7 grudnia 2014

Zamówienie [006] Fedemiła - "He is perfect"



Tytuł : "He is perfect"
Para : Fedemiła (Federico + Ludmiła)
Rodzaj : Romans, Dramat
Moje uwagi: Z perspektywy Ludmiły, może zawierac przekleństwa
Uwagi zamawiającego: Na koniec happy-endzik
Miejsce: Buenos Aires
Zamawiający: Love Fedemiła
Autorka: Pat ty.




Dzisiejszego dnia mieliśmy się zobaczyc. Już ukończyliśmy 23 rok życia, wszyscy, bez wyjątku. Minęło 5 lat, odkąd widziałam ich po raz ostatni. Każdy z nas znalazł sobie nową drogę, którą starał się podążac do samego końca. Studio On Beat zbankrutowało, nic nie dało się zrobic. A nasze drogi rozeszły się i już nigdy nie wróciły na ten sam tor.
Spotkanie klasowe było pomysłem Francesci, kiedy ją znałam też była taka zorganizowana i wszystko robiła tak, jak należy.
Wkładałam po kolei rozkloszowaną kremową sukienkę, białe skarpetki z falbanką przy końcu i miętowe lity. Wzięłam z półki łazienki swoją kosmetyczkę i przejechałam po ustach szminką o kolorze dojrzałej brzoskwini. Poprawiłam jeszcze cienie, tusz i nałożyłam odrobinę pudru, po czym wzięłam z blatu kuchennego swoją torebkę i ruszyłam w drogę.
Nie spieszyło mi się, ale nie mogłam się doczekac spotkania. Musiałam ich zobaczyc, chociaż nie chciałam tam jechac. Ale skoro czekają na to już tydzień, to postanowiłam się tam pojawic.
Zgasiłam silnik samochodu dopiero, kiedy dojechałam na parking. Zamknęłam auto za pomocą pilota i szłam w kierunku drzwi. Wiedziałam, że jeszcze kilka sal będzie zajętych, dlatego nie dziwił mnie widok mężczyzn palących papierosy na wejściu.
Popchnęłam drewniane drzwi i wspięłam się po schodach. Nie chciałam wsiadac do windy i jechac z jakimiś typkami. Spacerek chyba lepiej by mi zrobił, prawda?
Kiedy dotarłam pod salę o numerze 19, poczułam strach. Miałam mieszane uczucia, chociaż tego pragnęłam. Nacisnęłam na klamkę. Wtedy ich zobaczyłam... Prawie się nie zmienili. Po prostu chłopcy używali więcej żelu, a dziewczyny robiły mocniejszy make-up. Ale to chyba nic takiego, prawda? To normalne, że już dorośliśmy. Jako pierwsza zobaczyła mnie Francesca.
-Ludmiła, całe wieki cię nie widziałam! - uścisnęła mnie mocno.
-Miło cię widziec, Fran - powiedziałam z uśmiechem.
Włoszka naprawdę się zmieniła. Miała lekko zakręcone końcówki, nie nosiła opasek i kokard. Nadal zakładała baleriny i sukienki - jak to zwykle.
Nagle podeszła do mnie Violetta. Ona jednak bardziej zaeksperymentowała z wyglądem. Jej styl był teraz odważny - widac, że moda to jej działka.
-Ludmiła Ferro - złożyła przyjacielskiego całusa na moim policzku. - Jak ja cię dawno nie widziałam!
-Ja ciebie również, Castillo - odezwałam się do niej tak, jak to zwykłam robic.
-No, brakuje mi jeszcze kilka osób - oznajmiła Fran. - Camila, Federico, Maxi i Natalia.
-Jak to? A Leon? - zapytałam.
Violetta wybiegła z płaczem do toalety. Zupełnie nie spodziewałam się takiej reakcji.
-Ludmiła, ty nie wiesz? - zapytała mnie brunetka. - Leon zmarł już 5 miesięcy temu... Wypadek na motocrossie. Violetta nadal źle to znosi.
Poczułam, że coś we mnie pęka. Leon i ja byliśmy dobrymi przyjaciółmi, kiedyś łączyło nas coś więcej. Teraz on po prostu odszedł, a ja nie byłam na jego pogrzebie. Coś mówiło mi, żebym natychmiast pojechała na cmentarz i odszukała jego nazwisko na jednym z nagrobków, ale powstrzymałam się.
-Och.. Nie wiedziałam - popatrzyłam na nią z żalem w oczach.
-Spokojnie - poklepała mnie po ramieniu, chociaż ten temat zapewne też był dla niej trudny. - Zajmijmy swoje miejsca, zaraz podadzą przystawkę.
Usiadłam na krześle w miejscu, gdzie widniało moje imię. Siedziałam pomiędzy Fran, a osobą, której jeszcze z nami nie było. Coś mnie kusiło, żeby zobaczyc na plakietkę i dowiedziec się, kto to taki, jednak wypadło mi to szybko z głowy.
-Na początek w menu są owoce morza - szepnęła do mnie Francesca. - Wybrałam je głównie ze względu na Maxiego i Naty, bo je uwielbiają. Pamiętam, że miałaś na nie uczulenie, więc jeśli chcesz, to powiem, żeby przygotowali coś innego.
-Nie, nie ma problemu. Już się wyleczyłam - uśmiechnęłam się.
-O, nie wiedziałam - zaśmiała się. - Więc szykuj się na prawdziwą wyżerkę!
I wtedy do sali wparowali kolejni goście.
Maxi i Natalia szli trzymając się za ręce. Prawdziwa miłośc jednak może przetrwac wiele.. Tuż przed nimi szła mała dziewczynka, nieco onieśmielona, w sukience o kolorze pudrowego różu. Później dołączyła do pozostałych dzieci.
-Cała Naty - powiedziałam do siebie, chociaż wiedziałam, że słyszy mnie Francesca.
-Ciekawe, jak się nazywa - zastanowiła się przez chwilę Fran.
-Nie wiesz? - zapytałam. - Natalia nadała jej imię po siostrze, nazywa się Lena.
-Oj.. Nie miałam pojęcia - przyznała.
Po tych słowach zrozumiałam jedno..
Szanse na odnowienie naszej paczki były znikome. Jak można nie wiedziec o śmierci bliskiego kumpla, nie znac imienia córki swoich przyjaciół? I jak można nie wiedziec, że najlepsza koleżanka wyleczyła się z alergii?
Nie było dla nas szans. Nie wiedzieliśmy o sobie nic. Nawet nie miałam pojęcia, że Francesca jest z Diego, cały czas myślałam, że jest z Marco. A tu się okazało, że on należy teraz do Violetty... I był jej chłopakiem odkąd Leon zmarł.
Dopiero tego wieczoru powiadomiono mnie, że Andreas i Camila kręcili ze sobą, po czym znowu zerwali i odrodziła się Bromila. Dopiero tego wieczoru powiedziano mi, że Maxi zdradził Natalię z jej siostrą, po czym wybaczyli sobie i znowu są szczęśliwi. Że Marco i Violetta są już małżeństwem...
I dopiero tego wieczoru dowiedziałam się, że Leon i Violetta mieli syna. 
Nic nie wiedziałam. Oni zapewne też. Nie utrzymywaliśmy tych kontaktów, gdyż myśleliśmy, że nie ma sensu. A teraz głupio nam za każdym razem, kiedy na siebie spojrzymy.
Zespół, który zorganizowany był na dzisiejszy wieczór, zaczął grac rytmiczną balladę. I wtedy, zupełnie jakby dla efektu, wszedł on.
Umięśniona sylwetka, gęste czarne włosy postawione na żel, piękne czarne oczy i hipnotyzujące spojrzenie. Ubrany był zupełnie zwyczajnie, miał na sobie czarną marynarkę, rurki i koszulkę w paski. Mimo to, coś było w nim na tyle wyjątkowego, że nie mogłam oderwac wzroku. Szukałam w pamięci jego imienia.. Zupełnie sobie go nie przypominałam, ale czułam, jakbyśmy się znali przez lata...
-Federico! - krzyknęła moja przyjaciółka i uścisnęła chłopaka.
A więc to Federico? Federico, który zerwał ze mną w tak okrutny sposób, że nie chciało się życ? Najgorsze było to, że zrobił to na oczach całej szkoły. Wyznał, że to był zakład i niby jak mógłby się zakochac w kimś takim, jak ja? Wtedy zastanawiałam się, dlaczego mi coś takiego zrobił. Dawałam mu powodu, owszem, ale niepotrzebnie mnie krzywdził. Wybaczyłam mu kiedyś, ale przecież wiadomo, że ludzie zawsze gdzieś tam żywią urazę. Takich rzeczy się nie wybacza... Teraz czułam do tego przystojnego, umięśnionego chłopaka o pięknym uśmiechy i radosnym spojrzeniu, które odbierało mi mowę, tylko obrzydzenie.
Jedynie miejsce obok mnie było wolne. A ja nie chciałam koło niego siedziec. Przez moment myślałam, czy by nie podmienic mojej plakietki z kartką z nazwiskiem Brodueya, żebym nie musiała siedziec koło tego wstręciucha.
-Ludmiła - powiedział. - Sto lat cię nie widziałem.
"Może tak było lepiej" - przeleciało mi przez głowę.
-Federico - zaczęłam w ten sam sposób, co on. - Ja ciebie chyba z 200.
Chciałam dodac, że to byłyby najpiękniejsze i najbardziej beztroskie lata, jakie bym przeżyła, ale coś mówiło mi, że nie chcę mu robic przykrości.
Rozmawialiśmy przez całe spotkanie, okazało się, że naprawdę się zmienił. Już nie był kimś, który był zdolny do wszystkiego. Pożegnaliśmy się uściskiem dłoni. Wymieniłam się numerami telefonów z każdym z moich przyjaciół  (gdyż po dzisiejszym wieczorze mogłam ich tak śmiało nazwac) i stanęłam pod bramą, żeby zaczekac na Camilę, która nadal rozmawiała z właścicielami sali.
-Witaj, ślicznotko - usłyszałam.
Gdy się obróciłam, nie ujrzałam nikogo, kogo znałam. Ani kogoś, na kogo widok bym się ucieszyła. Stał tam zupełnie obcy mi facet.
-Co taka cudowna panienka robi sama na ulicy?
-Na pewno nie włóczy się bez celu - odburknęłam.
-Ostro - parsknął.
Nie podniosłam wzroku i czekałam, modląc się, żeby Camila jak najszybciej przyszła.
-Wybaczcie, panowie - powiedziałam, chociaż znałam powagę sytuacji. - Ale na kogoś czekam, więc gdybyście łaskawie mogli się usunąc...
-A może to właśnie na mnie czekałaś? - to było bardziej jak twierdzenie, niż pytanie. Podszedł do mnie powolnym krokiem, a ja, próbując wrócic na placówkę, zahaczyłam torebką o słupek.
-Najwidoczniej przeznaczenie chce, żebyśmy się bliżej poznali - złapał mnie za rękę i pociągnął w swoją stronę.
-Spieprzaj pan - wyrwało mi się.
Złapał mnie ponownie za nadgarstek, tym razem mocniej. Stawiałam opór, ale wiedziałam, że długo tak nie pociągnę.
-Camila! - wrzasnęłam.
-Stul pysk, laleczko! - warknął. - Krzyczec będziesz dopiero, jak zobaczysz, co będziemy z tobą robic. Tylko nie wiem, czy bardziej ze strachu, czy też z radości.
Zasłonił mi usta swoją obleśną łapą, chciałam krzyczec, ale nie mogłam. Na oczy widziałam jednak doskonale. Grupka facetów wlokła mnie do jakiegoś potwornego grata.
-Ruszaj się, dziwko! - warknął mi do ucha.
-Ej! - usłyszałam wołanie.
-Chłopaki, zwijamy się! - mężczyzna puścił mnie na ziemię i odjechał z piskiem opon.
Chwilę potrwało, zanim usłyszałam kolejny dźwięk.
-Nic ci nie jest? - zapytał ktoś. Przez chwilę myślałam, że to Camila. Ale to ZDECYDOWANIE nie był jej głos.
-Fe-Federico - odezwałam się dla pewności.
-Jasne, Federico - uśmiechnął się do mnie. - Jestem przy tobie. Te sukinsyny już nic ci nie zrobią.
Podniosłam się trochę i usiadłam na kolanach, podobnie jak on.
-Dziękuję - rzuciłam mu się z płaczem na szyję i mocno wtuliłam w jego czarną marynarkę.
-Ważne, że nic ci się nie stało - głaskał mnie po plecach.
-Przepraszam - wytarłam policzek. - Zmoczyłam ci ubranie.
-Na taką plamę warto było czekac wiekami.
Popatrzyłam na niego przez chwilę i znowu przytuliłam. Sama nie wiem, jak długo siedzieliśmy na tej ulicy, jednak mogłabym stwierdzic, że gdyby był ruch, to z pewnością leżelibyśmy plackiem na jezdni lub spowodowalibyśmy spory korek.
Nie czekałam na Camilę. Powiedziałam, że muszę iśc do domu. Nie poszłam jednak sama. Przez całą drogę towarzyszył mi Federico. Stwierdził, że to nie fair zostawic mnie teraz samą. Ja i tak wiem, że to był pretekst, by odprowadzic mnie do domu i dowiedziec się przy okazji, gdzie mieszkam.
Staliśmy we dwójkę przed drzwiami mojego mieszkania.
-Wiele ci zawdzięczam - mówiłam krótko, nie wiedząc, co jeszcze mogę dodac.
-Nie ma za co - rzucił.
-Nie powiedziałam, że dziękuję - uśmiechnęłam się.
-Ale wiem, że chcesz to przekazac.
Zaśmiałam się.
-Zastanawiam się czasem, czy czytasz w moich myślach?
-Też mnie to ciekawi..
Nastąpiła chwila milczenia, która ciągnęła mi się w nieskończonośc.
-Dzięki - odparłam.- Za wszystko.
-Nie ma za co dziękowac, pomógłbym nawet, gdyby to była obca mi osoba.
Mimo uprzejmości, z jaką to powiedział, zrobiło mi się przykro. Zrozumiałam tyle, że ta znajomośc nie jest dla niego jakaś wyjątkowa, a ja przecież... Muszę przyznac... Chyba coś do niego poczułam. I myślę, że dawne uczucia znowu wzięły górę.
-Ach.. Okej. To pa - powiedziałam, szybko chowając się w mieszkaniu.
-P.. - nie zdążył mi odpowiedziec, gdyż zamknęłam mu drzwi przed nosem.
Pomyślałam chwilę i odetchnęłam, z nadzieją, że jeszcze tam stoi.
-Dobra, słuchaj - powiedziałam, otwierając drzwi. - Sorki. Stresik... No ale musisz mnie wysłuchac..
-Pozwolisz, żebym to ja powiedział coś pierwszy?
Przytaknęłam niechętnie.
-Otóż... Zrozum, Ludmiła, że nigdy nie chciałem cię skrzywdzic.. Ten zakład, kiedy chodziliśmy do liceum... Byłem dupkiem, wiem to. Nie powinienem stawiac na równi moich relacji z kumplami i uczuc do ciebie.
Była nadzieja.. Była nadzieja, że jednak są między nami jakieś uczucia..
-Więc - kontynuował. - Możesz mi wybaczyc? Naprawdę, sam nie wiem, dlaczego to zrobiłem. Nigdy nie chciałem twojego nieszczęścia, możliwe, że to dlatego, że nie znałem cię tak blisko... Albo po prostu nie chciałem poznac. Proszę cię, wybacz mi, obiecuję, że się zmienię. Zrobię wszystko, bylebyśmy tylko mogli...
Nie dokończył. Albowiem ja, albo raczej Ludmiła Ferro, korzystając z chwili, przymknęła mu tę jadaczkę w taki sposób, w jaki chciał. Pocałowała go. Sama nie wiedziałam, czemu to zrobiłam.
To nie byłam ja. To jakaś obca blondynka, całująca obcego faceta, który zaraz potem oblał się rumieńcem. A blondi z resztą nie była lepsza. Z całą pewnością nabrała już kolorków.
-Federico, ja...
-Nic nie mów - przerwał. - Nie psuj chwili.
Złapał mnie za policzek i pocałował, tym razem bardziej czule i delikatnie. Odwzajemniłam pocałunek, ale nadal myślałam, że to ktoś inny. Bo wiem, że nie byłabym do czegoś takiego zdolna.
-Wpadnę po ciebie jutro o 5.00 po południu - złapał mnie za rękę i musnął wargami mój policzek.
-Oby tak było - odpowiedziałam, a on odszedł z uśmiechem, obracając się do tyłu, by sprawdzic, czy nadal tam jestem.
Kiedy zniknął z mojego pola widzenia, weszłam do domu i oparłam się o drzwi.
Boże...
Co za dzień, prawda, Ferro?
Wiedziałam, że kiedyś to się stanie. Że on po mnie wróci. I że będzie jak dawniej.
A ja zawsze, głupia, miałam nadzieję, że już go więcej nie spotkam. Teraz bym tego nie chciała..
Nie mogłam zapobiec temu, czego chciał los. Prawda była taka - jesteśmy dla siebie stworzenie. A on jest dla mnie ideałem...

______________________________________________

Mam nadzieję, że spodobał wam się mój kolejny OS :)
Jak wam minęły Mikołajki? ^^
Dziękuję Love Fedemiła za zamówienie u mnie OS'a :3
 Bardzo się cieszę, że jestem tutaj na stałe i już na początku miałam 2 zamówienia :D
Dziękuję za wszystkie miłe komentarze, myślę, że dobrze wam się to czytało ;)
Besos, Pat ty. ;*

6 komentarzy:

  1. Pierwsza!
    Jejku! *0*
    Po prostu zaniemówiłam xD
    To było piękne ❤❤❤❤❤
    Fedemiła boże. ..... to było takie piękne /powtarzam się xD/
    Czekam na nowego OS' a o Fedemiłe ❤❤
    Jesteś Swietna pisarką Pat ty <3
    Masz ogromny talent !!!
    K.C

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje <333 Ten Os był boski :***
    Prawie się popłakałam <33
    Będę więcej u ciebie zamawiać <333
    Lecz będę musiała mieć jakieś pomysły :DDD
    Besos ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Patrycjo ten One Shot jest po prostu cudowny ♥
    Cieszę się, że zostałaś z nami na stałe ;* :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pięknie. Naprawdę pięknie. Te uczucia ich wszystkich. Te zmiany, brak szans na ponowne bycie przyjaciółkami, przyjaciółmi. To naprawdę genialne.
    Gratuluję dostania się do ekipy :*
    Kocham,
    Cathy

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzień dobry ;)
    Przepiękny, szczery i pomysłowy os. Taki świetny *o* Najlepszy jaki kiedykolwiek czytałam. ♥ ;33 Bardzo mi się podobało, jeszcze jak Federico uratował ją od tych kolesi, genial, szacun. :D xD Rozwaliłaś system tym "spieprzaj pan - wyrwało mi się" wyrwało mi się, haha :D <33 Już jestem twoją fanką idę u ciebie coś zamówić. ;** Pozdrawiam, życzę miłej współpracy na blogu. Czekam na kolejne prace.
    ~~Nacik Comello.

    OdpowiedzUsuń
  6. No i wykorzystały wszystkie pochwały :(
    No ale ja też mówię że jest idealny :D
    Po prostu cudowny :3
    Jesteś Geniuszem

    Katie Verminguez

    OdpowiedzUsuń

Każdy, najdrobniejszy komentarz daje nam motywację do publikowania kolejnych prac. Może poświęcisz dla nas chwilkę i wyrazisz swoją opinię? ☼

Szablon by
InginiaXoXo