Tytuł: "Now, I'm happy"
Para: Luctoria ( Luke Hemmings + Victoria Justice )
Nie czuła
chłodu na dłoniach i twarzy, który towarzyszył jej przez kilka poprzednich
miesięcy. Zaczęła się wiosna, której bardzo oczekiwała. Przechodziła poboczem, obok ogromnych nowo wybudowanych domów. Bardzo chciałaby w takim zamieszkać. Na razie żyje razem ze swoją babcią, której raczej nie stać
na nowe lokum. Rzecz jasna nigdy nie narzekała, jednak w głębi serca wolałaby mieć więcej komfortu we własnym domu. Babcia nie wynagrodzi jej tego wszystkiego,
choć bardzo by chciała. Z daleka swój domek opisałaby trzema przymiotnikami.
Stary, opuszczony, okropny. Nie mieli pieniędzy na remont czy odbudowę
uszkodzonych części dachu. Wygląd zewnętrzny nie opisywał jednak nastroju
panującego w środku. Już od samego wejścia do przedsionka, który stanowił
garderobę domowników, można było wyczuć wspaniały aromat dań i potraw, które
przyrządzała jej niestrudzona babcia. Zawodowo była kucharką, lecz na
emeryturze. Wkładała w opiekę domu całe serce. Mimo podeszłego wieku, nadal była pełną życia kobietą.
Victoria spojrzała jeszcze raz na nowe mieszkania znajdujące się
obok jej miejsca zamieszkania. Tuż obok jej płotu powstał nowy dom. Wyglądem
przypominał wręcz wille. Posiadał trzy piętra, dwa obszerne balkony i wielkiego
rozmiaru frontowe drzwi. Był w fazie wykończenia, a nowi mieszkańcy właśnie
wprowadzali walizki. Vicki z pewnością nie zwróciłaby na nich szczególnej
uwagi, gdyby nie fakt, że jednym z nowych lokatorów jej ulicy był Luke. Chłopak
o błękitnych oczach i blond włosach. Dziewczyna przyglądała się mu już dawniej.
Był jednym z najlepszych uczniów jej szkoły. Chodził na dodatkowe zajęcia
koszykówki, na które ona również uczęszczała. Wydawał jej się całkowicie
nieosiągalny, a jej koleżanki wręcz go uwielbiały. Potrafił dostosować się do
towarzystwa, a samo pojawienie się w kręgu znajomych wywoływało lawinę śmiechu
i aplauzu. Takim właśnie był Luke Hemmings. Wystarczająco idealny, ale
całkowicie zapatrzony w swoje odbicie w lustrze.
Niepewnym krokiem dziewczyna podeszła do
furtki nowej rodziny i delikatnie nacisnęła klamkę. Rozejrzała się dookoła,
jakby upewniając się, że nie widzi ją nikt nie proszony. Pokonała dzielący ją
od drzwi chodnik i impulsywnie zapukała. Zwyciężyła swoją nieśmiałość i strach.
Po chwili, naprzeciw niej pojawił się stylowo ubrany blondyn. Na jej widok
uśmiechnął się szeroko, pokazując przy tym szereg śnieżnobiałych zębów. Tyle
wystarczyło, aby dziewczyna zaniemówiła. Stali w bezruchu, z trudem oddychając
i bojąc się spłoszyć drugiego.
- Cześć Vicki – kąciki jego ust
znów podwyższyły się o kilka centymetrów, a źrenice powiększyły się znacząco.
- Hey, Luke. Jesteśmy sąsiadami,
miło mi Cię tu… mieć – dziewczyna zawahała się po wymówieniu tych
słów. Ugryzła się w język i przeniosła wzrok na burego kota, który właśnie pojawił się obok ich dwójki.
- Mieć to jeszcze za wcześnie –
teatralnie przewrócił oczami i zaśmiał się sarkastycznie – Poznaj Lucka, mojego
kocura. – blondyn wziął na ręce swoje zwierzątko i swobodnie je pogłaskał. Kot
wydał głośny pomruk i polizał palce swojego pana.
- On tak zawsze? – dziewczyna
uniosła brew i wskazała palcem na kota
- Zawsze kiedy jest mu dobrze –
chłopak uśmiechnął się zadziornie
- To ja już pójdę. Do jutra –
szatynka spojrzała jeszcze raz na Lucka i Lukey'a, po czym odeszła w milczeniu, co
chwilę spoglądając za siebie. Blondyn stał w przedsionku i najwyraźniej był
zdumiony przybyciem nastolatki. Jakim cudem odważyła się na taki czyn? Z
pewnością nie była to ta sama Victoria, co w szkole. Nie skrywała uśmiechu i
nie tłumiła w sobie słów.
Szatynka lekkim truchtem pobiegła do
swojego domu. Przed wejściem na posesję sprawdziła skrzynkę pocztową. Znalazła
w niej masę ulotek, rachunki oraz jeden list zaadresowany do niej. Koperta była
krwisto czerwona, a charakter pisma dziewczyna potrafiła rozpoznać od razu. Po
co pisała? Jaki cel miałby odzew po tylu latach? I czy miałby coś w tej
sytuacji zmienić? Z twarzy spłynęła jej jedna słona łza, którą szybko starła.
Bez dłuższego zastanowienia potargała list i wyrzuciła go na drogę. Przez jej
głowę przychodziła tylko jedna myśl. Bez
sentymentów. Wystarczająco zniszczyła jej życie. Z rozmachem otworzyła
furtkę i wściekła wbiegła do domu. Nie przywitawszy się z babcią, wtargnęła do
swojego pokoju i zamknęła drzwi na klucz. Wytarła noc i próbowała się uspokoić.
Co jeśli było to coś bardzo ważnego? Nie.
A może? Jej matkę nie obchodziło jej życie. Dziewczyną miotały uczucia i zrobiło jej się duszno. Podeszła do
okna z zamiarem otwarcia go, ale coś ją zatrzymało. Przez szklaną szybę miała
doskonały widok na pokój Luke'a.
Widziała jak chłopak rozpakowywał swoje
rzeczy, a ich pokoje dzieliło kilka metrów. Dziewczyna przybliżyła się
jeszcze bardziej, żeby widzieć dokładnie jego rysy twarzy. Victoria nie czuła
już wzburzenia, była niczym w transie. Dopiero świadomość tego, że chłopak
również będzie mógł ją obserwować, obudziła w niej logiczne rozumowanie. Miał
centralny widok na jej łóżko. Dziewczyna odsunęła się gwałtownie w stronę
ściany, kiedy chłopak mimowolnie odwrócił wzrok. Ciężko oddychała. Prawdą jest,
że wiedziała o tym pokoju już dawniej. Lekko przestraszyła się na myśl, że ktoś
będzie mógł ją podglądać, lecz nie zaprzątała sobie tym głowy. Dopiero teraz
zrozumiała powagę sytuacji. Lekko otrzepała spodnie i poprawiła niesfornego
kucyka, po czym wróciła do okna. Luke'a już nie było. Na jej twarzy pojawił się
grymas, spowodowany pojawieniem się w pokoju Lucka. Kot wspiął się na
jego łóżko, zrzucił poduszkę i usnął wtulony w prześcieradło chłopaka. Victoria
nie zakłócała dłużej strefy osobistej kota i pobiegła na obiad.
Następnego dnia obudziły ją ciepłe promienie słoneczne,
wbiegające do jej pokoju przez otwarte okno. Poczuła świeży podmuch wiatru i
wstała z łóżka. Poprawiła pościel i mocno rozciągnęła nadgarstki. Z zachwytem
spojrzała przez szybę, aby podziwiać Luke'a śpiącego i mocno wtulonego w
poduszkę. Natychmiast wzięła do rąk lornetkę i przyciągnąwszy oczy do niej,
patrzyła. Wszystko wydawało się nierealne. Stałaby tak z pewnością cały dzień,
gdyby chłopak nie zaczął się budzić ze snu. Victoria byłą nieostrożna. Nadal
przyglądała się chłopakowi, mając w ręce przedmiot, który jednoznacznie
ujawniał jej zamiary. Po chwili blondyn zorientował się i spojrzał w jej stronę
z okropnym wyrazem twarzy. Dziewczyna szybko odskoczyła, ale nie mogła temu
zaprzeczyć. Przyłapana…
Z szybkością samochodu wyścigowego spakowała swoje rzeczy i wybiegła z
domu, nie prosząc o śniadanie. Byle być prędzej od niego. Biegła niczym
zawodowa biegaczka. Zapomniała domknąć torbę, z której po drodze wypadało
mnóstwo kartek. Nie zatrzymywała się, gdyż uznała je za niepotrzebny syf.
Ludzie patrzyli na nią z osłupieniem, nie potrafiąc wyrazić podziwu. Z całą
pewnością pani Price, szkolna wyufeistka, byłaby z niej dumna. Na szczęście
udało się. Vicki zdążyła na wcześniejszy autobus, dzięki czemu, miała w zapasie
kilkanaście minut przed całkowitym skompromitowaniem. Usiadła wygodnie z przodu
pojazdu, poprawiła części swojej garderoby i włączyła muzykę. Z trudem
rozganiała myśli, pojawiające się w jej głowie. Nie zdążyła dobrze się
rozsiąść, kiedy kierowca zatrzymał autobus i zawiadomił o zakończonej
trasie. Z trudem wyszła z pojazdu i skierowała
się do wejścia szkoły. Było dosyć wcześnie, dlatego korytarze szkolne były
zupełnie puste. Dopiero po paru minutach, w szkole zaczęli schodzić się
uczniowie, z przejęciem rozmawiając o wyniku wczorajszego meczu i o paru
typowych, młodzieżowych rzeczach.
Victoria cały czas siedziała wygodnie na
ławce i przypatrywała się krajobrazowi za oknem. Nawet nie usłyszała
dzwoniącego dzwonka. Przez cały czas myślała jedynie o nim i o jego dziwnym
zachowaniu. Czy jest już całkowicie spalona? Czy ma jeszcze u niego jakieś
szanse? Odruchowo spojrzała na swoje przetarte dżinsy i spraną bluzkę w
kolorowe cukierki. Wyglądała niczym słodkie dziecko, ubrudzone malinowym
sokiem. Uznała, że powinna zakupić lepsze ciuchy. Kiedy miała wstawać, ktoś delikatnie dotknął jej dłoni. Wyczułaby te perfumy na kilometr. Luke, siedział obok
niej, ciężko oddychając. Nie była w stanie się odezwać, a tym bardziej nie była
w stanie zaprotestować.
- Dziś. 16.00. Mecz. My. – szepnął
Więcej się
już nie odezwał.
Poszła z nim. Mecze piłki nożnej, nigdy nie były jej ulubionym zajęciem. Jednak skoro takowy się odbywał, zawsze na niego przychodziła. Tym razem nie byłoby inaczej, ale wreszcie nie siedziała sama. Obok niej siedział najprzystojniejszy chłopak w szkole. Jeszcze parę dni temu byłoby to kompletnie niemożliwe. Czuła jego zapach i wiedziała, że wszystko się zmieniło. Nie patrzył już na nią z wyrzutem, jak na zepsutą zabawkę. W tamtej chwili była dla niego kobietą i w pewnym sensie ją to satysfakcjonowało. Spędzili razem fantastyczny czas. Myślała, że on nigdy tego nie zrobi. Przybliżył się i łagodnie ją pocałował, na oczach wszystkich. To wystarczyło, żeby zmieniła swoje życie o sto osiemdziesiąt stopni.
Heyka, misiaczki :*
Ostatnio lekko wena mnie opuściła, dlatego musiałam się rozpisać na tym shocie.
Mam nadzieję jednak, że nie jest taki zły.
Zachęcam do składania zamówień i miłego weekendu! :)
Pozdrawiam
Fearless
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy, najdrobniejszy komentarz daje nam motywację do publikowania kolejnych prac. Może poświęcisz dla nas chwilkę i wyrazisz swoją opinię? ☼