24 grudnia 2017

[180] Percico "Droga z Elizjum"


Znalezione obrazy dla zapytania percico gif
Tytuł: Droga z Elizjum 
Para: Percico [Nico di Angelo x Percy Jackson]
Rodzaj: Romans
Uwagi: Para homoseksualna, jak większość, które szipuje z całego serca. 


Nico biegał przez Elizjum jak oszalały. Wszędzie rozglądał się w poszukiwaniu. Jego serce biło zadziwiająco szybko, był podenerwowany i lekko przerażony. Co jeśli go nie odszuka? Czyżby zmienił zdanie i jednak postanowił ponownie się narodzić? Myśli w jego głowie nie dawały mu ani chwili spokoju.
          - Nico?
Chłopak odwrócił się. Percy Jackson stał i wpatrywał się w niego swoimi zielonymi oczami. Miał na sobie grecką togę, charakterystyczną dla tej części podziemia.
          - Percy musisz pójść ze mną. Proszę – powiedział szybko syn Hadesa. Chciał złapać i pociągnąć za sobą herosa, jednak jego ręka nie trafiła na nic. Przecież był tylko duchem.
          - Nico ja…
          - Proszę. Musisz mi zaufać. – Di Angelo nie zdawał sobie sprawy jak jego własny głos brzmiał żałośnie. Był bliski płaczu i rozpaczy.
          - Przepraszam – powiedział Percy i posłał mu lekki uśmiech. – Za wszystko. Za to co było podczas bitwy z Gają i
          - Mówisz o tym, ze to ja musiałam przynieść twoje martw ciało? – przerwał mu i uniósł lekko brwi. – Przestań gadać Jackson i chodź ze mną. Błagam
          - Nie – urwał – Daj mi skończyć i pójdę z tobą. Ale jestem ci winny przeprosiny.
          - Nie jesteś mi nic winien.
          - Nie prawda Nico. Nienawidziłeś mnie i miałeś do tego prawo. – Percy wyglądał na lekko skołowanego, jednak uśmiechał się przeczesując swoje czarne włosy. – Za wszystko. Za Biankę. Za wymuszenie na tobie obietnicy. Za Annabeth prawdopodobnie też, mam nadzieję, że tera-z
          -Nie  nienawidziłem ciebie! Nienawidziłem siebie za to, że nie umiałem cię nienawidzić. Chciałem, ale nie potrafiłem  – krzyknął Nico, a parę dusz obejrzało się w ich stronę. Głos chłopca drżał i był naładowany emocjami – Nigdy nie chodziło o Annabeth. – zrobił krótką pauzę, starając się ze wszystkich sił, aby jego głos nie zadrżał – Zawsze chodziło o ciebie Percy. Tylko o ciebie.
          - C-co? – Jackson był lekko skołowany, jednak Nico nie pozwolił mu nic powiedzieć:
          - Teraz chodź.
Di Angelo ruszył przez tłum dusz, a syn Posejdona poszedł jego śladem. Nie wiedział co chodzi po głowie młodszemu herosowi. Szczególnie, że z jego obserwacji wynikało, że jak najbardziej oddalają się od wejścia do Elizjum i idą w jego najdalsze końce, o ile coś jak podziemie mogło mieć najbardziej odległy koniec, to właśnie nim było.
          Nico zatrzymał się przy duże skale  i lekko się uśmiechnął. Dookoła nich nie było już żadnych dusz. Wszystkie zostawili za sobą.
          - Będziesz mnie za to nienawidził – powiedział di Aneglo ze spuszczoną głową, bardziej do siebie niż swojego towarzysza.
          - Zaraz, co?
Poczuł jak dwie kościste dłonie złapały go za łokcie i podniosły do góry. Próbował się wyrwać, jednak martwi żołnierze trzymali go w stalowym uścisku.
Syn Hadesa położył dłoń na skale, która niebezpiecznie zamigotała, a on skrzywił się lekko.
          - Mam nadzieję, że jednak nie będziesz mnie za to nienawidził Percy. – Syn Posejdona na chwile uchwycił spojrzenie Nica, razem z jego uśmiechem. Nigdy nie widział go tak rozpromienionego. I to było ostatnie co dane mu było zobaczyć przed tym jak pochłonęła go ciemność.

*&*

          - To nie twoja wina Percy. Serio – powiedziała Rachel Elizabeth Dare i usiadła na oparciu najbliższej ławki w Central Parku. Jej rude włosy niebezpiecznie powiewały na jesiennym wietrze.
          - Nie powinienem był wracać – odparł chłopak i usiadł obok niej pocierając pięściami o kolana – Nic nie jest takie samo teraz.
          - Chodzi o Annabeth?
Percy delikatnie się zaśmiał.
          - Myślę, że po części tak. Nie chodzi już o to, że byliśmy razem, ale jest moją przyjaciółką i
          - Rozumiem – odpowiedziała rudowłosa i poklepała go po ramieniu – Ale uważam, że czuję się trochę winna. Choć tak naprawdę nie ma czego. W końcu byłeś martwy i…
          - I taki powinienem zostać. – Dziewczyna posłała mu groźne spojrzenie i pokręciła głową:
          - Naprawdę musi się chyba oswoić z tym, że tym razem obiektem jej uczuć jest kobieta? Nie uważasz, że jest to dla niej nowe? Tak samo jak dla Reyny. No, która jeszcze musi radzić sobie z byciem pretorem. Osobiści jej współczuję. Byłam tam raz i wiesz co? Miałam ochotę rozszarpać Oktawiana. Kto, na Hadesa, wypruwa flaki pluszkom?! Przecież to niedorzeczne!
          Jackson lubił długie monologi Rachel. Szczególnie odkąd wrócił z Elizjum, bo mimo, ze minęło pół roku on nadal nie mógł się do tego przyzwyczaić. Odwiedziła Obóz Herosów, gdzie wszyscy witali go ciepło. Nikt nie zwracał uwagi na brak Nica, oprócz Jackona, który robił wszystko by go odnaleźć. Chejron jednak porządnie ściągał go na ziemię. Wiedział, ze jeżeli di Angelo nie chce być znaleziony, to nikomu się nie uda. A zejście do Hadesu po wojnie było zbyt niebezpiecznie. Bogowie nadal sprzątali bajzel Gai.
          - Myślisz, że on wróci?
          - Masz na myśli Nica? Zawszę mogę spróbować rzucić ci jakąś przepowiednię. Oczywiście, pewnie jej nie rozumiesz.
          - Mam już dość przepowiedni do końca swojego życia Rachel – odparł i schował dłonie do kieszeni jasnych jeansów.
          - Szkoda. Jednak i bez tego mogę ci powiedzieć, że uważam, że Nico jest żywy. O ile można to o nim powiedzieć jeśli od pół roku siedzi w podziemiu. Wiesz, sam mówiłeś, ze granice  zostały postawione bardzo mocno, tak, żeby po tej walce, wiesz żeby zapobiec i zminimalizować niebezpieczeństwo. Może dlatego Nico nie umie się stamtąd wydostać. Włożył tyle siły w wykopanie twojego zgrabnego tyłka z krainy zmarłych, że nie miał jej wystarczająco na powrót.
          - Mam zgrabny tyłek? – zapytał zdziwiony, na co Rachel zakryła twarz dłońmi i wydała dźwięk podobny do wściekłego tyranozaura.
          - Tyle zrozumiałeś z tego co ci powiedziałam?
Percy zmierzwił jej włosy dłonią i lekko się zaśmiał. Nie wiedział dlaczego, ale zbliżył się do Rachel. Chodzili do tej samej szkoli i widywał się z nią znacznie częściej niż z resztą swoich przyjaciół z obozu. Potrafiła dodać mu otuchy. Była niezastąpiona.

*&*
          Nico nie miał pojęcia gdzie się dokładnie pojawi. A kiedy usłyszał zdziwiony głos Sally Jackson zamurowało go. Ledwo trzymał się na nogach, opierając o szafkę na buty w jakimś ładnym i nowym mieszkaniu.
          - Tak się cieszę, ze cię widzę – pani Jackson uśmiechnęła się lekko w jego stronę. Chłopak wyglądał jak siedem nieszczęść. Miał potargane włosy, był blady jak ściana i miał podkrążone oczy. Jego ubrania były pomięte, porwane i ubrudzone.
          Kobieta wzięła go pod ramię i pomogła dojść do salonu, gdzie usadziła  na dużej ciemnej sofie.
          - D-dziękuję – odpowiedział z lekkim uśmiechem.
          - Zaraz przyniosę ci jakieś ubrania Percy’ ego. Może znajdę coś, w czym nie będziesz za bardzo tonąć.
Nico rozejrzał się po przestronnym pomieszczeniu. Był tu duży plazmowy telewizor i ładny komplet kanapy z dwoma fotelami. Pośrodku umieszczony był niski szklany stolik. Duże okno wychodziło na mniej zatłoczoną część Brooklyna. Ściany obwieszone były różnymi obrazami. Na jednym z nich chłopak dostrzegł wspaniałą panoramę oceanu. Jakość specjalnie go to nie zdziwiło. Tak samo jak muszle połyskujące na szafce przy odtwarzaczu DVD.
          - Ubrania położyłam ci w łazience razem z ręcznikiem – powiedziała Sally wchodząc do pokoju – Weź prysznic, ja w tym czasie zrobię ci coś do jedzenia. Wyglądasz jakbyś nie jadł od tygodni.
          - Naprawdę jestem bardzo wdzięczny – odparł wstając i lekko się chwiejąc na nogach. Powoli poszedł do łazienki. Kiedy mijał kobietę ta lekko poklepała go po ramieniu. Był jej wdzięczny, że o nic nie pytała, że po prostu mu pomogła.
          Łazienka w domu Percy’ ego była cała niebieska. Nico krytycznym spojrzeniem zmierzył swoje odbicie w lustrze. Pani Jackson miała rację, chłopak nie jadł od długiego czasu, ani nie miał czasu na jakiś wypoczynek. Właściwie to stracił rachubę czasu kiedy ostatnim razem miał coś w ustach.
          Zdjął swoje stare ubrania i wszedł do wanny. Wziął szybką i ciepłą kąpiel. Dawno nie czuł się tak czysty. Wytarł się ręcznikiem i szybko naciągnął na siebie niebieską koszulkę z jakiś niezrozumiałym dla niego nadrukiem z rybą. Napis „Znaleźć Nemo” nic mu nie mówił.

Kiedy wszedł do salonu Sally przygotowała dla niego ciepły obiad. Musiał przyznać, że dawno nie jadł czegoś tak dobrego. Szybko pochłonął dwie porcje jedzenia i popił ciepłą herbatą.
Sally wyszła na chwilę, po czym wróciła z dużym niebieskim kocem, który podała chłopcu.
          - Obiecałam pojechać po Paula do pracy. Percy powinien niedługo wrócić do domu. Czuj się jak u siebie – powiedziała z uśmiechem.
          - Dziękuję proszę pani.
Nico z zimna owinął się kocem i ze zmęczenie opadł na kanapę. Nie minęła chwila gdy zasnął.

*&*
Gdy wrócił do domu czekała go miła niespodzianka. W przedpokoju rzucił plecak wyładowany książkami i resztkami jedzenia, które zostały mu kiedy wrócił od Rachel, która z nudów upiekła wczoraj niebieskie babeczki.
Był tak przejedzony, że nawet nie poszedł do kuchni. Miał zamiar obejrzeć jakiś film, zrzucił więc buty i udał się do salonu.
          Kiedy dostrzegł postać śpiącą na jego kanapie nie był w stanie się ruszyć. Nico di Angelo leżał, owinięty jego niebieskim kocem. Nico, na którego Jackson czekał odkąd został przywrócony do życia. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Miał pewność, że jego przyjaciel żyje. Mimo, że teraz prezentował się, jakby był bardziej po tamtej stronie. Percy nie mógł jednak przeoczyć tego, jak ładnie wyglądał z mokrymi włosami, które przylegały mu do twarzy.
          Starając się go nie obudzić, Jackson wziął młodego pół boga na ręce. Uznał, że spanie na sofie nie sprzyja dobremu snu. Przeniósł więc śpiącego Nica do swojego pokoju i położył na łóżku. Poprawił koc i uśmiechnął się.
          Wziął z przedpokoju swój plecak i usiadł na krześle przy biurku. Nie zamierzał budzić swojego przyjaciela. Zajął się tym, czym powinien każdy siedemnastoletni uczeń. Musiał zmierzyć się z groźnym potworem, potocznie zwanym pracą domową.
*&*
          Miał wrażenie ze spał za długo. Stanowczo za długo. Nie chciał nadużywać gościnności Jacksonów. Kiedy jednak otworzył oczy, szybko zdął sobie sprawę, że nie znajduje się już w salonie.
          - Nasza śpiąca królewna się obudziła – powiedział z uśmiechem Percy, odwracając się do niego na krześle obrotowym.
          - Nie nazywaj mnie królewną – warknął, co jednak nie zabrzmiało groźnie, a jego przyjaciel głośno się zaśmiał. Po czym jednak szybko spoważniał.
          - Wiesz, że mam ochotę cię udusić, prawda? – zapytał i tym razem to kąciki ust Nica powędrowały ku górze. Takiej właśnie reakcji się spodziewał. Jego stary, dobry Percy. Usiadł na łóżku i ruchem ręki odgonił włosy z oczu.
          - Ja już chyba będę – zaczął, niezdarnie wychodząc z koca i prawie lądując twarzą na ziemi, gdyby Percy w odpowiedniej chwili go nie złapał i pomógł stanąć na równe nogi.
          - Nie wydaje mi się, żebyś miał dokąd iść – zauważył i przytulił go. Mimo, że Nico na początku stał sparaliżowany, to szybko się otrząsnął. Nie lubił gdy ktoś do obejmował. Ale zadziwiająco dobrze czuł się w mocnym uścisku Percy’ ego. – Bałem się o ciebie stary.
          Kiedy Jackson go puścił syn Hadesa stał lekko zbity z tropu.
          - Naprawdę Percy, ja nie chce nadużywać gościnności twojej mamy – odparł lekko.
          - Oh, ona i Paul nie będą mieć nic przeciwko. Właściwe to moja mam zadzwoniła i powiedziała śmieszną rzecz. W każdym razie patrząc na ciebie chyba rozumiem o co jej chodziło.
Nico posłała mu zdziwione spojrzenie.
          - Stary, wyglądasz jak mój tort urodzinowy.
Syn Hadesa był ubrany cały na niebiesko. Wcześniej zwrócił uwagę tylko na dziwny nadruk na koszulce. Raczej nigdzie się tak nie pokaże. Usiadł na łóżku ze zrezygnowaniem.
          - Teraz mi wszystko opowiesz. I nie ma uciekania od tematu. Musisz mi wszystko odpowiedzieć. – Jackson usiadł na krześle naprzeciwko syna Hadesa i czekał, aż tamten zacznie mówić.
          - Po twoim pogrzebie chciałem cię sprowadzić. Jednak kiedy już ktoś trafi do Elizjum nie jest łatwo go wyrwać. A już szczególnie, kiedy bogowie nałożyli całe te dodatkowe zabezpieczenia. Trochę poszperałem, popytałem i dowiedziałem się o tylnej ścianie Elizjum, gdzie nawet mój ojciec tego nie sprawdzał. Uznałem, że to moja jedyna szansa i musiałem ją wykorzystać.
          - Nie musiałeś tego robić – powiedział Percy, jednak Nico energicznie pokiwał głową:
          - Chciałem, więc to zrobiłem.
          - Co się z tobą działo od tamtego czasu? – zapytał syn Posejdona, na co Nico bał się odpowiadać.
          - Kiedy cię stamtąd wyrwałem, musiałem użyć całej swojej mocy do tego. Potem zostałem bezsił. Leżałem w tamtym miejscu w Elizjum pół przytomny do czasu, aż nie znalazła mnie Persefona. Była wściekła, za to co zrobiłem. Zabrała mnie jednak do swojego ogrodu i chowała w zasadzie przed ojcem. Żebyś go widział jak się dowiedział, że to ja cię wypuściłem. Dosłownie wykopał mnie z piekła i kazał nie wracać. Co brzmi w sumie dobrze, tylko to jednak wciąż mój ojciec.
          - Przykro mi.

          - Niepotrzebnie. – Nico jednak wiedział, że to czego się dopuścił było sprzeczne ze wszystkim. Drugi raz wykorzystał swoją moc, w bardzo dużym stopniu naciągając naturę. 


*&*

Mam nadzieję, ze miło wam się to czytało i życzę wszystkim wesołych i magicznych  Świąt Bożego Narodzenia, spędzonych w niesamowitym gronie przyjaciół. 
Feniks

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy, najdrobniejszy komentarz daje nam motywację do publikowania kolejnych prac. Może poświęcisz dla nas chwilkę i wyrazisz swoją opinię? ☼

Szablon by
InginiaXoXo