Tytuł: "Ostatni oddech"
Para: Leonetta (Leon i Violetta)
Rodzaj: Kryminalny, psychologiczny, horror.
Uwagi: Brak.
Autorki: Invisible i Rox xy.
Uwagi: Brak.
Autorki: Invisible i Rox xy.
- Panno Castillo proszę wszystko opowiedzieć ze szczegółami.
Bez pani zeznań nic nie zrobimy - powiedział policjant siadając na fotelu na
przeciwko.
Była roztrzęsiona. Cały czas przed oczami miała to miejsce.
Nie mogła usiedzieć spokojnie, ani odpowiedzieć. Bała się.
Bała się, że on ją znajdzie, że wszystko znowu się powtórzy.
- Panno Castillo, odpowie mi pani? - powiedział nie
odrywając wzroku od jej sylwetki.
- Ja.. nie potrafię - powiedziała powstrzymując łzy
- Co się takiego stało? - drążył. Musiał się dowiedzieć,
tylko ona znała prawdę. W tej chwili miał związane ręce.
Widział, że bolą ją te wydarzenia. Nie chciała o tym
rozmawiać. Cały czas zbyt mocno przeżywała te wydarzenia. Nie miała odwagi. W
jeden weekend zmieniło się całe jej życie. Miała wszystko poukładane. Nic nie
zapowiadało tego co miało się stać. Nagle straciła wszystkich przyjaciół,
bezpowrotnie.. Bała się wszystkiego i wszystkich. Czemu spotkało to akurat ją? Miała
odpocząć od wszystkiego. Żałowała, że pojechała tam z nimi.
- Zamierzasz kiedyś coś z Siebie wydusić? - powiedział w
końcu.
- To rozpoczęło się w piątek po południu - wydusiła
powstrzymując płacz.
Był ciepły, sympatyczny dzień. Wiatr nie był tak uciążliwy jak zazwyczaj. Czworo przyjaciół wsiadło w samochód. Po paru godzinach jazdy dojechali do ślicznego domku w środku lasu. Każdy był zachwycony jego cudownym wyglądem oraz otoczeniem. Rozpakowali się po czym wyszli na świeże powietrze. Pozbierali w lesie patyki, a następnie rozpalili ognisko niedaleko domku. Było już dosyć ciemno i powoli robiło się chłodno. Nie przejmowali się jednak tym. Chcieli dobrze spędzić ten czas. Nikt nie przypuszczał jednak co się stanie. Siedzieli, śmiali się, rozmawiali. Po prostu byli szczęśliwi. Mijały godziny. Była już 24. Jeden z grona przyjaciół poszedł wcześniej spać.. Reszta dalej siedziała. Wspominali stare czasy, kiedy byli jeszcze w podstawówce do której również chodzili razem. Znali się prawie, że od dziecka. Niestety jeden ze znajomych nie zdążył zrobić tego co chciał. Był już przed wejściem do chatki, gdy coś pociągnęło go do tyłu. Poczuł silny ból w okolicach głowy i klatki piersiowej. Nie krzyczał, miał zasłonięte usta. Zaczął się szarpać, ale to nic nie dawało. Był bezsilny. Przeciwnik były o wiele bardziej silniejszy. Zdążył zabrać ostatni wdech. To koniec. Nie dawał żadnych oznak życia. Po chwili opadł nieżywy na ziemię. Pozostała niczego nieświadoma trójka nadal świetnie się bawiła.
- Idę na chwilę do lasu bo strasznie mi się chce siku, a do
domku trochę daleko - powiedział Maxi wstając z miejsca.
- Tylko szybko - powiedział ze śmiechem Diego.
- Nie obiecuję - zaśmiał się i odszedł w stronę lasu.
Dwójka nadal rozmawiała o wspólnie spędzonych chwilach. Bawili
się przy tym świetnie. Maxi odchodził od ogniska. Nagle poczuł jak ktoś bierze
go od tyłu i przykłada mu nóż do szyi. Z przerażenia głośno krzyknął. Po chwili
ostrze przejechało po jego szyi, a z tego miejsca zaczęło się wydobywać mnóstwo
krwi. Opadł na ziemię martwy. Dwójka przyjaciół podskoczyła z miejsca.
Wystraszyli się. Ich tętno przyśpieszyło.
- Pójdę to sprawdzić - powiedział wyraźnie przestraszony
Diego.
- Lepiej nie. Diego, boje się. Nie zostawiaj mnie. -
powiedziała przerażona.
- Trzeba to sprawdzić. Może mu się coś stało? Zaraz wrócę,
- Diego, nie proszę. Na pewno się przewrócił i tyle... -
powiedziała dla rozładowania sytuacji
- Wolę iść zobaczyć. Raczej by nie krzyczał bez powodu - na
jego twarzy pojawił się sztuczny uśmiech.
- Iść z Tobą?
- Nie, ty zostań. Zaraz wrócę.
- Tylko szybko - powiedziała i popchnęła go lekko w stronę
lasu.
Usiadła na pniu drzewa i niecierpliwie czekała, aż jej
przyjaciel wróci. Szedł w kierunku, wcześniej usłyszanego hałasu. Z kroku na
krok coraz bardziej się bał. Bała się o przyjaciela. Dość długo nie wracał. Zdecydowała,
że pójdzie i zobaczymy co się z nim dzieje. Nigdzie nie widział przyjaciela.
Już chciał wracać, gdy jakaś mocna siła pociągnęła go w dół. Przeciwnik
zacisnął mu ręce na szyi i zaczął go dusić. Starania Diego, żeby go odepchnąć
nic nie dawały. Szła coraz szybciej. Słysząc nietypowe odgłosy przyśpieszyła.
Schowała się za jakimś drzewem. Widziała dwóch mężczyzn, jednego nad drugim.
Bała się, że to właśnie Diego jest w niebezpieczeństwie. Bała się nawet pisnąć.
Obserwowała tą sytuację. Bała się tam podejść, zainterweniować. Po chwili kiedy
chciała się wycofać potknęła się i upadła powodując dosyć głośny huk. Napastnik
odwrócił się w stronę hałasu. Nie podobało mu się to. Wyostrzył wzrok. Zauważył
ją, drżącą ze strachu. Dziewczyna wstała i jak najszybciej zaczęła uciekać. Chłopak
biegł za nią. Co jeśli widziała jego twarz? Nie mógł przecież pozwolić na to,
żeby go złapali. Za dużo wiedziała, a to oznaczało kłopoty. Była roztrzęsiona.
Nie rezygnowała jednak z biegu. Co chwilę potykała się o różnorakie krzaki i
patyki. Przez co roznosiły się bardzo głośne hałasy. On nie ustawał. Biegł z
nią. Violetta nie wiedziała gdzie biegnie. Zabłądziła. Bała się co będzie
dalej. Czy skończy tak jak jej znajomi? Nie chciała tego. Jeszcze tyle przed
nią. Biegł za nią już od dobrych kilku minut. Jednak ona biegła, wiedziała, że
musi. Inaczej umrze. Nagle w oddali zobaczyła stację benzynową. Zaczęła biec
coraz szybciej. Myślała, że tam znajdzie schronienie. Za sobą coraz bliżej
słyszała jego kroki. Już prawie ją dogonił, ale na szczęście nie udało mu się.
Szybko wbiegła do sklepiku na stacji benzynowej. Był skończony wiedział, że
wszystko się wyda. Wiedział, że nie może tam za nią wbiec. Oddychała bardzo
szybko. Była zmęczona i strasznie się bała. Wiedziała, że została sama.
- Proszę mi pomóc - powiedziała roztrzęsiona do sprzedawcy.
- Co się stało, skarbie? - spytała troskliwie.
- On, on chce mnie zabić - ledwo powstrzymywała łzy.
- Spokojnie - mówiła. - Zadzwonię po policję, będziesz
bezpieczna. - dodała.
- On zabił moich przyjaciół - musiała to z siebie wyrzucić -
i to samo chce zrobić ze mną.
- Juz dobrze - powiedziała i wyjęła telefon, wybrała
odpowiedni numer i zadzwoniła.
- To wszystko panno Castillo?
- Tak.. - powiedziała drżącym głosem
- Dobrze. Postaramy się tą sprawę wyjaśnić jak najszybciej. To Leon Verdas. Szukamy go już od bardzo dawna. Już pani nic nie grozi. Proszę już pójść do domu.
Wstała niepewnie z miejsca. Nadal ciężko to przeżywała.
Pożegnała się i wyszła. W ciągu 15 minut doszła do domu. Usiadła wygodnie w
fotelu. Próbowała się uspokoić. Spojrzała w okno, to zawsze ją uspokajało. Przestraszyła się bo przy oknie stał ON.
- Myślałaś, że mi uciekniesz?
***
Witamy.
Tak prezentuje się nasz pierwszy wspólny one shot ;)
Mamy nadzieję, że wam się podoba ;)
Do następnego <3
Boski OS ;*
OdpowiedzUsuńNawet straszny :D
Świetny :*
OdpowiedzUsuńI takie tajemnicze zakończenie, bo nie wiadomo co się później wydarzy :3
Jestem ciekawa kto jest tym prześladowcą :))
Ola :**
Cudo
OdpowiedzUsuńDziewczyny ale wy rozwalacie system
OdpowiedzUsuńMatko cudowny ten One Shot
Takie chwike grozy :^
Ale mam pytanie ? Będzie kolejna część ?
Bo skończyło się tak niewiadomo czy przeżyje czy nie
W każdym razie czekam na następne cudo
Pozdrawiam
Wika
Dziękujemy ;)Nie, nie będzie kolejnej części. To jest cały One Shot. Nie dodajemy one shotów w częściach ;) dodajemy zawsze całe ;)
Usuń