6 kwietnia 2015

Zamówienie [029] Leónetta "Nadzieja umiera ostatnia"


Tytuł: Nadzieja umiera ostatnia.
Para: Leónetta {León i Violetta}
Rodzaj: Romans
Miejsce akcji: Obojętnie
Uwagi zamawiającego: happy end
Moje uwagi: Występują przezwiska.
Zamawiający: Martyna Verdas
Osoba wykonująca zamówienie: Akira Rai



-Świnia!
-Idiotka!
-Pacan!
-Gwiazdeczka!
Odkąd tylko wszyscy pamiętali oni się kłócili. Gimnazjum Blanco w Mexico City nie byłoby sobą, gdyby nie ciągłe kłótnie rodowitego Meksykanina Leóna Verdasa oraz Argentynki Violetty Castillo. 
-Wracaj skąd przyleciałaś!
-Ty byś zrobił wszystkim przysługę i wyjechał z stąd!
Tak było cały czas. Ta dwójka nie mogła przebywać w tym samym pomieszczeniu. Nie mogli normalnie porozmawiać, a dlaczego? Bo się nienawidzili. Nie. Bo się kochali. Tak. Gdy pierwszy raz spojrzeli w swoje oczy, zaczęło się. Meksykanin ciągle myślał o niej. Argentynce serce biło tylko dla niego. Dlaczego się kłócili? Bo nie potrafili mówić o uczuciach. Nie. Okazywali sobie miłość. Tak.
-Violu lecimy do Hiszpanii.- Oznajmił pewnego dnia ojciec dziewczyny. To była dla niej najgorsza z możliwych kar. Miała go zostawić. Miała wyjechać i nigdy go nie zobaczyć. Serce złamało się na pół. 
-Chcę wyjechać do Buenos Aires do Studio 21.- Oznajmił zdecydowanym tonem Verdas. 
-Ależ synu oczywiście. Jeśli zdecydowałeś się na karierę muzyka my cię nie powstrzymamy.- Odpowiedziała mu matka. Jego ukochana wyjechała dwa tygodnie temu i on nie mógł znieść tego. Wszystkie miejsca w szkole przypominały mu kłótnie jego i Violetty. Nie potrafił żyć więc postanowił żyć na nowo.

 ♥♥♥

Wyjechał do Buenos Aires i zapisał się na rekrutację do Studio 21, prestiżowej szkoły muzycznej. Zdał wszystkie egzaminy i od tej pory stał się oficjalnym uczniem Studio. Poznał nowych przyjaciół, z którymi szybko złapał język. Jednak najbliżej mu było z pewną blondynką. Po pewnym czasie stali się najlepszymi przyjaciółmi. Kochali się jak brat i siostra. Ona jedyna wiedziała o szatynce, która jednym spojrzeniem skradła jego serce. Niedługo po tym do Studio przyjechał z wymiany pewien Włoch. Meksykanin bardzo się cieszył z tej różności narodowej. Byli Argentyńczycy, Brazylijczyk, Hiszpanie, Włosi i Francuz. Włoch stał się jego najlepszym przyjacielem i przy jego pomocy stał się też chłopakiem blondynki. León Verdas nie był szczęśliwy, jeśli chodzi o miłość, to przynajmniej chciał, żeby jego przyjaciele byli.

♥♥♥

Po dwóch latach życia w Madrycie ona znowu pakowała walizki. Gdzie jedzie? Do Argentyny. Do jej rodzinnego Buenos Aires. Choć chciała wrócić do City, ojciec nie słuchał jej. Bardzo tęskniła za nim i straciła całkowitą nadzieję, że go kiedyś zobaczy. Bardzo żałowała wszystkich obelg, które mu wykrzyczała. Dlaczego nie potrafiła powiedzieć mu "Kocham Cię" ? Te dwa proste słowa zmieniły całe jej życie. Może jej przeznaczeniem nie jest wypowiedzenie ich? Może powinna zacząć czytać dużo o kotach i wypatrzeć sobie już jakąś rasę?

 ♥♥♥

 Po dwóch godzinach siedziała już w samolocie. Patrzyła przez szybę i po chwili zamknęła oczy. Śnił się jej szatyn. Z resztą za każdym razem, gdy zamyka widzi go, jak uśmiecha się do niej i mówi, że ją kocha. Może wtedy była za młoda, żeby powiedzieć mu to, co do niego czuje? Może teraz by była szczęśliwa móc z uśmiechem się do niego przytulić? Jednak musiała wyjechać. Wyjechała z Buenos Aires w wieku pięciu lat i przeprowadziła się do Wenezueli. Następny na mapie jej ojca był Meksyk. Kto by pomyślał, że właśnie tam spotka miłość swojego życia?

♥♥♥

Szatynka spacerowała uliczkami Buenos Aires. W pewnej chwili coś ja podkusiło, żeby iść do parku. Skierowała się tam i po pewnym czasie chodziła ścieżkami ze żwiru i piachu. Kątem oka zauważyło kogoś. Odwróciła się w tą stronę i uznała, że ma zwidy. Lecz gdy podeszłą bliżej i przyjrzała się dokładniej wiedziała, że nic jej się nie przewidziało. To był on. Był tutaj w Buenos Aires. Jednakże nie był sam. Towarzyszyła mu pewna blondynka. Śmiali się, przytulali. Czyli on o niej zapomniał. Poprawka. On o niej nigdy nie myślał. On ją po prostu nienawidził i okazywał to. Nie był taki skomplikowany jak ona. 

♥♥♥

-Siostro jak ja się cieszę, że jesteś szczęśliwa!- Przytulił swoją przyjaciółkę. 
-Dzięki. A i nie mów na mnie siostra!- Pogroziła mu palcem.
-Dlaczego?
-Bo ty nie jesteś moim bratem!
-Ale za to ty jesteś moja siostrą i co mi zrobisz?
-To!- Dziewczyna walnęła go łokciem w brzuch. 
-Aua!- Jęknął.- To wcale nie bolało!- Uśmiechnął się szyderczo.
-Bo nie miało.- Warknęła.- Dzięki brat, że mnie odprowadziłeś.
-Drobiazg. I tak chciałem iść na tor, żeby pojeździć trochę.
-A może dla kogoś, kto nazywa się Lara?- Poruszała zabawnie brwiami. 
-To moja przyjaciółka.
-Tak rozumiem...- Machnęła ze znudzenia ręką.- Dla ciebie liczy się tylko ta dziewczyna, którą nigdy już nie zobaczysz, tak?
-Yes sister.- Uśmiechnął się. Przyjaciele przytulili się na pożegnanie, a następnie chłopak odszedł w stronę toru motocrossowego. 

♥♥♥

-Witaj skarbie!- Po chwili do blondynki podszedł pewien wysoki brunet.
-Hej kochanie!- Pocałowała go w policzek. Czy ona usłyszała kochanie? Przecież on już odszedł. Postanowiła wyjść z ukrycia i podeszła bliżej podejrzanej pary. 
-Cześć! Wiecie może, gdzie znajdę stoisko z napojami?- Zagadała. 
-Hej! Hm... Za rogiem powinno być! Zaraz obok toru!- Blondynka wskazała na kierunek, w którym przed chwilą szedł Verdas. 
-Dziękuję.- Szatynka uśmiechnęła się.
-Drobiazg. Ja jestem Ludmila a ten pacan to Federico.- Wskazała na swojego towarzysza.
-Jaki pacan? Nie ładnie to tak obrażać swojego chłopaka.- Udał obrażonego.
-On tak ma. A ty? Jak się nazywasz?- Blondynka zwróciła się do dziewczyny.
-Violetta.- Odparła niepewnie.
-Violetta? - Zdziwiła się Ludmila.- Czy ty przypadkiem nie mieszkałaś w Mexico City? Szkoła Blanco?
-Tak, a co?
-To ty jesteś tą ukochaną Leóna!- Krzyknął nagle Federico. Dziewczyna stała jak wryta nie rozumiejąc, o co dokładnie chodzi.
-On się bardzo ucieszy jak cię zobaczy! Poszedł na tor.- Wyjaśniła blondynka i popchnęła szatynkę w odpowiednim kierunku. Ta niepewnie podążyła nim. Czyli co? On coś do niej czuje? Albo ci sobie kawał zrobili? Z resztą nic nie traci, a bardzo chciała go zobaczyć. 

♥♥♥

-León byłeś super! Nie ma nikogo lepszego!- Pochwaliła go pani mechanik i zabrała od niego maszynę, zwaną motorem. 
-Dzięki Lara! To ja już pójdę!- Odkrzyknął i poszedł się przebrać. Po kilku minutach wyszedł z toru, ale coś nie dawało mu spokoju. A mianowicie ktoś. Czuł na sobie czyiś wzrok, jednakże to uczucie było mu znajome. Ostatni raz tak na niego patrzyła ona. Odwrócił się i zobaczył jeszcze piękniejszą niż zapamiętał szatynkę. Ona uśmiechnęła się lekko, co on odwzajemnił. Podszedł do niej i złączył ich usta w romantycznym pocałunku. 
-Kocham cię.- Szepnęli w tym samym czasie. Od tamtej pory żyli długo i szczęśliwie, i razem. Nie rozstawali się nawet na moment. León i Federico wraz z chłopakami stali się najbardziej rozpoznawalnym zespołem na świecie. A Violetta i Ludmila otworzyły znany na całym świecie dom mody. Czasem też śpiewały na różnych galach czy ze swoimi ukochanymi. 
I kto by pomyślał, że na pierwszy rzut oka nienawiść, okaże się prawdziwą i szczerą miłością?

Koniec.
Mam nadzieję, że os wam, a szczególnie tobie Martyna Verdas podobał się.
Zapraszam do zakładek i zachęcam do składania zamówień.
Buziaki i do następnego!♥
♥♥♥
Chcemy was poinformować, że nabór zostaje otwarty ;)
Czekamy na zgłoszenia <3

4 komentarze:

Każdy, najdrobniejszy komentarz daje nam motywację do publikowania kolejnych prac. Może poświęcisz dla nas chwilkę i wyrazisz swoją opinię? ☼

Szablon by
InginiaXoXo