25 listopada 2017

Zamówienie [109] Leonetta "You Belong With Me"


 

Tytuł: You Belong With Me 
Para: Leonetta (Leon + Violetta)
Serial: Violetta
Rodzaj: Romans
Moje uwagi: brak
Uwagi zamawiającego: Buenos Aires, na podstawie teledysku Taylor Swift - You Belong With Me
Zamawiający: Heheszek
Autorka: Patty


Światło lampy w moim pokoju odbijało się na kartkach podręcznika od chemii. W tle leciała jedna ze starszych piosenek Bryana Adamsa. Kolejny wtorkowy wieczór musiałam spędzić na nauce, ale dzięki temu moje stopnie zaczęły się poprawiać. Myśli w mojej głowie krążyły wokół Leona. Gdzieś we mnie siedziała nadzieja, że jeśli spojrzę w okno, spotkam się z jego wzrokiem.
Mieszkaliśmy obok siebie od zawsze, a los chciał, że wyglądając na świat, widziałam jego pokój. Dzięki temu mogliśmy ze sobą od czasu do czasu pogadać jak w tych wszystkich filmach - pisząc sobie wiadomości na kartkach markerami. To było pewnego rodzaju urozmaicenie.
Mój nieposłuszny umysł nakazał mi na niego spojrzeć. Wtedy zobaczyłam, jak nerwowo chodzi po pokoju z telefonem w ręce i wyrzuca rękę na wszystkie strony. Wiedziałam od razu, co powinnam zrobić. Zamknęłam książkę i porwałam do ręki blok rysunkowy oraz mazak. Zaczęłam pisać to, co w tej chwili mnie dręczyło.
W momencie, kiedy odwróciłam kartkę, rozłączył się już i popatrzył w moją stronę.
Dobrze się czujesz?
Uśmiechnął się szeroko i zasiadł do biurka, biorąc się za odpowiedź.

Jestem zmęczony kłótniami

- przeczytałam, gdy odwrócił kartkę. Jego mina wydawała się wyrażać wszystko, co czuł w tamtym momencie.

Przykro mi
 Nie było mi przykro, że twoja dziewczyna robi ci kolejny problem o to, co powiedziałeś, Leon. Stwierdzenie, że lepiej jej w zielonym niż w czerwonym wcale nie było powodem do kolejnych fochów. Bardziej smutno mi z tego powodu, że wciąż mnie nie zauważasz.
Choć znamy się od zawsze, dopiero niedawno dotarło do mnie, co do niego czuję. Konkretnie w momencie, kiedy zaczął umawiać się z Francescą. Coś we mnie drgnęło.
Kiedy to przeczytał, wzruszył jedynie ramionami, a ja przewróciłam kolejną kartkę bloku, by szykować się na kolejny napis.
I love you
Podnosiłam już kartkę, kiedy zobaczyłam zasłonięte rolety. No tak... Pokazałam ją w jego stronę w nadziei, że w magiczny sposób ją przeczyta i odpisze tym samym. Nic bardziej mylnego. Spuściłam swój smutny wzrok i odrzuciłam blok gdzieś na podłogę.
Być może dołowałabym się teraz nad ironią ludzkiego losu, gdyby w głośnikach nie zabrzmiała właśnie najnowsza piosenka Taylor Swift. Miała idealny rytm i idealny tekst, a ja od razu wstałam i podbiegłam do swojego lustra. Przyda się małe urozmaicenie na ten przygnębiający wieczór. Podniosłam głośność pilotem i zaczęłam wariować w rytm muzyki, nakładając na siebie przeróżne akcesoria.
Czy to moja wina, że noszę t-shirty zamiast krótkich spódniczek? RACJA, Francesca jest kapitanką szkolnej drużyny cheerleaderek, ale czy to sprawiło, że na nią spojrzałeś?
Czekam tylko na dzień, w którym Leon się obudzi i zobaczy, że to, czego szuka, jest na wyciągnięcie jego ręki.
Wyrwałam się z zamyśleń, kiedy gitara w utworze stała się głośniejsza. Wskoczyłam szybko na łóżko i udawałam, że to właśnie ja na niej gram. Marzę o gitarze. A tym bardziej na możliwości grania na niej.
Porwałam swoją szczotkę do włosów w rękę i zaczęłam śpiewać swój ulubiony fragment. Czasem takie nastroje przychodziły mi zupełnie niespodziewanie, ale właśnie wtedy czułam się najlepiej.
Przy kończącym się refrenie i charakterystycznym "Twoje miejsce jest przy mnie" od razu przypomniałam sobie o swojej sytuacji i bezsilnie opadłam na łóżko.
Spojrzałam w jego stronę. Rolety były nadal zasłonięte, jednak zauważyłam, że delikatnie się poruszały. Czyżby przed chwilą mnie podejrzał?


Zawsze razem czekaliśmy na autobus. Przystanek znajdował się dosyć daleko od szkoły, a transport często się spóźniał, dlatego znajdująca się tam zielona ławka pozwalała przesiedzieć ten długi czas. Chociaż znajdowała się tuż przy naszych domach, Leon zawsze przychodził później - nigdy mu się nie spieszyło, wolał dłużej pospać. Wzięłam więc do ręki książkę, którą dostałam niedawno od mamy. Jakieś tanie romansidło, które potrafiło pochłonąć chociaż na chwilę. Usłyszałam, że drzwi jego domu zamykają się z hukiem, co oznaczało, że postanowił w końcu do mnie dołączyć. Zatrzasnęłam książkę, kiedy tylko koło mnie usiadł.
- Hej - uśmiechnął się charakterystycznie.
- W końcu - odpowiedziałam z tym samym wyrazem twarzy.
- Nie służy ci ten wiatr - stwierdził, zabawnie kręcąc głową. Przyłożył palec do mojego czoła i zagarnął pasma niesfornych loków za ucho, a czas dla mnie jakby stanął w miejscu. Patrzyłam tylko w jego oczy z rozchylonymi ustami, licząc, że będzie to jakiś przełomowy moment. Nic bardziej mylnego.
Zaczął tłumaczyć mi coś z zapałem, ale nie słuchałam go. Myślałam tylko o tym, co właśnie się stało, jak i o tym, dlaczego nie było czegoś więcej. Zupełnie się to dla niego nie liczyło, co łatwo zauważyłam, kiedy od razu zmienił temat.
- Słuchasz mnie? - spytał z podniesioną brwią.
- Ach, tak, po prostu na chwilę się zamyśliłam przez ten dzisiejszy mecz - machnęłam ręką.
- Będziesz? - obrócił głowę w moją stronę.
- Tak, mam solówkę - westchnęłam. Miałam wrażenie, że mój udział w szkolnej orkiestrze wcale nie jest dla niego tak imponujący, jak cheerleading Francesci. Co się dziwić - dziewczyny podskakujące w krótkich spódniczkach kontra zakryte mundurem szkolne prymusy. Wiadomo, co wybierze przeciętny chłopak.
Zobaczyliśmy podjeżdżający czerwony samochód. Nie byłam w stanie wskazać jego marki, ponieważ nigdy nie znałam się na takich rzeczach. Kiedy zaobserwowałam nagłe rozpromienienie Verdasa, od razu wiedziałam, kto jechał w środku.
- Będę oglądać z zapałem i trzymać za ciebie kciuki - zapewniałam go, ale widziałam, że już mnie olewa. Uśmiechnął się wymijająco i wstał z miejsca, nawet się nie żegnając. Ruszył w stronę Francesci, która zatrzymała się na podjeździe.
Odprowadziłam go swoim zrezygnowanym i przygnębionym wzrokiem. Czy mogło być coś gorszego?
Kiedy ona zdjęła swoje okulary przeciwsłoneczne z wdziękiem prawdziwej królowej szkoły, on otworzył drzwi i wsiadł do środka. Myślałam, że się ze mną nawet nie pożegna, kiedy zauważy jej wrogi wzrok w moją stronę, ale odwrócił się i pomachał z uśmiechem. Cała odrętwiała, podniosłam rękę i ruszyłam nią delikatnie. To chyba nie jest pierwszy raz, kiedy tak mnie dla niej wystawia.
W ułamku sekundy, złapała go za głowę i przyciągnęła zachłannie do siebie. Doskonale wiedziałam, że chce pokazać mi, że to jej teren. Byłam tak zażenowana tym widokiem, czułam, że ktoś wbija w moje serce tysiące cieniutkich igieł, by móc potem je wyciągnąć i włożyć tam z powrotem. Spuściłam głowę, by nie było widać moich czerwieniejących oczu. Czułam, że za chwilę skapnie z nich pojedyncza łza, a nie chciałam, by to zauważyli.
Widziałam kątem oka, że na mnie patrzy. Chciała zobaczyć, czy im się przyglądam, by napawać się swoim zwycięstwem. Nienawidziłam jej tak mocno...
Pchnęła go na swoje miejsce, a on przełknął nerwowo ślinę i popatrzył się martwo przed siebie. Ta scenka była tak sztuczna, a kiedy myślałam jeszcze o ich wczorajszej kłótni, tym bardziej przepełniała mnie gorycz. Auto odjechało z piskiem opon, zostawiając mnie samą na przystanku. Widziałam, że gdzieś w oddali zbliża się mój bus. W końcu...


Decydująca rozgrywka... Nasi mogą to wygrać, wierzyłam w to. Jeśli tylko Leon dostanie piłkę, na pewno zdobędziemy punkt. Był tak utalentowanym graczem...
Ze swojego miejsca na podeście widziałam Francescę, która ciągle klaskała i uśmiechała się - nawet wtedy, kiedy nasi tracili punkt. Była tak pusta, że chyba nie ogarniała nawet, która połowa należy do naszej drużyny.
Jakiś koleś z orkiestry ciągle obijał się o moje lewe ramię. Miałam już tego dosyć, ale skakaliśmy wszyscy dalej, czekając na punkt i wygraną.
Leon dostał piłkę, więc już wiedziałam, co się wydarzy. Patrzyłam na niego przez cały mecz, obserwując jego postępy.
Udało się. Zdobyliśmy punkt, a widzowie zaczęli krzyczeć i bić oklaski. Chłopaki z drużyny podnieśli Leona i wołali na jego cześć. Szkolny trener podskakiwał i nie mógł się opamiętać. To był naprawdę ważny mecz, a nam udało się go zwyciężyć.
Leonowi się udało.
Francesca nie mogła stracić okazji na przykucie uwagi, więc wybiegła przed szereg swojej drużyny i wykonała jakieś salta i układy. Standard...
Verdas był przeszczęśliwy i miałam ogromną ochotę wybiec na boisko i mocno go uścisnąć, bo nie mogłam liczyć na nic więcej. Podbiegł do Francesci, jak po każdym meczu.
- Co ty wyprawiasz? - usłyszałam jego krzyk. Stałam na tyle blisko, że w miarę udawało mi się zrozumieć ich słowa.
- O co ci chodzi? - skrzywiła się Francesca i przestała wodzić palcem po klatce piersiowej jednego z zawodników.
- Tak się bawisz, kiedy nie ma mnie obok? - warknął.
- Znów masz jakiś problem, przecież nic się nie wydarzyło!
- Racja, za każdym razem to mówisz - wyrzucił ręce na boki i wyminął ją.
Nawet nie starała się za nim pójść.
Pokręciłam głową. Wiedziałam, że to się tak skończy, a on teraz będzie przez nią cierpiał. Mogłam go ostrzec, mogłam zrobić cokolwiek...


Piątek wieczorem zapowiadał się dla mnie odrabianiem pracy domowej. Dzisiaj mieliśmy świętować wygraną naszej drużyny, więc dyrekcja zorganizowała mini-bankiet. Spojrzałam w jego okno tak, jak zawsze, kiedy tylko przechodzi mi przez myśli. Widziałam, że pisze coś na kartce. Jakby nie mógł napisać SMS... No cóż, to ma swój urok.
Dorwałam blok, bo wiedziałam, że będę musiała za chwilę coś odpisać, a później czekałam, by zobaczyć, jaką ma dla mnie wiadomość.

Idziesz dzisiaj wieczorem? 
Jego wzrok był smutny. Na pewno był przygnębiony po stracie dziewczyny, a raczej jej kolejnej zdradzie - to w końcu nie był pierwszy raz, a on za każdym razem dawał się nabrać.

Nie, uczę się
Zrobiłam zrezygnowaną minę. Natychmiast dał mi swoją odpowiedź:

Chciałbym, abyś była
Spróbował naśladować mój wyraz twarzy, a ja zaśmiałam się szeroko. Wtedy zobaczyłam jak chwyta swoją marynarkę i wychodzi z domu, gasząc za sobą światło.
Mój wzrok powędrował na moje notatki.

I love you

- przeczytałam na kartce, którą napisałam kilka dni wcześniej. Jeśli go kocham, muszę o niego zawalczyć, czyż nie? Dopóki nie znalazł innej lub nie spiknął się znowu z Francescą, miałam swoją szansę na udowodnienie mu swoich uczuć. Raz kozie śmierć, a ja tłamszę w to sobie już za długo. Popatrzyłam znów w jego okno i zgaszone światło, po czym zsunęłam okulary z nosa. Już wiedziałam, że muszę się tam wybrać. W końcu miałam nawet sukienkę...


Wchodziłam na ślicznie ozdobioną salę uroczystościową powolnym krokiem, wodząc wzrokiem. Chciałam go znaleźć, ale nie było to zbyt trudne. Ludzie rozstąpili się na mój widok, jakby nigdy nie widzieli mnie w tym stanie. To, że nie przychodzę na co dzień wystrojona na zajęcia nie oznacza, że nie potrafię ładnie wyglądać, ale nie zwracałam uwagi na te spojrzenia. Dopiero jedno sprawiło, że poczułam motyle w brzuchu. Widziałam, że naprawdę szeroko się uśmiechnął. No tak, przyszłam z tobą zatańczyć, Leon. Wiem, że potrzebujesz przyjaciółki w tym ciężkim okresie, ale ja potrzebuję cię znacznie bardziej niż tylko jako przyjaciela. Wymijał tańczące pary, żeby udać się w moją stronę. Wiedziałam, że wielu gapiów już zatrzymało na nas wzrok, by obserwować, co za chwilę się wydarzy.
Zza paru osób wyłoniła się Francesca. Wyglądała zjawiskowo w czerwieni na ustach i kreacji. Zrozumiałam, że to moja zguba, kiedy przyciągnęła go do siebie za ramię i przywarła blisko niego, mówiąc:
- Kochanie, jak dobrze, że w końcu cię znalazłam.
- Um, mówiłem ci już coś - pokręcił głową, odsuwając się od niej lekko. W moim sercu zapaliła się nadzieja.
- Dokładnie tak, mówiłeś, że założysz czerwoną muchę, żebyśmy dobrze do siebie pasowali, ale trudno. Przejdzie bez tego - uśmiechnęła się kusząco.
- Powiedziałem ci, że to już koniec.
Odepchnął ją od siebie delikatnie i ruszył do mnie z powrotem. Nigdy nie zapomnę jej wyrazu twarzy i wymachu rękoma.
- Co?! - krzyknęła, gdy zauważyła, że udał się w moją stronę. - Co jest z tobą nie tak do cholery?
Stanął kilka kroków przede mną. Nie mogłam się długo wahać i pokazałam przed sobą świstek papieru, rozkładając go.

I love you
Twarz chłopaka na chwilę spoważniała, a we mnie wzbudził się lęk przed tym, co za chwilę usłyszę. Wsadził rękę za pazuchę, wyjmując stamtąd inną kartkę. Czy tam mogła być odpowiedź? Czy za chwilę zobaczę "just friends"?

I LOVE YOU
- rozwinął przede mną z zakłopotanym uśmiechem, po czym zagryzł wargę na widok mojego rozpromienienia. Zrozumiałam, że nie tylko ja ukrywałam coś w naszej relacji. Podszedł do mnie bez zastanowienia, a zza jego ramienia widziałam maksymalnie zirytowaną Fran. Tupnęła nogą i szybkim krokiem odeszła z naszego otoczenia.
Złapał mnie w talii, a jego twarz znalazła się znacznie blisko mojej.
- Twoje miejsce jest przy mnie - powiedziałam coś, co zawsze chciałam mu powiedzieć.
Nie odpowiedział nic, złączył tylko nasze usta w romantycznym pocałunku, a cały mój świat nabrał nagle innych barw.


wooow, jestem naprawdę dumna!
udało mi się wykonać kolejne zamówienie i odciążyć chociaż trochę moje sumienie.
mam nadzieję, że to nie wyszło tragicznie, a swoją drogą, zawsze lubiłam ten teledysk i chciałam napisać w końcu coś na podstawie, także bardzo pomysłowe zamówienie
czekam na inne wasze zgłoszenia w swojej zakładce i nie zapominajcie, że też możecie kreować własny świat, zgłaszając się do naszej ekipy w zakładce "Nabór"
miłego wieczoru słoneczka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy, najdrobniejszy komentarz daje nam motywację do publikowania kolejnych prac. Może poświęcisz dla nas chwilkę i wyrazisz swoją opinię? ☼

Szablon by
InginiaXoXo