28 grudnia 2016

Zamówienie [101] Harry Styles "Don't be so shy"



Osoba: Harry Styles
Rodzaj: Romans, obyczajowy
Moje uwagi: postać dziewczęca - Clarissa
Uwagi: Harry poznaje swoją fankę, która nie jest lubiana w szkole i nie podoba jej się swój wygląd. On chce jej pomóc, a ona jest zbyt nieśmiała. Członek zespołu 1D odwiedza jej szkołę, gdzie One Direction zagrają koncert. Harry zakochuje się w niej, a ona w swoim idolu. Jej postać możesz wymyśleć. Zakończenie: Happy end
Zamawiający: Patty;* Super
Autorka: Patty

 

-O proszę, zobaczcie tylko, kto idzie! – wrzasnęła na cały korytarz blondynka. Oczy gapiów natychmiast zwróciły się ku drzwiom. Czułam, że zapadnę się ze wstydu. – Panna Ślamazara raczyła obdarzyć nas swoją obecnością. To jakie fotki dziś nam pokażesz?
Od razu usłyszałam donośny śmiech. Miałam ochotę wybuchnąć płaczem, ale jak mogłabym na to pozwolić przy tylu świadkach?
Wszystko zaczęło się całkiem niedawno. Udało mi się wkręcić w towarzystwo Marlene, ale gdy tylko wyczuła we mnie konkurencję, postanowiła wyeliminować. Wystarczyło parę słów i fotomontaż, aby zrujnować całe moje życie towarzyskie. Od tamtej pory nawet woźny nie odpowiada mi na „Dzień dobry”. Czułam się jak najgorsze stworzenie, które stąpa po tej ziemi. Nie wspominając już o tym, że patrząc co rano w lusterko, mam ochotę rozbić je na najmniejsze kawałki. Nienawidzę siebie. Nienawidzę tego, gdzie jestem, jak wyglądam, jak się zachowuję. Wszystkiego. I nie potrafię tego zmienić.
Przebrnęłam przez korytarz, czując na sobie cudze spojrzenia i skierowane w mą stronę wredne uśmieszki. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego rodzice nie chcą przenieść mnie do innej szkoły. Chyba nawet nie zdają sobie sprawy, że jestem na skraju wyczerpania.
-Clarissa, może zapozujesz? – warknęła Marlene, gdy jedna z jej „przyjaciółek” szturchnęła mnie ramieniem. Zamachała mi aparatem fotograficznym przed twarzą.
-Co ja ci takiego zrobiłam? –spytałam, próbując wyminąć jakąś rudowłosą Alice.
-Mogłaś ze mną nie zaczynać – popatrzyła z błyskiem w oku. – Dobrze wiedziałaś, jak się może to skończyć.
-Nie miałam nigdy takiego zamiaru – mówiłam. Czułam się strasznie.
-Przestań paplać. Szykuję następne materiały, niedługo będziesz mogła już kompletnie zapaść się pod ziemię. Rada na przyszłość – następnym razem nie wchodź mi w drogę.
Zacisnęłam zęby i szybkim ruchem przepchnęłam się pomiędzy nimi. Jeśli rodzice nie chcą mnie stąd wypisać, mogę z własnej decyzji nie zjawiać się w tej szkole.
Wyszłam ze środka jednymi z licznych drzwi ewakuacyjnych. Tego dnia park wydawał się idealny na oderwanie się od rzeczywistości. Poprawiłam plecak, który zsuwał mi się z ramion i z głową w dole udałam się do celu.
Droga ze szkoły do parku zajmowała dłuższą chwilę, ale na pewno przyda mi się poranny spacer. Wszystko wydawało się lepsze niż znoszenie krzywych spojrzeń na korytarzu, nieustannego wysłuchiwania obelg. To zaczynało mnie powoli wykańczać, ale nie zamierzałam nikomu tego pokazać.
Zajęłam miejsce na swojej ulubionej ławce, z widokiem na jezioro, pod ogromnym drzewem. Czasem było to jedyne miejsce, w którym doznawałam odrobiny spokoju. Zwykle nikt tu nie przychodził, co jeszcze bardziej mnie do niego przekonywało. Opadając na niezbyt wygodne oparcie, miałam ochotę głęboko zasnąć. Czasem nie mogę spać po nocach, co skutkuje jedynie tym, że rano non stop chodzę nieprzytomna. Zdjęłam plecak i położyłam na nim głowę. Powieki powoli zaczynały się zamykać, ale sen po raz kolejny nie był mi dziś pisany.
-Coś się stało? - odezwał się czyjś głos za mną.
Westchnęłam cicho i szybko się podniosłam.
-Wszystko w porządku, tylko... - przerwałam, kiedy zobaczyłam, z kim tak naprawdę rozmawiam. Chyba nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
Starałam się zachować spokój. Czytałam, że nie przepada za szaleństwami i ciągłymi piskami w jego stronę. Nie chciałam go do siebie negatywnie nastawić.
-Harry Styles – przedstawił się i podszedł bliżej.
-Tak, wiem, kim jesteś – pokiwałam głową. - Nazywam się Clarissa.
Uścisnęłam jego rękę. Normalnie skakałabym w miejscu, że udało mi się go zobaczyć, a nawet dotknąć (!), ale czułam, że muszę zachować fason.
-Co taka dziewczyna, jak ty, robi w tym miejscu o tej porze? - spytał, unosząc jedną brew.
-Powiedzmy, że sytuacja mnie do tego zmusiła – uśmiechnęłam się lekko, chociaż na wspomnienie wydarzeń z rana wcale nie miałam dobrego nastroju.
-Jeśli chcesz, to możesz mi powiedzieć – wyszczerzył się. - Mam sporo czasu.
-Sądzę, że nikt nie chciałby o tym słuchać – skrzywiłam się. - A ty, co tu robisz?
Nie wiedziałam, czy wypadało mi podchodzić do niego tak na luzie, chociaż różnica wieku wcale nie była znaczna. Może po prostu przez tę jego rozpoznawalność czułam się nieco onieśmielona – jeszcze bardziej, niż przez resztę życia.
-Czasem przychodzę w to miejsce – spojrzał w dal. - Sądzę, że jest dosyć dobre, mogę zaczerpnąć inspiracji. To dosyć potrzebne do pisania tekstów, motywacji, sama rozumiesz.
-Rozumiem – skinęłam. - Chyba najlepsze jest tu to, że nikt ci nie przeszkadza.
-Gdybym ci nie przeszkodził, najprawdopodobniej teraz byś smacznie spała – zaśmiał się.
-Niewykluczone, ale jakoś nie żałuję – oznajmiłam, widząc jego rosnące zadowolenie.
-Opowiesz mi, co skłoniło cię do przyjścia tutaj?
Może to nieco głupie, ale czułam do niego swojego rodzaju zaufanie. Idol, którym interesuję się ładnych parę lat, sprawiał wrażenie oparcia, kogoś bliskiego. Na tę chwilę byłam gotowa wyznać mu więcej, niż komukolwiek innemu w całym swoim życiu. Poczucie tego, że za parę dni nawet nie będzie mnie pamiętał, a moje problemy nie będą dla niego nic znaczące, jeszcze bardziej mnie ku temu skłaniało.
-Szczegółowo czy ogólnie?
-Chcę znać każdą najmniejszą drobnostkę – spojrzał na mnie z zaciekawieniem. Sprawiał wrażenie naprawdę sympatycznego, ale czy takim był? Czas pokaże.
Poprowadziłam go z powrotem na ławkę. Usiadł obok mnie i popatrzył, czekając na jakiekolwiek słowo.
-Wszystko zaczęło się dosyć niepozornie – zacisnęłam zęby. Mimo wszystko, czułam się nieco niepewnie. Nikomu jeszcze się z tego nie zwierzyłam. - Zaprzyjaźniłam się z pewną dziewczyną, Marlene. Na początku dogadywałyśmy się dobrze, ale po pewnym czasie...
-...ubzdurała sobie coś i zaczęła być najbardziej fałszywą żmiją, jaką kiedykolwiek widziałaś? - dokończył, jakby już znał tę historię.
-Skąd wiesz? - zmarszczyłam czoło.
-Moja dalsza kuzynka chodzi do tej szkoły. Odkąd tutaj jestem, zdążyła opowiedzieć mi chyba wszystko o swoim życiu w szkole i poza nią – wyjaśnił.
Kuzynka? Taka szansa na poznanie Harrego Stylesa o wiele wcześniej, a ja dopiero dowiedziałam się, że najpewniej znam jego krewną...
-W każdym razie, mam tego dosyć – odetchnęłam.
-Opowiedz mi jeszcze coś o tej Marlene.
-Otóż... -zagryzłam wargę w zastanowieniu. - Jest ładna, myśli, że może mieć kazdego – najprawdopodobniej tak właśnie jest. Bogata, rozpieszczona, otoczona tylko najpopularniejszym towarzystwem. Sama nie wiem, czemu pchałam się w jej stronę. Teraz ostro tego żałuję.
-Sądzę, że takie osoby nie mają prawdziwej wartości – rzekł. - A może mają, a skrywają ją za naprawdę obfitą maską.
-Nie, nie – pokręciłam głową. - Ona taka już jest. Nie wydaje mi się, żeby miała udawać.
-”Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu. Najlepiej widzi się tylko sercem” - przytoczył.
-Mały Książę – odpowiedziałam, doskonale znając ten cytat. Był jednym z moich ulubionych. Dziwne, że nie umiałam zastosować go bez jego pomocy. - Być może masz rację? Ale nic nie nakłania jej do wyśmiewania z innych.
-Chciałbym ci jakoś pomóc – popatrzył mi prosto w oczy. - Chyba nawet wiem, jak.
-Nie chcę niczyjej pomocy – wykonałam charakterystyczny gest rękoma. - Dam sobie ze wszystkim radę, twa ingerencja nie jest konieczna.
-Słyszałem już kiedyś takie słowa – odparł, zmieniając ton na przygnębiony. - Od swojej koleżanki. Miesiąc później już jej nie zobaczyłem.
-Przykro mi – spuściłam wzrok.
-To był jej wybór – po raz kolejny przypatrywał się jezioru. - Jeśli jest szczęśliwa tam gdzieś na górze, jestem w stanie to zrozumieć – mówił. - W każdym razie, nie chcę, żeby to samo stało się tobie, Clarisso.
-Nie jestem gotowa na takie poświęcenia.
-Ona też tak mówiła – wygłosił, na co przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz. - Musisz dać sobie pomóc. Jeśli będziesz zamknięta na innych, będziesz zamknięta też na samą siebie.
-Tak jest dobrze – rzuciłam. - Mogłoby być lepiej, ale nie narzekam.
-Kiedy na mnie patrzysz, widzę to w twoich oczach. To nieświadome wołanie o pomoc – stwierdził. Może miał w tym trochę racji, ale nie jestem słaba. Dam sobie radę na własną rękę.
-Nie potrzebuję jej, mój wzrok najwidoczniej wysyła sprzeczne sygnały.
Zaczynało do mnie docierać, że chyba jednak byłaby mi ona potrzebna, ale nie chciałam wycofywać się z własnego zdania. Honor i upartość zarazem zdecydowanie temu przeczyły.
-Pozwól mi...
-Doceniam twoją chęć – wtrąciłam w pół zdania. - Nie chcę nikomu sprawiać problemu, nie zamierzam być ciężarem. Nie lubię, kiedy ktoś udaje troskę. Tak naprawdę nikt się nigdy tym nie przejął, w tym przypadku nie może być inaczej.
Poderwałam się z ławki wraz z plecakiem.
-Żegnaj, Harry Styles – uśmiechnęłam się. - Dziękuję za rozmowę.
-Do zobaczenia – odpowiedział tylko, pogrążając się w głębokie przemyślenia.

-Clarissa! - zawołał za mną zupełnie obcy głos.
Odwróciłam się na pięcie i ujrzałam twarz jakiejś brunetki. Nigdy wcześniej z nią nie rozmawiałam, kojarzyłam może z widzenia.
-Od kiedy masz chłopaka? - spytała z widocznym zaciekawieniem lub też chęcią rozpowiedzenia plotek.
-Nie mam – skrzywiłam się.
-Jak to? - zaśmiała się i wręczyła mi do ręki jedną z tych plotkarskich gazet.
Niemal od razu ujrzałam tam swoje zdjęcie. Paparazzi nie śpią. Uchwycili idealny moment podczas mojej rozmowy z Harrym. Wyglądało to zdecydowanie zbyt realnie, by móc temu zaprzeczyć, ale nie zależało mi na tym, czy ktoś mi uwierzy. Będę szczera.
-Widziałam go może raz w życiu i zamieniłam jedno słowo – ścięłam.
-Tutaj widać co innego – uśmiechnęła się przemądrzale.
-Ej, Clair – ktoś poklepał mnie w ramię. - Dasz się gdzieś zaprosić?
Patrząc w twarz nachodzącego mnie chłopaka, rozpoznałam w nim kapitana szkolnej drużyny koszykówki. Jeszcze kilka lat temu szalałam na jego punkcie, teraz... Było mi obojętne, widziałam w nim tylko jedno. Zapatrzonego w siebie blondasa, który nie był w stanie nawet zapamiętać mojego imienia, zanim gdzieś mnie zaprosi.
-Jestem C-L-A-R-I-S-S-A – przeliterowałam.
-Ona ma chłopaka – brunetka z gazetę zmierzyła go morderczym wzrokiem.
-Czy to czemuś zawadza? - wyszczerzył się bezczelnie.
-Najwidoczniej – burknęłam i odeszłam od tej dwójki, zostawiając ich oniemiałych na środku korytarza.
-Dziękuję – zawołała do mnie rudowłosa dziewczyna, stojąca przy szafkach. Obdarowałam ją pytającym wzrokiem, a ona machnęła mi przed oczami telefonem z uruchomioną aplikacją Twittera. Chociaż nie widziałam na wyświetlaczu zupełnie nic, postanowiłam sprawdzić swoje konto.
„Witaj, London High School. Widzimy się za parę dni na koncercie. Waszą szkołą będzie rządził pop. Love, H”
Moja twarz momentalnie rozpromieniała. Mój idol zagra prywatny koncert dla naszej szkoły. Starałam się nie brać pod uwagę tego, że zapewne Harry chciał to jakoś wykorzystać lub zrobić mi chociaż jedną przyjemność odnośnie chodzenia do tego budynku.
-Twój chłopak zagra w LHS! - zaklaskał ktoś, wymijając mnie.
Dziwnie było słyszeć takie określenia. Jeszcze bardziej zastanawiało, że Harry nie wyjaśnił tej sprawy za pośrednictwem Twittera lub nie przekazał paparazzi wiadomości, że to zwykła pomyłka. Pomyślałam, że zapewne zrobi to później, a tymczasem zmierzałam na lekcję biologii.
Siedząc już w ławce, myślałam tylko o tym, by jak najprędzej wydostać się z klasy. Biologia była najnudniejszym przedmiotem, z jakim kiedykolwiek się zderzyłam – choćby temat nie wiadomo jak bardzo mnie ciekawił, pani Flowers nigdy nie da mi napawać się entuzjazmem. Zawsze swą gadką sprawi, że odechce mi się żyć.
-Ej, chica – zagaiła do mnie osoba, której głos poznałam już dawno temu. - Słyszałam, że jesteś z Harrym Stylesem. Podobno gra koncert specjalnie dla ciebie.
-Plotki szybko się rozchodzą – warknęłam, nawet się do niej nie odwracając.
-Może udałoby się skombinować miejsca z przodu dla mnie, Riley i Sierry? - zapytała Marlene, a ja wprost czułam ten sztuczny uśmiech na swoich plecach.
-Nie wiem – rzuciłam, zanurzając nos w książce od biologii. Wiedziałam, że i tak nic ciekawego w niej nie znajdę.
-Och, weź – jęknęła. - Czasem się sprzeczamy, ale przysługa dla starej koleżanki nie zaszkodzi.
-Po tych wszystkich wyzwiskach ty jeszcze czegoś ode mnie chcesz? Może mam ci bić pokłony z tego powodu? - odwróciłam się do niej, mierząc ją zabójczym wzrokiem. - Lata mi to, co zrobisz. Możesz dać się przelecieć całej drużynie piłkarskiej. Ode mnie nie dostaniesz wejściówki.
Z całej klasy nadeszło głośne wiwatowanie i pogwizdywanie. Skąd wzięłam w sobie tyle siły, aby móc jej to powiedzieć prosto w twarz? Nigdy wcześniej nie zrobiłabym czegoś takiego... Być może zbyt trafiła w moje ego? Lub rozmowa z Harrym jednak przyniosła swoje efekty? Pani Flowers spojrzała na nas spod siwej grzywki i natychmiastowo zareagowała:
-Clarissa, zapraszam do pani dyrektor.
-Że co? - prychnęłam. - Pozwalacie w tej szkole, żeby ta farbowana lampucera obrażała mnie przy każdej możliwej okazji, ale kiedy wyrażę swoją szczerą opinię, czego nie zwykłam robić, pani odsyła mnie do dyrektora? To chyba jakieś żarty.
Nauczycielka chwilę trwała w namyśle, po czym nakazała:
-Zróbcie zadanie piąte.
Uśmiechnęłam się zwycięsko i z ołówkiem w ręce otworzyłam zeszyt. Chyba jestem w stanie polubić tę babkę.

-Znowu się spotykamy! - zawołał radośnie, kiedy spotkałam go pod bramami szkoły.
Brązowe loki powiewały niezdarnie. Ręce trzymał w kieszeni niebieskiej kurtki. Zupełnie mu się nie dziwiłam – było strasznie wietrznie i zimno. Zupełnie jak na tę porę roku.
-Co tutaj robisz? - spytałam z zaintrygowaniem.
-Czekam na kuzynkę już pół godziny, ale chyba jednak skończyła lekcje – westchnął.
-Na pewno? - uniosłam jedną brew. - Chyba nie umiesz kłamać.
-O co ci chodzi?
-Mrugasz jednym okiem, to nienaturalne – parsknęłam.
-Może mam tak od urodzenia? - odpowiedział, unosząc brodę do góry.
-Na pewno – pokręciłam głową z ironią. - A tak naprawdę, po co przyszedłeś?
-Sam nie wiem – wzruszył ramionami. - Chyba po prostu chciałem znowu się z tobą zobaczyć.
-I nie ma to nic wspólnego z nagłym koncertem One Direction i zdjęciami twojej nowej dziewczyny w gazetach – stwierdziłam sarkastycznie.
-Na peeewno nie – ściął. - Wyskoczymy gdzieś?
-W tę wichurę? - wykrzywiłam się.
-Mam samochód, pełny bak i ochotę na dobrą kawę z podwójnym cukrem – wyliczał.
-Chyba się skuszę – rzekłam i podążyłam razem z nim do samochodu.

Dni do koncertu mijały niesamowicie szybko. Miał się odbyć już dziś. Cały tydzień spędziłam, wychodząc na miasto z Harrym – udało mi się nawet poznać resztę zespołu! Byłaby to prawdziwa magia, gdyby nie to, że czułam się już normalnie w jego towarzystwie. Zero skrępowania, onieśmielenia. Sądzę, że dodał mi trochę pewności siebie, ale co ja tam wiem?
W ciągu tygodnia widziałam więcej miejsc niż przez całe swoje licealne życie. Objeździliśmy chyba całe UK w poszukiwaniu coraz to nowych placówek, aby miło spędzić czas. Zdążyłam się chyba nawet przywiązać do niego nie tylko pod względem idol-fan. Czułam, że się przyjaźnimy, że mogę mu wszystko mówić. Nie jest również dziwne, że najzwyczajniej w świecie się zakochałam. Czy na poważnie? Czas pokaże.
Samorząd Uczniowski pozwolił mi nawet wręczyć zespołowi podziękowania za występ i wsparcie dla szkolnych finansów.
-Każdy z was czekał na ten moment z zapartym tchem – mówił dyrektor szkoły, stojąc na środku sceny. - One Direction!
Na sali rozległ się pisk i krzyk dziewczyn, a chłopcy pojawili się na scenie. Zaśpiewali po trzy piosenki z każdego albumu, a Rada Pedagogiczna była wprost wniebowzięta tym, jak bardzo polepszy się teraz opinia szkoły.
Harry śpiewając patrzył tylko na mnie. Widział błysk w jego oczach i uśmiech, jaki do mnie kierował. Momentami czułam się zawstydzona, ale również go odwzajemniałam. Czyżby to miało o czymś znaczyć?
Całość, choć była naprawdę długą uroczystością, minęła nam w mgnieniu oka. Zanim się obejrzałam, wchodziłam po bocznych schodkach na scenę, niosąc zapakowany w okładkę dyplom i upominek w torebce. Podeszłam do mikrofonu, a kiedy usłyszałam trzeszczenie linki nade mną, popatrzyłam w górę. Ogromne wiadro zielonej, lepkiej mazi, właśnie leciało w moją stronę, a zanim zdążyłam zareagować, czyjeś ciało odepchnęło mnie z tamtego miejsca. Patrzyłam, jak ciecz spłytwa po białej koszuli i dotychczas idealnie ułożonych włosów mojego Chochlika, a on otrzepuje się z zniesmaczoną miną. Na sali ktoś uruchomił alarm przeciwpożarowy, a woda ze spryskiwaczy umieszczonych na suficie, oblała wszystkich zgromadzonych.
-Nic ci nie jest? - podbiegłam do niego szybko. Wnet przypomniała mi się Marlene i jej słowa, że szykuje kolejny numer. Automatycznie spojrzałam w jej stronę i widziałam, jak wraz z przyjaciółeczkami wymyka się z sali bocznym wejściem.
-Wszystko w porządku – rzucił. - Może trochę kleiście.
-Głupek – zaśmiałam się i wytarłam mu twarz dłonią.
-Nie chciałem, żeby stała ci się krzywda – wyjaśnił. - Znająć tę dziewczynę, mogła tu nawet nalać jakiegoś żrącego kwasu.
-Jeśli by to zrobiła, sama potraktowałabym ją takim – wywróciłam oczami. - Ale to i tak bardzo słodkie z twojej strony.
-Dostanę coś za to? - ukazał dołeczki w swoich policzkach.
-A oczekujesz czegoś ode mnie?
-Powiedzmy – szepnął.
Nasze twarze od razu zaczęły się zbliżać. Woda, która spływała na nas z góry, wcale w niczym nie przeszkadzała – wręcz przeciwnie, czułam się jak w romantycznej scenie z High School Musical. Swoją drogą, kocham ten film. Już po chwili nasze usta złączyły się, a my usłyszeliśmy brawa nielicznych, którzy obserwowali tę scenkę, moknąc przy okazji.
Od nieśmiałej ofiary do zakochanej po uszy pewniaczki.
Zupełnie jak w jakimś fanfiction.

nawet nie wiecie, jak dobrze jest tu wrócić.

udanego sylwestra i szczęśliwego nowego roku!
mam nadzieję, że te święta były dla was udane

patty

2 komentarze:

  1. Super słodkie dziękuje i nawzajem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny one shot
    Nawet lepsze niż w moich wyobrażeniach
    Pozdrawiam

    Mrs. Devil
    Kiedyś Patty;* Super

    OdpowiedzUsuń

Każdy, najdrobniejszy komentarz daje nam motywację do publikowania kolejnych prac. Może poświęcisz dla nas chwilkę i wyrazisz swoją opinię? ☼

Szablon by
InginiaXoXo