29 października 2014

Zamówienie [001] Leoncesca "Bezludna wyspa"

Tytuł: "Bezludna wyspa"
Para: Leoncesca (Leon i Francesca)
Rodzaj: Miłosny, dramat.
Uwagi: Narracja trzecioosobowa.
Zamawiający: Marcelina Drb
Osoby wykonujące zamówienie: Invisible i Vicky B-Lover.



Wymarzone wakacje. Podróż statkiem do Włoch, ojczystego państwa Francesci. Dziewczyna bardzo się cieszy z powrotu do kraju. Będzie mogła zobaczyć rodzinę, której długo nie widziała. Brunetka aktualnie siedzi w pokoju i przegląda w telefonie zdjęcia z którymi wiąże się wiele wspomnień.  Gdy nagle zostaje ogłoszony alarm.
- Statek tonie. Proszę nie panikować. Proszę o jak najszybsze założenie kamizelki ratunkowej i opuszczeniu statku - usłyszała z głośników męski głos.
Zdezorientowana dziewczyna zabrała tylko telefon i torbę i zrobiła to co kazał ten facet... Kiedy była już przy wyjściu zauważyła, że nikogo nie ma. Nie chciała czekać na zatonięcie statku, po prostu wskoczyła do wody. Nie pływała za dobrze. Zaczęła się topić, gdy myślała, że utonie, że to jest już koniec, ktoś schwytał ją za rękę i wyciągnął z lodowatej wody. Chłopak posadził ją w łódce i opatulił swoją niebieską bluzą. Ona zziębnięta zdążyła wyszeptać tylko:
-Dziękuję
- Nic Ci nie jest? - spytał troskliwie.
-Nie...Tylko zimno mi...- Zatrzęsła się.
Szatyn delikatnie ją przytulił, a ona wtuliła się w niego. Nic więcej nie potrzebowała. Po jakimś czasie zaczęli płynąć w nieznanym im kierunku. Ale nie patrzyli na to. Wtedy dla nich było ważne to, żeby się ogrzać. Po około 30 minutach płynięcia dopłynęli na jakąś wyspę.  Obudziło ich walnięcie łódki o brzeg. Leon przetarł oczy, a następnie spojrzał przed siebie. Widział tylko piasek i parę drzew.
- Obudź się - szepnął brunetce do ucha - dopłynęliśmy gdzieś.
Zaspana przetarła oczy i obejrzała się dookoła.
- Gdzie jesteśmy? - spytała.
-Nie wiem... Na jakieś wyspie- Odparł zdezorientowany chłopak.
- Jak to?! - spytała przerażona.
-Tak to - Odpowiedział rozbawiony.
- Boję się - powiedziała przerażona.
-Nie masz o co. Nie Jesteś Sama. Masz mnie- Powiedział czule i ją objął.
- Dziękuję - szepnęła i wtuliła się w niego.
Po chwili oderwał się od niej i spytał
- Będziemy siedzieć tak w tej łódce czy może wyjdziemy i się rozejrzymy?
- Chodźmy się rozejrzeć. Ale pierw chcę się dowiedzieć jak masz na imię - uśmiechnęła się delikatnie.
- León- Powiedział Swym czarującym głosem.- A Ty?
- Francesca - jej uśmiech się powiększył.
Wstał i wyszedł z łódki, po czym z uśmiechem na twarzy podał jej rękę, , którą dziewczyna bez wahania chwyciła. Pociągnął ją do siebie i po chwili stali bardzo blisko siebie. Czuli się bardzo dobrze w swoim towarzystwie. Na twarzy dziewczyny pojawiły się rumieńce.
- Ślicznie się rumienisz - powiedział z uśmiechem na ustach.
Dziewczyna się zawstydziła i szybko odepchnęła go.
- Dlaczego Ty tak na mnie działasz?- Spytała lekko oburzona.
- Sama sobie odpowiedz na to pytanie - Powiedział tajemniczo.
Zanim zdążyła mu odpowiedzieć, chwycił za jej dłoń i pociągnął w głąb lądu. Zaczęli szukać czegoś co mogłoby chociaż w małym stopniu im pomóc. Niestety nic nie znaleźli. Zrezygnowana dziewczyna spytała
- I co teraz?
- Nie wiem. Na pewno musimy znaleźć coś do jedzenia.
-Nie ma czegoś w tej szalupie? - Odparła zrezygnowana i przysiadła na pobliskim kamieniu.
- Jest tylko mój plecak. Powinno być w nim parę kanapek, ale myślę, że to na dłuższy czas nie wystarczy.
-Świetnie! Lepiej być nie mogło- Parsknęła sarkastycznie.
- Spokojnie. Coś wymyślimy.
-Spokojnie?! Teraz powinnam być we Włoszech! Z rodziną! Oni na pewno się o mnie martwią!- Zaczęła w panice chodzić w kółko.
- Francesco spokojnie! - podszedł do brunetki i ją przytulił.
Momentalnie cały strach z niej spłynął. W Jego ramionach czuła się bezpiecznie.
- Musimy jak najszybciej rozpalić ognisko. Nie chcę żebyś się rozchorowała - powiedział troskliwie.
Posłała mu swój wdzięczny uśmiech i pomogła w poszukiwaniu rozpałki. Po parunastu minutach ognisko było rozpalone. Siedzieli bardzo blisko siebie i wpatrywali się w mały płomień dający im jedyne ciepło tej nocy. Byli bardzo źli, że są w tej sytuacji, ale cieszyli się, że mają chociaż siebie nawzajem. Po paru minutach León przerwał niezręczną ciszę.
- Opowiesz mi coś o Sobie?
- A co chcesz wiedzieć?
-Hm...może coś o Twojej rodzinie. Dlaczego wyjechałaś z Włoch?
- Wyjechałam do mojego chłopaka który wyjechał do Buenos Aires, ale on okazał się zwykłym dupkiem - powiedziała smutna - nie mam szczęścia w miłości.
-Przepraszam...Nie chciałem sprawić Ci przykrości.
- Nie sprawiłeś mi przykrości - uśmiechnęła się - A teraz ty opowiedz coś o sobie.
- Nie mam za dużo do opowiedzenia. Moi rodzice nie żyją. Jestem sam. Jedyne czym mogę się pochwalić to moja książka "Detektyw".- Powiedział dumnie.
- Przykro mi z powodu Twoich rodziców.. gratuluję ci napisanej książki - dodała po chwili.
Chłopak posłał jej blady uśmiech.
 - Dlaczego akurat zdecydowałaś się na rejs zamiast lot samolotem?
- Ja.. boję się latać samolotem - Powiedziała nerwowo.
- Przepraszam. Nie wiedziałem....- Odpowiedział i objął dziewczynę.
- Nic się nie stało - delikatnie się uśmiechnęła.
-Wiesz, że jak się uśmiechasz Jesteś piękniejsza od niejednej gwiazdy?- Powiedział słodko.
- Dziękuję - Dziewczyna zarumieniła się - miło mi to słyszeć.
-Jakoś przy Tobie czuję się inaczej. Jakby między nami coś było...-Szepnął nieśmiało.
- Ale jak to? - spytała zdziwiona i spojrzała swoimi zielonymi oczami na chłopaka.
-Odkąd złapałem Cię za rękę i wyciągnąłem z wody to coś poczułem...-Wyjąkał zawstydzony i odwrócił wzrok w kierunku czarnowłosej.
- Leon ja... też coś do ciebie poczułam.
Spojrzał na nią zdziwiony. Po chwili z wahaniem zbliżył Swoją twarz do jej. Włoszka zrobiła to samo. Ich usta spotkały się w namiętnym pocałunku. Oboje czuli się wspaniale. Choć znali się krótko to wiedzieli, że są dla Siebie stworzeni. Nic w tym momencie się dla nich nie liczyło. Tylko oni. Gdy z braku tchu oderwali się od siebie chłopak powiedział
- Kocham Cię.
- Ja też Cię kocham - powiedziała z szerokim uśmiechem.
Chłopak mocno ją przytulił.
- Obiecaj, że będziesz przy mnie zawsze - szepnęła
-Obiecuję.
Brunetka ucieszyła się ze słów bruneta. Wtuliła się w niego. Po chwili zasnęli przytuleni do siebie. Rano szatyn obudził się w idealnym humorze. Spojrzał na Swoją ukochaną i pocałował ją w policzek. Nie chciał jej budzić, więc po prostu wstał i udał się na spacer po wyspie. Miał nadzieję, że znajdzie coś do jedzenia. Okrążył całą wyspę, ale znalazł tylko jedno drzewo kokosowe Po paru minutach siłowania się i próbach wejścia na drzewo udało mu się i ściągnął z niego parę kokosów.  Zadowolony wrócił do dziewczyny. Kiedy był już na miejscu zauważył, że włoszka już nie śpi. Poszedł do niej i z uśmiechem oznajmił
- Zobacz co mam!- Pomachał jej owocami.
- Wspaniale - uśmiechnęła się promiennie.
Podał jej jeden z owoców. Przyjrzała mu się i spytała
- Ale jak my go zjemy?
- Rozbije się tą skorupę i wypije się to ze środka.
-No to proszę! Ty tu Jesteś kucharzem!- Oznajmiła wesoło dziewczyna i oddała mu kokos
- A co za to dostanę? - spytał z chytrym uśmiechem.
Włoszka zbliżyła się do niego i czule pocałowała.
- I to mi pasuje - powiedział po oderwaniu. - Kucharz Leon prezentuje wyśmienite danie. - uśmiechnął się.
Rozbił kokosy o drzewo. Jednego podał Włoszce, a drugiego zostawił sobie. Jedli bardzo łapczywie, gdy skończyli w końcu burczenie żołądka ustało.
- Leon, a co zrobimy jeśli będziemy musieli zostać tu na dłużej? - spytała przerażona.
-Na pewno szybko nas ktoś znajdzie. Musimy tylko dać sygnał, że tu Jesteśmy.- Odparł obejmując swoją dziewczynę.
- Ale jak mamy dać sygnał?
Chłopak się zamyślił. Po chwili dał jej odpowiedź.
- Cały czas będziemy mieć rozpalone ognisko. Ktoś na pewno to zauważy i przypłynie na ratunek.
- Miejmy nadzieję.. chcę już wrócić do domu.
-Ja też...- Szepnął i zaczął szukać patyków do ogniska.
- Pomóc ci w czymś?
-Daj te gałęzie w jednym, bezpiecznym miejscu.- Powiedział i podał jej patyki.
- Okey - uśmiechnęła się delikatnie i wykonała prośbę szatyna.
Po godzinnym zbieraniu oboje wyczerpani opadli na ciepły piasek. Zaczęli wypatrywać się w niebo. Ale widzieli tylko prażący blask słońca. Żadnego samolotu ratunkowego. Martwił ich ten widok. I tak mijały kolejne dni...Jedzenia powoli zaczynało brakować, a pomoc nadal nie nadeszła, mimo znaków dymnych. Powoli ich organizmy się osłabiały. Bardzo chcieli wrócić do domu. W końcu po paru dniach nie mieli nawet siły żeby iść nazbierać gałęzi. Cały czas leżeli na prażącym już piachu.
- Leon.. jeśli tego nie przeżyjemy to wiedz, że cię kocham - powiedziała osłabionym głosem.
-Ja też Cię kocham. Bardzo, ale to bardzo mocno kocham.- Wyszeptał.
Były to ostatnie słowa wypowiedziane przez dwójkę zakochanych. Nim zamknęli oczy ostatni raz się pocałowali. Następnie zamknęli oczy i już na zawsze zasnęli wtuleni w siebie. Umarli szczęśliwi bo mają siebie.

Hejka. Przychodzimy do was z one shotem napisanym przez nas. Mamy nadzieję, że się Wam spodobał. Marcelino proszę. Te zamówienie należy do ciebie. Mamy nadzieję, że ci również się spodobało.
PS. Zapraszamy do zakładki "Zamówienia"

Pozdrawiamy: Invisible i Vicky B-Lover.

4 komentarze:

  1. Cudowny one shot! ;*
    Dziewczyny spisałyście się! :D
    +Ja już zamówiłam ;)
    Pozdrawiam seerdecznie :* ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie no to jest wspaniałe :)
    Spisałyście sie na medal ♥
    Kusi mnie ... zamówie nowe xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Płakałam.... przyznaję się bez bicia:* Wyszedł Wam po prostu świetny. Mega mnie wciągnął. Aż chciało by się przeczytać kolejną cześć ( to znaczy jakby nie umarli xD ). Super!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Super tylko szkoda, że to tak się skończyło :(

    OdpowiedzUsuń

Każdy, najdrobniejszy komentarz daje nam motywację do publikowania kolejnych prac. Może poświęcisz dla nas chwilkę i wyrazisz swoją opinię? ☼

Szablon by
InginiaXoXo