24 lutego 2017

Zamówienie [103] Leonetta "Imagination"


Tytuł: "Imagination"
Para: Leonetta (Leon + Violetta)
Serial: Violetta
Rodzaj: Romans, Fantasy
Moje uwagi: nutka *klik*
Uwagi zamawiającego: brak
Zamawiający: Aleks Verdas
Autorka: Patty


-Ludmiła Joanne Ferro! - zawołał jej ojciec.
Szybko zbiegła po schodach, poprawiając swoje loki. Dziwnie się czuła. Nie lubiła, kiedy przyjeżdżali jacyś ''sąsiedzi''. A jeszcze bardziej nienawidziła się z nimi witać. Zatrzymała się przed drzwiami sali tronowej i pogładziła dłońmi swoją suknię.
-Słucham, ojcze - odezwała się grzecznie, dumnie wchodząc do środka.
-Przywitaj się proszę z władcą włoskiego cesarstwa - skinął głową jej papa.
Ukłoniła się delikatnie i podeszła do królewskiej pary.
-Mam nadzieję, że cieszysz się z naszej wizyty - przemówił cesarz Włoch. - Nasza córka i syn byli bardzo zadowoleni, że mogli tutaj przybyć.
Córka i syn?
Czyli... Jej przyjaciółka przyjechała! Razem ze swoim denerwującym bratem...
-Powód naszego przybycia jest następujący - zaczęła żona jegomościa. - Wyjeżdżamy w interesach do królestwa w Azji, z prośbą zjednoczenia naszych krain... Za ten czas, niestety, musimy zostawić córkę i syna pod opieką Camendor.
Dziewczyna pokiwała głową. Cieszyła się na myśl, że wreszcie spotka się ze swoją przyjaciółką z dzieciństwa... Nie widziały się kawał czasu, było tak dużo do powiedzenia.
Chwilę jeszcze przysłuchiwała się rozmowie, po czym pobiegła do swojego pokoju.
-Violetta! - rzuciła się na szyję przyjaciółce, kiedy służący kładli jej bagaże przy ścianach.
Brunetka przytuliła ją i zaśmiała się wesoło. Była w znakomitym humorze, chociaż  nie spodziewała się tej wizyty.
-Ile to już dni cię nie widziałam! - westchnęła szatynka. - Jak tam u ciebie, opowiadaj.
-Może się przejdziemy? - zaproponowała. - Dzień jest piękny, nie możemy go zmarnować.
W głowie Lu roiło się od pomysłów na spędzenie czasu. Mogą wybrać się do nowej auli, którą zbudowali na rzecz przyjęć okolicznościowych. Znajdują się tam instrumenty orkiestry i wiele znakomitych rzeczy, które mogłyby umilić im czas.
Ruszyły w stronę przestronnego placu, pogrążone w rozmowie. Spacerowały, nasłuchując śpiewu słowików i spoglądając na srebrzystą wodę w fontannie. Miały tyle tematów do obgadania... Słońce grzało niemiłosiernie i oświetlało każdy zakamarek królestwa, na niebie nie było ani chmury... Zapowiadało się wspaniale.
-Chwileczkę - przerwała Castillo, kiedy omawiały temat tegorocznego zlotu. - Kto to jest? - wskazała na szatyna, kopiącego ziemię.
-On? To nasz ogrodnik. Zatrudniliśmy go kilka dni temu.
-No dobrze... Tylko jak ma na imię?
-Leon - zmarszczyła czoło. - Ale co cię to właściwie interesuje?
Na twarzy dziewczyny widać było zmieszanie.
-Powiedzmy, iż uważam... jest całkiem w porządku.
Ludmiła zaśmiała się dźwięcznie, powtarzając:
-Podoba ci się! Podoba ci się!
Violetta zbladła ze strachu. Kto to widział, żeby księżniczka chociaż spojrzała na służącego?
-Cicho, jeszcze ktoś usłyszy! - powiedziała, po czym szepnęła. - Może trochę. Spotkałam go na rynku dzisiaj rano, dokładnie po tym, jak przyjechaliśmy. Chciałabym go poznać, ale nie to, że coś tam...
Nim Violetta zdążyła jakkolwiek zareagować, Ludmiła już ciągnęła ją w jego stronę.
-Witaj, Leon - przywitała się. - Mógłbyś oprowadzić moją koleżanką, po dworze? Mam sporo na głowie, a nie chcę, żeby się nudziła. Sam wiesz...
-Jasne - uśmiechnął się, na co Włoszce zmiękły kolana. - Miło mi cię poznać, jestem...
-Leon - przerwała, po czym szybko się zawstydziła. - Tak, wiem.
Wziął ją za dłoń i złożył na niej pocałunek, po czym obdarował ją zniewalającym uśmiechem.
-To ja lecę - rzuciła przez ramię blondynka, zostawiając ich samych.
Zmieszana włoska księżniczka spojrzała na spód swojej sukni, czekając na pierwsze słowa towarzysza. Coś blokowało ja, by mogła odezwać się pierwsza.
-Więc jak się tu znalazłaś? - uśmiechnął się i wyciągnął do niej ramię.
Jak na ogrodnika był całkiem gustownie ubrany. Być może mają tu jakieś inne reguły, w jej królestwie na pewno nie odziano by pracownika w tak bogato zdobione odzienie. Złapała go pod rękę i ruszyli w kierunku placu. Zaczęła się rozmowa.
W głowie Violetty roiło się od myśli. Czy naprawdę powinna zajmować się teraz poznawaniem nowego chłopaka? Co, jeśli się zakocha? Książę z Dalcrest nadal czekał na odpowiedź w sprawie zaręczyn i chociaż się waha, zna zasady. Królestwo ma być najważniejsze. Dla jego dobra musi zrobić wszystko. Ale czy naprawdę zaślubiny kogoś, kogo się nie kocha, ma uczynić ją szczęśliwą? Od małego wpajała sobie, że wyjdzie za mężczyznę, którego obdarzy szczerym uczuciem. Czy to wszystko ma teraz legnąć w gruzach? Trudne byłoby oddanie się komuś, kogo się nawet nie zna.

-A tam - wskazał palcem, gdy znaleźli się koło tylnej części zamkowego muru. - Tam udaję się bardzo często. Jest tam całkiem ładny las, chwila odpoczynku i spokoju zawsze się przydaje. W tamtym miejscu jest pięknie, szczególnie wieczorami.
Zauważyła niedbale wykończony fragment i zaczęła się zastanawiać nad sposobem wyjścia.
-Jako, że bramy są tutaj zamknięte prawie zawsze, odsuwam parę z tych cegieł. Może nie jest to rozsądne, ale to chyba jedyny sposób na wymknięcie się. Tylko niech to pozostanie naszym sekretem.
-Oczywiste - uśmiechnęła się i uścisnęła jego mały palec swoim, na znak przysięgi.


 -Jak było, jak było, jak było?! - krzyknęła blondynka, przyklaskując, gdy jej przyjaciółka znalazła się w pokoju.
-Sympatycznie - mruknęła. - Cudownie.
Usłyszała cichy pisk z jej ust, po czym złapała ją za obie ręce i okręciła wokół własnej osi.
-Violetta się w końcu zakochała?
-Dobrze wiesz, że nie mogę - prychnęła i rzuciła się na łóżko. - Nie wiem, co robić.
-Oj, daj spokój.
-Przymierze z Dalcrest nam się przyda. Poza tym, on mi się tylko podoba. Uczucia mogą być przelotne.
Violetta czuła, że ta relacja może znaczyć dla niej coś więcej, niż każda inna. Przy nikim nie czuła się tak wspaniale i swobodnie, jak przy Leonie Verdasie.
-Twój brat, Federico. Przecież może wyjść za jakąś księżniczkę. Nikt nie powiedział, że w twoich rękach leży ten interes.
-Chyba nie rozumiesz, Ludmi - westchnęła. - To ja dostałam propozycję małżeństwa, jeśli ją odrzucę, książę może nawet wypowiedzieć nam wojnę.
-Nie, jeśli znikniesz - wzruszyła ramionami.
-Nie planuj takich rzeczy - wywróciła oczami. - Nie mam zamiaru znikąd uciekać, tym bardziej z nowo poznanym parobkiem. Jestem naprawdę zmęczona po podróży, chciałabym się położyć.
-Ależ oczywiście, madame - rzuciła żartobliwym tonem. - Dobranoc.


Pobiegła w kierunku tylnej części muru zamkowego i prześlizgnęła się pomiędzy niedbale wykończonym fragmentem. Szła coraz szybciej, przesuwając się pomiędzy drzewami i słysząc ugniatający się chrust pod jej stopami. Parę razy otarła się o pień i z pewnością nieco zbrudziła już sukienkę, ale w końcu udało jej się znaleźć w miejscu, o którym opowiadał.
Rozejrzała się wokół, ale nigdzie go nie widziała.
-No tak, głupia - wyszeptała do siebie. - Nie będzie tutaj całymi dniami na ciebie czekał.
"A może warto spróbować"? - szeptał jakiś głos w jej głowie. Bez zastanowienia, wykrzyczała:
-Leon! Jesteś gdzieś tutaj?
Nie musiała długo czekać, gdyż już po chwili usłyszała jego głos:
-Tu jestem, księżniczko!
Spojrzała w górę i zobaczyła go, siedzącego luźno na drzewie.
-Co ty tam robisz? - spytała zdziwiona. Nie zaniepokoił jej ten widok - bardziej to, jak dostał się tak wysoko.
-Siedzę i rozmyślam - wyjaśnił. - Jeśli chcesz, możesz do mnie dołączyć. To spore drzewo, z pewnością się zmieścisz.
-Przykro mi, ale nie mogę.
-Ależ dlaczego? - spytał. - Nie bój się, jeśli masz lęk wysokości...
-Lęk wysokości? - przerwała, wybuchając śmiechem. - A w życiu. Po prostu mi nie wypada.
Nim cokolwiek innego zrobiła, chłopak nagle znalazł się przy niej.
-Ale jak ty... - zastanowiła się. - Jesteś bardzo szybki. Jeszcze... Może tak to ujmę.. Nigdy czegoś takiego nie widziałam.
-Całkiem dobrze radzę sobie w sportach, podobnie jak cała moja rodzina. Nic wielkiego - odpowiedział szybko. - Więc jak?
-Raczej mogę wejść. Myślę, że dam radę.
-Okej, więc podstawię ręce pod drzewo, a ty... - przerwał i zmienił wyraz twarzy, gdyż zobaczył, że dziewczyna już siedzi na jednej z gałęzi.
-Tak mi się zdaje, że jestem pod wrażeniem - uśmiechnął się do niej malowniczo.
-Nic wielkiego - zacytowała go. - Nie sądziłam, że cię tu spotkam.
-Ja nie sądziłem, że mnie tu odwiedzisz - mówił, wspinając się. Od razu znalazł się obok niej. - Niedługo... Księżyc i... ściemni się.
Słyszała niepokój w jego głosie.
-Boisz się ciemności? - spytała, marszcząc brew.
-Można to tak uznać. Nie chcę późno wracać do domu, mama się martwi.
Desperacja przemknęła przez jego twarz, ale Violetta nie chciała zwracać na to większej uwagi. Musi wykorzystać czas, póki może. Skoro nie będą tu długo...
-Wiem, że to się dzieje zbyt szybko, ale zdaję sobie sprawę, że ty również nie będziesz tu na wieki. Chciałbym ci więc powiedzieć, że uważam, że jesteś bardzo śliczną, wspaniałą dziewczyną. Czuję się przy tobie inaczej.
-Miło z twojej strony - zaróżowiła się lekko. - Ja też. Jest w tobie coś wyjątkowego.
-Nawet nie wiesz, ile - mruknął.
-To zabrzmiało trochę narcystycznie - zaśmiała się.
-Nie miało tak wyglądać - powiedział szybko. - Przepraszam cię najmocniej, ja... Muszę już iść. Księżyc, mama, wiesz. Później wytłumaczę wszystko. Przepraszam jeszcze raz.
Mówił z taką prędkością, że ledwo zrozumiała, co chciał jej przekazać. Zeskoczył z drzewa w ułamku sekundy i zaraz go nie było.
-Leon, czekaj! - zawołała. - Nie wiem, którędy wracać!
Już jej nie słyszał. I co teraz? Ma błądzić w tym lesie w ciemnościach, nie mając przy sobie lampy, świecy, ani źródła ognia?
Powolnymi ruchami zsunęła się z gałęzi drzewa. Rozejrzała się wokół, zastanawiając, za pomocą której ścieżki się tutaj znalazła. Ruszyła w tą, która wydawała się odpowiednią. Księżyc był już niebie, świecił wyjątkowo słabo, ciężko było cokolwiek dostrzec w tych egipskich ciemnościach. Zapewne przyczyniła się do tego również mgła, rozciągająca się wokół pni drzew. Czuła się bezsilna. Szła na oślep, wymachując rękami przed sobą, aby w nic nie uderzyć.
Usłyszała warczenie. Z przerażeniem w sercu obróciła głowę w lewą stronę, zauważając parę żółtych, świecących ślepi. Nie ruszała się. Gdy istota zaczęła powoli wyłaniać się ze środka, zauważyła tylko czarną sierść i cztery łapska, które ugniatały chrust przed nią. Obnażone zęby szykowały się na atak. Violetta Margarita Castillo bała się teraz tak, jak nigdy jeszcze w swoim życiu.
Czuła, że wyciąga pazury. Za chwilę się na nią rzuci. Powoli zaczęła cofać się do tyłu, dopóki nie przywarła plecami do konara jednego z dębów. Nie wiedziała, czy rzucić się do biegu. Nie chciała nic mówić, żeby nie podrażnić bestii. Może jeszcze się wycofa? Co zrobić w takiej sytuacji? Już zacisnęła powieki najmocniej, jak tylko potrafiła, by wspomnieć najlepsze chwile swojego życia, gdy usłyszała piśnięcie jej przeciwnika. Otworzyła oczy. Biały i czarny mieszały się ze sobą. Zauważyła drugiego wilka. Obydwa były zdecydowanie zbyt wielkich rozmiarów. Choć nigdy wcześniej wilka nie widziała, to było oczywiste.
Piski, warknięcia, ugryzienia. Nie wiedziała, co ma zrobić. Czy rzucić się do biegu? Postanowiła schować się za największym z drzew. Choć było to wręcz śmieszne, zamierzała obejrzeć resztę sytuacji. I tak nie znała drogi powrotnej. Obserwując zdarzenia, wspięła się na nie i siadła, chowając się pomiędzy gałęźmi.
Czarny wilk uciekł. Ten biały rozglądał się nerwowo, być może nawet jej szukał? Chciał przejąć zdobycz? Wtem wydarzyło się coś, w co nie mogła uwierzyć. Przemówił.
-Violetta?
Sądziła, że być może już śni. Może strach wpłynął na nią tak, że nie może racjonalnie myśleć? Jak to wyjaśnić.
-Violetta, nie martw się. To ja. Zejdź tu.
Biały wilk usiadł, widocznie się jej przyglądając. Co robić? Zeskoczyła na ziemię. Z suknią na pewno mogła się już pożegnać, choć należała do jej ulubionych.
-Leon? - spytała, przypatrując się mu. Poznawała jego głos.
-Nie chciałem, żebyś się w ten sposób dowiedziała - westchnął. - Może to nieprawdopodobne, ale tak, to ja. Jestem wilkiem.Wilkołakiem.
Do tej pory słyszała o tym tylko w bajkach, które opowiadano jej do snu. Wierzyła, że istnieją. Z każdym rokiem dorastania, przestawała. Teraz z pewnością ta wiara wraca ze zdwojoną siłą. Wyjaśniły się wszelkie jego wymówki, opowieści o mamie, która czeka na niego w domu. Mogła się domyślić, że coś jest nie tak.
-Zależy mi na tobie - powiedział szybko, chcąc jakoś uratować sytuację. Widział zdumienie na jej buzi. - Dlatego nie chciałem mówić, co i jak. Bałem się, że się wystraszysz. Ale nie mógłbym pozwolić, żeby coś ci się stało. Muszę cię chronić.
-Nie rozumiem nic...
-Dalcrest - wyjaśnił. - Jestem księciem, który ci się oświadczył. Zakochałem się w tobie, co tu dużo ukrywać. Nie chciałem, żebyś zmuszała się do małżeństwa. Kiedy tylko się dowiedziałem, że tu przyjeżdżasz, postanowiłem przyjąć posadę ogrodnika. Moja postać... to trochę utrudnia. Liczyłem po cichu, że mnie zaakceptujesz.
Czy powinna się złościć za kłamstwo? Cóż, znając ją, zapewne by to zrobiła. Ale co, jeśli ona też go kocha? Nie może żywić do niego urazy, zrobił to dla jej dobra. Uratował ją.
-Akceptuję - uśmiechnęła się. - Sądziłam, że to małżeństwo będzie najgorszym, co może mnie spotkać. Jak się okazuje, to najprawdopodobniej najlepsze.
Leon przybliżył się do niej, co prawda o czterech łapach, i podał jej jedną z kończyn.
-Żałuję, że nie jestem w swojej postaci - zaśmiał się. - Mógłbym cię teraz pocałować.
-To może poczekać - uśmiechnęła się i okręciła ręce wokół jego szyi, wtulając się w sierść.
Miłość od pierwszego wejrzenia to nie zauroczenie.
To przeznaczenie.


Przepraszam, że nie umieściłam shota w środę. Najpierw zapomniałam, później potrzebowałam czasu na oszlifowanie. Liczę, że taka tematyka się spodobała. Lubię czytać fantasy, tak samo jak je tworzyć, i mam nadzieję, że jest ktoś, komu się to spodobało.
Tym samym ucieszy mnie, jeśli osoba, która złożyła to zamówienie, nadal z nami jest i może je ocenić. 
Miłego weekendu! 
Love,
Patty

1 komentarz:

  1. Cudowny <3
    Strasznie szybko i przyjemnie się go czyta.
    Mam lekki niedosyt i z chęcią przeczytałabym jakąś kontynuacje ;*

    XOXO
    Madzia

    OdpowiedzUsuń

Każdy, najdrobniejszy komentarz daje nam motywację do publikowania kolejnych prac. Może poświęcisz dla nas chwilkę i wyrazisz swoją opinię? ☼

Szablon by
InginiaXoXo