Tytuł: "Bezludna wyspa"
Para: Leoncesca (Leon i Francesca)
Rodzaj: Miłosny, dramat.
Uwagi: Narracja trzecioosobowa.
Zamawiający: Marcelina Drb
Osoby wykonujące zamówienie: Invisible i Vicky B-Lover.
Uwagi: Narracja trzecioosobowa.
Zamawiający: Marcelina Drb
Osoby wykonujące zamówienie: Invisible i Vicky B-Lover.
Wymarzone
wakacje. Podróż statkiem do Włoch, ojczystego państwa Francesci. Dziewczyna
bardzo się cieszy z powrotu do kraju. Będzie mogła zobaczyć rodzinę, której
długo nie widziała. Brunetka aktualnie siedzi w pokoju i przegląda w telefonie
zdjęcia z którymi wiąże się wiele wspomnień.
Gdy nagle zostaje ogłoszony alarm.
- Statek
tonie. Proszę nie panikować. Proszę o jak najszybsze założenie kamizelki
ratunkowej i opuszczeniu statku - usłyszała z głośników męski głos.
Zdezorientowana
dziewczyna zabrała tylko telefon i torbę i zrobiła to co kazał ten facet...
Kiedy była już przy wyjściu zauważyła, że nikogo nie ma. Nie chciała czekać na
zatonięcie statku, po prostu wskoczyła do wody. Nie pływała za dobrze. Zaczęła
się topić, gdy myślała, że utonie, że to jest już koniec, ktoś schwytał ją za
rękę i wyciągnął z lodowatej wody. Chłopak posadził ją w łódce i opatulił swoją
niebieską bluzą. Ona zziębnięta zdążyła wyszeptać tylko:
-Dziękuję
- Nic Ci nie
jest? - spytał troskliwie.
-Nie...Tylko zimno mi...- Zatrzęsła się.
Szatyn
delikatnie ją przytulił, a ona wtuliła się w niego. Nic więcej nie
potrzebowała. Po jakimś czasie zaczęli płynąć w nieznanym im kierunku. Ale nie
patrzyli na to. Wtedy dla nich było ważne to, żeby się ogrzać. Po około 30
minutach płynięcia dopłynęli na jakąś wyspę.
Obudziło ich walnięcie łódki o brzeg. Leon przetarł oczy, a następnie
spojrzał przed siebie. Widział tylko piasek i parę drzew.
- Obudź się
- szepnął brunetce do ucha - dopłynęliśmy gdzieś.
Zaspana
przetarła oczy i obejrzała się dookoła.
- Gdzie
jesteśmy? - spytała.
-Nie wiem...
Na jakieś wyspie- Odparł zdezorientowany chłopak.
- Jak to?! -
spytała przerażona.
-Tak to -
Odpowiedział rozbawiony.
- Boję się -
powiedziała przerażona.
-Nie masz o
co. Nie Jesteś Sama. Masz mnie- Powiedział czule i ją objął.
- Dziękuję -
szepnęła i wtuliła się w niego.
Po chwili
oderwał się od niej i spytał
- Będziemy
siedzieć tak w tej łódce czy może wyjdziemy i się rozejrzymy?
- Chodźmy
się rozejrzeć. Ale pierw chcę się dowiedzieć jak masz na imię - uśmiechnęła się
delikatnie.
- León-
Powiedział Swym czarującym głosem.- A Ty?
- Francesca
- jej uśmiech się powiększył.
Wstał i
wyszedł z łódki, po czym z uśmiechem na twarzy podał jej rękę, , którą
dziewczyna bez wahania chwyciła. Pociągnął ją do siebie i po chwili stali
bardzo blisko siebie. Czuli się bardzo dobrze w swoim towarzystwie. Na twarzy
dziewczyny pojawiły się rumieńce.
- Ślicznie
się rumienisz - powiedział z uśmiechem na ustach.
Dziewczyna
się zawstydziła i szybko odepchnęła go.
- Dlaczego
Ty tak na mnie działasz?- Spytała lekko oburzona.
- Sama sobie
odpowiedz na to pytanie - Powiedział tajemniczo.
Zanim
zdążyła mu odpowiedzieć, chwycił za jej dłoń i pociągnął w głąb lądu. Zaczęli
szukać czegoś co mogłoby chociaż w małym stopniu im pomóc. Niestety nic nie
znaleźli. Zrezygnowana dziewczyna spytała
- I co
teraz?
- Nie wiem.
Na pewno musimy znaleźć coś do jedzenia.
-Nie ma
czegoś w tej szalupie? - Odparła zrezygnowana i przysiadła na pobliskim
kamieniu.
- Jest tylko
mój plecak. Powinno być w nim parę kanapek, ale myślę, że to na dłuższy czas
nie wystarczy.
-Świetnie!
Lepiej być nie mogło- Parsknęła sarkastycznie.
- Spokojnie.
Coś wymyślimy.
-Spokojnie?!
Teraz powinnam być we Włoszech! Z rodziną! Oni na pewno się o mnie martwią!-
Zaczęła w panice chodzić w kółko.
- Francesco
spokojnie! - podszedł do brunetki i ją przytulił.
Momentalnie
cały strach z niej spłynął. W Jego ramionach czuła się bezpiecznie.
- Musimy jak
najszybciej rozpalić ognisko. Nie chcę żebyś się rozchorowała - powiedział
troskliwie.
Posłała mu
swój wdzięczny uśmiech i pomogła w poszukiwaniu rozpałki. Po parunastu minutach
ognisko było rozpalone. Siedzieli bardzo blisko siebie i wpatrywali się w mały
płomień dający im jedyne ciepło tej nocy. Byli bardzo źli, że są w tej
sytuacji, ale cieszyli się, że mają chociaż siebie nawzajem. Po paru minutach
León przerwał niezręczną ciszę.
- Opowiesz
mi coś o Sobie?
- A co
chcesz wiedzieć?
-Hm...może
coś o Twojej rodzinie. Dlaczego wyjechałaś z Włoch?
- Wyjechałam
do mojego chłopaka który wyjechał do Buenos Aires, ale on okazał się zwykłym
dupkiem - powiedziała smutna - nie mam szczęścia w miłości.
-Przepraszam...Nie
chciałem sprawić Ci przykrości.
- Nie
sprawiłeś mi przykrości - uśmiechnęła się - A teraz ty opowiedz coś o sobie.
- Nie mam za
dużo do opowiedzenia. Moi rodzice nie żyją. Jestem sam. Jedyne czym mogę się
pochwalić to moja książka "Detektyw".- Powiedział dumnie.
- Przykro mi
z powodu Twoich rodziców.. gratuluję ci napisanej książki - dodała po chwili.
Chłopak
posłał jej blady uśmiech.
- Dlaczego akurat zdecydowałaś się na rejs
zamiast lot samolotem?
- Ja.. boję
się latać samolotem - Powiedziała nerwowo.
-
Przepraszam. Nie wiedziałem....- Odpowiedział i objął dziewczynę.
- Nic się
nie stało - delikatnie się uśmiechnęła.
-Wiesz, że
jak się uśmiechasz Jesteś piękniejsza od niejednej gwiazdy?- Powiedział słodko.
- Dziękuję -
Dziewczyna zarumieniła się - miło mi to słyszeć.
-Jakoś przy
Tobie czuję się inaczej. Jakby między nami coś było...-Szepnął nieśmiało.
- Ale jak
to? - spytała zdziwiona i spojrzała swoimi zielonymi oczami na chłopaka.
-Odkąd
złapałem Cię za rękę i wyciągnąłem z wody to coś poczułem...-Wyjąkał
zawstydzony i odwrócił wzrok w kierunku czarnowłosej.
- Leon ja...
też coś do ciebie poczułam.
Spojrzał na
nią zdziwiony. Po chwili z wahaniem zbliżył Swoją twarz do jej. Włoszka zrobiła
to samo. Ich usta spotkały się w namiętnym pocałunku. Oboje czuli się
wspaniale. Choć znali się krótko to wiedzieli, że są dla Siebie stworzeni. Nic
w tym momencie się dla nich nie liczyło. Tylko oni. Gdy z braku tchu oderwali
się od siebie chłopak powiedział
- Kocham
Cię.
- Ja też Cię
kocham - powiedziała z szerokim uśmiechem.
Chłopak
mocno ją przytulił.
- Obiecaj,
że będziesz przy mnie zawsze - szepnęła
-Obiecuję.
Brunetka
ucieszyła się ze słów bruneta. Wtuliła się w niego. Po chwili zasnęli
przytuleni do siebie. Rano szatyn obudził się w idealnym humorze. Spojrzał na
Swoją ukochaną i pocałował ją w policzek. Nie chciał jej budzić, więc po prostu
wstał i udał się na spacer po wyspie. Miał nadzieję, że znajdzie coś do
jedzenia. Okrążył całą wyspę, ale znalazł tylko jedno drzewo kokosowe Po paru minutach
siłowania się i próbach wejścia na drzewo udało mu się i ściągnął z niego parę
kokosów. Zadowolony wrócił do
dziewczyny. Kiedy był już na miejscu zauważył, że włoszka już nie śpi. Poszedł
do niej i z uśmiechem oznajmił
- Zobacz co
mam!- Pomachał jej owocami.
- Wspaniale
- uśmiechnęła się promiennie.
Podał jej
jeden z owoców. Przyjrzała mu się i spytała
- Ale jak my
go zjemy?
- Rozbije
się tą skorupę i wypije się to ze środka.
-No to
proszę! Ty tu Jesteś kucharzem!- Oznajmiła wesoło dziewczyna i oddała mu kokos
- A co za to
dostanę? - spytał z chytrym uśmiechem.
Włoszka
zbliżyła się do niego i czule pocałowała.
- I to mi
pasuje - powiedział po oderwaniu. - Kucharz Leon prezentuje wyśmienite danie. -
uśmiechnął się.
Rozbił kokosy o drzewo. Jednego podał Włoszce, a drugiego zostawił sobie. Jedli
bardzo łapczywie, gdy skończyli w końcu burczenie żołądka ustało.
- Leon, a co
zrobimy jeśli będziemy musieli zostać tu na dłużej? - spytała przerażona.
-Na pewno
szybko nas ktoś znajdzie. Musimy tylko dać sygnał, że tu Jesteśmy.- Odparł
obejmując swoją dziewczynę.
- Ale jak
mamy dać sygnał?
Chłopak się
zamyślił. Po chwili dał jej odpowiedź.
- Cały czas
będziemy mieć rozpalone ognisko. Ktoś na pewno to zauważy i przypłynie na
ratunek.
- Miejmy
nadzieję.. chcę już wrócić do domu.
-Ja też...-
Szepnął i zaczął szukać patyków do ogniska.
- Pomóc ci w
czymś?
-Daj te
gałęzie w jednym, bezpiecznym miejscu.- Powiedział i podał jej patyki.
- Okey -
uśmiechnęła się delikatnie i wykonała prośbę szatyna.
Po godzinnym
zbieraniu oboje wyczerpani opadli na ciepły piasek. Zaczęli wypatrywać się w
niebo. Ale widzieli tylko prażący blask słońca. Żadnego samolotu ratunkowego. Martwił
ich ten widok. I tak mijały kolejne dni...Jedzenia powoli zaczynało brakować, a
pomoc nadal nie nadeszła, mimo znaków dymnych. Powoli ich organizmy się
osłabiały. Bardzo chcieli wrócić do domu. W końcu po paru dniach nie mieli nawet siły żeby iść
nazbierać gałęzi. Cały czas leżeli na prażącym już piachu.
- Leon..
jeśli tego nie przeżyjemy to wiedz, że cię kocham - powiedziała osłabionym
głosem.
-Ja też Cię
kocham. Bardzo, ale to bardzo mocno kocham.- Wyszeptał.
Były to
ostatnie słowa wypowiedziane przez dwójkę zakochanych. Nim zamknęli oczy
ostatni raz się pocałowali. Następnie zamknęli oczy i już na zawsze zasnęli
wtuleni w siebie. Umarli szczęśliwi bo mają siebie.
Hejka. Przychodzimy do was z one shotem napisanym przez nas. Mamy
nadzieję, że się Wam spodobał. Marcelino proszę. Te zamówienie należy do
ciebie. Mamy nadzieję, że ci również się spodobało.
PS. Zapraszamy do zakładki "Zamówienia"
PS. Zapraszamy do zakładki "Zamówienia"
Pozdrawiamy: Invisible i Vicky B-Lover.
Cudowny one shot! ;*
OdpowiedzUsuńDziewczyny spisałyście się! :D
+Ja już zamówiłam ;)
Pozdrawiam seerdecznie :* ♥
Nie no to jest wspaniałe :)
OdpowiedzUsuńSpisałyście sie na medal ♥
Kusi mnie ... zamówie nowe xD
Płakałam.... przyznaję się bez bicia:* Wyszedł Wam po prostu świetny. Mega mnie wciągnął. Aż chciało by się przeczytać kolejną cześć ( to znaczy jakby nie umarli xD ). Super!!!!!!!
OdpowiedzUsuńSuper tylko szkoda, że to tak się skończyło :(
OdpowiedzUsuń