23 października 2017

[165] "Zapomnienie"

Znalezione obrazy dla zapytania miasto gif
Tytuł: Zapomnienie
Para: - 
Rodzaj: Fantasy, Psychologiczny, Dramat
Uwagi:



Warszawa 1944

Stałem z założonymi rękami i byłem w stanie tylko patrzeć. Nie żebym umiał zrobić coś więcej. Jednak bezczynność zabija. A ja nawet nie mogłem umrzeć.
Czasami miałem wrażenie, że była w swoim żywiole, kiedy tak stała i przyglądała się martwym ciałom. Zazwyczaj wtedy odwracała się i widziałem jej oczy. W takich momentach zdawałem sobie sprawę, że siebie nienawidzi. Tego kim jest i tego, do czego została stworzona. Nie patrzy na nic innego, tylko na śmierć. Zawsze stoję z tyłu, chyba, że mnie przywoła. Ona też się mnie brzydzi. Nie lubi znajdować się obok mnie. Uważa to za zło konieczne. Gdyby okoliczności były inne, pewnie byśmy się lubili, jednak jedyne co nas łączy, to odór śmierci.
Podszedłem do niej, jednak nie spojrzałem jej w twarz.
- Chyba powinniśmy mieć jakieś imiona – zauważyła, skupiając wzrok na odległym krajobrazie.
- Przecież…
Przerwała mi, kręcąc ostro głową, po czym szybko odpowiedziała:
- Mieliśmy je, potem znów zostaliśmy bezimienni, a wybacz bracie, ale nie umiem nawet na ciebie spojrzeć, gdy mam mówić ci Kolekcjonerze.
Dawno już zapomniałem, że gdyby nie okoliczności, to byłaby ode mnie młodsza. Jednak przy całym jej majestacie, całej tej otoczce, zdążyłem wyrzucić to z pamięci. Teraz to ona była bardziej odpowiedziała i dorosła, mimo, że od miliona lat nie zestarzeliśmy się ani o sekundę.
- Więc jak mam cię nazywać?
Tęsknię za tym, że ledwie pamiętam, jak było przed tym. Chciałbym ją znać jako moją młodszą siostrę, chciałbym pamiętać nasze dzieciństwo, jednak nie jestem w stanie.
- Constantine.
Uśmiechnąłem się lekko. Zabawne, że wybrała to samo imię co zawsze. Chwile, jak ta zdarzają się raz na parę stuleci i zawsze kończą się tak samo. Zapomina o tym. Zapomina, o wybraniu sobie tego samego imienia co zawsze. Scenariusz powtarza się systematycznie i boli zawsze tak samo. Kiedy się rozejdziemy i spotkamy znowu, to poprosi mnie o imię. A sobie zawsze wybierze to samo. Staram się wtedy nic nie robić. Bo nauczyłem się, że zapomina. Tak jak ja potrafię zapomnieć, że ma tylko sześć lat i nigdy nie dorośnie. Zawsze i o jeden dzień dłużej pozostanie Śmiercią. Zbyt młodą, zbyt wątłą, zbyt delikatną, jej dusza dawno temu rozszczepiła się na miliard kawałków, dobrze wiem, że jej już tam nie ma. W ciele Constatine jest tylko echo. Wspomnienia wydarte z umysłu.
- A ty? – zapytała i podniosła głowę by na mnie spojrzeć. Czarne jak noc oczy wpatrywały się na mnie z wyczekiwaniem. Potęga ją przerastała.
- Max.
Nauczyłem się podawać tę imię. Zaczynałem je nawet lubić.

- Mam zadania do wykonania – powiedziała i zaczęła sunąc do przodu. Ciemne włosy powiewały na wietrze, a w bladej skórze odbicie znalazł nawet księżyc. Kolejny raz patrzyłem jak odchodziła. Nie wiedziałem czy się śmiać, czy płakać. Zaraz jednak usłyszałem krzyki. Krzyki, które słyszę tylko ja. Odwróciłem głowę i ruszyłem w jedną z mniejszych uliczek Warszawy. Ja również miałem sporo pracy. Dusze były sponiewierane. 

~&~
Mam nadzieję, że miło się to wam czytało.
Feniks. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy, najdrobniejszy komentarz daje nam motywację do publikowania kolejnych prac. Może poświęcisz dla nas chwilkę i wyrazisz swoją opinię? ☼

Szablon by
InginiaXoXo