30 listopada 2014

[008] Narco "On revient toujours a ses premieres amours"

Tytuł: "On revient toujours a ses premieres amours"
Para: Narco (Naty i Marco)
Rodzaj: Miłosny, dramat.
Uwagi: Brak.



Młoda brunetka siedzi na ławce i wpatrzona jest w marmurowy grób. W rękach trzyma białą różą. Dokładnie taką jaką dostała na pierwszą randkę z nim. Tęskniła za nim. Cholernie tęskniła. Chciała zapomnieć. To wszystko sprawiało jej okropny ból. Jednak coś nie pozwalało jej tego zrobić. Wszystko przypominało mu o nim. Ich wspólne zdjęcia których nie miała siły schować i nigdy nie wyjąć ich z tego miejsca. Za dużo ją do niego przyciągało. Poduszki przesiąknięte jego zapachem, jego ulubione posiłki. Po prostu wszystko. Powoli ją to wszystko przerastało. Codziennie przed oczami stawały jej wspomnienia kiedy jeszcze byli razem. Myśleli, że to będzie trwało zawsze. Myśleli, że nic ich nie rozłączy. Mylili się.. 

- Kochanie gdzie się wybierasz? - spytała podchodząc bliżej niego.
- Do Leona - odpowiedział bez zastanowienia.
- Codziennie tak mówisz.
- Naty on jest moim bratem. Potrzebuję co jakiś czas się z nim spotkać.
- Ale dla mnie nigdy nie masz czasu - stwierdziła smutna.
- Natalio..
- Nie. Nic nie mów. Zadam Ci jedno ważne pytanie.. kochasz mnie?

Brunetka podążała za swoim chłopakiem. Nie wierzyła mu, że tyle czasu spędza u Leona. Wiedziała, że jej zachowanie nie jest odpowiednie, ale tak naprawdę było to jedyne co jej zostało. Była zazdrosna. Była cholernie zazdrosna i zła. Po głowie chodziły jej najczarniejsze scenariusze: zdrada, ukrywanie przed nią czegoś. Wiedziała, że nie powinna tak myśleć, ale nie umiała wytłumaczyć sobie inaczej jego zachowania. Po jakimś czasie dotarła pod szpital. Zdziwiła się. Marco nie mówił jej, że ktoś z jego rodziny, bądź znajomych jest chory. Zdecydowała, że nie wejdzie do środka bo tym przekroczyłaby już pewną strefę. Strefę nieufności. A ona mu ufała. Chyba...

- Gdzie byłeś? - spytała ciekawa.
Zastanawiała się czy powie prawdę czy skłamie.
- U Leona.
Podszedł do niej i chciał pocałować ją w policzek, ale ona się odsunęła.
- Mów prawdę - zażądała.
- Mówię prawdę.
- A nie byłeś przypadkiem w szpitalu?
- Skąd o tym wiesz?! Śledziłaś mnie?! - zdenerwował się.
- Nie miałam wyboru!
- Zawsze jest jakiś wybór, ale ty wybrałaś ten najgorszy. Teraz widzę, że mi nie ufasz..

Młoda brunetka spacerowała po parku. Nie mogła uwierzyć w słowa wypowiedziane przez Tavelliego. Zerwał z nią. Tak po prostu. Nie mogła w to uwierzyć. Z jednej strony wiedziała, że postąpiła źle, ale z drugiej.. brakowało jej go. Kochała go całym sercem. Był on dla niej całym światem. Nagle w oddali zobaczyła Marco. Od razu przyspieszyła kroku, ale kiedy zobaczyła, że rozmawia z Leonem zdecydowała, że podsłucha o czym rozmawiają. I tak nie miała nic do stracenia. Bezszelestnie ustała za drzewem i przysłuchiwała się ich rozmowie.
- Musisz powiedzieć to Naty - powiedział stanowczo Leon.
A jej po głowie chodziło jedno. Co on ma jej powiedzieć..?
- Nie powiem jej tego.
- Należy jej się prawda. Nie widzisz jak ona Cię kocha?!
- Co mam jej powiedzieć?! "Hej Naty. Umieram"? Nie potrafię jej tego powiedzieć. Wiem, że tym ją zranię, a ja tego nie chcę..
Dopiero po chwili dotarło do niej co on powiedział.
- Jak to umierasz?! - spytała płaczliwym głosem.

- Naty - z trudnością wymawiał każde słowo - wiedz, że Cię kochałem, kocham i będę kochał. Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. Tylko szkoda, że nie będę mógł iść z tobą przez życie. Marzyłem o tym, żeby się tobie oświadczyć, mieć z tobą dzieci, być z Tobą, aż do samego końca. Ale niestety mi się nie udało. Choroba zrobiła swoje. Odebrała mi szansę na lepsze życie z Tobą. Proszę Cię, kiedy umrę nie rozpaczaj. Znajdź sobie kogoś z kim będziesz szczęśliwa. Kogoś kto będzie Cię kochał tak jak ja. Obiecuję, że kiedyś spotkamy się tam na górze - powiedział przymykając oczy.
- Marco nie mów tak. Nie umrzesz! Będziesz zdrowy! Nie pozwolę Ci odejść! - krzyknęła zalana łzami.
On nie odpowiedział. Maszyna nagle zaczęła wydawać dźwięk który nie był zbyt przyjazny dla ucha. On był już tam. Był już w lepszym świecie...

Nie mogła się pogodzić z tym, że go już nigdy nie zobaczy. Była dla niej wszystkim. Milion razy zastanawiała się "co by było, gdyby on nie umarł?". Zapewne w tym momencie siedzieliby szczęśliwi przy kominku patrząc na ich bawiące się dziecko. Minęło dziesięć lat, a ona nie mogła się pozbierać. Przychodziła na cmentarz codziennie. Potrzebowała go. Wiele razy siedziała przed grobem i tak po prostu mówiła co u niej i tak dalej. Zawsze kiedy tak robiła wyobrażała sobie Marco siedzącego obok niej, który z uwagą słuchał każdego słowa. Ale ostatnio uświadomiła sobie, że powinna żyć dalej. Marco by tego dla niej chciał. Ucałowała różę, którą następnie odłożyła na grób. Ostatni raz spojrzała w tamtą stronę, a następnie odeszła.
- Zaczynam nowe życie. Bez Ciebie - szepnęła niezbyt pewna swoich słów...
(*•*)
Witam was :)
Przychodzę do was z kolejnym One Shotem :)
Tym razem o Narco.
Parze którą z chwili na chwilę polubiłam.
Myślę, że byliby oni cudowną parą.
Mam nadzieję, że One Shot wam się spodobał.
Wiem, że nie jest on za bardzo długi, ale myślę, że
gdyby był dłuższy to nie miałby zbytnio sensu ;)
Do zobaczenia.
Adios misiaki <3

3 komentarze:

  1. Popłakałam się...
    Coś Ty mi zrobiła?!
    Płaczę jak małe dziecko i to dosłownie!
    Przepiękny One Shot <3
    Pięknie napisany <333
    Pełen uczuć <333
    Tak :) Naty i Marco by byli wspaniałą parą <33
    Czekam na więcej Twoich wspaniałych dzieł <3333

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny OS!! <3
    Naprawdę zazdroszczę ci talentu, nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy... Szczerze, myślałam, ze Marco ją zdradza...
    I nawet nie pomyślałam o połączeniu Narco ;o
    Powodzenia <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Śliczny OS. Tak masz rację, oni byliby cudowną parą. Naprawdę genialne. Masz ogromny talent. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Każdy, najdrobniejszy komentarz daje nam motywację do publikowania kolejnych prac. Może poświęcisz dla nas chwilkę i wyrazisz swoją opinię? ☼

Szablon by
InginiaXoXo