodzić.- Warknęłam i zostawiłam zdziwionego chłopaka samego.

$$$$$$

Nareszcie dwunasta! Jak ja się cieszę, że w soboty firma czynna jest krócej. Jeszcze pół godziny i do domu, a raczej do mojej randki z Ferro. Ona jeszcze tego nie wie, ale ja zawsze postawiam na swoim. Kolejna cecha łącząca mnie z matką. W sumie teraz się nie dziwię, gdy wszyscy mówią, że jestem taki sam jak Emily Pasquarelli, a po ojcu Ruggero odziedziczyłem włoski akcent i boski wygląd. Wszystko co miałem dzisiaj do zrobienia, wykonałem. Wyszedłem ze swojego gabinetu i skierowałem się prosto do biura matki. Po drodze minąłem miejsce pracy sekretarek, ale Ferro nigdzie nie zauważyłem. Trudno, jak wrócę to z nią pogadam. Zapukałem do drzwi i nie czekając, wszedłem.
-Tak się domyśliłam, że to ty synu- Westchnęła matka i wskazała mi prawą stronę gabinetu. Od razu zająłem miejsce na sofie. Kobieta po krótkiej chwili dołączyła do mnie.
-Tak więc o czym chcesz ze mną porozmawiać?- Spytała z zainteresowaniem.- Mam nadzieję, że nie o ojcu. Rozmawiałam z nim rano i powiedział, że teściowa czuje się lepiej i za niedługo powinien już wrócić.- Zauważyłem, jak jej kąciki ust lekko się dźwignęły do góry. Emily może udawać kobietę nowoczesną, ale ja i tak wiem, że bardzo tęskni za tatą, który wyjechał do Włoch zająć się chorującą na raka babcią, a jego matką.
-Nie... chodzi raczej o sekretarkę...- Zacząłem niepewnie.
-Już wysłaliśmy ogłoszenie do urzędu pracy.- Przerwała mi.
-I tak sobie pomyślałem... Po co zatrudniać kogoś nowego, skoro masz trzy sekretarki, a jednej chyba nie odmówisz? Na przykład Ludmily...
-Nie.-Odpowiedziała natychmiast- Ludmila jest genialna i wspaniale wykonuje swoje obowiązki. Nie oddam ci jej.
-Ale dlaczego? Najlepiej się nauczę kierować firmą, przy pomocy kompetentnej sekretarki.- Argumentowałem.
-Nie i koniec. Z resztą w tych okolicznościach mam dla Ludmily inne stanowisko.-Odparła tajemniczo.
-W jakich okolicznościach?- Zaciekawiłem się.
-Pani Natalia jest w ciąży.- Oznajmiła prosto z mostu.
-Jak? Z kim?- Zdziwiłem się.
-Federico Natalia Ponte jest mężatką od dwóch lat, więc chyba nie muszę odpowiadać na te pytania.
-No rzeczywiście... Ona chyba miała inaczej na nazwisko...-Stwierdziłem.
-Synu byłeś na jej ślubie. Dlatego powołałam stanowisko asystentki, które dałam pani Ponte, a pierwszą sekretarką zostanie Ludmila. Choć pracuje u nas krótko to już nie raz udowodniła, że zasługuje na to stanowisko.- Zrobiłem zrezygnowaną minę. Jeśli matka coś postanowi, tak właśnie będzie.
-I...-Kontynuowała- Widziałam, jak ją podrywałeś, a ona dała ci kosza. To pierwsza dziewczyna, którą te twoje uroki osobiste nie zaczarowały.- Dodała, a ja już totalnie zostałem zbity z tropu.- Nawet niezła by była z niej synowa...- Zamyśliła się, a ja czym prędzej wyszedłem. Świetnie. Nie dojść, że Ferro nie będzie moją sekretarką to jeszcze matka widziała wczorajszą sytuację. A jeśli mowa o "synowej" to właśnie przyszła. Podszedłem do biurek sekretarek.
-Witaj Federico!- Violetta oczywiście cała w skowronkach na mój widok. Odpowiedziałem jej i zwróciłem się do Ferro.
-A dzisiaj masz czas?-Spytałem, opierając się o jej biurko.
-Nie...- Odparła wymijająco. Czyli ma.
-Na pewno? Bo ja mam masę czasu...
-To dobrze.- Stara się mnie zignorować.
-A wiesz, że dzisiaj w kinie leci bardzo fajny film?
-A niby jaki?- Zaciekawiła się. Po chwili dopiero do niej to dotarło i ponownie przybrała maskę obojętnej. Strzał w dziesiątkę. Jest kinomaniaczką.
-Żona dla zuchwałych-Stwierdziłem, a jej nie udało się dalej grać niedostępnej. Spojrzała na mnie z wyraźnym zaciekawieniem.- Wiem, że to stary film, ale jest on bardzo piękny i pouczający. Uwielbiam takie produkcje filmowe.
-Ja też...- Wyjąkała.
-To co? O siedemnastej przed Films Maison?
-Będę.- Trafiony zatopiony.
-To jesteśmy umówieni.- Stwierdziłem z lekką dumą i satysfakcją, po czym wróciłem do swojego gabinetu.

$$$$$$

Idę ulicami Paryża prosto w stronę kina Films Maison. Dlaczego się zgodziłam na to spotkanie? Naty mnie uprzedzała przed nim, ale co ja poradzę, że uwielbiam indyjskie produkcje? Bardzo rzadko kiedy są one puszczane w kinie lub w telewizji więc to jest świetna okazja. A jedno spotkanie z nim nie zaszkodzi. Po kilku minutach marszu dotarłam na miejsce. Wzrokiem zaczęłam szukać bruneta, aż w końcu go znalazłam. Podeszłam do niego i przywitałam się.
-Kupiłem już bilety.- Oznajmił i udaliśmy się do sklepiku. Kupiliśmy popcorn i colę, po czym udaliśmy się do odpowiedniej sali. Zajęliśmy właściwe miejsca.
-A może opowiesz mi coś o sobie?- Spytał nagle.
-A niby co chcesz wiedzieć?
-Może by tak z kim to się wczoraj umówiłaś?- Wiedziałam, że oto spyta.
-Pomagam bratu opiekować się jego córeczką. Francesca, jego żona zmarła pół roku temu.- Odparłam smutno.
-Przepraszam. Nie wiedziałem...-Powiedział ze współczuciem.
-Nic się nie stało. To między innymi dlatego przyjechaliśmy do Francji. Nie mogłam patrzeć, jak on za nią tęskni. Jakimś cudem przekonałam go i się przeprowadziliśmy z Hiszpanii. Diego jest tancerzem i choreografem. Uczy w La danse est un art. A Lodovica ma pięć latek i jest bardzo bystrą i pogodną dziewczynką. Bardzo przypomina swoja mamę.- Wyżaliłam się. Nie wiem dlaczego, ale poczułam, że mogę mu powiedzieć o wszystkim. Jeszcze chwilę gadaliśmy o mnie. Nie jestem przyzwyczajona do tego, że ktoś jest ciekaw mojej osoby i tak uważnie słucha tego, co mam do powiedzenia. Przyjemnie mi się z nim rozmawiało, ale niestety film się zaczął i musieliśmy przerwać. Po seansie wyszliśmy przed budynek.
-Film był wspaniały! Mogę go oglądać i oglądać!- Śmiałam się- Dziękuję, że mnie zaprosiłeś.
-Cała przyjemność po mojej stronie.- Odparł dumnie- Czy to znaczy, że jutro też masz czas?
-To zależy...- Westchnęłam.
-No proszę...- Spojrzał na mnie błagalnie.
-Jutro popołudniu w Central Park? Przy fontannie.- Zaproponowałam, a chłopak się zgodził.

$$$$$$

Gdy dotarłam na miejsce dostrzegłam, że bruneta jeszcze nie ma. Usiadłam na ławce obok pięknej fontanny wykonanej z białego marmuru w kształcie kupidyna wyłaniającego się z bukietu serc. Paryż to Miasto Miłości, a stąd widzę wieżę Eiffla. Po kilku minutach poczułam, jak ktoś dosiadł się do mnie.
-Spóźniony.-Warknęłam w stronę chłopaka.
-A jednak ci zależy na naszym spotkaniu.- Wypalił z satysfakcją, a mnie zamurowało.
-Nie wyobrażaj sobie.- Wydukałam.- Co robimy?
-Jest takie piękne popołudnie, może się przejdziemy?- Chętnie się zgodziłam i przez najbliższe kilka godzin krążyliśmy bez celu po ścieżkach parku.
-Uwielbiam Paryż jesienią.- Wyznałam.
-Nie ty jedna.- Przyznał. Czy tylko ja przyuważyłam kolejną cechę wiążącą mnie z Pasquarellim?- Jak tam u twojej bratanicy?
-Dobrze, ale dzisiaj ty mi mówisz o sobie.- Oznajmiłam.
-Ale moje życie jest nudne...-Jęknął.
-Nie ma żadnego ale. Ja opowiadałam wczoraj, ty opowiadasz dziś.- Postawiłam na swoim.
-A co mam mówić? Wiesz, kim jest moja matka. Mój ojciec jest biznesmenem, ale obecnie wyjechał do Włoch, by zaopiekować się chorą babcią.
-Mam nadzieję, że szybko wyzdrowieje.- Powiedziałam szczerze.
-Na pewno. Ostatnio, jak rozmawialiśmy powiedział, że jest z nią już lepiej.
-To cudownie. Jeśli mogę wiedzieć, na co choruje?
-Na raka.- Oznajmił smutno. On to bardzo przeżywa. Nagle poczułam, że muszę go przytulić. Tak też zrobiłam.
-Przepraszam- Wyjąkałam speszona i szybko się od niego oderwałam.
-Nie masz za co przepraszać. Skąd wiedziałaś, że potrzebowałem, by mnie ktoś przytulił?
-e... Ja nie wiedziałam... Tak jakoś wyszło....- Zawstydzona spuściłam głowę. Chłopak delikatnie uniósł mój podbródek, zmuszając bym spojrzała mu prosto w jego czekoladowe, hipnotyzujące oczy.
-Mam nadzieję, że więcej razy tak wyjdzie.- Oznajmił.

$$$$$$

Następnego ranka przekroczyłam próg gabinetu swojej szefowej.
-Pani Ponte mówiła, że chce pani mnie widzieć.- Oznajmiłam niepewnie. Mam nadzieję, że nie chce mnie zwolnić.
-Tak to prawda.- Odpowiedziała poważnie. Pani Pasquarelli wstała zza biurka i podeszła do mnie.
-Jak pani u nas się czuje? Podoba się pani ta praca?
-Tak, bardzo... Atmosfera jest tu wspaniała.-Zaczęłam się niepokoić.
-Cieszy mnie ten fakt, ponieważ mam dla ciebie pewną propozycję. Chciałabyś być pierwszą sekretarką?
-Ja?!- Zdumiałam się.- Ale co z Natalią?!
-Pani Ponte będzie moją asystentką, a tak na marginesie jest też w ciąży.- Wyjaśniła Emily.
-To dlatego ostatnio była taka dziwna...- Stwierdziłam ze zrozumieniem.- O! Przepraszam bardzo...
-Nic nie szkodzi. Mam rozumieć, że się zgadzasz?
-Tak!- Pisnęłam ze szczęścia.
-Wspaniale! Już przygotowałam umowę, więc możesz ją od razu podpisać.- Podeszłyśmy do biurka. Nie czytając umowy machnęłam szybko swój podpis.
-Jak zaniesiesz te dokumenty Gregorio to możesz się przenieść to swojego gabinetu.- Odparła rzeczowo i wręczyła mi papiery.
-Dobrze. A gdzie będzie Naty?
-Na przeciwko. Nigdy nie dziwiły cię te drzwi tuż obok mojego biura? Tam jest dodatkowy pokój. Pani Ponte już się do niego przeniosła.- Wyjaśniła. Podziękowałam i wyszłam. Udałam się do swojego starego biurka, gdzie zastałam Violettę.
-I po co cię wzywała?- Spytała, unosząc brew.- Dowiedziała się, że umówiłaś się z jej synem?
-Nie...- Odparłam obojętnie.-Zaproponowała mi awans na pierwszą sekretarkę.
-Co?!- Castillo wypluła kawę, którą akurat piła.-Ale jak to możliwe? Ty pracujesz tu miesiąc, a ja pół roku! I co z pani Ponte?!- Zarzuciła mnie pytaniami i pretensjami.
-Natalia będzie jej asystentką.- Wyjaśniłam. Dziewczyna spojrzała na mnie morderczym wzrokiem. Pewnie wkurzył ją fakt, że nie dojść, że awansowałam to jestem z Natalią na "Ty".- A teraz przepraszam, ale muszę zanieść papiery.- Oznajmiłam i ruszyłam ku wind. Nie czekałam długo, aż jedna się otworzyła...

$$$$$$

Gdy tylko przekroczyłem próg budynku, w którym znajduje się firma zostałem zaatakowany przez Verdasa.
-I jak?! Miałem rację, co?! Nie udało się!- Zaczął się ekscytować, jak małe dziecko. Bez słowa pociągnąłem go do windy.
-Tak miałeś rację.- Westchnąłem, jak tylko ruszyliśmy do góry.- Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie mogę przestać o niej myśleć. Mam ochotę się z nią znowu spotkać.- Przyznałem.
-A nie mówiłem.- Verdas wyszczerzył się. Spojrzałem na niego pytająco.- Wiedziałem, że mi coś powiesz i, że to będzie wyznanie, że zakochałeś się w tej całej Ferro.
-Ja?! Zakochać się?! W Ludmile?! Ciebie pogrzało totalnie! Miałem się tylko z nią zabawić i tyle! Nie wyszło to będą jeszcze inne dziewczyny. Nic straconego.
-Co?!- Usłyszałem ten anielski głos, teraz wyraźnie załamany. Wtedy spostrzegłem, że dojechaliśmy na nasze piętro, a drzwi od windy się otworzyły. W nich stała blondynka z dokumentami w ręku. Jak długo tu stoi?
-Ludmila to nie tak...- Zacząłem się tłumaczyć.
-Nie tak?! Dobrze, że do niczego nie doszło świnio!- Wykrzyczała mi prosto w twarz i odeszła.
-I co ja narobiłem?! Idiota ze mnie! Ona nigdy mi nie wybaczy!- Zacząłem się wyżalać.
-A wiesz, co to znaczy?- Spytał Meksykanin.
-León ty już lepiej nic nie mów. Jak ja ją mam odzyskać? Ona jest na mnie wściekła, a ja ją kocham!- Gdy to wykrzyczałem, wszystko zrozumiałem.
-I właśnie oto mi chodziło Fede.- Stwierdził z dumą León. Zakochałem się w Ludmile.
-León dowiedz się, o której Ludmi kończy dzisiaj.- Rozkazałem przyjacielowi. On bez słowa poszedł wypytać Violettę. Ja natomiast skierowałem się do swojego biura. Muszę to wszystko przemyśleć. Nigdy nie byłem zakochany więc może dlatego tego nie zauważyłem. Ale, jeśli ją kocham to od kiedy? Od momentu, gdy powiedziała mi o swoim bracie i bratanicy? A może jak oglądaliśmy film to się zaczęło? Jak mnie przytuliła? Czy to coś znaczyło? A jeżeli tym ważnym momentem był dzień, w którym ją poznałem?
-Przerwę ci twoje rozmyślania o Ludmile, bracie- Odezwał się León. Nawet nie wiem, kiedy się zjawił.
-Jak długo tu siedzisz?- Spytałem zbity z tropu.
-Od siedmiu godzin.- Odparł.- Ludmila kończy dokładnie za pięć minut.
-Dzięki bracie!- I nim się zorientowałem wybiegłem z gabinetu jak torpeda. Nigdzie na piętrze nie znalazłem jej, więc zjechałem windą na dół. Gdy znalazłem się na parterze, dostrzegłem blondynkę, jak wychodziła z biurowca. Wybiegłem za nią.
-Ludmila!- Krzyknąłem, gdy ją dogoniłem.
-Czego chcesz?- Warknęła.
-Rozumiem, że jesteś na mnie zła, ale daj mi się wytłumaczyć. Proszę...- Błagałem ją.
-Masz pięć minut.- Oznajmiła już nieco spokojniej.
-Dziękuję, ale nie tu.- Powiedziałem i pociągnąłem ją prosto w kierunku wieży Eiffla. Zajechaliśmy windą na samą górę. Podeszliśmy do balustrady.
-Tak więc, jak jesteśmy już na miejscu to wyjaśniaj.- Westchnęła obojętnie, ale i smutno.
-Tak to prawda... Na początku chciałem cię tylko wykorzystać...- Zacząłem, a ona pokręciła głową i chciała odejść. Złapałem ja za rękę i przyciągnąłem do siebie.-...Ale, gdy cię poznałem zakochałem się w tobie.- Spojrzałem w jej piękne ciemne oczy.- Nie wiem, kiedy to się stało, ale wiem, że to uczucie, którym cię darzę jest bardzo silne. Ludmilo, kocham cię. Wiem, że jestem skończonym idiotą i nie zasługujesz na mnie, ale daj mi szansę. Proszę...
-Ja ciebie też kocham.- Oznajmiła wzruszona. Złączyłem nasze usta w pełnym namiętności i miłości pocałunku. W takim, którego jeszcze nigdy nie obdarowałem nikogo, oprócz Ludmily.

Koniec.
Wow! Jaki długi mi wyszedł...
Muszę przyznać, że świetnie mi się go pisało, a pomysłów nie brakowało. 
Mam nadzieję, że tobie Fedemila Forever oraz wam spodobał się ten One Shot. 
Do następnego!
Buziaki♥

2 komentarze:

  1. Aj aj aj
    Właśnie o to mi chodziło <3
    Shot cudowny, widzę, że trafiłam z pomysłem XD
    Bardzo mi się podoba <3
    I czekam na więcej prac <3
    Pozdrawiam Ola <3

    OdpowiedzUsuń
  2. "- Dziekuje, podroz byla bardzo przyjemna. Powiesz mi co sie wydarzylo, kiedy mnie nie bylo ?
    - Ale z Cb poeta"
    Merci, le voyage a été très...plaisant ? Dis-moi ce que s'est passé...ehm.. quand j'ai été absent ?

    OdpowiedzUsuń

Każdy, najdrobniejszy komentarz daje nam motywację do publikowania kolejnych prac. Może poświęcisz dla nas chwilkę i wyrazisz swoją opinię? ☼

Szablon by
InginiaXoXo