15 grudnia 2015

Zamówienie [081] Edwella "Siła umysłu"


Tytuł: "Siła umysłu"
Para: Edwella ( Edward i Bella) 
Rodzaj: Horror, dramat, romans
Miejsce akcji: Los Angeles, Nowy Jork
Moje uwagi: brak
Uwagi zamawiającego: Edward i Bella poznają się na balu charytatywnym i od razu zakochują się w sobie. Są razem, ale Edzio skrywa pewną tajemnice, że jest wampirem. Pewnego dnia Bella dowiaduje się o tym, zrywa z Edkiem i wyjeżdża do NY. Tam okazuje się, że jest w ciąży i chce powiedzieć o tym Edwardowi, niestety porywają ją Volturi i torturują ją w najgorszy sposób. W końcu Edward ją odnajduje. Ma być Happy End!
Zamawiający: Dominika Dutka 
Osoba wykonująca zamówienie: Fearless


***
Wszystko lśniło. Sala balowa pierwszy raz tak bardzo mnie urzekła. Na takich balach bywałam już dziesiątki razy. Tego dnia czułam, że było tu coś wyjątkowego. Poprawka. Ktoś wyjątkowy. Trzymał się z daleka od reszty grupy. Potulnie siedział przy stoliku wgapiając się w duże, szklane okno. Wyglądał na martwego. Blady, chudy, miał dziwne oczy. A może właśnie to mnie do niego przyciągało? Tak, to na pewno to. Niestety, praktycznie nie zwracał na mnie uwagi. Kiedy nasze spojrzenia się krzyżowały, szybko odwracał głowę, żeby trwało to jak najkrócej. Dziwne? Każda dziewczyna dałaby sobie z nim spokój, jednak ja nie chciałam. Czułam, że chcę go rozgryźć, poznać. Znalazłam w sobie siłę i wolnym krokiem podeszłam do jego stolika.

- Cześć, jestem Bella. Miło cię poznać. - lekko uśmiechnęłam się do mojego wybranka. On odwrócił głowę i wtopił się we mnie. Ta chwila mogłaby się nie kończyć.

- Jestem Edward. Edward Cullen. -  złamał moje spojrzenie i podał mi dłoń. Po chwili zamyślenia, odwzajemniłam gest. Między nami trwała niezręczna cisza. Na szczęście, to on postawił następny krok.

- Zatańczysz? - zapytał i gestem ręki, pokazał na pusty parkiet. No tak, kto z moich znajomych odważyłby się na niego wejść. Ja jeszcze bardziej nienawidziłam pokazywać się ludziom.

- Nie potrafię. - sztucznie się śmiałam, jednak okropnie mi to wychodziło. Chciałam rozluźnić sytuację, a jedynie się skompromitowałam.

- To się nauczysz. - twardo oznajmił. Jego głos brzmiał poważnie i bardzo rzeczowo. Wydawało mi się, że nie za bardzo zna się na żartach.

- Tak sądzisz? - chciałam jak najdłużej go zagadać.

- Każdy się czegoś boi. Jednak po coś, jestem ja. - złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Wystraszyłam się.

- Edward, nie tak mocno. - chrząkam. Byłam bardzo zdziwiona. Proporcje jego ciała nie wskazywały na to, że miał taką siłę.

- Przepraszam. Idziemy? - lekko mnie odepchnął i złapał za biodra. Nie odpuścił.

- Dobrze. Tylko się ze mnie nie śmiej. - nie miałam wyjścia. Czasem trzeba się poświęcić.

Weszliśmy razem na parkiet. W pierwszej chwili byliśmy obiektem uwagi, każdej osoby z sali. Nawet sam Edward, był tą sytuacją zdenerwowany. Czyżby tego nie przewidział? Jak zawsze to dziewczyna musi być tą śmielszą. Postawiłam pierwszy krok. Zaczęliśmy tańczyć. O dziwo, reszta ludzi również dostała ataku odwagi. Po kilku minutach parkiet był pełny. Nikt nie zwracał już na nas uwagi. Ja czułam się dziwnie, a jednocześnie cudownie w jego ramionach. Pierwszy raz w moim życiu doświadczyłam wrażenia, że jestem całkowicie bezpieczna. Najgorsze było, że on nie mówił nic. Kompletnie nie zwracał na mnie uwagi. Wpatrzony w przestrzeń przed sobą, poruszał się w rytm muzyki. Kiedy piosenka się skończyła, wreszcie się obudził. Łaskawie zaprosił mnie do stolika i postawił szampana. Również zaproponowałam mu napój, czy jedzenie. Na wszystkie moje prośby zaprzeczając kręcił głową. Zostawiłam to bez wyjaśnienia, nie chcąc niszczyć sobie wieczoru. Rozmawialiśmy bardzo długo, w końcu ostatni wyszliśmy z imprezy. Pamiętam, że jeszcze tego samego dnia pierwszy raz mnie pocałował i wyjawił swoją miłość. Od tamtego wieczoru wszystko się zaczęło. Nocne schadzki, długie rozmowy... Nawet ja byłam zaskoczona tym, jak bardzo się do niego przywiązałam. Wiele razy zdarzały nam się kłótnie. Wszystkie były spowodowane jego dziwnym zachowaniem. Nigdy nie do końca nie wyjaśnił mi swoich nocnych ucieczek, dziwnej diety, czy zmieniającego się koloru oczu. W końcu nie wytrzymałam i zarzuciłam mu zdradę i oszustwo. Wtedy patrząc prosto w moje oczy, wyjawił mi prawdę. Był wampirem. Tak bardzo zabolał mnie fakt, że chciał to przede mną ukryć. Tłumaczył się głupim regulaminem i zasadami Volturi. Ja nie byłam w stanie mu tego wybaczyć. Zalana łzami spakowałam walizki i wsiadłam do samochodu. Wiedziałam, że tak będzie lepiej. W końcu nasz związek i tak nie był możliwy. Zwykła śmiertelniczka nie miała prawa zadawać się z krwiopijcą i do tego kłamcą.
***
Po kilku dniach w Nowym Jorku, wszystko zaczęło się układać. Co prawda tęskniłam za rodziną, przyjaciółmi i samym Edwardem. Jednak Alice - moja siostrzenica - dbała o mnie w jak najlepszy sposób. Wiedziała, że przez pierwsze dni w nowym mieście, mogę odczuwać dyskomfort i strach. Dostałam też grypy żołądkowej, najpewniej spowodowanym szybkim i tanim jedzeniem w czasie podróży. Mój były, codziennie do mnie wydzwaniał i pisał SMS-y. Co w takiej sytuacji mogła zrobić zraniona kobieta? Po prostu odpuściłam. W pewnym momencie - wykończona - zemdlałam. Obudziłam się dopiero następnego dnia rano. Starszy lekarz wypowiedział swoją mowę, pełną powagi i harmonii. Do dziś zapamiętałam te kilka słów, które zmieniły moje życie.
,,Jest pani w ciąży''
Stanęły przed moimi oczami wszystkie wspólnie spędzone chwile z Edwardem. Każde spojrzenie i każdy gest. Ten romans nie trwał długo, jednak ja zdążyłam zrozumieć. Kochałam go. I nadal kocham. Nie mogę pozwolić na to, żeby głupie tajemnice zniszczyły naszą rodzinę, którą z dniem dzisiejszym rozpoczęliśmy. Tak razem. Gdy wypisali mnie ze szpitala, od razu wróciłam do LA.

***
Walizki zostawiłam przy wejściu. Wbiegłam do domu i przeszukałam dokładnie każdy jego kąt. Był pusty. Rzeczy Edwarda również zniknęły. Uciekł? Wyjęłam telefon i zadzwoniłam kilkanaście razy. Poczta głosowa. Nie traciłam nadziei. Przecież, nie mógł o nas zapomnieć. Usiadłam przy stoliku i zaparzyłam kawę. Dopiero wtedy przypomniałam sobie naszą ostatnią rozmowę.

- Możesz przestać do mnie wydzwaniać? - po raz kolejny nęka mnie swoją osobą
- Jeśli obiecasz mi jedną rzecz. - pierwszy raz zaczął mniej zaborczo
- Słucham. - znudzona odpowiedziałam
- Nie zapomnisz... o mnie? - czułam jak jego serce pęka, a raczej coś na kształt serca
- Już to zrobiłam. - chciałam, żeby choć raz czuł się samotny, tak jak ja kiedyś
- Żegnaj, Bello. - rozłączył się.
Uznałam to za następny głupi telefon. Tym nic mi nie udowodni. Zapewne nic się nie zmieniło.

Dopiero teraz zrozumiałam jego słowa. "Żegnaj, Bello." On nie widział świata poza mną. A teraz? Teraz na pewno siedzi gdzieś samotnie, czekając na wilka, który rozszarpie mu głowę. To nie może się tak skończyć. Po chwili wstałam, zrzuciwszy przy okazji porcelanową filiżankę, i pobiegłam po rzeczy. Nie zdążyłam. Poczułam silny ucisk w klatce piersiowej. Oddech. Zimne dłonie dotykające mojej szyi. Specyficzne perfumy. Czerwone oczy.

***
Obudziłam się w ciemnym pokoju. Nie widziałam niczego. Ciemność zalewała mnie z każdej strony. Zimny powiew wiatru. Czułam, że nie mam na sobie mojej sukienki. Dałam się rozebrać? To wszystko mnie przerastało. Czekałam kilka minut, nie wydając głośniejszych dźwięków. W pewnym momencie usłyszałam głośny szelest. Po chwili ktoś zaświecił światło. Moim oczom ukazała się ładna blondynka o śniadej cerze. Podeszła do mnie bliżej i podała mi rękę, Nie protestowałam. Zaprowadziła mnie do wielkiej, murowanej kaplicy. Postawny mężczyzna czekał właśnie na mnie.

- Witam, panno Swan - wampir wyszczerzył zęby.
- Skąd pan zna moje imię? - chciałam zachować powagę, jednak to w tej sytuacji było wręcz niemożliwe.
- Od - przerwał- Edwarda. Myślisz ślicznotko, że tak cię kochał? - uniósł brew i przybliżył się do mnie.
- Jestem tego bezgranicznie pewna - czułam się okropnie, wiedząc, że ten facet zna nasze tajemnice.
- Ah, tak. Mogłem to przewidzieć. Jesteś bardzo sprytna, nieprawdaż? Trochę szkoda będzie mi z tobą kończyć - uniósł mój lodowaty podbródek i uderzył mnie w twarz.

W tamtej chwili zamilkłam. Wszystkie moje tłumaczenia i błagania wydawały się wtedy głupio nieprzekonujące. Dałam się zwabić i upokorzyć. Jedynym wyjściem, zostało mi to wytrzymać. Kilka potężnych wampirów wyprowadziło mnie z pokoju. W tle słyszałam złowieszczy śmiech i sarkastyczne oklaski. Jedna łza wypłynęła mi z oka. Nie! Musiałam być silna. Edward zawsze powtarzał mi, że mam niezwykłą moc. Mam ją i nie zawaham się jej użyć. Siłę człowieka. Inne stworzenia szybciej się załamują. Umysł był moją tarczą. 
***
Trzask drzwiami. Smukła blondynka, patrzyła na mnie złowieszczo, jednocześnie silnie. Nie odrywała się, ani na sekundę. Zaczęłam czuć przeszywający ból. Od wewnątrz rozpierała mnie magiczna siła. Chciałam krzyczeć, płakać. Nie mogłam. Zwijałam się w kłębek, myślami błagając o koniec mojej męki. Nadal trwała. Z każdą minutą, ucisk był coraz mocniejszy. Nie słyszałam już kompletnie niczego. Czułam wstręt do samej siebie. Czułam, że ktoś definitywnie zmienił moje myśli. Miałam ochotę sama wykonać wyrok. Kiedy zamknęłam oczy, dając się ponieść myśli śmierci, linia bólu została przerwana. Odzyskałam siłę. Odwróciłam głowę. Moim oczom ukazał się obraz, walczących dwóch postaci. Sylwetki były zamazane. Rozpoznałam jednak zapach. Tu był Edward. Przetarłam oczy i zobaczyłam wszystko wyraźnie. Wygrał. Wampir leżał bezwładnie na ziemi, bez głowy. Nie miałam czasu zastanawiać się w jaki sposób ją pokonał. Edward wziął mnie na plecy i w mgnieniu oka, zniknęliśmy za murami Volturi. Znając życie, przebiegł kilkadziesiąt kilometrów. Zatrzymaliśmy się dopiero na szarym, odległym pustkowi. Po postawieniu mnie na ziemię, milczeliśmy parę minut.

- Dziękuje -  zaczęłam jedną z najważniejszych rozmów mojego życia.
- Za co? - zdumiony spojrzał na mnie, pocierając swoje dłonie.
- Za pomoc - bez wahania odpowiedziałam.
- Za to się nie dziękuje - parsknął.
- Gdyby nie ty... - zatrzymałam moje myśli, wokół ostatnich zdarzeń.
- Pewnie już by cię tu nie było - śmiało przerwał.
- Tak - przyznałam mu rację i znów zatopiłam się w swoich myślach.
- Co.. teraz?
- Chyba nie myślisz, że teraz cię opuszczę? - delikatnie się uśmiechnęłam.
- A czemu nie? - przybrał zdziwiony wyraz twarzy.
- Będziesz ojcem. To do czegoś zobowiązuje. - oznajmiłam już bardziej poważnie.
- Nie żartuj - podniósł głowę i ironicznie się śmiał.
- Uwierz mi. - przyłożyłam jego dłoń do mojego brzucha.
- Teraz już wierzę. - przytulił mnie tak, jak za pierwszym razem.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hey!
Tak jak zapewne widzicie, jestem nową autorką na okres próbny.
Cieszę się, że właśnie OS o tej parze umieściłam jako pierwszy na blogu.
Mam nadzieję, że chociaż w małym stopniu komuś przypadł do gustu.
Jeśli pojawiły się jakieś błędy, poprawię w następnych dniach.
Zachęcam Was bardzo serdecznie do składania zamówień!
Smile! :)





3 komentarze:

Każdy, najdrobniejszy komentarz daje nam motywację do publikowania kolejnych prac. Może poświęcisz dla nas chwilkę i wyrazisz swoją opinię? ☼

Szablon by
InginiaXoXo