Tytuł: "Efekt Uboczny"
Para: Fedecesca (Federico i Francesca)
Rodzaj: Dramat, przygodowy, komedia
Nasze uwagi: Brak.
Uwagi zamawiającego: "Fran i Fede się poznawają,
później nagle muszą rozwiązać jakąś zagadkę,
jadą na bezludną wyspę, zbliżają się do Siebie"
Miejsce: Włochy (szkoła, dżungla, bezludna wyspa)
Zamawiający: Golden Flower
Autorki: Vicky Victorious i Invisible
Młoda brunetka o imieniu Francesca stała przed szafą
zastanawiając się co ma ubrać na dzisiejszą kolację ze znajomymi jej rodziców. Była
bardzo niezdecydowana. W pewnym momencie do jej pokoju weszła wysoka
czarnowłosa kobieta.
-Córuś, za piętnaście minut mają być. Lepiej się już
ubierz -Powiadomiła ją.
-Ale nie mam bladego pojęcia co - Jęknęła dziewczyna.
-Hm... A ułatwi ci wybór fakt, że z nimi ma przyjść ich przystojny syn?-
Spytała i mrugnęła porozumiewawczo, po czym wyszła z pokoju.
Po jakimś czasie
zdecydowała się, że ubierze piękną niebieską sukienkę, którą dostała na swoje
18 urodziny. Do tego dobrała szpilki pod kolor, włosy zostawiła rozpuszczone. Na
twarz nałożyła delikatny makijaż, podkreślając swoje ciemne oczy. Gotowa zeszła
na dół do salonu połączonego z jadalnią. W pomieszczeniu czekali już na nią
rodzice. Kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi poszli je otworzyć, a ona czekała w
salonie, aż wrócą. Po chwili w pomieszczeniu pojawili się rodzice wraz ze
swoimi przyjaciółmi i ich synem. Był wysokim brunetem z grzywką postawioną na
żelu. Był ubrany w ciemne jeansy i biały t-shirt oraz czarną marynarkę.
Rzeczywiście, był bardzo przystojny.
-Federico poznaj naszą córkę Francescę.-
Wskazała czarnowłosa na dziewczynę.
Pasquarelli podszedł do niej i pocałował ją
w rękę
- Federico jestem - uśmiechnął się.
- Federico jestem - uśmiechnął się.
- Francesca - Odpowiedziała chłodno.
Wszyscy zasiedli przy
stole. Akurat trafiło jej się miejsce obok bruneta. Co chwile czuła na sobie jego wzrok. To powodowało u niej
skrępowanie. Nie czuła się swobodnie, więc przez to coraz bardziej wkurzał ją
chłopak. Nie lubiła jak chłopacy nie znając jej ślinili się na jej widok. Nie
wytrzymała i posłała mu mordercze spojrzenie.
- Możesz przestać się na mnie
gapić? -Warknęła.
- Ale to nie możliwe - Odpowiedział, nie odrywając od niej
wzroku.
- Dlaczego?
- Bo komicznie wyglądasz z tym sosem we włosach. - Parsknął
śmiechem.
Cauviglia rzeczywiście końcówki Miała umazane sosem ze spaghetti.
Zirytowana zaczęła je wycierać serwetką. Naburmuszona nie odezwała się do niego
więcej ani słowem.
- Dzieci - zaczął Pan Cauviglia - jak wiecie zaczęły się wakacje, które
spędzimy razem. Jutro mamy samolot. Wszystko jest już przygotowane. Chcieliśmy
wam zrobić niespodziankę - powiedział z uśmiechem na ustach.
- Co? - Zdziwiła się
osiemnastolatka.
Miałaby niby z nim spędzić wakacje? Nie mogła do tego
dopuścić.
-Tato, ale ja nie mam ochoty nigdzie jechać. - Mruknęła.
- A ty Federico? - Spytał
się ojciec chłopaka.
- Nie .- Burknął.
- No to załatwione.-Westchnął mężczyzna.
-Nie
wiem, jak z waszą córką, ale jak Fede powie nie, to nie.-Zwrócił się do swoich
przyjaciół.
- Francesco zastanów się jeszcze raz nad swoją lekkomyślną decyzją.
-Już postanowiłam. - Odparła wyniośle. - Nie zmienię zdania.
- Zachowujecie się jak
małe dzieci
- Może ta , co ma okres, ale na pewno nie ja. - Oznajmił Federico,
wskazując na Fran.
- Jesteś bezczelny! - krzyknęła oburzona.
- A ty nie
potrafisz panować nad swoimi emocjami. - Odparł, nie robiąc sobie nic z jej
wybuchu.
- To Ty zachowujesz się jak kretyn.
- Ja? Wypraszam sobie.- Burknął. -
Zwykle to kretyni nazywają innych kretynami.
- Skończ już, bo nie mam ochoty z
Tobą gadać. Nie będę się zniżała do twojego poziomu.
- Akurat wtedy to byś
podskoczyła.-Odgryzł się, po czym wstał i bez słowa wyszedł.
- Francesco bądź
milsza - powiedziała łagodnie kobieta
- Ja?!-Zdziwiła się.-W takim razie udanych
wakacji.- Oznajmiła, wstawiając od stołu. Następnie udała się do swojej
sypialni.
Miesiąc później
Nastąpił wrzesień, miesiąc w którym trzeba było wrócić do
szkoły. Włoszka cieszyła się z tego, bo to był jej ostatni rok. Niestety głowę
zaprzątał jej inny problem. Rodzice wyjechali na wakacje miesiąc temu i od
tamtej pory nie dają znaku życia. Zgłosiła ich zaginięcie na policji, ale oni
nie wiele mogą, jakby Cauvigliowie zapadli się pod ziemię. Bardzo się martwiła.
Nie wiedziała co ma w tej sytuacji zrobić. Kiedy jej głowę zaprzątały myśli o
rodzicach poczuła, że z kimś się zderza. Po chwili poczuła, jak upada na zimne
kafelki. Spiorunowała wzrokiem chłopaka. Dlaczego muszą chodzić do tej samej
szkoły?
-Widzę, że Cauviglia, panna z całomiesięcznym okresem, wywinęła
orła.- Zaśmiał się Pasquarelli.
- Zachowaj te głupie żarty dla siebie. Nie jest
mi do śmiechu - powiedziała wstając i otrzepując sukienkę.
-A niby dlaczego?
Czyżby staropanieństwo dało się we znaki?- Zaśmiał się.
- Z dnia na dzień
jesteś coraz głupszy - powiedziała złośliwie - Rodzice mieli niedawno wrócić z
wakacji. Do tej pory nie wrócili i nie dają żadnego znaku życia.
-No i? Widać,
że świetnie się bawią i nie śpieszni im do powrotu do domu.-Westchnął.
W ogóle
się tym nie przejmował. Sam też czasem znikał.
- To nie jest w stylu moich
rodziców. Poinformowaliby mnie - na jej twarzy pojawił się ogromny grymas.
- Tsa...
Jasne.- Zakpił.
Chciał coś jeszcze dodać, ale widząc jej zmartwioną minę w porę
ugryzł się w język.
- Jeśli masz zamiar mnie obrażać to odpuść sobie. Nie mam
humoru na takie głupoty.
- Najpierw musiałbym się tobą przejmować, żeby
odpuścić. - Oznajmił i odszedł.
Francesca udała się w stronę sali gdzie miała
mieć kolejną lekcję. Przez całą historię nie potrafiła się skupić. Nie mogła
się pozbyć przeczucia, że coś jest nie tak. A co jeśli rodzice wraz z państwem
Pasquarelli powiadomili Federico o przedłużeniu urlopu, a on miał jej
przekazać, a tego nie zrobił? Nie zdziwiłoby ją, gdyby tak było. Postanowiła,
że po zajęciach poszuka bruneta i wydusi z niego wszystko. Kiedy zadzwonił
dzwonek spakowała się i jak najszybciej wyszła z klasy. Udała się w stronę
wyjścia, ponieważ oboje o tej godzinie kończyli lekcje. Zaczęła wypatrywać go
wzrokiem, aż w końcu znalazła go, jak stał przed wejściem i rozmawiał ze swoim
kumplem. Bez zastanowienia podeszła do niego.
- Musimy pogadać.- Oznajmiła
stanowczo.
- Widzę Fede, że tym razem rzuciłeś się na głęboką wodę.- Zaśmiał się
szatyn.- żeby Cauviglii, aż żyłka pękła. Czy mam ci już kupić nagrobek, czy
dopiero za pięć minut?
- Możesz stąd pójść? - Spytała zła - nie z Tobą chce
porozmawiać
- Czyżby okres się spóźniał? - Sugerował. - No Fede, ale mam na
dzieje , że to po pijanemu - Powiedział poważnie.
- Że ja?! Z nią?!- Zdziwił się
Włoch.- León, nie wiem, co piłeś, ale to ci zamiast w nogi to w mózg poszło
-
Zamknij mordę. Nie przyszłam tu słuchać jak mnie obrażasz. Sprawę mam - coraz
bardziej zaczęła się niecierpliwić.
- W ciąży nie można się denerwować, bo to
szkodzi dziecku.-Wyjaśnił spokojnie chłopak.
- Widzę, że masz
doświadczenie.- Wtrącił ze śmiechem Pasquarelli.
- Ha ha ha. Spieprzaj Verdas,
bo nie mam ochoty na Ciebie patrzeć. Idź się tamtą ździrą zajmij - Wskazała na
szatynkę, która właśnie opuszczała budynek szkoły.
- Widzę, że tu ma się odbyć
poważna rozmowa na temat aborcji, więc pójdę, ale pod warunkiem , że to ja będę
chrzestnym. - Oznajmił szatyn.
- Jasne León.- Przytaknął mu z uśmiechem Fede.
Gdy
uradowany Verdas odszedł, jego przyjaciel mruknął:
- Muszę pamiętać, żeby nigdy
nie zostawać ojcem. Co chcesz? - Dodał po chwili.
- Porozmawiać o rodzicach.
Czy może rozmawiałeś z nimi ostatnio? - Spytała spokojnie.
- Nie. To wszystko? -
Spytał znudzony.
- Ja serio pytam. Martwię się o nich. A co jeśli coś im się
stało? - Zaczęła panikować.
-Wątpię. W końcu są pełnoletni. Bo o moich nie
można powiedzieć, że są dorośli. Zachowują się, jakby byli w moim
wieku...-Przerwał.-Co może skutkować tym, że coś nabroili. Ale przecież policja
by już nas dawno powiadomiła!
- Przecież gdyby chcieli przedłużyć urlop to by
nas powiadomili.
- Z moimi to nie wiadomo.- Przyznał.
- A ja znam moich rodziców
i nigdy się tak nie zachowywali.
- To znaczy, że jest 50 procent szans, że im
się coś stało, a drugie 50 to, że ci wali totalnie.
- Jestem pewna, że Twoi
rodzice też by Cię powiadomili. W końcu jesteś ich synem. Kochają cię -
zignorowała jego odcinki kierowane w jej stronę.
-Wiesz co? Nie będę czasu na
ciebie marnował.- oznajmił.
- Jesteś żałosny. Spójrz na siebie. Nie interesują
cię własni rodzice. Gdyby nie oni to ciebie by nie było. Ale przecież chłopczyk
musi się obrazić. Ogarnij się, bo kiedyś będzie za późno.
- Wow! Wypowiadasz się
na temat mojej rodziny, a nic o niej nie wierz! Dla twojej wiadomości, moimi
biologicznymi rodzicami są Leonardo i Evie Pasquarelli, którzy zginęli w
wypadku kilka lat temu, a ci którzy się mną zajmują to tak naprawdę moje
wujostwo, które jak się tutaj przeprowadziliśmy zakazało mi komukolwiek mówić
prawdę! - Wybuchnął. Miał dość tej całej szopki.
Po chwili powoli się odwrócił
i odszedł.
- Zaczekaj! Przepraszam, nie wiedziałam. - Dogoniła go.
- Spoko. Westchnął.
- Nie przejmuj się. Masz osoby, które będą z tobą bez względu na wszystko -
uśmiechnęła się delikatnie - może ja już pójdę. Nie chcę Ci psuć humoru.
- Zaczekaj!
- Zatrzymał ją. - Pomogę ci z twoimi rodzicami.- Oznajmił pewnie.
- Nie musisz
się tym zadręczać.
- Widzę, jak się tym tak martwisz.
- Mam nadzieję, że nic im
nie jest - próbowała wymusić uśmiech.
- Na pewno nie... To chodźmy do ciebie i
pomyślimy, co możemy zrobić.- Zaproponował.
- Jeśli nie sprawi Ci to problemu to
jasne.
Po kilkunastu minutach znaleźli się przed domem Włoszki.
- A co to? - Zdziwił
się brunet i podniósł z wycieraczki kopertę. - Nie ma nadawcy.- Stwierdził po
dokładnym obejrzeniu jej i wręczył ją dziewczynie. Ona bez zastanowienia
otwarła kopertę i wyciągnęła z niej list, po czym przeczytała na głos:
- Jeśli
chcecie znaleźć rodziców, musicie podążać za wskazówkami. Nie wolno wam
zawiadamiać policji. Pierwszą wskazówkę znajdziecie tam, gdzie nigdy nie ma
słońca.
- To są jakieś żarty? - Spytał zdezorientowany.
-Chyba nie... Tam, gdzie nigdy nie ma słońca...- Powtórzyła i zaczęła gorączkowo
myśleć.
To nie mogło być trudne i takie nie było. Po chwili wpadła na pewien
pomysł.
- Chodź.- Złapała chłopaka za rękę i poprowadziła na tyły domu, do
ogrodu. Tam stała ławka, jedyne miejsce, które było w cieniu przez drzewo,
które rosło obok. Na trawie były ułożone dwa patyki które przypominały X.
Zaczęła kopać rękami w tym miejscu. Zdezorientowany chłopak zaczął jej pomagać.
Po chwili ich oczom ukazało się malutkie pudełeczko. Otworzyła je i wyciągnęła
kolejną karteczkę.
- Widzimy, że wam zależy. Ale to jeszcze nie koniec. Tam,
gdzie woda, którą lubicie, tam też ostatnia wskazówka.
- Przeczytała.
- Co to
znaczy?
- Hm... Basen! U mnie w domu jest basen. To pewnie o to chodzi, bo ja
uwielbiam pływać.-Stwierdził.
- Ja też lubię pływać.- Przyznała nieśmiało.
Nie
sądziła, że będzie miała cokolwiek z nim wspólnego. Ucieszyła się, że już się
ze sobą nie kłócą. Od początku źle go oceniła. Musiała przyznać, że polubiła
go.
Opuścili posesję Włoszki i udali się w kierunku domu
Pasquarelliego. Po kilkunastu minutach dotarli na miejsce i poszli od razu do
ogrodu. -I co teraz? - Spytała Fran.
- Patrz, na wodzie pływa jakiś balon z karteczką -
powiedział idąc w tamtym kierunku.
Bez zastanowienia zdjął koszulkę i buty, po czym wskoczył do
wody. Kiedy trzymał już w rękach przedmiot wyszedł na powierzchnię. Dziewczyna
wzięła od niego pudełeczko i je otworzyła. Kątem oka przyglądała się
chłopakowi, a dokładnie jego klacie, która była widocznie urzeźbiona. Bardzo
podobał jej się ten widok. Nie pamiętała już tego, że darli ze sobą koty. Weszli
do przez taras do przeszklonego nowoczesnego salonu, w którym dominowała
kredowa biel. Usiedli na kanapie i wyjeli ze środka kolejną karteczkę.
- Rozwiążcie tą zagadkę, a dowiecie się, gdzie oni są.- Przeczytała
Cauviglia.
W pudełku znajdowała się kolejna karteczka.
- Ktoś się z nami bawi - powiedziała po chwili.
- yhm...- Mruknął
marszcząc brwi.
Wyciągnął kartkę i ją rozłożył. Po chwili zaczął czytać na
głos.
- Tam, gdzie ręka człowieka nie dosięgła. Tam, gdzie dzikie
zwierzęta żyją bezpiecznie. Tam, gdzie zielono i kolorowo. Tam, gdzie tylko
nieliczni docierają. Tam znajdziecie tych, których szukacie.
- O co może chodzić? -
Zmarszczyła brwi, a na jego twarzy pojawił się mimowolny uśmiech.
- Nie mam bladego pojęcia...- Przerwał i przeczytał tekst
jeszcze raz.-...ale coś mi świta.- Dokończył.
- Hmm.. Dżungla! Mówili, że lecą na jakąś wyspe -
uśmiechnęła się.
- I ja chyba wiem na jaką...-Westchnął.
Wstał i podszedł do półki z książkami i notesami. Wśród nich
był jeden bordowy. Wyciągnął go i usiadł z powrotem obok Włoszki. Przekartkował
notatnik, po czym z zadowoleniem pokazał odpowiednią stronę Cauviglii.
- Mama zawsze mówiła, że marzy jej się własna wyspa. - Oznajmił. -Giallo Rotondo.
- Myślisz, że tam polecieli? - Spytała niepewnie.
- Jestem tego pewny.- Odpowiedział poważnie i spojrzał jej
prosto w oczy.
- Dziękuję.- Powiedziała i rzuciła mu się na szyję.
Spojrzała w jego oczy. Ich twarze momentalnie się do siebie
zbliżyły, a ich usta połączyły się w namiętnym pocałunku , który bez
zastanowienia pogłębili. W tym momencie liczyli się dla nich tylko oni sami. Po
chwili oderwali się od siebie i spojrzeli w swoje oczy. Następnie bardzo mocno
się przytulili.
- Jesteś bardzo piękna. - Szepnął jej do ucha.
- Dziękuję Ci za wszystko i za to, że jesteś.
- Zawsze będę.- Szepnął.- A teraz chodźmy spać. Rano
dokończymy poszukiwania.- Zadecydował.
- No dobrze - powiedziała i udała się z nim w stronę domu na
górę.
-Tutaj jest łazienka. - Fede zaprowadził ją do jasnego i
przyjemnego pomieszczenia w odcieniu bieli. -Zaraz ci coś przyniosę do
przebrania.- Powiedział i wyszedł z pomieszczenia.
Spokojnie czekała, aż on wróci rozmyślając o wszystkim. Po
dwóch minutach pojawił się znów. Wręczył jej jeden ze swoich ciemnofioletowych
t-shirtów i bez słowa wyszedł. Dziewczyna się rozebrała i weszła do kabiny.
Relaksujący prysznic był wszystkim, czego potrzebowała. Lecz cząstka jej
myślała ciągle o Federico. Czyżby się w nim zakochała? Tak szybko? W końcu
zdarza się miłość od pierwszego wejrzenia. A ten pocałunek? Czy są oni parą? Po
wykonanych wieczornych czynnościach zarzuciła na siebie bluzkę Włocha i wyszła
z łazienki. Przyjrzała się holu. Wszystko jest w odcieniach bieli. Przypomniało
się jej , że matka Federico ma greckie korzenie. To pewnie dlatego w całym domu
panuje taka atmosfera. Zauważyła uchylone drzwi. Bez zastanowienia weszła do
środka. Pokój był w odcieniach grafitu, ale nie zabrakło w nim akcentu kredy.
Sypialnia była taka sama, jak u każdego innego nastolatka. O tym, że należy ona
do bogatej rodziny świadczył m.in. Duży, plazmowy telewizor wiszący na ścianie.
Na środku stało dwuosobowe łóżko, a na nim siedział brunet, przebrany już w
spodnie od dresu. Z uśmiechem na ustach podeszła do niego i wtuliła w jego
tors. Cieszyła się, że jest blisko niej. W tak krótkim czasie zmieniła o nim
zdanie na o wiele lepsze.
- Kochanie nie martw się. Jutro ich znajdziemy.- Odezwał się
po chwili ciszy.
- Mam taką nadzieję - westchnęła.
- Na pewno. A teraz chodźmy spać.- Stwierdził i ułożył się
na łóżku, przytulając ją do siebie.
Po chwili oboje zasnęli. Kiedy rano Fede wstał jako pierwszy
wykonał poranne czynności, a następnie zamówił bilety. Fran się w tym czasie
obudziła. Zdziwiło ją, że chłopaka nie ma obok. Udała się do łazienki, a potem
gotowa zeszła na dół. W kuchni zastała Federico, który układał naleśniki na
talerzu.
- Widzę, że mój aniołek już wstał.- Stwierdził, gdy ją
postrzegł.
Podszedł do niej i ucałował ją delikatnie w usta.
- Śniadanie gotowe. Smacznego - dodał po chwili kiedy
usiedli przy stole i zaczęli się zajadać posiłkiem.
- Nawzajem.- Zaśmiała się.
Po skończonym posiłku pojechali na lotnisko. Załatwili
wszystkie formalności i po kilkunastu minutach znaleźli się w helikopterze.
- Fede, o co chodzi? Dlaczego nie ma pilota? - Spytała
zdezorientowana dziewczyna.
- Bo jedziemy na wyspę, którą tylko ja znam i mniej więcej
wiem, gdzie się znajduje. I dodatkowo ponad miesiąc temu zdałem licencję.- Wyjaśnił
brunet.
Zapieli pasy bezpieczeństwa, założyli kaski i Włoch
uruchomił maszynę. Po chwili wznieśli się w powietrze. Dziewczyna pierwszy raz
latała helikopterem. Z chęcią podziwiała piękne widoki za oknem. Po jakimś
czasie dotarli na miejsce. Pasquarelli zaparkował maszynę na piaszczystej
plaży. Po kilkunastu minutach byli gotowi i ruszyli w drogę. Weszli w głąb
pięknej i dzikiej dżungli. Włoszka z zachwytem podziwiała żywe kolory kwiatów.
-Już jesteśmy. A mówiłem, że to nic poważnego. -Zaśmiał się brunet, gdy
zobaczył hotel w stylu tropikalnym w samym sercu wyspy. Wziął ją za rękę i
poprowadził w tamtym kierunku. Przy basenie znajdowało się czworo zaginionych,
świetnie się bawili. Gdy spostrzegli swoje dzieci, ojciec bruneta zawołał radośnie.
- No nareszcie jesteście! Mam nadzieję, że za niedługo będą
wnuki!
- Mamo, tato martwiłam się o was! - Powiedziała zła.
-A my się martwiliśmy, czy wnuki będą! - Burknął Cauviglia. -
Więc powiedźcie, pogodziliście się?
- Ugh! Jesteście nie
do zniesienia - Westchnęła i wtuliła się
w ramię swojego chłopaka.
- Nasz plan się udał - powiedzieli ucieszeni.
- Jaki plan?-Zdziwił się Federico.
- No zeswatania was - zaśmiali się.
Włoszka chciała coś powiedzieć, ale przerwał jej Fede i
mrugnął porozumiewawczo.
- To dobrze, że się cieszycie, bo ojcem chrzestnym będzie
León! - Oznajmił zadowolony, widząc jak jego rodzicom, a właściwie wujostwu
więdną miny.
-Tylko nie on! To już lepiej, jakbyś był gejem! - Wrzasnął.
- A chrzestną Violetta - powiedziała Fran na przekór rodzicom.
-o nie...Westchnęli, a nastolatkowie wybuchnęli śmiechem.
*-*-*
Cześć. Mamy nadzieję, że OS wam się spodobał. ;)
A szczególnie Tobie Golden Flower ;)
Do następnego ;)
Papa ;*
Cudo ♥♥
OdpowiedzUsuńJest wspaniały ! Piszecie mega piękne OS
OdpowiedzUsuńa do tego ten tak bardzo pięknie Wam wyszedł !
Po prostu nie wiem co napisać :)
Tak bardzo cieszę się, że wykonałyście ten OS ! ♥
Ten Shot jest magiczny! *,*
OdpowiedzUsuńFedecesca! ♥
Świetne. ♥
OdpowiedzUsuń