Osoba: Harry Styles
Rodzaj: Romans, obyczajowy
Rodzaj: Romans, obyczajowy
Moje uwagi: postać dziewczęca - Clarissa
Uwagi: Harry poznaje swoją fankę, która nie jest lubiana w szkole i nie podoba jej się swój wygląd. On chce jej pomóc, a ona jest zbyt nieśmiała. Członek zespołu 1D odwiedza jej szkołę, gdzie One Direction zagrają koncert. Harry zakochuje się w niej, a ona w swoim idolu. Jej postać możesz wymyśleć. Zakończenie: Happy end
Uwagi: Harry poznaje swoją fankę, która nie jest lubiana w szkole i nie podoba jej się swój wygląd. On chce jej pomóc, a ona jest zbyt nieśmiała. Członek zespołu 1D odwiedza jej szkołę, gdzie One Direction zagrają koncert. Harry zakochuje się w niej, a ona w swoim idolu. Jej postać możesz wymyśleć. Zakończenie: Happy end
Zamawiający: Patty;* Super
-O proszę, zobaczcie tylko, kto idzie!
– wrzasnęła na cały korytarz blondynka. Oczy gapiów natychmiast
zwróciły się ku drzwiom. Czułam, że zapadnę się ze wstydu. –
Panna Ślamazara raczyła obdarzyć nas swoją obecnością. To jakie
fotki dziś nam pokażesz?
Od razu usłyszałam donośny śmiech.
Miałam ochotę wybuchnąć płaczem, ale jak mogłabym na to
pozwolić przy tylu świadkach?
Wszystko zaczęło się całkiem
niedawno. Udało mi się wkręcić w towarzystwo Marlene, ale gdy tylko
wyczuła we mnie konkurencję, postanowiła wyeliminować.
Wystarczyło parę słów i fotomontaż, aby zrujnować całe moje
życie towarzyskie. Od tamtej pory nawet woźny nie odpowiada mi na
„Dzień dobry”. Czułam się jak najgorsze stworzenie, które
stąpa po tej ziemi. Nie wspominając już o tym, że patrząc co
rano w lusterko, mam ochotę rozbić je na najmniejsze kawałki.
Nienawidzę siebie. Nienawidzę tego, gdzie jestem, jak wyglądam,
jak się zachowuję. Wszystkiego. I nie potrafię tego zmienić.
Przebrnęłam przez korytarz, czując
na sobie cudze spojrzenia i skierowane w mą stronę wredne
uśmieszki. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego rodzice nie chcą przenieść
mnie do innej szkoły. Chyba nawet nie zdają sobie sprawy, że
jestem na skraju wyczerpania.
-Clarissa, może zapozujesz? –
warknęła Marlene, gdy jedna z jej „przyjaciółek” szturchnęła
mnie ramieniem. Zamachała mi aparatem fotograficznym przed twarzą.
-Co ja ci takiego zrobiłam? –spytałam,
próbując wyminąć jakąś rudowłosą Alice.
-Mogłaś ze mną nie zaczynać –
popatrzyła z błyskiem w oku. – Dobrze wiedziałaś, jak się może
to skończyć.
-Nie miałam nigdy takiego zamiaru –
mówiłam. Czułam się strasznie.
-Przestań paplać. Szykuję następne
materiały, niedługo będziesz mogła już kompletnie zapaść się
pod ziemię. Rada na przyszłość – następnym razem nie wchodź
mi w drogę.
Zacisnęłam zęby i szybkim ruchem
przepchnęłam się pomiędzy nimi. Jeśli rodzice nie chcą mnie
stąd wypisać, mogę z własnej decyzji nie zjawiać się w tej
szkole.
Wyszłam ze
środka jednymi z licznych drzwi ewakuacyjnych. Tego dnia park
wydawał się idealny na oderwanie się od rzeczywistości.
Poprawiłam plecak, który zsuwał mi się z ramion i z głową w
dole udałam się do celu.
Droga ze szkoły do parku zajmowała
dłuższą chwilę, ale na pewno przyda mi się poranny spacer.
Wszystko wydawało się lepsze niż znoszenie krzywych spojrzeń na
korytarzu, nieustannego wysłuchiwania obelg. To zaczynało mnie
powoli wykańczać, ale nie zamierzałam nikomu tego pokazać.
Zajęłam miejsce na swojej ulubionej
ławce, z widokiem na jezioro, pod ogromnym drzewem. Czasem było to
jedyne miejsce, w którym doznawałam odrobiny spokoju. Zwykle nikt
tu nie przychodził, co jeszcze bardziej mnie do niego
przekonywało. Opadając na niezbyt wygodne oparcie, miałam ochotę
głęboko zasnąć. Czasem nie mogę spać po nocach, co skutkuje
jedynie tym, że rano non stop chodzę nieprzytomna. Zdjęłam plecak
i położyłam na nim głowę. Powieki powoli zaczynały się
zamykać, ale sen po raz kolejny nie był mi dziś pisany.
-Coś się stało? - odezwał się
czyjś głos za mną.
Westchnęłam cicho i szybko się
podniosłam.
-Wszystko w porządku, tylko... -
przerwałam, kiedy zobaczyłam, z kim tak naprawdę rozmawiam. Chyba
nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
Starałam się zachować spokój.
Czytałam, że nie przepada za szaleństwami i ciągłymi piskami w
jego stronę. Nie chciałam go do siebie negatywnie nastawić.
-Harry Styles – przedstawił się i
podszedł bliżej.
-Tak, wiem, kim jesteś – pokiwałam
głową. - Nazywam się Clarissa.
Uścisnęłam jego rękę. Normalnie
skakałabym w miejscu, że udało mi się go zobaczyć, a nawet
dotknąć (!), ale czułam, że muszę zachować fason.
-Co taka dziewczyna, jak ty, robi w tym
miejscu o tej porze? - spytał, unosząc jedną brew.
-Powiedzmy, że sytuacja mnie do tego
zmusiła – uśmiechnęłam się lekko, chociaż na wspomnienie
wydarzeń z rana wcale nie miałam dobrego nastroju.
-Jeśli chcesz, to możesz mi
powiedzieć – wyszczerzył się. - Mam sporo czasu.
-Sądzę, że nikt nie chciałby o tym
słuchać – skrzywiłam się. - A ty, co tu robisz?
Nie wiedziałam, czy wypadało mi
podchodzić do niego tak na luzie, chociaż różnica wieku wcale nie
była znaczna. Może po prostu przez tę jego rozpoznawalność
czułam się nieco onieśmielona – jeszcze bardziej, niż przez
resztę życia.
-Czasem przychodzę w to miejsce –
spojrzał w dal. - Sądzę, że jest dosyć dobre, mogę zaczerpnąć
inspiracji. To dosyć potrzebne do pisania tekstów, motywacji, sama
rozumiesz.
-Rozumiem – skinęłam. - Chyba
najlepsze jest tu to, że nikt ci nie przeszkadza.
-Gdybym ci nie przeszkodził,
najprawdopodobniej teraz byś smacznie spała – zaśmiał się.
-Niewykluczone, ale jakoś nie żałuję
– oznajmiłam, widząc jego rosnące zadowolenie.
-Opowiesz mi, co skłoniło cię do
przyjścia tutaj?
Może to nieco głupie, ale czułam do
niego swojego rodzaju zaufanie. Idol, którym interesuję się
ładnych parę lat, sprawiał wrażenie oparcia, kogoś bliskiego. Na
tę chwilę byłam gotowa wyznać mu więcej, niż komukolwiek innemu
w całym swoim życiu. Poczucie tego, że za parę dni nawet nie
będzie mnie pamiętał, a moje problemy nie będą dla niego nic
znaczące, jeszcze bardziej mnie ku temu skłaniało.
-Szczegółowo czy ogólnie?
-Chcę znać każdą najmniejszą
drobnostkę – spojrzał na mnie z zaciekawieniem. Sprawiał
wrażenie naprawdę sympatycznego, ale czy takim był? Czas pokaże.
Poprowadziłam go z powrotem na ławkę.
Usiadł obok mnie i popatrzył, czekając na jakiekolwiek słowo.
-Wszystko zaczęło się dosyć
niepozornie – zacisnęłam zęby. Mimo wszystko, czułam się nieco
niepewnie. Nikomu jeszcze się z tego nie zwierzyłam. -
Zaprzyjaźniłam się z pewną dziewczyną, Marlene. Na początku
dogadywałyśmy się dobrze, ale po pewnym czasie...
-...ubzdurała sobie coś i zaczęła
być najbardziej fałszywą żmiją, jaką kiedykolwiek widziałaś?
- dokończył, jakby już znał tę historię.
-Skąd wiesz? - zmarszczyłam czoło.
-Moja dalsza kuzynka chodzi do tej
szkoły. Odkąd tutaj jestem, zdążyła opowiedzieć mi chyba
wszystko o swoim życiu w szkole i poza nią – wyjaśnił.
Kuzynka? Taka szansa na poznanie
Harrego Stylesa o wiele wcześniej, a ja dopiero dowiedziałam się,
że najpewniej znam jego krewną...
-W każdym razie, mam tego dosyć –
odetchnęłam.
-Opowiedz mi jeszcze coś o tej
Marlene.
-Otóż... -zagryzłam wargę w
zastanowieniu. - Jest ładna, myśli, że może mieć kazdego –
najprawdopodobniej tak właśnie jest. Bogata, rozpieszczona,
otoczona tylko najpopularniejszym towarzystwem. Sama nie wiem, czemu
pchałam się w jej stronę. Teraz ostro tego żałuję.
-Sądzę, że takie osoby nie mają
prawdziwej wartości – rzekł. - A może mają, a skrywają ją za
naprawdę obfitą maską.
-Nie, nie – pokręciłam głową. -
Ona taka już jest. Nie wydaje mi się, żeby miała udawać.
-”Najważniejsze jest niewidoczne dla
oczu. Najlepiej widzi się tylko sercem” - przytoczył.
-Mały Książę – odpowiedziałam,
doskonale znając ten cytat. Był jednym z moich ulubionych. Dziwne,
że nie umiałam zastosować go bez jego pomocy. - Być może masz
rację? Ale nic nie nakłania jej do wyśmiewania z innych.
-Chciałbym ci jakoś pomóc –
popatrzył mi prosto w oczy. - Chyba nawet wiem, jak.
-Nie chcę niczyjej pomocy –
wykonałam charakterystyczny gest rękoma. - Dam sobie ze wszystkim
radę, twa ingerencja nie jest konieczna.
-Słyszałem już kiedyś takie słowa
– odparł, zmieniając ton na przygnębiony. - Od swojej koleżanki.
Miesiąc później już jej nie zobaczyłem.
-Przykro mi – spuściłam wzrok.
-To był jej wybór – po raz kolejny
przypatrywał się jezioru. - Jeśli jest szczęśliwa tam gdzieś na
górze, jestem w stanie to zrozumieć – mówił. - W każdym razie,
nie chcę, żeby to samo stało się tobie, Clarisso.
-Nie jestem gotowa na takie
poświęcenia.
-Ona też tak mówiła – wygłosił,
na co przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz. - Musisz dać sobie
pomóc. Jeśli będziesz zamknięta na innych, będziesz zamknięta
też na samą siebie.
-Tak jest dobrze – rzuciłam. -
Mogłoby być lepiej, ale nie narzekam.
-Kiedy na mnie patrzysz, widzę to w
twoich oczach. To nieświadome wołanie o pomoc – stwierdził. Może
miał w tym trochę racji, ale nie jestem słaba. Dam sobie radę na
własną rękę.
-Nie potrzebuję jej, mój wzrok
najwidoczniej wysyła sprzeczne sygnały.
Zaczynało do mnie docierać, że chyba
jednak byłaby mi ona potrzebna, ale nie chciałam wycofywać się z
własnego zdania. Honor i upartość zarazem zdecydowanie temu
przeczyły.
-Pozwól mi...
-Doceniam twoją chęć – wtrąciłam
w pół zdania. - Nie chcę nikomu sprawiać problemu, nie zamierzam
być ciężarem. Nie lubię, kiedy ktoś udaje troskę. Tak naprawdę
nikt się nigdy tym nie przejął, w tym przypadku nie może być
inaczej.
Poderwałam się z ławki wraz z
plecakiem.
-Żegnaj, Harry Styles – uśmiechnęłam
się. - Dziękuję za rozmowę.
-Do zobaczenia – odpowiedział tylko,
pogrążając się w głębokie przemyślenia.
-Clarissa! - zawołał za mną zupełnie
obcy głos.
Odwróciłam się na pięcie i ujrzałam
twarz jakiejś brunetki. Nigdy wcześniej z nią nie rozmawiałam,
kojarzyłam może z widzenia.
-Od kiedy masz chłopaka? - spytała z
widocznym zaciekawieniem lub też chęcią rozpowiedzenia plotek.
-Nie mam – skrzywiłam się.
-Jak to? - zaśmiała się i wręczyła
mi do ręki jedną z tych plotkarskich gazet.
Niemal od razu ujrzałam tam swoje
zdjęcie. Paparazzi nie śpią. Uchwycili idealny moment podczas
mojej rozmowy z Harrym. Wyglądało to zdecydowanie zbyt realnie, by
móc temu zaprzeczyć, ale nie zależało mi na tym, czy ktoś mi
uwierzy. Będę szczera.
-Widziałam go może raz w życiu i
zamieniłam jedno słowo – ścięłam.
-Tutaj widać co innego – uśmiechnęła
się przemądrzale.
-Ej, Clair – ktoś poklepał mnie w
ramię. - Dasz się gdzieś zaprosić?
Patrząc w twarz nachodzącego mnie
chłopaka, rozpoznałam w nim kapitana szkolnej drużyny koszykówki.
Jeszcze kilka lat temu szalałam na jego punkcie, teraz... Było mi
obojętne, widziałam w nim tylko jedno. Zapatrzonego w siebie
blondasa, który nie był w stanie nawet zapamiętać mojego imienia,
zanim gdzieś mnie zaprosi.
-Jestem C-L-A-R-I-S-S-A –
przeliterowałam.
-Ona ma chłopaka – brunetka z gazetę
zmierzyła go morderczym wzrokiem.
-Czy to czemuś zawadza? - wyszczerzył
się bezczelnie.
-Najwidoczniej – burknęłam i
odeszłam od tej dwójki, zostawiając ich oniemiałych na środku
korytarza.
-Dziękuję – zawołała do mnie
rudowłosa dziewczyna, stojąca przy szafkach. Obdarowałam ją
pytającym wzrokiem, a ona machnęła mi przed oczami telefonem z
uruchomioną aplikacją Twittera. Chociaż nie widziałam na
wyświetlaczu zupełnie nic, postanowiłam sprawdzić swoje konto.
„Witaj, London High School. Widzimy
się za parę dni na koncercie. Waszą szkołą będzie rządził
pop. Love, H”
Moja twarz momentalnie rozpromieniała.
Mój idol zagra prywatny koncert dla naszej szkoły. Starałam się
nie brać pod uwagę tego, że zapewne Harry chciał to jakoś
wykorzystać lub zrobić mi chociaż jedną przyjemność odnośnie
chodzenia do tego budynku.
-Twój chłopak zagra w LHS! -
zaklaskał ktoś, wymijając mnie.
Dziwnie było słyszeć takie
określenia. Jeszcze bardziej zastanawiało, że Harry nie wyjaśnił
tej sprawy za pośrednictwem Twittera lub nie przekazał paparazzi
wiadomości, że to zwykła pomyłka. Pomyślałam, że zapewne zrobi
to później, a tymczasem zmierzałam na lekcję biologii.
Siedząc już w ławce, myślałam
tylko o tym, by jak najprędzej wydostać się z klasy. Biologia była
najnudniejszym przedmiotem, z jakim kiedykolwiek się zderzyłam –
choćby temat nie wiadomo jak bardzo mnie ciekawił, pani Flowers
nigdy nie da mi napawać się entuzjazmem. Zawsze swą gadką sprawi,
że odechce mi się żyć.
-Ej, chica – zagaiła do mnie osoba,
której głos poznałam już dawno temu. - Słyszałam, że jesteś z
Harrym Stylesem. Podobno gra koncert specjalnie dla ciebie.
-Plotki szybko się rozchodzą –
warknęłam, nawet się do niej nie odwracając.
-Może udałoby się skombinować
miejsca z przodu dla mnie, Riley i Sierry? - zapytała Marlene, a ja
wprost czułam ten sztuczny uśmiech na swoich plecach.
-Nie wiem – rzuciłam, zanurzając
nos w książce od biologii. Wiedziałam, że i tak nic ciekawego w
niej nie znajdę.
-Och, weź – jęknęła. - Czasem się
sprzeczamy, ale przysługa dla starej koleżanki nie zaszkodzi.
-Po tych wszystkich wyzwiskach ty
jeszcze czegoś ode mnie chcesz? Może mam ci bić pokłony z tego
powodu? - odwróciłam się do niej, mierząc ją zabójczym
wzrokiem. - Lata mi to, co zrobisz. Możesz dać się przelecieć
całej drużynie piłkarskiej. Ode mnie nie dostaniesz wejściówki.
Z całej klasy nadeszło głośne
wiwatowanie i pogwizdywanie. Skąd wzięłam w sobie tyle siły, aby
móc jej to powiedzieć prosto w twarz? Nigdy wcześniej nie
zrobiłabym czegoś takiego... Być może zbyt trafiła w moje ego?
Lub rozmowa z Harrym jednak przyniosła swoje efekty? Pani Flowers
spojrzała na nas spod siwej grzywki i natychmiastowo zareagowała:
-Clarissa, zapraszam do pani dyrektor.
-Że co? - prychnęłam. - Pozwalacie w
tej szkole, żeby ta farbowana lampucera obrażała mnie przy każdej
możliwej okazji, ale kiedy wyrażę swoją szczerą opinię, czego
nie zwykłam robić, pani odsyła mnie do dyrektora? To chyba jakieś
żarty.
Nauczycielka chwilę trwała w namyśle,
po czym nakazała:
-Zróbcie zadanie piąte.
Uśmiechnęłam się zwycięsko i z
ołówkiem w ręce otworzyłam zeszyt. Chyba jestem w stanie polubić
tę babkę.
-Znowu się spotykamy! - zawołał
radośnie, kiedy spotkałam go pod bramami szkoły.
Brązowe loki powiewały niezdarnie.
Ręce trzymał w kieszeni niebieskiej kurtki. Zupełnie mu się nie
dziwiłam – było strasznie wietrznie i zimno. Zupełnie jak na tę
porę roku.
-Co tutaj robisz? - spytałam z
zaintrygowaniem.
-Czekam na kuzynkę już pół godziny,
ale chyba jednak skończyła lekcje – westchnął.
-Na pewno? - uniosłam jedną brew. -
Chyba nie umiesz kłamać.
-O co ci chodzi?
-Mrugasz jednym okiem, to nienaturalne
– parsknęłam.
-Może mam tak od urodzenia? -
odpowiedział, unosząc brodę do góry.
-Na pewno – pokręciłam głową z
ironią. - A tak naprawdę, po co przyszedłeś?
-Sam nie wiem – wzruszył ramionami.
- Chyba po prostu chciałem znowu się z tobą zobaczyć.
-I nie ma to nic wspólnego z nagłym
koncertem One Direction i zdjęciami twojej nowej dziewczyny w
gazetach – stwierdziłam sarkastycznie.
-Na peeewno nie – ściął. -
Wyskoczymy gdzieś?
-W tę wichurę? - wykrzywiłam się.
-Mam samochód, pełny bak i ochotę na
dobrą kawę z podwójnym cukrem – wyliczał.
-Chyba się skuszę – rzekłam i
podążyłam razem z nim do samochodu.
Dni do koncertu mijały niesamowicie
szybko. Miał się odbyć już dziś. Cały tydzień spędziłam,
wychodząc na miasto z Harrym – udało mi się nawet poznać resztę
zespołu! Byłaby to prawdziwa magia, gdyby nie to, że czułam się
już normalnie w jego towarzystwie. Zero skrępowania, onieśmielenia.
Sądzę, że dodał mi trochę pewności siebie, ale co ja tam wiem?
W ciągu tygodnia widziałam więcej
miejsc niż przez całe swoje licealne życie. Objeździliśmy chyba
całe UK w poszukiwaniu coraz to nowych placówek, aby miło spędzić
czas. Zdążyłam się chyba nawet przywiązać do niego nie tylko
pod względem idol-fan. Czułam, że się przyjaźnimy, że mogę mu
wszystko mówić. Nie jest również dziwne, że najzwyczajniej w
świecie się zakochałam. Czy na poważnie? Czas pokaże.
Samorząd Uczniowski pozwolił mi nawet
wręczyć zespołowi podziękowania za występ i wsparcie dla
szkolnych finansów.
-Każdy z was czekał na ten moment z
zapartym tchem – mówił dyrektor szkoły, stojąc na środku
sceny. - One Direction!
Na sali rozległ się pisk i krzyk
dziewczyn, a chłopcy pojawili się na scenie. Zaśpiewali po trzy
piosenki z każdego albumu, a Rada Pedagogiczna była wprost
wniebowzięta tym, jak bardzo polepszy się teraz opinia szkoły.
Harry śpiewając patrzył tylko na
mnie. Widział błysk w jego oczach i uśmiech, jaki do mnie
kierował. Momentami czułam się zawstydzona, ale również go
odwzajemniałam. Czyżby to miało o czymś znaczyć?
Całość, choć była naprawdę długą
uroczystością, minęła nam w mgnieniu oka. Zanim się obejrzałam,
wchodziłam po bocznych schodkach na scenę, niosąc zapakowany w
okładkę dyplom i upominek w torebce. Podeszłam do mikrofonu, a
kiedy usłyszałam trzeszczenie linki nade mną, popatrzyłam w górę.
Ogromne wiadro zielonej, lepkiej mazi, właśnie leciało w moją
stronę, a zanim zdążyłam zareagować, czyjeś ciało odepchnęło
mnie z tamtego miejsca. Patrzyłam, jak ciecz spłytwa po białej
koszuli i dotychczas idealnie ułożonych włosów mojego Chochlika,
a on otrzepuje się z zniesmaczoną miną. Na sali ktoś uruchomił
alarm przeciwpożarowy, a woda ze spryskiwaczy umieszczonych na
suficie, oblała wszystkich zgromadzonych.
-Nic ci nie jest? - podbiegłam do
niego szybko. Wnet przypomniała mi się Marlene i jej słowa, że
szykuje kolejny numer. Automatycznie spojrzałam w jej stronę i
widziałam, jak wraz z przyjaciółeczkami wymyka się z sali bocznym
wejściem.
-Wszystko w porządku – rzucił. -
Może trochę kleiście.
-Głupek – zaśmiałam się i
wytarłam mu twarz dłonią.
-Nie chciałem, żeby stała ci się
krzywda – wyjaśnił. - Znająć tę dziewczynę, mogła tu nawet
nalać jakiegoś żrącego kwasu.
-Jeśli by to zrobiła, sama
potraktowałabym ją takim – wywróciłam oczami. - Ale to i tak
bardzo słodkie z twojej strony.
-Dostanę coś za to? - ukazał
dołeczki w swoich policzkach.
-A oczekujesz czegoś ode mnie?
-Powiedzmy – szepnął.
Nasze twarze od razu zaczęły się
zbliżać. Woda, która spływała na nas z góry, wcale w niczym nie
przeszkadzała – wręcz przeciwnie, czułam się jak w romantycznej
scenie z High School Musical. Swoją drogą, kocham ten film. Już po
chwili nasze usta złączyły się, a my usłyszeliśmy brawa
nielicznych, którzy obserwowali tę scenkę, moknąc przy okazji.
Od nieśmiałej ofiary do zakochanej po
uszy pewniaczki.
Zupełnie jak w jakimś fanfiction.
nawet nie wiecie, jak dobrze jest tu wrócić.
udanego sylwestra i szczęśliwego nowego roku!
mam nadzieję, że te święta były dla was udane
mam nadzieję, że te święta były dla was udane
patty
Super słodkie dziękuje i nawzajem :)
OdpowiedzUsuńCudowny one shot
OdpowiedzUsuńNawet lepsze niż w moich wyobrażeniach
Pozdrawiam
Mrs. Devil
Kiedyś Patty;* Super