16 czerwca 2015

[038] Ludmila "To słowo"


Tytuł: "To słowo"
Para: Ludmila
Rodzaj: obyczajowy, dramat, romans
Moje uwagi: Wspomnienia pisane kursywą. Narracja pierwszoosobowa.
Miejsce: Madryt


 Gdy miały po dziesięć lat poznali się ich rodzice. Niedługo potem wzięli ślub i wrócili we czwórkę do Buenos Aires. Ta rodzina miała dwa nazwiska. Ferro i Castillo. Blond włosej dziewczynce nie podobało się, że ich rodzice są razem. Nikt nigdy jej nie zauważał, a teraz ją nawet krytykują. Dlaczego nie możesz być jak twoja siostra? Pytają z naciskiem na to słowo. Dziewczyna specjalnie robiła wszystko po swojemu. Sprzeciwiała się rodzicom i każdemu, kto uważał jej siostrę za lepszą. Miała przyjaciela. Przyjaciel został w Madrycie, ale nie urwali kontaktu. Był dla niej jak brat. Codziennie rozmawiali przez videochat i mimo odległości, byli gotowi spakować walizkę i pojechać do tego drugiego, gdy ten był w potrzebie.

 Druga siostra? Miała wszystko. Przyjaciół, rodzinę i była ulubienicą nauczycieli. Wszystko co wymyśliła było genialne, a to co jej się nie podobało było fatalne. Każdy z nią trzymał i chodził za nią wpatrzony jak w obrazek. Nie podobało jej się to, że jej siostra miała przyjaciółkę. Ciągle namawiała jedyną osobę, która była „po stronie” Ferro, żeby ją zostawiła. Dodatkowo jej przyjaciel zakochał się w blondynce. A to szczególnie nie podobało się Castillo. Robiła wszystko, żeby ich rozdzielić, skłócić tak, żeby już nigdy do siebie nie wrócili. W końcu jej się to udało…

Szatynka oszołomiona weszła do domu.
-Violu co się stało?- Spytała matka i wraz z ojcem podeszli do dziewczyny. Po chwili obok niej byli też Ramallo i Olga. Blondynka wraz ze swoim chłopakiem stanęła z boku.
-Miałam wypadek.- Wyjąkała i spuściła głowę.- Ludmila zepchnęła mnie ze schodów w parku.- Oznajmiła łkając.
-Że co? Ja nic ci nie zrobiłam! Nawet dzisiaj nie byłam w parku!- Zaczęła krzyczeć oburzona dziewczyna, lecz nikt jej nie uwierzył.
-Ludmilo jak mogłaś?! To twoja siostra! Wynoś się z stąd!- Zaczęła po niej krzyczeć matka. Dziewczyna powtórzyła jeszcze raz, że tego nie zrobiła i udała się do swojego pokoju. Usiadła na różowym fotelu i zakryła twarz dłońmi.
-Ludmilo nie wierzę, że to zrobiłaś- Do jej sypialni wszedł Włoch.
-Federico ja tego nie zrobiłam.- Wstała i spojrzała mu w oczy. Zobaczyła w nich smutek i zawiedzenie.
-Wiem, że jej nie lubisz wręcz nienawidzisz, ale żeby zepchnąć ją ze schodów? Mogła przecież skręcić kark… O tym nie pomyślałaś?
-Federico powtarzam kolejny raz, że tego nie zrobiłam! Cały dzień byłam w studio!
-Nie kłam. Już wiem, że się co do ciebie pomyliłem. Violetta mówiła mi jaka jesteś, a ja jak głupi się w tobie zakochałem. Teraz tego bardzo żałuję. Koniec z nami.- Oznajmił i wyszedł. Blondynka opadła na łóżko i zaczęła płakać. Płakała bez przerwy nawet, gdy następnego dnia się pakowała. Płakała, gdy chowała do walizek swoje ciuchy, kosmetyki, książki, zdjęcia i inne swoje rzeczy, pamiątki. Nie zostawiła żadnej wiadomości. Tachając za sobą swój ogromny bagaż zeszła po cichu na dół. Nie może nikogo obudzić. Odłożyła pęk kluczy na stoliku i wyszła z domu. Następnie zasypiała już, gdy samolot wystartował.

 Momentalnie otworzyłam oczy. Ciągle mi się śni. A co? Najgorszy dzień w moim życiu. Dzień, w którym zostałam niesłusznie oskarżona. Dzień, przez który wyprowadziłam się z domu i wróciłam do Hiszpanii. Dzień, w którym straciłam najważniejszą osobę w moim życiu. Przetarłam wierzchem dłoni pojedynczą kroplę łzy.
 -Ludmila musisz być silna.- Warknęłam na siebie. Wstałam z miękkiego łóżka i udałam się do łazienki, po drodze zabierając czystą bieliznę. Ściągnęłam z siebie piżamę i weszłam do kabiny prysznicowej. Wzięłam orzeźwiający prysznic, myjąc także swoje blond loki. Następnie wyszłam z pod prysznica i
wytarłam się jedwabnym ręcznikiem w kolorze oceanu. Na głowie zawinęłam turban. Kolejnym moim krokiem było wyszczotkowanie zębów. Później umyłam twarz tonikiem oraz nałożyłam na ciało balsam nawilżający. Kiedy wsiąkł nałożyłam białą koronkową bieliznę. Na końcu wysuszyłam i rozczesałam włosy. Oczywiście użyłam kosmetyków, dzięki którym moje loki są odżywione, ładnie się układają i mają wysoką objętość. Wyszłam ze swojego ulubionego pomieszczenia i wróciłam do sypialni w odcieniach czerwieni. Otworzyłam białe drzwiczki i w oka mgnieniu znalazłam się w swojej garderobie, pełnej ubrań. Po kilku minutach intensywnego myślenia wybrałam czerwoną bokserkę, na to założyłam błękitną koszulę i związałam ją zamiast tradycyjnego zapięcia, następnie ubrałam białe spodenki. Na nogi wsunęłam błękitne skarpetki, a na nie czarne botki na platformie tak, żeby końce części garderoby lekko wystawały. Założyłam kolorowe bransoletki różnego rodzaju, a na lewą rękę zawiesiłam złoty zegarek. Na uszy założyłam kolczyki, a dokładnie złote koła. Wyszłam z pomieszczenia i zasiadłam przy toaletce. Nałożyłam delikatny makijaż podkreślając czarną kredką oczy. Usta musnęłam bladoróżowym błyszczykiem. Zeszłam na dół i udałam się prosto do kuchni. W niej zrobiłam sobie na śniadanie musli, a do picia nalałam szklankę świeżo wyciśniętego soku z owoców. Wszystko oczywiście zdrowe i dietetyczne. Po skończonym posiłku włożyłam naczynia do zmywarki i włączyłam ją. Na plecy zawiesiłam swój beżowy plecak i wyszłam z domu, zakluczając oczywiście drzwi. Przechadzałam się uliczkami Madrytu podziwiając jego spokój i harmonię, dopóki nie doszłam do swojej siedziby. „National Geografic Channel Oddział w Hiszpanii” Przeczytałam na szyldzie i weszłam do środka. Przywitałam się z recepcjonistkami i udałam się do windy. Wcisnęłam guzik z numerem siedem i zajechałam na swoje piętro. Prostą drogą podążyłam w kierunku swojego gabinetu, ówcześnie witając się z sekretarką. Otworzyłam drzwi i weszłam do dużego, oświetlonego szklaną szybą zamiast jednej ściany biura. Zasiadłam za swoim mahoniowym biurkiem, a plecak odłożyłam na bok. Odwróciłam się na swoim skórzanym krześle w stronę szyby. Uwielbiam oglądać Madryt o poranku. Jest taki piękny. Po chwili usłyszałam pukanie i otwierane drzwi. Odwróciłam się z powrotem i momentalnie się uśmiechnęłam.
-Cześć Diego!- Przywitałam się z przyjacielem i moim montażystą.
-Hello Lu!- Hiszpan usiadł naprzeciw mnie.- Jak wiesz… Pierwszy sezon naszego programu okazał się hitem i dlatego szefostwo się pyta, czy masz pomysł na drugi?- Zagadał.
-Jako, że w pierwszym było o zabytkach to w drugim może by jeździć do każdego kraju w Azji i opowiadać o kulturze, historii…- Zaproponowałam i w tej właśnie chwili pewna Hiszpanka wparowała do pomieszczeniu.
-Hej Ludmi! Hej Diego!- Przywitała się i zajęła miejsce obok Hernandeza. Moja przyjaciółka oraz przyjaciel przez chwilę posyłali sobie ukradkiem spojrzenia. Ledwo powstrzymałam śmiech, bo nie chcę spotkać się z ich morderczym spojrzeniem. Czasem myślę sobie, że ja coś mam w sobie i dlatego przyciągam do siebie takie przyjaciółki. Oczywiście Natalia była od niej inna. Co Ją z tą urodziwą Barcelonką łączyło? Dwie sprawy. Hiszpania oraz czarny kolor włosów. Charakter zupełnie inny. Alba jest bardziej podobna do mnie i dlatego Diego przezywa nas bliźniaczkami.
-Lu… Masz już zarys drugiego sezonu Ludmila and Universo?-Przerwała krępującą ciszę Rico Navarro.
-Pani reżyser będzie gotowy przed lunchem.- Uśmiechnęłam się sztucznie.
-To fantastycznie!-Pisnęła z ekscytacji.
-Bo ogłuchnę…- Wtrącił się chłopak i oberwał w brzuch od Alby.
-Ty lepiej siedź cicho, bo to my użeramy się na lotniskach, w hotelach i z innymi przeciwnościami losu, ty w tym czasie leniuchujesz sobie w Madrycie.- Parsknęła Hiszpanka.
-I znowu obwiniasz mnie za to, że ty i Lu wybrałyście sobie akurat taką pracę.- Westchnął.- Wiecie co? Widzimy się na lunchu. Bye!- Hiszpan wstał i po chwili zniknął za drzwiami.
-Dlaczego na niego naskoczyłaś?- Spytałam.
-Ty dobrze wiesz dlaczego.- Warknęła Navarro.
-Tak… Już ostatnio mi wyznałaś, że go kochasz…- Odparłam znudzona.
-Cicho! Może stać za drzwiami!
-Alba, ale to w ogóle nie ma sensu. Zamiast się na nim wyżywać to powiedz mu, że go kochasz.
-Nie! To jego wina więc niech cierpi.- Dziewczyna założyła ręce. Zrezygnowana westchnęłam. Jak Alba Rico Navarro się uprze, to nic nie jest w stanie jej decyzji zmienić. Jeszcze przez kilka minut gadałyśmy i Hiszpanka udała się do swojego biura. Ja natomiast zaczęłam pracować nad zarysem drugiego sezonu swojego programu. Wybrałam już wszystkie kraje, które chciałabym odwiedzić oraz co będzie w każdym z dwudziestu odcinków. Gdy skończyłam wzięłam dokumenty i wyszłam z gabinetu.
-Kopię tego dostarcz Albie.- Rozkazałam, wręczając teczkę sekretarce. Nie czekając na odpowiedź, podeszłam do wind i zajechałam jedną z nich na parter. Udałam się prosto do naszej "jadalni". Na miejscu zastałam Diego i Albę, którzy znowu posyłali sobie ukradkowe spojrzenia. Nie mogę się doczekać dnia, w którym ogłoszą, że są razem. Dosiadłam się.
-Przyjaciółeczko ty moja kochana posłałam do ciebie kopię zarysu.- Oznajmiłam przesłodzonym głosem.
-Kochanie to wspaniale! Od tego bezrobocie coś ze mną nie tak.- Zawtórowała Barcelonka.
-Od tego bezrobocia wam obu jest coś nie tak.- Burknął Hernandez. Do naszego stolika kelner przyniósł zamówienie. Jak się okazało to Navarro przyszła pierwsza i złożyła zamówienie, tym samym Diego musiał zadowolić się sałatką. Dużo rozmawialiśmy, śmialiśmy się i pracowaliśmy. W skrócie to tak właśnie minął mi dzisiejszy dzień. Po pracy ja i Alba wróciłyśmy do mojego domu. Weszłyśmy do środka, śmiejąc się i żartując. Jak tylko znalazłyśmy się w salonie mój uśmiech momentalnie zszedł z twarzy. Dwa lata. Dwa lata jestem w Madrycie i dwa lata nikogo z nich nie widziałam. Moja matka siedziała sobie, jak gdyby nigdy nic, na sofie. Obok niej German lekko zmieszany. Ramallo, Olga, Marotti, Antonio i nauczyciele siedzieli, jak na szpilkach. Natomiast reszta osobników ledwo, co dotykała swoimi zadami mebli.
-Co wy tu robicie?!- Krzyknęłam oburzona.
-Jak to co?- Zdziwiła się Priscilla.- Zamieszkamy u ciebie na kilka dni. Zespół chłopaków ma tu mieć koncerty, a dziewczyny mają występować razem z nimi.- Wyjaśniła.
-A nie przyszło ci do głowy, żeby mnie o zgodę spytać?! W końcu to mój dom!- Krzyknęłam z naciskiem na "mój".
-Nie gorączkuj się tak! W końcu złość piękności szkodzi.- Zachichotała. Widząc moją minę Alba postanowiła zainterweniować.
-Witam państwa! Jestem Alba Rico Navarro, przyjaciółka oraz współpracownik Ludmi.- Przywitała się, trudząc się na uprzejmość.- Mogliby państwo sprecyzować, co robicie w domu mojej przyjaciółki i jak się do niego dostaliście? W ogóle skąd wiedzieliście, gdzie jest Ludmila?- Uśmiechnęła się sztucznie.
-A co to są za pytania?!- Oburzyła się moja rodzicielka.- My jesteśmy rodziną Ludmily i mamy prawo ja odwiedzać!
-Tak? A ile razy ją odwiedzaliście przez ostatnie dwa lata? Albo zadzwoniliście?- Zakpiła Navarro. Matka posłała jej mordercze spojrzenie, a moja przyjaciółka zaśmiała się. Następnie udałyśmy się do kuchni.
-Może zadzwonimy do psychiatryka, co? To jest przecież włamanie!- Zaczęłam gadać, jak katarynka. Zawsze tak robię, gdy jestem zdenerwowana.- Powinni ich sprzątnąć! Albo nie... Lepiej na policję. Już widzę tę idealną Violettę za kratami.- Uśmiechnęłam się pod nosem.
-Wspaniały pomysł, ale lepiej go wykorzystać, jak zajdą ci za skórę.
-Już zaszli.- Stwierdziłam i podałam Barcelonce szklankę soku pomarańczowego.  Wróciłyśmy do salonu. Zmierzyłam wszystkich wzrokiem, oczywiście omijając jedną osobę. Nie chcę go oglądać. Nie po tym, co zrobił.
-Od razu po zakończeniu koncertów się wynosicie.- Oznajmiłam i wraz z czarnowłosą skierowałyśmy się do gabinetu, by jeszcze trochę popracować. Może dla każdego innego byłby to pracoholizm, ale my naprawdę uwielbiamy swoją robotę. Pasjonujemy się nią i dlatego najdrobniejszy szczegół musi być dopracowany. Alba opuściła moją posiadłość późnym wieczorem. Wykonałam wieczorne czynności i ułożyłam się spać. Następnego ranka wstałam, o dziwo z dobrym humorem. Umyłam się, ubrałam i nałożyłam na twarz makijaż. Gotowa zeszłam na dół. Olga już krzątała się w kuchni.
-Dzień dobry.- Burknęłam i podeszłam do szafki, z której wyciągnęłam miskę.
-Dzień dobry! Ludmilo co ty robisz?- Spytała, widząc, jak sypię sobie musli.
-Śniadanie.-Odpowiedziałam nie przerywając czynności.
-Nie cyrkuj mi tu! Zjesz śniadanie ze wszystkimi.
-Nie, dziękuję.-Odparłam oschle i zaczęłam zajadać swoje płatki śniadaniowe. Kilka minut później byłam w drodze do swojego biura. Jak co dzień zajechałam windą na odpowiednie piętro i weszłam do swojego gabinetu. Zaraz po mnie przyszli Diego i Alba, trzymający się za ręce.
-Czy to prawda, że te pacany z Buenos Aires wprowadzili się do ciebie?!- Spytał wściekły Hiszpan.
-Tak.- Wyjąkałam. Zawsze się peszę pod jego morderczym wzrokiem.-Ale tylko na kilka dni.- Dodałam szybko.
-Powinnaś była ich wykopać z domu.- Stwierdził, nieco spokojniej.
-Jasne, jasne... Czy wy nie chcecie mi czegoś powiedzieć?- Zaśmiałam się, wskazując na ich złączone dłonie. Oni zawstydzeni szybko odskoczyli od siebie.
-Nie... -Jęknęła Hiszpanka. Zmierzyłam wzrokiem przyjaciół, którzy stali przede mną, jak uczniaki na dywaniku u dyrektora. Nic jednak nie powiedziałam, tylko zmieniłam temat na bardziej neutralny.
Ten dzień minął zdecydowanie za szybko i nim się obejrzałam wchodziłam już do swojego mieszkania. Z salonu dobiegała muzyka więc skierowałam się w tym kierunku. Oparłam się o framugę i przyglądałam się osobie grającej na gitarze i śpiewającej "Ti credo". Nic się nie zmienił. Ta sama grzyweczka postawiona na żelu. Te same wielkie, brązowe oczy, w których się topiłam. Ten sam aksamitny głos powodujący przyjemne dreszcze na moim ciele. Wtedy to do mnie dotarło. Ja nadal go kocham. Nie zapomniałam o nim jak mi się wcześniej wydawało.
-Dzięki, że jednak pozwoliłaś nam tu zostać. Chcieliśmy zamieszkać w hotelu, ale twoja matka się uparła.- Usłyszałam i momentalnie ocknęłam się.
-Drobiazg. Jeżeli nie będziecie mi wchodzić w drogę to możecie zostać na te kilka dni.- Trudziłam się na oschłość i obojętność.
-A czym się zajmujesz?- Spytał.
-Pracuję dla National Geografic.
-To musi być bardzo ciekawe zajęcie.- Wydukał. Potaknęłam mu i ruszyłam do gabinetu, w którym przesiedziałam przez resztą dnia. Dlaczego to wszystko wróciło? Może nigdy nie odeszło? Schowałam wszystkie wspomnienia i uczucia na dnie, a teraz one po prostu wyszły. Byłam szczęśliwa, a teraz... Znowu wszystko się zaczęło. Nie mogę przestać myśleć o nim i o tym, co się stało. Co mi wtedy powiedział. "...a ja jak głupi się w tobie zakochałem. Teraz tego bardzo żałuję" Te słowa ciągle krążą mi po głowie. Nagle usłyszałam ciche pukanie.
-Proszę!- Szybko wyprostowałam się na krześle. Do pomieszczenia weszła Natalia. Jeszcze jej tu brakowało.
-Czego chcesz?- Warknęłam z nadzieją, że domyśli się, że nie chcę z nią rozmawiać i pójdzie sobie. Jednakże dziewczyna zajęła miejsce naprzeciw mnie.
-Ludmila nie wiem, jak zacząć tą rozmowę, ale muszę ci powiedzieć, że bardzo cię przepraszam. Jestem najgorszą przyjaciółką na świecie.  Zostawiłam cię, a nie powinnam. Proszę wybacz mi. Chcę, żeby było jak dawniej.-Zaszkliły jej się oczy. Zdziwiłam się. Nie wiedziałam, że ona żałuje i tęskni za mną. Szczerze to mi jej też brakuje. Podeszłam do niej, a ona wstała. Jeszcze raz spojrzałam na nią i bardzo mocno ją przytuliłam. Kolejne dni minęły nadzwyczaj fajnie. Myślałam, że to będzie najgorszy okres mojego życia, a nie był. Pogodziłam się z Naty, z którą szybko nadrobiłam stracony czas. Alba i Diego w końcu są parą. A co ze mną? Unikam Federico. Nie chcę, żeby bardziej mi o sobie przypomniał. Pewnego dnia, gdy wróciłam do domu nikogo nie zastałam. Udałam się więc do salonu. Na sofie siedziała Violetta. Gdy mnie spostrzegła wstała i podeszła do mnie.
-Ludmila musimy porozmawiać.- Zaczęła przejęta.
-Ja nic nie muszę!- Warknęłam i chciałam odejść, ale ona mnie zatrzymała.
-Musisz mnie wysłuchać!-Łkała. Chyba naprawdę coś się stało.
-Słucham.- Odparłam zrezygnowana.
-Ludmila przepraszam, że cię oskarżyłam dwa lata temu. To przeze mnie wyjechałaś z Buenos Aires i porzuciłaś muzykę.  Ja po prostu poczułam, że na palcu ręki, która mnie zepchnęła był pierścionek. On był taki sam jak ten, który wtedy nosiłaś. Byłam pewna, że to ty, a dodatkowo tym mogłam skłócić ciebie i Federico. Nie podobało mi się, że mój przyjaciel był z kimś takim jak ty, ale on cie kocha i ty jego też. Możesz mnie jeszcze bardziej znienawidzić, ale wybacz mu. To ja go okłamałam i nagadałam mu głupot, żeby z tobą zerwał. Teraz bardzo tego żałuję. Przepraszam Ludmila.- Łkała. Gdy miałam coś powiedzieć usłyszałam zza swoich pleców.
-Co?! Violetta nie wierzę, że to zrobiłaś!- Moment później Włoch stanął obok mnie.
-Wiem. Przepraszam Federico. Nie mam bladego pojęcia co wtedy we mnie wstąpiło, ale wiem jedno. Wy nie zapomnieliście o sobie. Nigdy tego nie zrobicie, bo się kochacie.- Oznajmiła i wyszła.
-Przepraszam.- Usłyszałam i odwróciłam się w stronę chłopaka.- Jestem największym idiotą na świecie. Jak mogłem jej uwierzyć?
-Nie obwiniaj się. Jesteście przyjaciółmi więc to oczywiste, że jej uwierzyłeś.- Wydukałam.
-Ale powinienem uwierzyć tobie! Jakim ja byłem debilem!
-Nie obwiniaj się!- Podniosłam głos.- To nie twoja wina. Po prostu tak musiało być.
-Mam nadzieję, że da się to jeszcze naprawić.- Oznajmił patrząc mi prosto w oczy. Następnie nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku.
Od czasu, gdy wszyscy wylądowali w moim domu minął rok. To był okres wielkich zmian. Każdy dowiedział się prawdy i każdy zaakceptował mnie, czego nie zrobił wcześniej. Wraz z Natalią i Albą tworzymy trio najlepszych przyjaciółek. Federico przeprowadził się do Madrytu i zamieszkaliśmy razem. Chociaż bardzo wycierpiałam to zdobyłam najważniejszy skarb, jaki mogłam mieć. Mam teraz osobę, którą mogę obdarzyć tym słowem, którego nigdy wcześniej nie wypowiedziałam. Siostra.

Koniec.
Mam nadzieję, że podobał wam się OS.
Zachęcam do składania zamówień w odpowiedniej zakładce.
Do następnego!
Buziaki♥

3 komentarze:

  1. Świetne :**
    Płakałam xd
    Biedna Lusia :<
    Wredna Srola :P
    Federico głupek ;-;
    Ale pod koniec słodziaki :33
    Cudownie Ci to wyszło :***
    Kocham <33
    Ola :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Fedemiłkaa
    Przepiękny
    Masz talent :^
    Pozderki ;*

    OdpowiedzUsuń

Każdy, najdrobniejszy komentarz daje nam motywację do publikowania kolejnych prac. Może poświęcisz dla nas chwilkę i wyrazisz swoją opinię? ☼

Szablon by
InginiaXoXo