13 sierpnia 2016

[126] Fremione "W świetle gwiazd"

Tytuł: "W świetle gwiazd"
Para: Fred Weasley x Hermiona Granger (Fremione)
Rodzaj: Romans, Fan Fiction
Uwagi: One-shot pisany z perspektywy Freda Weasley'a. Jest to opis jego uczuć, rodzących się w stosunku do Hermiony Granger w roku tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym piątym.


 


               Uwielbiał przyglądać się jej, gdy ćwiczyli zaklęcia w Pokoju Życzeń. Ukradkiem zawsze zerkał w jej stronę i tylko George łapał go czasem na tych ukradzionych spojrzeniach i uśmiechał się do niego. Fred stworzył sobie z tego mały rytuał. Nigdy nic nie mówił, nie komentował, ale nie mógł oderwać wzroku.
            Pamiętał jak ją spotkał jednego wieczoru w Pokoju Życzeń. Nie zauważyła go, gdy wchodził do pomieszczenia. Po cichu stał i przyglądał się, jak próbuje wyczarować zaklęcie patronusa.
            - Fred? – zapytała, odwracając się w jego stronę. Chłopak przeniósł spojrzenie z niebieskiej mgiełki, która przed chwilą uniosła się po pomieszczeniu w lekko uformowanej formie, na gryfonkę.
            - Wybacz, że przeszkadzam – powiedział schodząc po schodkach i stając naprzeciwko niej – Ale sam potrzebowałem miejsca by poćwiczyć i byłem raczej przekonany, że o tej porze, będzie tu pusto. Nie spodziewałem się, że ktoś jeszcze lubi włóczyć się po zamku po cieszy nocnej. Szczególnie ktoś taki jak ty.
            Patrzyła na niego zaintrygowana, a po chwili lekko się uśmiechnęła.
            - Widziałeś już jak mi to wychodzi. Twoja kolej – powiedziała i zrobiła krok w tył, robiąc mu miejsce do wykonywania zaklęcia. Fred uniósł brwi i powiedział:
            - Nie zraź się Granger, tobie też się kiedyś uda – odwrócił się do niej i mrugnął, po czym spojrzał przed siebie i unosząc różdżkę do góry wyczarował pięknego patronusa.
            - Nie przyszedłeś tutaj, by potrenować zaklęcie Patronusa, prawda? – Usłyszał za sobą głos Hermiony.
            - Nie do końca.

Fred od zawsze wiedział, że nigdy nie dostanie szczęśliwego zakończenia. Nie było to żadne użalanie się nad sobą, ale świadomość, która towarzyszyła mu od zawsze. Lubił swoje życie, pełne śmiechu i zabawy, gdzie nie było miejsca na nudę i codzienność. I nawet w czasach, kiedy czarne chmury zaczęły zbierać się nad światem czarodziejów, potrafił dostrzec światło. Oswajał się z myślą o niebezpieczeństwie całe swoje życie. Czasami krył zmartwienia za maską śmiechu i tylko George potrafił to dostrzec. Nigdy nic wtedy nie mówił, tylko uśmiechał się do swojego brata bliźniaka, samemu zmagając się z podobnymi demonami.
Od tamtego spotkania z Hermioną w Pokoju Życzeń zaczęli spędzać ze sobą coraz więcej czasu. Na początku były to przypadkowe spotkania w Pokoju Wspólnym. Później zaczęli mijać się na Błoniach i przechadzać nad jeziorem. Hermiona Granger nigdy nie sądziła ze we Fredzie Weasley’u odnajdzie takiego wspaniałego kompania do rozmów. Otworzył się przed nią, jak przed mało kim. Dzielili się swoimi sekretami i obawami dotyczącymi zbliżającej się wojny.
Pewnego wieczoru siedzieli w bibliotece. Promienie zachodzącego słońca przebijały się przez duże okno, oświetlając dziewczynę zatopioną w lekturze. Fred już dawno stracił zainteresowanie podręcznikiem, który trzymał w rękach. Jego cała uwaga skupiona była Hermionie.
- Wiedziałam, że przyjście tutaj z tobą niczego nie zmieni – powiedziała, nie odrywając wzroku od książki, jednak spostrzegł, że lekko się uśmiecha.  
- Jesteś taka piękna – wyrzucił szybko z siebie, zanim zdążył ugryźć się w język. Hermiona spojrzała na niego ze zdziwieniem malującym się na twarzy.
Wiedział jak otwiera usta, żeby coś odpowiedzieć, więc szybko dodał, wykorzystując chwilę:
- Byłbym zaszczycony, gdybyś chciała pójść ze mną w sobotę do Hogsmead.
Panna Weasley zamknęła książkę i odłożyła ją na blat przed sobą, po czym nachyliła się w stronę Freda i wyszeptała:
            - Nareszcie.

            Lubił patrzeć jak śmieje się z jego żartów. Lubił te małe zmarszczki, które pojawiały się wtedy obok jej oczu. Jej śmiech, był muzyką dla jego uszu. Gdy byli razem zapominał o tym wszystkim, co miało czekać na niego, gdy opuści Hogwart. Wszystkie troski zdawały się zostawiać go wtedy w spokoju. A on rozkoszował się każdą chwilą, kolekcjonował wspomnienia, jakby się bał, że na koniec zostanie z niczym. A jego cały świat roztrzaska się na milion kawałków.

            W trzech miotłach było prawie pusto. W powietrzu unosił się przyjemny zapach imbiru. W tle słychać było dyskusje trójki czarodziejów o możliwościach zastosowania smoczej skóry w produkcji galanterii.
            Przed dwójką uczniów stały prawie puste kufle po Kremowym Piwie. Na zewnątrz dawno już zapadł zmrok, a księżyc w nowie dało się dostrzec przez okna kawiarni, majestatycznie górujący nad lasem.
            - Nie wierzę, że udało mi się wyciągnąć tę Hermionę Granger ze szkoły, po ciszy nocnej i w dodatku do Hogsmead, w czasie do tego nie przeznaczonym – powiedział kręcąc głową, a w jego oczach migotały wesołe ogniki.
            - Technicznie rzecz biorąc wyszliśmy przed ciszą nocną, dopiero będziemy wracać po ciszy nocnej  - odpowiedziała i dopiła resztę swojego piwa.
            - Mądrzysz się.
            - Prowokujesz mnie – odpowiedziała i lekko się uśmiechnęła.
            - Nie nazwał bym tego prowokacją – powiedział i dokończył swoje piwo – Bardziej, chciałem zauważyć, że niezwykle mi miło, że chciałaś dzisiaj tu ze mną przyjść.
            - Było świetnie – odpowiedziała, w czasie gdy Fred wstał, zarzucił na siebie kurtkę i wyciągną do niej rękę, ze słowami:
            - A kto powiedział, że to już koniec?
            Chciał, żeby to spotkanie było nadzwyczajne. Jakaś część jego duszy miała nadzieję, że ona zapamięta to spotkanie jak najdłużej. Dlatego też, nie przejmował się jej protestem i początkową odmową, gdy mieli wsiąść na miotłę. Przekonanie Hermiony, by dała się namówić na jeden lot, zajęło mu sporo czasu, jednak wiedział, że koniec końców będzie warto.
            Hogwart otoczony był pagórkami, a Fred już dawno odnalazł miejsce, które nie dawało mu o sobie zapomnieć. Zabrał ją na szczyt jednego ze wzgórz, z którego rozciągała się panorama na zamek i wioskę. Czuł się tutaj tak niesamowicie wolny. Jakby będąc w tym miejscu, życie nie miało żadnych ograniczeń, a możliwości same się przed nim klarowały.
            Hermiona zeszła z mioty i z zauroczeniem przyglądała się widokowi przed sobą. Wioska po lewo od nich już dogasała, światła migotały na pierwszych piętrach niektórych domów, tworząc labirynt dróg i ścieżek. Hogwart powoli toną w mroku nocy. W oknach ledwo dogasały promienie świec. A cały zamek zjawiskowo odbijał się w tafli jezioro. Księżyc górował nad panoramą, okrywając wszystko baldachimem srebrnej poświaty.
            - To jest naprawdę piękne – powiedziała patrząc w dal z uśmiechem na ustach.
            - Mówiłem, że będzie warto.
            - Jak odkryłeś to miejsce? – zapytała i obróciła się do niego. Fred stał z rękami włożonymi do kieszeni i bacznie ją obserwował.
            - Jak widać piękne rzeczy i piękni ludzie sami mnie znajdują – odpowiedział i uśmiechną się szelmowsko.
            - Fred – Hermiona zaśmiała się i lekko szturchnęła go w ramię.
            - Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że się mylę? – zapytał i zrobił krok do przodu. Stali teraz zaledwie centymetry od siebie.
            - Bo jeśli chcesz mi to powiedzieć – zaczął cicho, nachylając się w jej stronę, zmniejszając odległość pomiędzy ich ustami – To teraz jest najlepszy moment by to zrobić.
            Hermiona jednak nic nie odpowiedziała, tylko zamiast tego wspięła się na palce i zniszczyła dystans dzielący ich wargi. Fred instynktownie objął ją w tali, a dziewczyna oplotła ręce wokół jego szyi. Smakowała Piwem Kremowym i spełnieniem marzeń. Chciał by ta chwila trwała jak najdłużej, by księżyc i gwiazdy otaczały ich przez całą wieczność, światła Hogwartu nigdy nie zatonęły w kompletnym roku, a Hermiona Granger nie opuściła jego ramion.
            Jednak,  jak to już ktoś kiedyś powiedział, świat, to nie instytucja do spełniania marzeń.

~*~

Hej!
My się jeszcze nie znamy.
Jestem Kometa i miło mi was poznać Drodzy Czytelnicy.
Mój pierwszy one-shot i mam nadzieję, że wam się spodoba. Jest stosunkowo krótki, ale jakoś nie chciałam dalej ingerować w waszą wyobraźnię. Do was należy ostateczna interpretacja, jak zakończy się ta, dość krótka historia. :)
Zachęcam do zaglądania na zakładkę i składania mi zamówień.




1 komentarz:

  1. Cudowny <3
    Nigdy nie pomyślałam, że oni by mogli do siebie pasować, ale teraz zaczęłam to sobie wyobrażać;)
    Z niecierpliwością czekam na kolejny OS ;*

    OdpowiedzUsuń

Każdy, najdrobniejszy komentarz daje nam motywację do publikowania kolejnych prac. Może poświęcisz dla nas chwilkę i wyrazisz swoją opinię? ☼

Szablon by
InginiaXoXo