14 września 2017

[154] On „Now it's your turn”

Znalezione obrazy dla zapytania rain tumblr gif
Tytuł: „Now it's your turn”
Osoba: On
Rodzaj: romans, dramat
Uwagi: emm... Cry me a river, Britney?




Długie, jasne włosy opadały na drobne ramiona. Mokły na deszczu, on dobrze wiedział, że zaczną się kręcić i puszyć od wilgoci. Ciekawe czy tamten drugi też to wiedział?, zastanowił się.
Miała na sobie jasną kurtkę, tę którą kupili razem na zakupach i te spodnie, w których jej nogi wyglądały tak zgrabnie. Nie mógł usłyszeć jej głosu, choć tak bardzo teraz tego pragnął. Chciał ją usłyszeć chociaż przez chwilę. Słyszeć jak mówi „przepraszam”... patrzeć jak jej oczy zachodzą łzami i jak...
Tak.
O tym właśnie musiał myśleć.
Ich dłonie były złączone; w pośpiechu ciągnęła go w stronę samochodu, tak jakby bała się, że ktoś ich zobaczy. Ale kto miałby to być? Przecież miał wrócić dopiero jutro... Dlaczego tak się stało? Dlaczego mu to zrobiła? A może — dlaczego wrócił? Bo nie wierzył? I z jakiego powodu siedzi w aucie i tylko patrzy?
A  t a  kobieta patrzy razem z nim. Była całkiem ładna, ale nie tak jak  o n a; ona była najbardziej uroczym stworzeniem na ziemi, trochę niestabilna, ale inteligentna. Miała dziwny gust i upodobania, ale mówiła, że chce tylko, żeby ją kochać. I on kocha, kocha bardzo...
Już nie.
Drzwi od samochodu trzasnęły, silnik zawarczał, odjechali.
Teraz nadeszła jej kolej.
Założył kaptur czarnej bluzy na głowę i wyszedł z auta. Teraz już nie wiedział czy po policzkach spływają mu krople deszczu czy jego własne łzy. Nie mógł płakać, był dorosłym mężczyzną, twardym, da sobie radę. Ale ona nie może. Ona musi cierpieć.
Szarpnięciem otworzył drzwi domu, pomknął do środka jak błyskawica, ale wchodząc do przedpokoju, znieruchomiał. Zdawało się mu, że pachnie tu  n i m. Nie, nie pachnie — cuchnie. Cuchnęło jego perfumami, jego oddechem, potem, jego... brał tu kąpiel. Mył się w jego rzeczach i pewnie chodził w jego kapciach. Tych, które ona kupiła.
Rozejrzał się jeszcze, po czym parsknął wymuszonym śmiechem. Uspokajał sam siebie. Jest twardy.
Teraz jej kolej.
Ściągnął z siebie bluzę i kopnięciem otworzył uchylone drzwi do sypialni. O dziwo, nie było go tu czuć. Pachniało pomarańczami. Kochała pomarańcze, a dzięki temu, i on je kochał. Ciekawe czy ten drugi też je kocha?
Przykucnął przy małej, jasnobeżowej szafeczce i wyciągnął z niej kamerę. Bateria była naładowana.
Usłyszał trzaśnięcie drzwiami wejściowymi. Spojrzał na łóżko, na którym nałożona została elegancka biało-czarna pościel.
I co teraz, moje słońce? Nadeszła twoja kolej.
Kiedy otworzyła drzwi od sypialni, znów zauważył, że nie jest tak ładna jak o n a. Ale przynajmniej w jednym były podobne — w zajęciach. Patrzył na nią, ona na niego. Uśmiechnęła się zadziornie i ściągnęła z siebie przemoczony sweter. Wtedy on dojrzał zdjęcie stojące na komodzie. Wspólne wakacje w Europie z  n i ą.
Wstał na równe nogi, odłożył kamerę na łóżko i podszedł do komody. Wzrok dziewczyny podążał za nim. Złapał za ramkę ze zdjęciem, chwilę patrzył, a jego serce biło szybciej na  j e j  widok. Sam już nie wiedział czy z gniewu czy z miłoś... Nie, niemożliwe.
Z łatwością roztrzaskał ramkę o podłogę. Szkło roztrzaskało się o panele. Dziewczyna z początku podskoczyła, przestraszona, ale po chwili zaczęła się śmiać. On też. Ale nie z takim przekonaniem jak ona.
Usiadł na łóżku. Niby patrzył na dziewczynę przed sobą, jednak był gdzieś dalej. Ona w tym czasie ściągnęła z siebie bluzkę, ukazując zgrabne ciało.
Wziął do ręki kamerę i włączył ją. Dziewczyna podeszła do niego i usiadła na kolanach. Pocałowała go; całowała go bardzo namiętnie, było to jednak wyuczone i sztuczne. Jednak kto dostrzeże to na nagraniu? Czuł jej zapach, tak różny od  j e j  zapachu. Bardzo słodki, wręcz duszący.
Kiedy dotknęła jego klatki piersiowej, a ustami zjechała na szyję, wyłączył kamerę i złapał za jej czarne włosy.
— Już — wyszeptał w nagłym przypływie gniewu.
Zeszła z jego kolan i ubrała się, a on dopilnował, żeby wszystko było gotowe.
Gotowe dla  n i e j.
Po niecałej godzinie, kiedy było już po wszystkim, a deszcz za oknem ciągle padał, zjawiła się  o n a. Gdy ujrzał ją przez okno, znieruchomiał i poczuł jak przebiegł go dreszcz, a łzy napływają do oczu.
NIE. TERAZ NADESZŁA JEJ KOLEJ NA PŁACZ.
Jeszcze chwilę patrzył na ukochane ciało, ukochaną twarz, na to wszystko, co kochał i po chwili z prędkością światła wpadł do ogrodu. Nie mogła go zobaczyć, och, nie, wtedy zacząłby się kłócić, a może i by się rozkleił, tu, w salonie, przed nią, całą mokrą od deszczu. Może przynajmniej deszcz zmył z niej zapach tego gnoja, pomyślał.
Nie mogła go widzieć, kiedy weszła do domu, bo starannie się ukrył. Zresztą, jedna z firan od wielkich szklanych drzwi prowadzących do ogrodu, była zasunięta. Był bezpieczny.
Stukot jej obcasów zlewał się z dźwiękiem deszczu. Szła na górę, do sypialni. Ciekawe czy też czuła ten zapach? Zapach zwycięstwa?
Z jednej strony, miał jednak ochotę wpaść tam i dotknąć jej, poczuć jej oddech na swoim karku, jej ciepły, przyjemny oddech, jej delikatną skórę i miękkie włosy. Pragnął czuć jej bliskość, jej ciepło. Bezpieczeństwo.
Otworzył delikatnie usta, jakby chciał coś powiedzieć. Ale nie mógł. Jakiś głosik w środku jego głowy szeptał mu, że nie warto.
Weszła do pokoju, ale on już tego nie widział. Odstawiła czarną, drogą torebkę na łóżko i wtedy... Wtedy spojrzała na ekran dużego telewizora.
Znieruchomiała.
On, w ogrodzie, przymknął oczy.
Nagranie samoistnie, co chwila się włączało. Z jej gardła nie mógł wydobyć się nawet krzyk. A chciała krzyczeć. Krzyczeć i płakać. Nie czuła ulgi, a ból i rozczarowanie. Czuła się potwornie.
Teraz to ona wypłacze mu rzekę łez.

______________
no hejka. Kapitan wrócił.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy, najdrobniejszy komentarz daje nam motywację do publikowania kolejnych prac. Może poświęcisz dla nas chwilkę i wyrazisz swoją opinię? ☼

Szablon by
InginiaXoXo