2 listopada 2015

Zamówienie [066] Fedemila/Leónetta "Przysięgam"



Tytuł: "Przysięgam"
Para: Fedemila & Leónetta
Rodzaj: Komedia, romans, przygodowy
Miejsce akcji: Buenos Aires
Moje uwagi: Narracja trzecioosobowa. 
Uwagi zamawiającego: Ludmila i Violetta są oszustkami. W klubie wybierają bogatych facetów, podają im tabletki nasenne i okradają ich ze wszystkiego, co mają. Czyszczą im konta, zabierają samochody itp. Pewnego dnia na cel upatrzyły sobie Federico i Leóna, oczywiście robią to, co zawsze, jednak chłopaki okazują się być policjantami. Zdenerwowani chcą złapać dziewczyny i wsadzić je do więzienia. Niech się w sobie zakochają i niech będzie happy endzik.
Zamawiający: Alexandra Lambre
Osoba wykonująca zamówienie: Vicky Victorious



Zadowolone szły w stronę następnego klubu, przeliczając zdobyte pieniądze.
-Szkoda, że nie miał przy sobie kluczyków. Miałybyśmy nowiutkie autko.-Westchnęła długonoga blondynka o bladej karnacji. 
-Ludmi, przecież wiesz, że my samochody, które ukradniemy sprzedajemy. Nie chcesz chyba, żeby nas znaleźli.-Powiedziała zgrabna szatynka. Dziewczyny były najlepszymi oszustkami w Argentynie. Nikt nie mógł się z nimi równać. Zazwyczaj okradały bogatych mężczyzna, dosypując im środek nasenny do napoju. Przechodząc obok jednego z ekskluzywnych klubów w mieście, postanowiły do niego wejść. Mimo, że właśnie wykonały swoją robotę, dalej było im mało. 

♥♥♥

Dwaj bardzo przystojni mężczyźni siedzieli przy jednym ze stolików w najlepszym klubie w Buenos Aires. "Penelope" było miejscem, w którym bawili się najbogatsi, ale i także dilerzy narkotyków. Chłopacy zostali tutaj przydzieleni ze swoich krajów, by pomóc tutejszej policji w złapaniu największych dilerów narkotykowych w Ameryce Południowej. Po kilku dniach swojego śledztwa dowiedzieli się prawie wszystkiego o pracownikach mafii, ale także zyskali coś bardzo ważnego. Kto by pomyślał, że Meksykanin i Włoch zaprzyjaźnią się i z dnia na dzień zostaną najlepszymi przyjaciółmi?
-Ten blondyn przy barze.-Zauważył szatyn i palcem wskazał w kierunku owego mężczyzny.
-Na stówę, inaczej rezygnuję z policji.-Zaśmiał się jego towarzysz, u którego można było usłyszeć wyraźny włoski akcent. Dwudziestopięciolatkowie bacznie, lecz dyskretnie przyglądali się podejrzanemu. Mimo swojego wieku byli bardzo cenieni i jednym słowem najlepsi. Od dziecka interesowała ich praca w policji, a gdy przystępowali do szkoły oficerskiej, wiedzieli już wszystko. W pewnym momencie dosiadły się do nich dwie piękne dziewczyny.
-Hola chłopaki. Możemy się dosiąść?-Spytała formalnie szatynka.
-Jasne.-Rzucił jeden z nich.-Jestem León, a to jest Federico.-Przedstawił siebie i przyjaciela.
-Miło nam. Ja nazywam się Violetta, a ta tutaj to Ludmila.-Zachichotała Castillo.
-Ładne imiona dla ładnych dziewczyn.-Podsumował Meksykanin, za co oberwał od swojego przyjaciela.
-Może napijemy się czegoś?-Zaproponowała Ludmiła, mrugając porozumiewawczo do swojej przyjaciółki. Ci dwaj byli ich kolejnym celem.
-Możemy. Czego się napijecie?-Spytał uprzejmie Federico.
-Cherry Kiss.-Odparła niemal natychmiast Vilu.
-Ja też.-Poparła ją Ludmi.
-Okay. To my stawiamy.-Zadecydował Fede i wraz z przyjacielem udali się do baru. Dziewczynom zamówili dwa drinki alkoholowe, a sobie wzięli dwie szklanki coli. Nie mogli zapomnieć, że są w pracy. Gdy czekali na zamówienie przyjrzeli się jeszcze raz swojemu celowi. Mężczyzna miał wypukłą kieszeń skórzanej kurtki, a z niej wystawał kawałek woreczka z białym proszki. Nikt inny by tego nie zauważył, ale też nikt inny nie zwracał szczególnej uwagi na blondyna. Wiedzieli też, że jego ksywą jest Blue i jest on prawą ręką głównego szefa. Jeśli jego złapią, złapią też Demona. Po chwili otrzymali napoje, zapłacili za nie i wolnym krokiem skierowali się do swojego stolika, przy którym czekały na nich Castillo i Ferro.
-Zgarniemy go za jakieś pół godziny. Ewentualnie, gdy będzie chciał komuś wcisnąć to świństwo.-Powiedział Pasquarelli.
-Jasna sprawa. Myślę, że lepiej wyjść z nim, jako prawdopodobni klienci i na zewnątrz go przyskrzynić.-Dodał Verdas.
-Co tam tak między sobą szepczecie?-Spytała zaciekawiona Violetta, przyglądając się szatynowi, który jej się bardzo spodobał.
-A o niczym, co by was interesowało.-Spławił ją Meksykanin. Chłopacy wręczyli im ich napoje, po czym zajęli swoje poprzednie miejsca. Cała czwórka wspaniale się dogadywała. Żadne z nich nie przypuszczało, że mogą miło spędzić ten czas.
-Może zatańczymy?-Zaproponował Włoch, widząc, że Blue kieruje się na parkiet.
-Chętnie.-Oznajmiła Lu i pociągnęła bruneta w stronę środka parkietu. Podobnie uczyniła Violetta. Dziewczyny zdążyły już wszystko ustalić. Teraz działały zgodnie z planem. Po kilkuminutowym tańcu paczka wróciła do swojego stolika. Viola niepostrzeżenie wsypała proszki nasenne do napoi chłopaków.
-Co powiecie o sobie?-Zagadnął Szatyn.
-A co chcielibyście wiedzieć?-Uśmiechnęła się Castillo.
-Na przykład to, czy ty Violu chorujesz na coś?-Spytał zadowolony Włoch.-Bo przez pomyłkę wsypałaś swoje lekarstwa do naszych szklanek.
-Ja... Ja... Ja nie...-Dziewczyna zaczęła się jąkać i spojrzała błagalnie na swoją przyjaciółkę. Obie były zaskoczone. Robiły tak wcześniej i nikt nie zauważył, że coś dosypywały.
-Chyba pójdziecie z nami.-Odparł zadowolony Meksykanin. Ferro i Castillo nie wiedziały, co robić. Poderwały się z siedzeń i wybiegły z klubu. Biegły, jak najszybciej potrafiły. Mknęły między uliczkami Buenos Aires, mając nadzieję, że zgubiły ich. Zatrzymały się przy bocznej ulicy, by złapać oddech.
-Zorientowali się. Myślisz, że zgłoszą nas policji?-Spytała zaniepokojona blondynka.
-Myślę, że zrobią coś więcej.-Odpowiedział jej zadowolony głos Włocha.
-Co? Kim wy jesteście?-Spytała Castillo.
-Policjantami.-Wyjaśnił krótko Fede.-A teraz grzecznie z nami wrócicie do klubu, a potem wraz z dilerem zawieziemy was na komisariat.
-Nie! My nic nie zrobiłyśmy.-Zaczęły się bronić.
-Czy wsypanie proszków nasennych do cudzego napoju, to jest nic?-Spytał sarkastycznie León.-A teraz wracamy. Tylko bez numerów, bo zakujemy was w kajdanki i inaczej wtedy będziemy rozmawiać.-Pogroził im palcem. Przyjaciółki były załamane. Nic innego nie pozostało im, jak zgodzić się i iść z dwójką przystojnych policjantów.
-Dlaczego po dzisiejszym zadaniu, postanowiłyśmy wykonać następne?!-Spytała sfrustrowana Ferro.
-Aha! Czyli dzisiaj już zdążyłyście kogoś okraść.-Zauważył z zadowoleniem Włoch. Uwielbiał zachowanie przestępcy, gdy ten zostanie złapany. Jego niedowierzanie, załamanie, tłumaczenie. To wszystko rozbawiało młodego Włocha. Czwórka ludzi wróciła pod klub, jednakże w tym samym czasie Blue postanowił opuścić to miejsce. Widzieli tylko, jak wsiada do swojego czarnego ferrari i wyjeżdża spod parkingu.
-Szybko!-Krzyknął Szatyn. Cała czwórka wbiegła do również czarnego, policyjnego BMW. Dziewczyny usadowiły się na tylnej kanapie, León za kierownicą, a Fede obok niego. Gdy szatyn wyjechał w pościg, jego partner powiadomił komisariat.
Diler zorientował się, że jest ścigany. Szybko zareagował i zaczął skręcać we wszystkie możliwe ulice. Niestety nie wiedział, że natrafił na mistrza kierownicy. I tym sposobem policjanci dogonili go, aż do lasu, za którym kryła się siedziba mafii. Blue nie mógł pozwolić, by ktoś odkrył bazę, więc szybko przedziurawił opony samochodu wroga, strzelając ze swojego pistoletu i pojechał dalej. Cała czwórka wysiadła z pojazdu. Mężczyźni byli wściekli.
-To wasza wina!-Zaczął krzyczeć Federico, mordując wzrokiem dziewczyny.-Jakbyście nie były oszustkami i złodziejkami to my byśmy już dawno go złapali!-Wydzierał się. Następnie podszedł do bagażnika. Wyciągnął z niego całą broń, którą dysponowali. Kilka pistoletów, karabinów i amunicji wręczył swojemu partnerowi. Jeszcze raz spiorunował wzrokiem oszustki i wszedł do lasu.
-Przecież on może zginąć. Musimy go zatrzymać!-Odezwała się Ludmila, której podobał się owy Włoch. Wiedziała, jednak, że nie ma u niego żadnych szans. Nie po tym, jak odkrył prawdę.
-Nie.-Przerwał jej Meksykanin.-Znam Fede wystarczająco dobrze i wiem, że jak jest wkurzony lepiej się do niego nie zbliżać. Tym bardziej dyskutować jego rozkazy. A teraz idziemy. W końcu dalej jesteście naszymi więźniami.-Szatyn pewnym krokiem podążył za kumplem. Viola i Ludmila niechętnie ruszyły za policjantami. Miały okazję uciec, lecz nie mogły. Coś je trzymało przy mężczyznach.
Po kilkunastu minutach drogi, León i Violetta wdali się w dyskusję na temat różnicy między wilkiem a psem. Federico i Ludmila natomiast szli obok siebie w milczeniu. Dziewczyna chciała rozpocząć rozmowę, lecz bała się. Bała się, że i tak nic z tego nie będzie. Przecież on godzinę temu ją aresztował. Uważa ją za najgorszą osobę na świecie. W pewnym momencie potknęła się o wystający korzeń. Upadłaby, gdyby nie silne ramiona, które ją złapały. Czuła się w nich bezpieczna. Powoli otworzyła oczy i napotkała duże, czekoladowe oczy, w których utonęła.
-Dziękuję-Wyjąkała po chwili, gdy Włoch pomógł jej złapać równowagę.
-Nie ma za co.-Burknął. Nie wiedziała, co robić. Jeszcze na imprezie wspaniale się dogadywali, a teraz nie odzywa się do niej. Dobrze, że chociaż Violetta i León rozmawiają. Może ją odwiedzi w więzieniu, do którego trafi razem z nią. W pewnej chwili Pasquarelli złapał ją za rękę, co spowodowało u niej przyjemne dreszcze, i pociągnął ją w tył. Podobnie uczynił León.
-Dotarliśmy.-Meksykanin wskazał na polanę, na której środku znajdowała się stara chatka, a przed nią czarne ferrari. Szatyn od razu połączył się z bazą przez wockie tockie.
-Zostajecie tutaj i nigdzie się nie ruszacie.-Zadecydował Federico, spoglądając na dziewczyny. Nie chciał by im się coś stało. Zwłaszcza blondynce. Jednakże doskonale wiedział, że jest policjantem, a ona oszustką.
-A może lepiej poczekać na posiłki?-Zaproponowała przerażona Castullo.
-Przyjadą, gdy będzie za późno.-Odpowiedział jej niemal natychmiast Włoch.
-Ale to jest bezpieczniejsze.-Poparła swoją przyjaciółkę Ludmila.
-Patrz! Złodziejki będą nas uczyć, jak mamy wykonywać swoje zadanie!-Prychnął brunet.
-Idziemy, a wy się stąd nie ruszacie.-Powtórzył León i wraz ze swoim partnerem podbiegli do chatki. Rozeznali się, i gdy byli pewni, że wszyscy znajdują się w jednym pomieszczeniu, weszli do środka. Po chwili się zaczęło. Usłyszały strzały. Przestraszone wtuliły się w siebie. Wszystko się działo bardzo szybko. Mężczyźni wybiegli. Zaczęła się szamotanina. Po chwili przyjechały posiłki. Nie rozróżniały, którzy z nich to Federico i León. Ale, gdy usłyszały strzał i ujrzały upadek, wiedziały, że to są oni.

♥♥♥

Wbiegła na odpowiednie piętro, a następnie wyszukała tej sali. Weszła bez pukania. W białym i nieskazitelnie czystym pomieszczeniu zastała Włocha. Siedzącego na łóżku i gotowego do wyjścia. Rękę miał tylko całą w gipsie. Mimowolnie się uśmiechnęła, gdy zobaczyła go całego. Od tygodnia próbowała się z nim skontaktować, ale w Buenos Aires jest dużo szpitali, a nikt z policji nie był chętny do udzielenia, jak to nazwali "poufnych danych". Podbiegła do niego i usiadła obok.
-Wiem, że mnie nienawidzisz. Że masz mnie za najgorszą osobę na świecie.-Zaczęła. On spojrzał na nią marszcząc brwi.
-O czym ty...?
-Ale ja muszę ci to powiedzieć.-Nie pozwoliła mu dokończyć.--Odkąd cię spotkałam, poznałam nie mogłam przestać o tobie myśleć. Zmieniłeś mnie, nawet nie wiedząc, że to robisz. Nigdy więcej nie będę kradła, przysięgam. Nie po tym, kogo spotkałam.-Spojrzała mu w oczy.-Federico, kocham cię. Zakochałam się w tobie, zdając sobie sprawę, że ty nie odwzajemniasz mojego uczucia...-Przerwał jej złączając ich usta w namiętnym pocałunku. Po oderwaniu spojrzała na niego pytająco.
-Za dużo mówisz.-Uśmiechnął się.-I dobrze, że chcesz z tym skończyć, bo dziewczyna oszustka za bardzo nie pasuje do chłopaka policjanta.-Uradowana bardzo mocno go przytuliła.

♥♥♥

Weszła do pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Na łóżku widziała jego. Oczy miał zamknięte, a włosy opadały mu na czoło. Jeden strzał. Musiał trafić w niego. Lekarze nie dają mu dużych szans na przeżycie. Ale ona musiała do niego przyjść. Szatynka przysiadła na skraju łóżka. Dotknęła jego dłoni, jeszcze ciepłej.
-León, wiem, że mnie słyszysz.-Szepnęła.-Wie też, że nie chcesz mnie widzieć. Ale muszę ci powiedzieć, że kocham cię. Zakochałam się w tobie od pierwszego wejrzenia. Przysięgam ci, że nigdy już nikogo nie okradnę, ale obudź się. Błagam cię... Pamiętaj, że zawsze będę cię kochała. A teraz żegnaj.-Wyjąkała. Chciała odejść, ale poczuła ucisk na swojej dłoni. Zdziwiona spojrzała na Meksykanina, który z uśmiechem otworzył oczy.
-Kiedy się obudziłeś?!-Spytała, próbując się opanować i nie rzucić mu na szyję.
-Wystarczająco dawno, żeby wszystko usłyszeć.-Odparł zadowolony. Dziewczyna, jednak napięła się. Nie miała bladego pojęcia, że on to wszystko słyszy.-Pochyl się. chcę ci coś powiedzieć.-Violetta posłusznie wykonała jego prośbę. Gdy jej twarz znajdowała się blisko jego twarzy, chłopak oznajmił:
-Kocham cię.-I pocałował dziewczynę.
-Przyłapani!-Do sali weszli Federico i przytulona do niego Ludmila.

Koniec.
Kolejne wyzwanie za mną ;) 
Mam nadzieję, że tobie Ola i wam drodzy czytelnicy 
spodobał się ten OS. 
Zapraszam do składania zamówień w odpowiedniej zakładce.
Do następnego!

4 komentarze:

Każdy, najdrobniejszy komentarz daje nam motywację do publikowania kolejnych prac. Może poświęcisz dla nas chwilkę i wyrazisz swoją opinię? ☼

Szablon by
InginiaXoXo