1 czerwca 2016

Zamówienie [092] Fedemiła "This is our future"



Tytuł: This is our future
Para: Fedemiła
Serial: Violetta
Rodzaj: Romans, Dramat
Moje uwagi: miejscem akcji jest Buenos Aires
Uwagi zamawiającego: na końcu happy end i dziecko
Zamawiający: Mechita Lambre
Autorka: Patty



-Na razie, Vilu - wymusiłam uśmiech na swojej twarzy. Dzisiaj chyba całkiem nieźle odgrywałam swoją rolę, bo nie zauważyła, że czuję się jak na dnie.

Wyszłam z jej domu i wsunęłam ręce do kieszeni. Moje myśli krążyły tylko wokół Federico. Jego obraz nie przestawał gościć mi w głowie i nie mogłam odpędzić się od jego widoku. Świadomość, że byłam mu potrzebna tylko do jednego, wprost mnie przytłaczała.

Ach, no tak.
Przecież wy nie wiecie, o co chodzi. Pozwólcie, że opowiem pokrótce.
Znam się z Federico od kilku miesięcy, mamy za sobą mnóstwo wspomnień, o których mogłabym myśleć latami, a ich strzępki nigdy nie wylecą mi z pamięci. Zabawne, że nasza historia zaczęła się w zasadzie przypadkiem.

Dzień 21 marca będzie na zawsze moim ulubieńcem. W miejscowości obok odbywała się niezła impreza, więc stwierdziłam, że mogę wybrać się na nią ze znajomymi. O postaci Federico Pasquarelli'ego słyszałam już nie raz - przystojny brunet z wielkim powodzeniem u dziewczyn. Kiedy go zobaczyłam, coś we mnie pękło. Motyle na nowo zaczęły gościć mi w brzuchu, nie będę ukrywać, po prostu się nim zauroczyłam. Nie mogłam nazwać tego wielką miłością, w końcu nawet go nie znałam... Zdarzyła się pewna sytuacja, w której znaleźliśmy się oboje. Po całej 'uroczystości', mała grupka pozostałych zebrała się na dworze i rozpaliła ognisko. Stwierdziłam, że mogłabym zagadać - to nic złego. Zaczęliśmy rozmowę, poznaliśmy się, byłam naprawdę zadowolona, że mi się udało. Gdy wróciłam do domu, tylko o jednym myślałam i chyba wszyscy tutaj zdają sobie sprawę, kim był mój obiekt zastanowienia.

W niedzielę w moich okolicach odbywał się mały festyn - żadna specjalność, ale jednak... Spotkaliśmy się na nim zgodnie z umową, a jeszcze tego samego wieczoru do mnie napisał. Jaka była moja radość, kiedy przeczytałam zwykłe "Śpisz już?" w dymku czatu...

Co się jednak okazało?
Miał problemy. Olbrzymie. Nigdy nie sądziłam, że chłopak potrafi płakać z powodu dziewczyny, bo nie miałam okazji tego doświadczyć, ale stało się. Jego poczucie własnej wartości było poniżej zera, czego zupełnie się nie spodziewałam; w końcu był najpopularniejszym chłopakiem w promieniu najbliższych kilku miast. To było nieco.. nietypowe. Ale pomogłam mu.

Tak właśnie w tym utknęłam. Jako jego doradczyni w sprawach sercowych. Naprawdę ciężko było mi go pocieszać i zapewniać, że ta dziewczyna coś może do niego czuć, podczas gdy sama chciałabym być dla niego tak ważna jak ona. To mnie zabijało od samego środka aż po końce. Nie wiem do tej pory, jak wytrzymywałam każdą kolejną rozmowę.

Ale może już dosyć tej teorii... Chociaż jest ona bardzo istotna i ważna dla mnie samej, to nie wiem, czy byłaby równie ciekawa dla was. Może wróćmy do wydarzeń z tego dnia...
Byłam załamana, słuchając o tej dziewczynie i widząc na własne oczy, jak przytula się z inną. Oczywiście, to kolejna rzecz, o której nie powiedziałam, a jest to dosyć ważne.
Otóż, dałam mu pewien pomysł: "Wzbudź w niej zazdrość". Wziął to chyba zbyt na poważnie i zaczął przesiadywać z pewną blondynką, którą widziałam pierwszy raz na oczy.
A wiecie, co było najśmieszniejsze?
Jego dziewczyna ze snów nawet się tym nie przejęła, natomiast ja miałam ochotę wybuchnąć płaczem niczym małe dziecko, kiedy widziałam ich razem tej nocy. Ledwo powstrzymywałam się przed cichym łkaniem, nie mogłam na to patrzeć, przysięgam. Ale musiałam to przeboleć.

Wybaczcie mi za tę smęty, ale czuję, jakbym mogła to wszystko to tutaj opowiedzieć. Teraz już NAPRAWDĘ wracam do tematu.

Wzięłam do ręki swojego Samsunga i nacisnęłam przycisk 'play'. Moja ulubiona playlista na Spotify ulotniła się do moich uszu przez słuchawki. Czułam, jakby to był kolejny, nudny dzień w moim życiu i nic nowego nie wnosił. Ruszyłam szybko, omijając kałuże na ulicach. Nie chciałam ubrudzić swoich białych trampek, ale z drugiej strony było mi wszystko jedno. Musiałam przejść jakoś 2 kilometry na piechotę, żeby dostać się do swojego domu, zamknąć się w pokoju do końca dnia i leżeć bez celu na łóżku, zapisując wszystko w skórzanym dzienniku. Oblizałam usta i poczułam, że są nieprzyjemnie suche. Bez wahania wyjęłam pomadkę i przejechałam brzoskwiniową pomadką po wargach. Wiedziałam, że wyglądam dzisiaj całkiem przyzwoicie, ale wcale się taką nie czułam. Uwierzcie mi, kiedy nie jest się najpiękniejszym dla osoby, którą się kocha, to cały ten teatrzyk nie ma sensu. Łzy zakręciły mi się w oku, ale nie wydostały się na zewnątrz. W ciągu ostatnich dni płakałam tak często, że nauczyłam się je doskonale powstrzymywać. To nie była jakaś specjalna nowość w moim życiu, chociaż może zbyt przejmuję się szczegółami... Taki charakter, cóż.
Poczułam, że muzyka w słuchawkach się zatrzymuje, a telefon zaczyna wibrować w mojej kieszeni. Czyżby ktoś dzwonił?

Popatrzyłam z nadzieją na wyświetlacz, ale zobaczyłam tylko "Mama". Standardowo. Chyba wszyscy inni już dawno o mnie zapomnieli.

-Halo
-Przyjedź szybko do domu - oznajmiła pospiesznie.

-O co chodzi? - spytałam ostrożnie.

-Federico stoi pod domem, nie mam pojęcia, co mu jest, ale krzyczy jak najęty, że na ciebie czeka.

Słysząc te słowa, serce mi stanęło. Federico przyjechał?... Nie odzywał się do mnie od naprawdę długiego czasu (pewnie dlatego, że nie potrzebował już pomocy z swoją ukochaną Leną - tak, właśnie tak ma na imię tamta krowa). Na mojej twarzy mimowolnie zagościł ciepły uśmiech i przyspieszyłam kroku jeszcze bardziej. W zasadzie mało mi zostało, jeszcze tylko jeden zakręt i się z nim zobaczę... Nie mogłam powstrzymać tego stanu, euforia i entuzjazm wypełniały mnie po same brzegi. Nie wiedziałam, czego chce, ale też nie miałam świadomości, co się z nim dzieje. Bałam się, że może znowu wypił za dużo?... Zagarnęłam pasma włosów za ucho i zobaczyłam go pod swoim płotem. Szłam jeszcze szybciej, jeśli to w ogóle było możliwe. Słyszałam już z daleka, jak krzyczał moje imię, wymachując czymś w dłoni. No tak, butelka...

Wyglądał na mocno zdesperowanego, już złapał kierownicę swojego czerwonego skutera, by pchnąć go na ziemię, kiedy zobaczył mnie niedaleko. Widziałam mały promień nadziei na jego twarzy, kiedy na mnie spojrzał, a później na powrót zaczął wołać.

-Uspokój się! - wrzasnęłam do niego i wtedy nie wypowiedział już ani słowa, dopóki nie podeszłam do jego boku.

-Ludmiła, błagam, wysłuchaj mnie.

-O co chodzi? - spytałam, unosząc delikatnie lewą brew.

-Przepraszam, że się nie odzywałem. Wiem, co sobie myślisz. Że gadam z tobą tylko wtedy, kiedy muszę się dowartościować...

Tak, dokładnie to sobie myślę. Co najgorsze, nadal w moich myślach krąży przeczucie, że mam rację.

-Wybacz mi wszystko. To nie tak miało się potoczyć, to wszystko poszło inaczej, niż sobie myślałem.

-Po co przyjechałeś? - spytałam, ignorując jego wcześniejszą wypowiedź.

-Ja muszę z tobą porozmawiać.

-To wejdźmy do środka - zaproponowałam szybko.

-Nie, proszę. Pojedź gdzieś ze mną.

-Nigdy w życiu nie wejdę na skuter - powiedziałam, a w moim sercu gościło przerażenie. Słysząc o wszystkich drogowych wypadkach, zdążyłam wystarczająco zrazić się do tego pojazdu. Nie jeździłam i nie zamierzałam nigdy w całym swoim żywocie wejść na to paskudztwo. - Poza tym... Piłeś - wskazałam palcem na prawie puste, szklane opakowanie.

-Zaufaj mi - streścił.

Nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć. Przecież bałam się, cholernie się bałam z nim jechać. Ale z drugiej strony.. Ufam mu bezgranicznie. Nie wiem, czego on chce, nie wiem, czego ja sama chcę! Dlaczego taka z pozoru prosta rzecz musi się później komplikować?

-Nie wierzysz mi? - zapytał z poważną miną.

-Wierzę. Zwyczajnie nie mam ochoty, boję się. O siebie i o ciebie też - zacisnęłam szczękę. Prawdę mówiąc, zastanawiałam się, czy przypadkiem czy to nie zmartwienie o niego zajmowało cały mój punkt widzenia. - Porozmawiajmy tutaj.

-Kiedy ja muszę ci coś pokazać! - krzyknął. Teraz byłam pewna, że alkohol zaczął już działać. Zawsze przyjmował ten swój ton, kiedy był pod wpływem tego świństwa.

-Gdzie to jest?

-Tutaj niedaleko, na polanie. Dosłownie kilka ulic, nie masz się czego obawiać - momentalnie się opamiętał.

-W porządku.

Byliśmy już na miejscu, a ja nadal nie wiedziałam, co skłoniło mnie do przyjazdu tutaj. Okropnie się bałam wejścia na tę całą "wypasioną maszynę", miałam wrażenie, że po zejściu z niej obgryzę wszystkie skórki u paznokci. Ale nic takiego się nie wydarzyło, było w zasadzie... w porządku. Podobało mi się.

-Mów, co chcesz mi powiedzieć - przypomniałam i rozejrzałam się wokół. Było tu zwyczajnie, chociaż w zasadzie ładnie.

-Doceniam, że tak mi pomagałaś z Leną, nawet nie wiesz, jak bardzo. Ale teraz do mnie dotarło, że to nie jest to, okej?

-Ty wiesz, co ty mówisz?

-Doskonale. Ja się myliłem, nie było nam pisane - mnie i jej. Zwykłe zauroczenie i w sumie... minęło mi już dawno temu. Ale to był taki mój pretekst, żeby móc z tobą rozmawiać. Przez te kilka miesięcy... minęły tak szybko... ale przez te kilka miesięcy... Chodzi o to, że zakochałem się w tobie. I tak, tak, wiem, co mówię.

-Jesteś pijany - powiedziałam, będąc w zupełnym szoku. Nie chciałam wierzyć w to, co mi powiedział. Promile krążyły w jego żyłach, więc mówił i robił rzeczy, o których nigdy by nie pomyślał na trzeźwo.

-Nic nie piłem - zaśmiał się. - To taka zmyłka, chciałem sprawdzić, czy wejdziesz ze mną na skuter.

-Jesteś palantem - parsknęłam, starając się nie myśleć o jego uprzednim wyznaniu. Nadal nie docierały do mnie te słowa.

-Odwzajemniasz moje uczucia? - spytał prosto z mostu. - Bo nie chciałbym znowu cierpieć, naprawdę. I wiem, że ty też byś nie chciała.

Zawahałam się. Od tej decyzji mogło zależeć całe moje życie.

-Naprawdę jej nie kochasz?

-Naprawdę.

-Masz stuprocentową pewność? Nie chciałabym, żebyś przytulał mnie i widział jej obraz przed oczami.

-Słowo daję. Pousuwałem wszystkie zdjęcia, wspomnienia, rozmowy z nią. Wszystko, zupełnie. Zapomniałem o niej, przysięgam. Już dawno temu. To ciebie kocham.

Znalazł się niebezpiecznie blisko mnie i prawą ręką ujął moją dłoń. Przegryzł wargę i nie mogłam się na niego napatrzeć. Wciąż nie wiedziałam, jaką dać mu odpowiedź... Przecież go kocham. Ale...

-Tak.

-Co tak?

Uśmiechnęłam się.

-Zgaduj zgadula.

-Daj spokój - prychnął zabawnie.

-Odwzajemniam - wytłumaczyłam.

Na jego twarzy zagościł promienny uśmiech, a moje kąciki ust też mimowolnie się uniosły. Chociaż chciałam zachować teraz powagę i stworzyć jakąś przyzwoitą atmosferę, to miałam ochotę wybuchnąć głośnym śmiechem z tego, jak nieudolnie to robię.

~||~

-Zabawne, że to się tak potoczyło.

-Co? - spytałam.

-My.

-Ach, tak - uśmiechnęłam się lekko. - Kiedyś wyobrażałam sobie tą przyszłość zupełnie inaczej.

-Jak?

-Sądziłam, że będę z kimkolwiek innym, ale na pewno nie z tobą - zaśmiałam się.

-Wyobraź sobie mnie z Leną - wtórował mi.

-Nawet mi nie mów, nie cierpię tej babki.

Obserwowałam, jak nasza córka biega z psem po podwórku i śmieje się w najlepsze. Uwielbiałam dni, w których mogliśmy zwyczajnie usiąść na trawie, na tej samej polanie, na której wieki temu wyznaliśmy sobie swoje uczucia. Naprawdę nie sądziłam, że to się tak potoczy. Nigdy bym nie pomyślała, że uda mi się osiągnąć cel i będę z Federico. Nawet nie przychodziło mi na myśl, że on odwzajemni moje uczucia.

-Ambar! - zawołałam.

Dziewczynka podbiegła szybko do nas i położyła się na kocu obok.

-Chodź do mnie - powiedział Fede, podniósł ją na ręce i podrzucił w powietrze. W naszych uszach rozbrzmiał kojący dźwięk jej radosnego śmiechu.

To była przyszłość, o jakiej marzyłam.
Której zawsze chciałam doświadczyć.
To była nasza przyszłość.


Dzisiaj przychodzę do was z tym ↑ 
Nie wiem, czy warte takiego czekania, ale to kolejna praca, z którą się mega utożsamiam, więc mam nadzieję, że aż taka zła nie jest. Ogółem ostatnio mam fazę na coś dłuższego, a zupełnie nie mam czasu, także no.
Zastanawia mnie, czemu zawsze na koniec roku nagle przypominam sobie o poprawach przedmiotów i ostatecznie mam coraz mniej czasu wolnego. A jak już go dostanę, to zamiast siedzieć i pisać One Shoty, marnuję go na oglądanie telewizji. Życie. I zwyczajne lenistwo.
Dobra, nie zanudzam. 
Zachęcam do komentowania i czytania pozostałych prac + składania zamówień w zakładkach autorek. 
Wasza opinia, którą pozostawiacie w komentarzach, naprawdę motywuje nas do dalszej pracy na tej stronie.
Pozdrawiam i wyczekujmy wszyscy upragnionych wakacji>>
Patty



2 komentarze:

Każdy, najdrobniejszy komentarz daje nam motywację do publikowania kolejnych prac. Może poświęcisz dla nas chwilkę i wyrazisz swoją opinię? ☼

Szablon by
InginiaXoXo