Tytuł: "Siła umysłu"
Para: Edwella ( Edward i Bella)
Rodzaj: Horror, dramat, romans
Miejsce akcji: Los Angeles, Nowy Jork
Moje uwagi: brak
Uwagi
zamawiającego: Edward i Bella poznają się na balu charytatywnym i od
razu zakochują się w sobie. Są razem, ale Edzio skrywa pewną tajemnice,
że jest wampirem. Pewnego dnia Bella dowiaduje się o tym, zrywa z Edkiem
i wyjeżdża do NY. Tam okazuje się, że jest w ciąży i chce powiedzieć o
tym Edwardowi, niestety porywają ją Volturi i torturują ją w najgorszy
sposób. W końcu Edward ją odnajduje. Ma być Happy End!
Zamawiający: Dominika Dutka
Osoba wykonująca zamówienie: Fearless
W tamtej chwili zamilkłam. Wszystkie moje tłumaczenia i błagania wydawały się wtedy głupio nieprzekonujące. Dałam się zwabić i upokorzyć. Jedynym wyjściem, zostało mi to wytrzymać. Kilka potężnych wampirów wyprowadziło mnie z pokoju. W tle słyszałam złowieszczy śmiech i sarkastyczne oklaski. Jedna łza wypłynęła mi z oka. Nie! Musiałam być silna. Edward zawsze powtarzał mi, że mam niezwykłą moc. Mam ją i nie zawaham się jej użyć. Siłę człowieka. Inne stworzenia szybciej się załamują. Umysł był moją tarczą.
***
Wszystko lśniło. Sala balowa pierwszy raz tak bardzo mnie urzekła. Na
takich balach bywałam już dziesiątki razy. Tego dnia czułam, że było
tu coś wyjątkowego. Poprawka. Ktoś wyjątkowy. Trzymał się z daleka od reszty
grupy. Potulnie siedział przy stoliku wgapiając się w duże, szklane okno.
Wyglądał na martwego. Blady, chudy, miał dziwne oczy. A może właśnie
to mnie do niego przyciągało? Tak, to na pewno to. Niestety, praktycznie
nie zwracał na mnie uwagi. Kiedy nasze spojrzenia się krzyżowały, szybko
odwracał głowę, żeby trwało to jak najkrócej. Dziwne? Każda dziewczyna
dałaby sobie z nim spokój, jednak ja nie chciałam. Czułam, że chcę go
rozgryźć, poznać. Znalazłam w sobie siłę i wolnym krokiem podeszłam do jego stolika.
- Cześć, jestem Bella. Miło cię poznać. - lekko
uśmiechnęłam się do mojego wybranka. On odwrócił głowę i wtopił się we mnie.
Ta chwila mogłaby się nie kończyć.
- Jestem Edward.
Edward Cullen. - złamał moje spojrzenie i podał mi dłoń. Po chwili
zamyślenia, odwzajemniłam gest. Między nami trwała niezręczna cisza. Na
szczęście, to on postawił następny krok.
- Zatańczysz? -
zapytał i gestem ręki, pokazał na pusty parkiet. No tak, kto z moich
znajomych odważyłby się na niego wejść. Ja jeszcze bardziej
nienawidziłam pokazywać się ludziom.
- Nie potrafię. - sztucznie się śmiałam, jednak okropnie mi to wychodziło. Chciałam rozluźnić sytuację, a jedynie się skompromitowałam.
-
To się nauczysz. - twardo oznajmił. Jego głos brzmiał poważnie i bardzo
rzeczowo. Wydawało mi się, że nie za bardzo zna się na żartach.
- Tak sądzisz? - chciałam jak najdłużej go zagadać.
- Każdy się czegoś boi. Jednak po coś, jestem ja. - złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Wystraszyłam się.
- Edward, nie tak mocno. - chrząkam. Byłam bardzo zdziwiona. Proporcje jego ciała nie wskazywały na to, że miał taką siłę.
- Przepraszam. Idziemy? - lekko mnie odepchnął i złapał za biodra. Nie odpuścił.
- Dobrze. Tylko się ze mnie nie śmiej. - nie miałam wyjścia. Czasem trzeba się poświęcić.
Weszliśmy
razem na parkiet. W pierwszej chwili byliśmy obiektem uwagi, każdej
osoby z sali. Nawet sam Edward, był tą sytuacją zdenerwowany. Czyżby
tego nie przewidział? Jak zawsze to dziewczyna musi być tą śmielszą. Postawiłam pierwszy krok. Zaczęliśmy tańczyć. O dziwo, reszta ludzi również
dostała ataku odwagi. Po kilku minutach parkiet był pełny. Nikt nie
zwracał już na nas uwagi. Ja czułam się dziwnie, a jednocześnie cudownie
w jego ramionach. Pierwszy raz w moim życiu doświadczyłam wrażenia, że
jestem całkowicie bezpieczna. Najgorsze było, że on nie mówił nic.
Kompletnie nie zwracał na mnie uwagi. Wpatrzony w przestrzeń przed sobą,
poruszał się w rytm muzyki. Kiedy piosenka się skończyła, wreszcie się
obudził. Łaskawie zaprosił mnie do stolika i postawił szampana. Również
zaproponowałam mu napój, czy jedzenie. Na wszystkie moje prośby
zaprzeczając kręcił głową. Zostawiłam to bez wyjaśnienia, nie chcąc
niszczyć sobie wieczoru. Rozmawialiśmy bardzo długo, w końcu ostatni
wyszliśmy z imprezy. Pamiętam, że jeszcze tego samego dnia pierwszy raz
mnie pocałował i wyjawił swoją miłość. Od tamtego wieczoru wszystko się
zaczęło. Nocne schadzki, długie rozmowy... Nawet ja byłam zaskoczona
tym, jak bardzo się do niego przywiązałam. Wiele razy zdarzały nam się
kłótnie. Wszystkie były spowodowane jego dziwnym zachowaniem. Nigdy nie
do końca nie wyjaśnił mi swoich nocnych ucieczek, dziwnej diety, czy
zmieniającego się koloru oczu. W końcu nie wytrzymałam i zarzuciłam mu
zdradę i oszustwo. Wtedy patrząc prosto w moje oczy, wyjawił mi prawdę.
Był wampirem. Tak bardzo zabolał mnie fakt, że chciał to przede mną
ukryć. Tłumaczył się głupim regulaminem i zasadami Volturi. Ja nie byłam
w stanie mu tego wybaczyć. Zalana łzami spakowałam walizki i wsiadłam
do samochodu. Wiedziałam, że tak będzie lepiej. W końcu nasz związek i
tak nie był możliwy. Zwykła śmiertelniczka nie miała prawa zadawać się z
krwiopijcą i do tego kłamcą.
***
Po kilku dniach w
Nowym Jorku, wszystko zaczęło się układać. Co prawda tęskniłam za
rodziną, przyjaciółmi i samym Edwardem. Jednak Alice - moja siostrzenica
- dbała o mnie w jak najlepszy sposób. Wiedziała, że przez pierwsze dni
w nowym mieście, mogę odczuwać dyskomfort i strach. Dostałam też grypy
żołądkowej, najpewniej spowodowanym szybkim i tanim jedzeniem w czasie
podróży. Mój były, codziennie do mnie wydzwaniał i pisał SMS-y. Co w
takiej sytuacji mogła zrobić zraniona kobieta? Po prostu odpuściłam. W
pewnym momencie - wykończona - zemdlałam. Obudziłam się dopiero następnego dnia
rano. Starszy lekarz wypowiedział swoją mowę, pełną powagi i
harmonii. Do dziś zapamiętałam te kilka słów, które zmieniły moje życie.
,,Jest pani w ciąży''
Stanęły
przed moimi oczami wszystkie wspólnie spędzone chwile z Edwardem. Każde
spojrzenie i każdy gest. Ten romans nie trwał długo, jednak ja zdążyłam
zrozumieć. Kochałam go. I nadal kocham. Nie mogę pozwolić na to, żeby głupie tajemnice zniszczyły naszą rodzinę, którą z dniem dzisiejszym rozpoczęliśmy. Tak razem. Gdy wypisali mnie ze szpitala, od razu wróciłam do LA.
***
Walizki
zostawiłam przy wejściu. Wbiegłam do domu i przeszukałam dokładnie
każdy jego kąt. Był pusty. Rzeczy Edwarda również zniknęły. Uciekł? Wyjęłam
telefon i zadzwoniłam kilkanaście razy. Poczta głosowa. Nie traciłam
nadziei. Przecież, nie mógł o nas zapomnieć. Usiadłam przy stoliku i
zaparzyłam kawę. Dopiero wtedy przypomniałam sobie naszą ostatnią
rozmowę.
- Możesz przestać do mnie wydzwaniać? - po raz kolejny nęka mnie swoją osobą
- Jeśli obiecasz mi jedną rzecz. - pierwszy raz zaczął mniej zaborczo
- Słucham. - znudzona odpowiedziałam
- Nie zapomnisz... o mnie? - czułam jak jego serce pęka, a raczej coś na kształt serca
- Już to zrobiłam. - chciałam, żeby choć raz czuł się samotny, tak jak ja kiedyś
- Żegnaj, Bello. - rozłączył się.
Uznałam to za następny głupi telefon. Tym nic mi nie udowodni. Zapewne nic się nie zmieniło.
Dopiero teraz zrozumiałam jego słowa. "Żegnaj, Bello."
On nie widział świata poza mną. A teraz? Teraz na pewno siedzi gdzieś
samotnie, czekając na wilka, który rozszarpie mu głowę. To nie może się
tak skończyć. Po chwili wstałam, zrzuciwszy przy okazji porcelanową
filiżankę, i pobiegłam po rzeczy. Nie zdążyłam. Poczułam silny ucisk w klatce piersiowej. Oddech. Zimne dłonie dotykające mojej szyi. Specyficzne perfumy. Czerwone oczy.
***
Obudziłam
się w ciemnym pokoju. Nie widziałam niczego. Ciemność zalewała mnie z
każdej strony. Zimny powiew wiatru. Czułam, że nie mam na sobie mojej
sukienki. Dałam się rozebrać? To wszystko mnie przerastało. Czekałam
kilka minut, nie wydając głośniejszych dźwięków. W pewnym momencie usłyszałam głośny
szelest. Po chwili ktoś zaświecił światło. Moim oczom ukazała się ładna
blondynka o śniadej cerze. Podeszła do mnie bliżej i podała mi rękę, Nie
protestowałam. Zaprowadziła mnie do wielkiej, murowanej kaplicy.
Postawny mężczyzna czekał właśnie na mnie.
- Witam, panno Swan - wampir wyszczerzył zęby.
- Skąd pan zna moje imię? - chciałam zachować powagę, jednak to w tej sytuacji było wręcz niemożliwe.
- Od - przerwał- Edwarda. Myślisz ślicznotko, że tak cię kochał? - uniósł brew i przybliżył się do mnie.
- Jestem tego bezgranicznie pewna - czułam się okropnie, wiedząc, że ten facet zna nasze tajemnice.
- Ah, tak. Mogłem to przewidzieć. Jesteś bardzo sprytna, nieprawdaż? Trochę szkoda będzie mi z tobą kończyć - uniósł mój lodowaty podbródek i uderzył mnie w twarz.
W tamtej chwili zamilkłam. Wszystkie moje tłumaczenia i błagania wydawały się wtedy głupio nieprzekonujące. Dałam się zwabić i upokorzyć. Jedynym wyjściem, zostało mi to wytrzymać. Kilka potężnych wampirów wyprowadziło mnie z pokoju. W tle słyszałam złowieszczy śmiech i sarkastyczne oklaski. Jedna łza wypłynęła mi z oka. Nie! Musiałam być silna. Edward zawsze powtarzał mi, że mam niezwykłą moc. Mam ją i nie zawaham się jej użyć. Siłę człowieka. Inne stworzenia szybciej się załamują. Umysł był moją tarczą.
***
Trzask
drzwiami. Smukła blondynka, patrzyła na mnie złowieszczo, jednocześnie
silnie. Nie odrywała się, ani na sekundę. Zaczęłam czuć przeszywający ból. Od wewnątrz rozpierała mnie magiczna siła. Chciałam krzyczeć, płakać. Nie mogłam.
Zwijałam się w kłębek, myślami błagając o koniec mojej męki. Nadal
trwała. Z każdą minutą, ucisk był coraz mocniejszy. Nie słyszałam już
kompletnie niczego. Czułam wstręt do samej siebie. Czułam, że ktoś
definitywnie zmienił moje myśli. Miałam ochotę sama wykonać wyrok. Kiedy
zamknęłam oczy, dając się ponieść myśli śmierci, linia bólu została
przerwana. Odzyskałam siłę. Odwróciłam głowę. Moim oczom ukazał się
obraz, walczących dwóch postaci. Sylwetki były zamazane. Rozpoznałam
jednak zapach. Tu był Edward. Przetarłam oczy i zobaczyłam wszystko
wyraźnie. Wygrał. Wampir leżał bezwładnie na ziemi, bez głowy. Nie
miałam czasu zastanawiać się w jaki sposób ją pokonał. Edward wziął mnie
na plecy i w mgnieniu oka, zniknęliśmy za murami Volturi. Znając życie,
przebiegł kilkadziesiąt kilometrów. Zatrzymaliśmy się dopiero na
szarym, odległym pustkowi. Po postawieniu mnie na ziemię, milczeliśmy
parę minut.
- Dziękuje - zaczęłam jedną z najważniejszych rozmów mojego życia.
- Za co? - zdumiony spojrzał na mnie, pocierając swoje dłonie.
- Za pomoc - bez wahania odpowiedziałam.
- Za to się nie dziękuje - parsknął.
- Gdyby nie ty... - zatrzymałam moje myśli, wokół ostatnich zdarzeń.
- Pewnie już by cię tu nie było - śmiało przerwał.
- Tak - przyznałam mu rację i znów zatopiłam się w swoich myślach.
- Co.. teraz?
- Chyba nie myślisz, że teraz cię opuszczę? - delikatnie się uśmiechnęłam.
- A czemu nie? - przybrał zdziwiony wyraz twarzy.
- Będziesz ojcem. To do czegoś zobowiązuje. - oznajmiłam już bardziej poważnie.
- Nie żartuj - podniósł głowę i ironicznie się śmiał.
- Uwierz mi. - przyłożyłam jego dłoń do mojego brzucha.
- Teraz już wierzę. - przytulił mnie tak, jak za pierwszym razem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hey!
Tak jak zapewne widzicie, jestem nową autorką na okres próbny.
Cieszę się, że właśnie OS o tej parze umieściłam jako pierwszy na blogu.
Mam nadzieję, że chociaż w małym stopniu komuś przypadł do gustu.
Jeśli pojawiły się jakieś błędy, poprawię w następnych dniach.
Zachęcam Was bardzo serdecznie do składania zamówień!
Smile! :)
Cudowny <3
OdpowiedzUsuńJak na pierwszy raz to Bardzo Dobre !
OdpowiedzUsuńWspaniały i cudowny .
Ps : To ja go zamawiałam ale teraz inaczej się nazywam :D
Cudowny ^^
OdpowiedzUsuń