
Tytuł: Droga z Elizjum
Para: Percico [Nico di Angelo x Percy Jackson]
Rodzaj: Romans
Uwagi: Para homoseksualna, jak większość, które szipuje z całego serca.
Nico biegał przez Elizjum jak oszalały.
Wszędzie rozglądał się w poszukiwaniu. Jego serce biło zadziwiająco szybko, był
podenerwowany i lekko przerażony. Co jeśli go nie odszuka? Czyżby zmienił
zdanie i jednak postanowił ponownie się narodzić? Myśli w jego głowie nie
dawały mu ani chwili spokoju.
-
Nico?
Chłopak odwrócił się. Percy Jackson
stał i wpatrywał się w niego swoimi zielonymi oczami. Miał na sobie grecką
togę, charakterystyczną dla tej części podziemia.
-
Percy musisz pójść ze mną. Proszę – powiedział szybko syn Hadesa. Chciał złapać
i pociągnąć za sobą herosa, jednak jego ręka nie trafiła na nic. Przecież był
tylko duchem.
-
Nico ja…
-
Proszę. Musisz mi zaufać. – Di Angelo nie zdawał sobie sprawy jak jego własny
głos brzmiał żałośnie. Był bliski płaczu i rozpaczy.
-
Przepraszam – powiedział Percy i posłał mu lekki uśmiech. – Za wszystko. Za to
co było podczas bitwy z Gają i
-
Mówisz o tym, ze to ja musiałam przynieść twoje martw ciało? – przerwał mu i
uniósł lekko brwi. – Przestań gadać Jackson i chodź ze mną. Błagam
-
Nie – urwał – Daj mi skończyć i pójdę z tobą. Ale jestem ci winny przeprosiny.
-
Nie jesteś mi nic winien.
-
Nie prawda Nico. Nienawidziłeś mnie i miałeś do tego prawo. – Percy wyglądał na
lekko skołowanego, jednak uśmiechał się przeczesując swoje czarne włosy. – Za
wszystko. Za Biankę. Za wymuszenie na tobie obietnicy. Za Annabeth
prawdopodobnie też, mam nadzieję, że tera-z
-Nie nienawidziłem ciebie! Nienawidziłem siebie za
to, że nie umiałem cię nienawidzić. Chciałem, ale nie potrafiłem – krzyknął Nico, a parę dusz obejrzało się w
ich stronę. Głos chłopca drżał i był naładowany emocjami – Nigdy nie chodziło o
Annabeth. – zrobił krótką pauzę, starając się ze wszystkich sił, aby jego głos
nie zadrżał – Zawsze chodziło o ciebie Percy. Tylko o ciebie.
-
C-co? – Jackson był lekko skołowany, jednak Nico nie pozwolił mu nic
powiedzieć:
-
Teraz chodź.
Di Angelo ruszył przez tłum dusz, a syn
Posejdona poszedł jego śladem. Nie wiedział co chodzi po głowie młodszemu
herosowi. Szczególnie, że z jego obserwacji wynikało, że jak najbardziej
oddalają się od wejścia do Elizjum i idą w jego najdalsze końce, o ile coś jak
podziemie mogło mieć najbardziej odległy koniec, to właśnie nim było.
Nico
zatrzymał się przy duże skale i lekko
się uśmiechnął. Dookoła nich nie było już żadnych dusz. Wszystkie zostawili za
sobą.
-
Będziesz mnie za to nienawidził – powiedział di Aneglo ze spuszczoną głową,
bardziej do siebie niż swojego towarzysza.
-
Zaraz, co?
Poczuł jak dwie kościste dłonie złapały
go za łokcie i podniosły do góry. Próbował się wyrwać, jednak martwi żołnierze
trzymali go w stalowym uścisku.
Syn Hadesa położył dłoń na skale, która
niebezpiecznie zamigotała, a on skrzywił się lekko.
-
Mam nadzieję, że jednak nie będziesz mnie za to nienawidził Percy. – Syn
Posejdona na chwile uchwycił spojrzenie Nica, razem z jego uśmiechem. Nigdy nie
widział go tak rozpromienionego. I to było ostatnie co dane mu było zobaczyć
przed tym jak pochłonęła go ciemność.
*&*
- To nie twoja wina Percy. Serio –
powiedziała Rachel Elizabeth Dare i usiadła na oparciu najbliższej ławki w
Central Parku. Jej rude włosy niebezpiecznie powiewały na jesiennym wietrze.
- Nie powinienem był wracać – odparł
chłopak i usiadł obok niej pocierając pięściami o kolana – Nic nie jest takie
samo teraz.
- Chodzi o Annabeth?
Percy
delikatnie się zaśmiał.
- Myślę, że po części tak. Nie chodzi
już o to, że byliśmy razem, ale jest moją przyjaciółką i
- Rozumiem – odpowiedziała rudowłosa i
poklepała go po ramieniu – Ale uważam, że czuję się trochę winna. Choć tak
naprawdę nie ma czego. W końcu byłeś martwy i…
- I taki powinienem zostać. – Dziewczyna
posłała mu groźne spojrzenie i pokręciła głową:
- Naprawdę musi się chyba oswoić z
tym, że tym razem obiektem jej uczuć jest kobieta? Nie uważasz, że jest to dla
niej nowe? Tak samo jak dla Reyny. No, która jeszcze musi radzić sobie z byciem
pretorem. Osobiści jej współczuję. Byłam tam raz i wiesz co? Miałam ochotę rozszarpać
Oktawiana. Kto, na Hadesa, wypruwa flaki pluszkom?! Przecież to niedorzeczne!
Jackson lubił długie monologi Rachel.
Szczególnie odkąd wrócił z Elizjum, bo mimo, ze minęło pół roku on nadal nie
mógł się do tego przyzwyczaić. Odwiedziła Obóz Herosów, gdzie wszyscy witali go
ciepło. Nikt nie zwracał uwagi na brak Nica, oprócz Jackona, który robił
wszystko by go odnaleźć. Chejron jednak porządnie ściągał go na ziemię.
Wiedział, ze jeżeli di Angelo nie chce być znaleziony, to nikomu się nie uda. A
zejście do Hadesu po wojnie było zbyt niebezpiecznie. Bogowie nadal sprzątali
bajzel Gai.
- Myślisz, że on wróci?
- Masz na myśli Nica? Zawszę mogę
spróbować rzucić ci jakąś przepowiednię. Oczywiście, pewnie jej nie rozumiesz.
- Mam już dość przepowiedni do końca
swojego życia Rachel – odparł i schował dłonie do kieszeni jasnych jeansów.
- Szkoda. Jednak i bez tego mogę ci
powiedzieć, że uważam, że Nico jest żywy. O ile można to o nim powiedzieć jeśli
od pół roku siedzi w podziemiu. Wiesz, sam mówiłeś, ze granice zostały postawione bardzo mocno, tak, żeby po
tej walce, wiesz żeby zapobiec i zminimalizować niebezpieczeństwo. Może dlatego
Nico nie umie się stamtąd wydostać. Włożył tyle siły w wykopanie twojego
zgrabnego tyłka z krainy zmarłych, że nie miał jej wystarczająco na powrót.
- Mam zgrabny tyłek? – zapytał
zdziwiony, na co Rachel zakryła twarz dłońmi i wydała dźwięk podobny do
wściekłego tyranozaura.
- Tyle zrozumiałeś z tego co ci
powiedziałam?
Percy
zmierzwił jej włosy dłonią i lekko się zaśmiał. Nie wiedział dlaczego, ale
zbliżył się do Rachel. Chodzili do tej samej szkoli i widywał się z nią
znacznie częściej niż z resztą swoich przyjaciół z obozu. Potrafiła dodać mu
otuchy. Była niezastąpiona.
*&*
Nico nie miał pojęcia gdzie się
dokładnie pojawi. A kiedy usłyszał zdziwiony głos Sally Jackson zamurowało go.
Ledwo trzymał się na nogach, opierając o szafkę na buty w jakimś ładnym i nowym
mieszkaniu.
- Tak się cieszę, ze cię widzę – pani
Jackson uśmiechnęła się lekko w jego stronę. Chłopak wyglądał jak siedem
nieszczęść. Miał potargane włosy, był blady jak ściana i miał podkrążone oczy.
Jego ubrania były pomięte, porwane i ubrudzone.
Kobieta wzięła go pod ramię i pomogła
dojść do salonu, gdzie usadziła na dużej
ciemnej sofie.
- D-dziękuję – odpowiedział z lekkim
uśmiechem.
- Zaraz przyniosę ci jakieś ubrania
Percy’ ego. Może znajdę coś, w czym nie będziesz za bardzo tonąć.
Nico
rozejrzał się po przestronnym pomieszczeniu. Był tu duży plazmowy telewizor i
ładny komplet kanapy z dwoma fotelami. Pośrodku umieszczony był niski szklany
stolik. Duże okno wychodziło na mniej zatłoczoną część Brooklyna. Ściany
obwieszone były różnymi obrazami. Na jednym z nich chłopak dostrzegł wspaniałą
panoramę oceanu. Jakość specjalnie go to nie zdziwiło. Tak samo jak muszle
połyskujące na szafce przy odtwarzaczu DVD.
- Ubrania położyłam ci w łazience
razem z ręcznikiem – powiedziała Sally wchodząc do pokoju – Weź prysznic, ja w
tym czasie zrobię ci coś do jedzenia. Wyglądasz jakbyś nie jadł od tygodni.
- Naprawdę jestem bardzo wdzięczny –
odparł wstając i lekko się chwiejąc na nogach. Powoli poszedł do łazienki.
Kiedy mijał kobietę ta lekko poklepała go po ramieniu. Był jej wdzięczny, że o
nic nie pytała, że po prostu mu pomogła.
Łazienka w domu Percy’ ego była cała
niebieska. Nico krytycznym spojrzeniem zmierzył swoje odbicie w lustrze. Pani
Jackson miała rację, chłopak nie jadł od długiego czasu, ani nie miał czasu na
jakiś wypoczynek. Właściwie to stracił rachubę czasu kiedy ostatnim razem miał
coś w ustach.
Zdjął swoje stare ubrania i wszedł do
wanny. Wziął szybką i ciepłą kąpiel. Dawno nie czuł się tak czysty. Wytarł się
ręcznikiem i szybko naciągnął na siebie niebieską koszulkę z jakiś
niezrozumiałym dla niego nadrukiem z rybą. Napis „Znaleźć Nemo” nic mu nie
mówił.
Kiedy
wszedł do salonu Sally przygotowała dla niego ciepły obiad. Musiał przyznać, że
dawno nie jadł czegoś tak dobrego. Szybko pochłonął dwie porcje jedzenia i
popił ciepłą herbatą.
Sally
wyszła na chwilę, po czym wróciła z dużym niebieskim kocem, który podała
chłopcu.
- Obiecałam pojechać po Paula do
pracy. Percy powinien niedługo wrócić do domu. Czuj się jak u siebie –
powiedziała z uśmiechem.
- Dziękuję proszę pani.
Nico z
zimna owinął się kocem i ze zmęczenie opadł na kanapę. Nie minęła chwila gdy
zasnął.
*&*
Gdy
wrócił do domu czekała go miła niespodzianka. W przedpokoju rzucił plecak
wyładowany książkami i resztkami jedzenia, które zostały mu kiedy wrócił od
Rachel, która z nudów upiekła wczoraj niebieskie babeczki.
Był
tak przejedzony, że nawet nie poszedł do kuchni. Miał zamiar obejrzeć jakiś
film, zrzucił więc buty i udał się do salonu.
Kiedy dostrzegł postać śpiącą na jego
kanapie nie był w stanie się ruszyć. Nico di Angelo leżał, owinięty jego
niebieskim kocem. Nico, na którego Jackson czekał odkąd został przywrócony do
życia. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Miał pewność, że jego
przyjaciel żyje. Mimo, że teraz prezentował się, jakby był bardziej po tamtej
stronie. Percy nie mógł jednak przeoczyć tego, jak ładnie wyglądał z mokrymi
włosami, które przylegały mu do twarzy.
Starając się go nie obudzić, Jackson
wziął młodego pół boga na ręce. Uznał, że spanie na sofie nie sprzyja dobremu
snu. Przeniósł więc śpiącego Nica do swojego pokoju i położył na łóżku. Poprawił
koc i uśmiechnął się.
Wziął z przedpokoju swój plecak i
usiadł na krześle przy biurku. Nie zamierzał budzić swojego przyjaciela. Zajął
się tym, czym powinien każdy siedemnastoletni uczeń. Musiał zmierzyć się z
groźnym potworem, potocznie zwanym pracą domową.
*&*
Miał wrażenie ze spał za długo.
Stanowczo za długo. Nie chciał nadużywać gościnności Jacksonów. Kiedy jednak
otworzył oczy, szybko zdął sobie sprawę, że nie znajduje się już w salonie.
- Nasza śpiąca królewna się obudziła –
powiedział z uśmiechem Percy, odwracając się do niego na krześle obrotowym.
- Nie nazywaj mnie królewną – warknął,
co jednak nie zabrzmiało groźnie, a jego przyjaciel głośno się zaśmiał. Po czym
jednak szybko spoważniał.
- Wiesz, że mam ochotę cię udusić, prawda?
– zapytał i tym razem to kąciki ust Nica powędrowały ku górze. Takiej właśnie
reakcji się spodziewał. Jego stary,
dobry Percy. Usiadł na łóżku i ruchem ręki odgonił włosy z oczu.
- Ja już chyba będę – zaczął,
niezdarnie wychodząc z koca i prawie lądując twarzą na ziemi, gdyby Percy w odpowiedniej
chwili go nie złapał i pomógł stanąć na równe nogi.
- Nie wydaje mi się, żebyś miał dokąd
iść – zauważył i przytulił go. Mimo, że Nico na początku stał sparaliżowany, to
szybko się otrząsnął. Nie lubił gdy ktoś do obejmował. Ale zadziwiająco dobrze
czuł się w mocnym uścisku Percy’ ego. – Bałem się o ciebie stary.
Kiedy Jackson go puścił syn Hadesa
stał lekko zbity z tropu.
- Naprawdę Percy, ja nie chce
nadużywać gościnności twojej mamy – odparł lekko.
- Oh, ona i Paul nie będą mieć nic
przeciwko. Właściwe to moja mam zadzwoniła i powiedziała śmieszną rzecz. W
każdym razie patrząc na ciebie chyba rozumiem o co jej chodziło.
Nico
posłała mu zdziwione spojrzenie.
- Stary, wyglądasz jak mój tort urodzinowy.
Syn
Hadesa był ubrany cały na niebiesko. Wcześniej zwrócił uwagę tylko na dziwny
nadruk na koszulce. Raczej nigdzie się tak nie pokaże. Usiadł na łóżku ze
zrezygnowaniem.
- Teraz mi wszystko opowiesz. I nie ma
uciekania od tematu. Musisz mi wszystko odpowiedzieć. – Jackson usiadł na
krześle naprzeciwko syna Hadesa i czekał, aż tamten zacznie mówić.
- Po twoim pogrzebie chciałem cię
sprowadzić. Jednak kiedy już ktoś trafi do Elizjum nie jest łatwo go wyrwać. A
już szczególnie, kiedy bogowie nałożyli całe te dodatkowe zabezpieczenia. Trochę
poszperałem, popytałem i dowiedziałem się o tylnej ścianie Elizjum, gdzie nawet
mój ojciec tego nie sprawdzał. Uznałem, że to moja jedyna szansa i musiałem ją
wykorzystać.
- Nie musiałeś tego robić – powiedział
Percy, jednak Nico energicznie pokiwał głową:
- Chciałem, więc to zrobiłem.
- Co się z tobą działo od tamtego
czasu? – zapytał syn Posejdona, na co Nico bał się odpowiadać.
- Kiedy cię stamtąd wyrwałem, musiałem
użyć całej swojej mocy do tego. Potem zostałem bezsił. Leżałem w tamtym miejscu
w Elizjum pół przytomny do czasu, aż nie znalazła mnie Persefona. Była
wściekła, za to co zrobiłem. Zabrała mnie jednak do swojego ogrodu i chowała w
zasadzie przed ojcem. Żebyś go widział jak się dowiedział, że to ja cię
wypuściłem. Dosłownie wykopał mnie z piekła i kazał nie wracać. Co brzmi w
sumie dobrze, tylko to jednak wciąż mój ojciec.
- Przykro mi.
- Niepotrzebnie. – Nico jednak
wiedział, że to czego się dopuścił było sprzeczne ze wszystkim. Drugi raz wykorzystał
swoją moc, w bardzo dużym stopniu naciągając naturę.
*&*
Mam nadzieję, ze miło wam się to czytało i życzę wszystkim wesołych i magicznych Świąt Bożego Narodzenia, spędzonych w niesamowitym gronie przyjaciół.
Feniks
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy, najdrobniejszy komentarz daje nam motywację do publikowania kolejnych prac. Może poświęcisz dla nas chwilkę i wyrazisz swoją opinię? ☼