12 października 2015

[064] Bamon "Wieczność"


Tytuł: "Wieczność"
Para: Bamon (Bonnie + Damon)
Rodzaj: Romans, Dramat
Uwagi: bohaterowie książkowi, pisane z perspektywy Bonnie,
ewentualne błędy sprawdzę w wolnym czasie
Miejsce: Fell's Church - Mystic Falls -Virginia
Autorka: Patty




-Co u ciebie, ruda ptaszyno? - zapytał skuloną w rogu dziewczynę. To właśnie ja nią byłam.
Nie wnikałam w to, jak dostał się do mojego pokoju. Prawdopodobnie kolejny raz pod postacią kruka wleciał tu przez uchylone okno. To trochę denerwujące, ale w końcu nie bez powodu zostawiam je otwarte.
-A co ma być, facecie w czerni? - prychnęłam. Dusiłam w sobie wszelki szloch, by tylko brzmieć nieco zabawnie.
-Wiesz... Gdybyś mi powiedziała... - usiadł obok mnie. - To może udałoby mi się to naprawić.
-Nie uda się. Wielu próbowało.
Słyszałam jego cichy pomruk. Zawsze robił to w dosyć śmieszny sposób, kiedy się nad czymś zastanawiał.
-Ale tylko jednemu się uda, nie? - uderzył mnie przyjacielsko w ramię. - W dodatku ciekawość nie pozwala mi odpuścić. Nadzieja czekać, aż będę miał tę okazję, by ci pomóc. Rozum mówi, że to właśnie teraz. A serce...
-Serce..? - czekałam aż dokończy zdanie.
-Serce mówi, że oboje tego bardzo chcemy. I że zależy mi na tym, by... - zamilkł.
-Żeby...?
-Powiem ci, kiedy opowiesz mi, co się stało.
Westchnęłam smutno. Nie chciałam mu się nawet pokazywać w tym stanie. Cieknące po policzkach łzy zmieszane z tuszem do rzęs, rozkopana burza loków, zmiętolona różowa koszulka i rozciągnięte dresy... To na pewno nie był jego upragniony widok. I z pewnością żadna dziewczyna nie ma ochoty, by jakikolwiek chłopak widział ją w takim stanie.  A już szczególnie ten, w którym się zakochała.
Tak, kocham go. Kocham Damona Salvatore. I nadal nie rozumiem,jak Elena mogła wybrać Stefano. Przecież Damon... On tak się starał, pokazywał, że zależy mu na niej jak na nikim... Jest taki czuły, niesamowicie romantyczny, tajemniczy i przystojny... W dodatku ma świetne poczucie humoru.
Dobijał mnie jednak fakt, że prawdopodobnie nadal był na zabój zakochany w Elenie. Chociaż minęło kilka miesięcy, odkąd uczucie pomiędzy nimi się zakończyło, ja po prostu to wiem.
Jestem jedną z nielicznych osób, na jakich mu zależy. Ale traktuje mnie tylko jak swoją ukochaną siostrę, którą musi się zajmować z litości. Nie, nie jako miłość swojego wiecznego życia. Pewnie zawsze uważał, że jestem za dobra, potulna i grzeczna, a Elena i tak nigdy nie chciałaby, żebyśmy byli razem. Tfu, co ja wygaduję..? Przecież i tak nigdy byśmy nie byli.
-Więc wyrzucili mnie z kursu. Straciłam szansę na zyskanie nowych mocy. Nie wiem jakim cudem i kto za tym stoi, ale twierdzą, że otrzymali telefon i zostałam wypisana... A kolejne zapisy są dopiero w przyszłym roku. Meredith i Elena nawet nie odpowiadają na moje SMS'y. Zander... On... zdradził mnie. Po prostu złamał mi serce. I co się okazało? Że tą szują, dla której to zakończyliśmy, jest moja przyjaciółka ze studiów. Znaczy... "Przyjaciółka". I nie chcę o tym gadać, więc daruj sobie...
-Rudziku, nie przejmuj się, ok? - powiedział po dłużej chwili. Czułam, że nawet nie wie, co ma mi doradzić.
-Jak mam się nie przejmować? Nigdy nie czułam się gorzej - mówiłam, dławiąc się własnymi łzami.
Położył mi rękę na ramieniu i pogładził plecy. Wiem, że chciał, bym poczuła się lepiej. Przynajmniej miałam takie wrażenie.
-Dobra.. Skoro tak, to może mała sesyjka?
Zmarszczyłam brwi, nadal się do niego nie odwracając.
-Mam na myśli... - próbował wytłumaczyć. - Ok, może przejdźmy do działania. Wiem, że uwielbiasz te swoje zioła, świecidełka, kamyszki i te szpargały, którymi interesują się czarownice. Otóż może skoczymy do sklepu i pokupujemy to, czego ci potrzeba, dobra?
Uśmiechnęłam się delikatnie. Przydałby mi się pobudzający napar z mięty, szałwii i tymianku... Do tej pory myślałam, że nie będę miała okazji uratować tego dnia, ale Damon... Wywoływał u mnie uczucia, jakich nigdy wcześniej nie doświadczałam.
-Zrobiłbyś to dla mnie?
-Oczywiście - wstał i wyciągnął do mnie rękę, by pomóc mi się podnieść. Ujęłam ją niepewnie i pozwoliłam, by pociągnął mnie ku górze.
-Lepiej się pospieszmy, zamykają o 11.00.
-Nie mogę jechać w tym stanie - zaprzeczyłam.
-Uwierz mi, jak dla mnie i teraz jesteś najpiękniejsza na świecie.
Popatrzyłam na niego w pełnym zdziwieniu. Nie mogłam uwierzyć w jego słowa,dlatego jak najprędzej chciałam zrozumieć to jako żart.
-Znaczy, em.. - odchrząknął. - Każdy na świecie zauważy twoje piękno.
Błądził spojrzeniem po całym pokoju, tylko mnie omijał wzrokiem. Chyba nie chciał, żebym go zdemaskowała.

~||~

Nie mogłam opanować śmiechu.
-A wtedy on... - przerwałam, nadal chichocząc. - Wkurzył się i rzucił na sprzedawcę.
-Hahaha, tak. Nawet się nie spodziewał, kto odpowiada za to, że jego wypasiony motocykl pokrył się różową farbą.
Śmialiśmy się razem bez opamiętania. Spacer wieczorem i zakupy w "Talizmanie" wydawały się być idealne,ale było jeszcze lepiej, niż myślałam wcześniej.
Maszerowaliśmy w świetle latarni.
-Damon Salvatore i Bonnie McCullugh - odezwał się ktoś z tyłu.
Odwróciłam się gwałtownie na dźwięk naszych imion. Nie wierzyłam w to, co widzę. Katherine...
Co ona tutaj robiła? Damon wyglądał na jeszcze bardziej zdziwionego, niż ja. Jego dawna miłość stała tutaj, w całej swojej okazałości, chociaż już dawno temu była martwa. A raczej powinna być... I nikt z nas nie wiedział, do czego się posunie.
-Jak miło was widzieć - wymusiła uśmiech na twarzy. - I to razem.
-Bez wzajemności - odparł rozwścieczony Damon.
-Na pewno, Salvatore? Czyżbyś o mnie zapomniał?
-Już dawno temu. Mogłabyś więc łaskawie usunąć się nam z drogi?
-... A więc przygruchałeś sobie kolejną? - spytała, ignorując go zupełnie. - Nie sądziłam, że lubisz nieśmiałe szare myszki. W dodatku czarownice.
-Nie wiesz, jaka jestem - parsknęłam. - Więc lepiej się nie wypowiadaj.
Podniosła brwi i wydęła usta w złości, ukazując przy tym idealnie zarysowane kości policzkowe.
-Nie radziłabym się wtrącać. Jeszcze możesz tego pożałować, Bonnie - pstryknęła palcami, a zewsząd zaczęły pojawiać się sylwetki. - Postanowiłam za twojej nieobecności stworzyć sobie małą armię, Damonie. Armię, złożoną z twoich wszystkich miłostek. Nawet sobie nie wyobrażasz, ile dziewczyn zdążyłeś w sobie rozkochać.Jestem ciekawa jak silną wolą się wykażesz,gdy będziesz próbował każdą z nich mordować. Patrzeć w ich oczy i widzieć tam śmierć. Życzę powodzenia - mówiła dalej z przekąsem. - Jestem ciekawa jak sobie poradzicie. Sami.
-Nie są sami - gdzieś w oddali usłyszeliśmy potężny głos.
Odwróciłam się przez ramię i zobaczyłam dumne postury moich przyjaciół. Meredith i łowcy, Matt, Stefano i Elena. Sądziłam, że za chwilę zza drzew wyłoni się Zander z watahą wilkołaków, ale nic takiego się nie stało. Wystawił mnie. No tak, przecież zerwaliśmy... czego ja oczekuję.
-Czyli przyprowadziłeś znajomych, Damonie? Nawet naszego kochanego Stefano. Cóż... Nadal to ja mam przewagę. Czas zacząć zabawę.
Właśnie wtedy wszystkie wampirzyce ruszyły jak oszalałe do przodu. Każdy walczył dzielnie, jednak to wciąż się działo. Ciągle kazali mi się odsunąć i czekać na koniec, zapewniali, że mnie obronią. Dlaczego to się dzieje, dlaczego nie potrafię zrozumieć, że nie potrzebuję ich opieki? Jestem aż taka zbędna, niepotrzebna, uciążliwa i bezsilna?

~||~

Wiele dziewcząt leżało już martwo na ziemi. Katherine chyba nie przewidziała, że najpierw powinna odpowiednio je wyszkolić.
Nagle sprawa przybrała zupełnie inny obrót. Spojrzenie każdej z wampirek wylądowało właśnie na mnie. Nim się obejrzałam, popędziły i rzuciły się na mnie.
Nie byłam w stanie niczego ujrzeć, słyszałam tylko warknięcia i czułam drapnięcia na ciele. Wiedziała, że jeśli którejś z nich uda się dosięgnąć do mnie kłami, mogłam powiedzieć "Adiós". Nie wiedziałam, czy uda mi się coś zrobić. Po ostatnich wydarzeniach zaczęłam poważnie wątpić w swoje umiejętności. Mimo to, przełamałam się. Pozwoliłam magii przeniknąć cały mój umysł. Zaraz potem ogromna fala mocy wystrzeliła w powietrze, a wszystkie napastniczki wylądowały nieruchomo na ziemi.
Podniosłam się, a następne, co zobaczyłam, to przerażona mina Katherine. Jako jedyna z całej tej "armii" pozostała przy życiu. Nie mogło to jednak potrwać długo.
Wampirzyca ruszyła do biegu, ale na swojej drodze napotkała nikogo innego, jak Damona. Złapał ją mocno i przywarł do okolicznego słupa.
-Chcesz mnie teraz zabić? Po tym wszystkim, co nas łączyło? Ta miłość...
-Ta miłość już dawno umarła, Katherine - przerwał jej. - Jedyne uczucie, jakie teraz żywię, to to do Bonnie.
Po tych słowach wbił jej drewniany kołek w serce.
.
.
.
Właśnie wtedy się obudziłam. Nie mogłam złapać oddechu. Wspomnienia tamtego dnia mnie przytłaczały, ostatnio tak często odwiedzało mnie to we śnie...
-Rudziku?
Obróciłam się. Damon leżał tuż obok mnie i trzymał obie ręce na moich ramionach.
-Wszystko w porządku?
-Tylko sen.
-Ten co zwykle?
Przytaknęłam głową. Od razu potem złożył pocałunek na moich ustach.
-Nie martw się. Mówiłem prawdę.
-Ja wiem. Tylko...
-Hm?
-Boję się, że kiedyś będzie z nami to samo, co z tobą i Katherine.
-Ptaszyno, zapewniam się, że całą tę wieczność, którą mam przed sobą, chcę spędzić tylko z tobą. Nikt inny nie jest mi potrzebny do szczęścia.
Uśmiechnęłam się od ucha do ucha.
-Nadal mi tego nie powiedziałeś.
-Czego?
-Tego, co mówi ci serce - przypomniałam.
-Ach tak - zaśmiał się. - Miałem wtedy na myśli to, że serce mówi mi taką jedną, małą rzecz...
-Jaką?
Popatrzył mi prosto w oczy i pogłaskał po policzku.
-To, że cię kocham, Bonnie.


 Witam! ♥
Mam nadzieję, że OS wam się spodobał. 
Jakoś tak dostałam natchnienia na tę parę, pamiętam jak jeszcze czytałam książkę i wprost szalałam na ich punkcie xD No więc jest One Shot o Bamonie :D 
Zapraszam wszystkich do składania swoich własnych zamówień w
przeznaczonej do tego zakładce i komentowania ♥
Pozdrawiam bardzo mocno i do następnego! 
Patty

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy, najdrobniejszy komentarz daje nam motywację do publikowania kolejnych prac. Może poświęcisz dla nas chwilkę i wyrazisz swoją opinię? ☼

Szablon by
InginiaXoXo