Tytuł: "Feliz Navidad Mi Amor"
Para: Leomiła (Leon i Ludmiła)
Rodzaj: Miłosny.
Uwagi: Brak.
Autorki: Invisible i Pat ty.
Uwagi: Brak.
Autorki: Invisible i Pat ty.
Wigilia Bożego Narodzenia. Chłopak miał spędzić ją ze swoimi
przyjaciółmi. Wszystko było ustalone, zapowiadało się na świetną zabawę... Ale
wcale tak nie było. Teraz znudzony uderzał paznokciami o płytę stołu,
podpierając głowę ręką. Wydawało się, że już nic nie uratuje wieczoru. Nie
odzywali się do siebie prawie wcale - chyba, że chodziło o podanie potrawy.
Nikt jednak nie fatygował się, żeby przerwać napięcie. Chociaż zawsze spędzali
ten dzień wspólnie i zwykle był on radosny, coś mówiło Leonowi, że to dzień
inny od wszystkich. Zastanawiało go tylko, pod jakim względem.. Niespodziewanie
zadzwonił dzwonek. Verdas momentalnie zerwał się z miejsca i udał się w tamtą
stronę. Wszystko było lepsze niż dalsze myślenie o niczym. Przekręcił klucz w
zamku, spodziewał się kogoś znajomego. Zdziwił się. Przed drzwiami stała
zapłakana, zmarznięta blondynka. Była ubrana jedynie w różową bluzkę chociaż na
dworze było bardzo zimno. Nie wydawało mu się, żeby ją skądś kojarzył. Mimo to,
bardo zaciekawiło go, dlaczego właściwie pojawiła się tej nocy przed jego
drzwiami. Zrobiło mu się jej szkoda.
- Wejdź proszę - powiedział czule.
- Wejdź proszę - powiedział czule.
Nie odezwała się słowem, przytaknęła wdzięcznie głową i
potarła ramiona. Było jej bardzo zimno, dlatego cieszyła się, że trafiła do
ciepłego domu.
Szatyn zdjął z wieszaka swoją kurtkę i nałożył ją na ramiona
dziewczyny.
- Co się stało? - spytał niepewnie.
- Co się stało? - spytał niepewnie.
Nie chciała nic mówić, zupełnie go nie znała. Ale jego
spojrzenie sprawiało, że czuła się jak zahipnotyzowana. Chłopak westchnął po
czym zaprowadził ją do salonu w którym czekali na niego przyjaciele. Wszyscy
zdziwili się tym, że Leon przyprowadził kogoś zupełnie obcego. Mimo to, chłopak
cieszył się, że jednak zdecydował się na dodatkowe nakrycie na stole.
- Jak masz na imię? - spytał Leon uśmiechając się nieśmiało
w stronę blondynki.
-Ludmiła - odpowiedziała szeptem. Zauważył, że była
nieśmiała. A może to tylko pozory?
- Śliczne imię - powiedział z uśmiechem na ustach - a teraz zapraszam wszystkich do stołu.
- Śliczne imię - powiedział z uśmiechem na ustach - a teraz zapraszam wszystkich do stołu.
Na jej twarzy pojawił się mały rumieniec. Spuściła głowę i
usiadła na miejscu. Meksykanin patrzył na nią przez dłuższą chwilę. Kiedy
wszyscy byli przy stole zaczęli jeść. Co chwilę w stronę Ludmiły były rzucane
ciekawskie spojrzenia. Była zdenerwowana i nie chciała, żeby ktoś źle o niej
myślał. Nie jej winą było to, że się tutaj znalazła.
- Może powiesz coś o sobie? - niezręczną ciszę przerwał
Diego zwracając się do Ferro.
-No więc... - nerwowo przegryzła wargę. - Nazywam się
Ludmiła Ferro, mam 19 lat. Interesuję się muzyką..
- Muzyką? Może po kolacji coś nam zaśpiewasz? - uśmiechnął
się.
- Może się skuszę - odpowiedziała, nie patrząc w jego
stronę. - Jeśli zaśpiewacie ze mną.
- Jasne. To będzie dla nas przyjemność - powiedział
zadowolony Leon patrząc czule na Ludmiłę.
Uśmiechnęła się delikatnie, po czym wróciła do jedzenia. On
natomiast zatapiał się w myślach o jej anielskich włosach i szmaragdowych oczach.
Była dla niego w pewnym sensie zagadką. Cieszył się, że spotkał ją tego
wieczoru. Po około trzydziestu minutach kolacja dobiegła końca. Leon z nadzieją
przyglądał się blondynce. Liczył, że w końcu zaśpiewa. Po chwili do pokoju
wszedł Federico z gitarą w ręce.
-Jaką piosenkę zaśpiewamy? - zapytała Camila.
- A co proponujesz? - spytał Maxi z uśmiechem.
-Ser Mejor - odpowiedziała mu nonszalancko.
- Okey - odpowiedzieli zgodnie.
Nikt nie spodziewał się po Ludmile niczego szczególnego,
pewnie to po prostu dziewczyna z pasją. Lecz kiedy zaczęła śpiewać wszyscy byli
zachwyceni jej anielskim głosem. A w
szczególności Leon, który był już pewny, że jest idealna. Mimo, że znał ją krótko to bardzo ją polubił. Widział
w niej coś, czego inni nie dostrzegali. Zupełnie, jakby znał ją na wylot. Wszystko
było w niej idealne. Jej przepiękny uśmiech, złociste loki, a w szczególności
jej cudowne oczy. A to, że była tak niewinna i tajemnicza jeszcze bardziej
skłaniało chłopaka, żeby ją bliżej poznać. Wieczór mijał w niesamowicie miłej atmosferze.
Wszyscy wspaniale się bawili, chociaż na początku nikt się tego nie spodziewał.
Nawet Ludmiła która początkowo tego nie
okazywała cieszyła się. Ten dzień ogromnie się dla niej zmienił. Myślała, że
natrafi na jakiegoś gburowatego domownika, który zatrzaśnie jej drzwi przed
nosem. Ale na szczęście tak nie było. Poznała niesamowitych ludzi. Dzielili jej
pasję i uważali za wspaniałą. To coś niesamowitego... Nigdy nie lubiła świąt, a
teraz.. Czuła się, jakby była w domu. W jeden dzień zmienił się jej pogląd na
Boże Narodzenie. Kiedyś uważała, że jest to święto w które ludzie obdarzają się
fałszywymi uśmiechami i udają miłych. Ale teraz dopiero zauważyła, że jest
zupełnie inaczej. Doświadczyła czegoś nowego - nie chodziło tylko o przyjaźń.
Zdawało jej się, że się zakochała... W chłopaku, z którym wcześniej nie miała
do czynienia. To piękne uczucie rozpierało ją od środka. Kiedy patrzyła na
Leona momentalnie na jej ustach pojawiał się ogromny uśmiech. W środku czuła
ciepło, o którym istnieniu nie wiedziała. Nie chciała dopuścić do siebie tego
uczucia, nie chciała być zraniona. Ale przy nim wszystko wydawało się takie
łatwe... Więc uległa.
- Dziękuję za to, że przyjąłeś mnie pod swój dach -
powiedziała nieśmiało z delikatnym uśmiechem.
- Nie ma sprawy - popatrzył na nią ciepło. - Źle by ze mną
było, gdybym tego nie zrobił. Miałbym wyrzuty sumienia. Po za tym, bardzo się
cieszę, że cię poznałem.
- Ja również się cieszę, że was poznałam. Jesteście
wspaniałymi ludźmi.
Jego twarz była promienna. Nadal jednak miał wątpliwości,
czy ona czuje do niego to samo.
- Leon. My już pójdziemy - powiedział Diego - A Ciebie miło
było poznać - uśmiechnął się.
- Wpadnijcie jutro - chłopak pożegnał się z nim uściskiem
ręki.
- Dziękuję - odparła grzecznie Ludmiła. - I wzajemnie.
- Dziękuję - odparła grzecznie Ludmiła. - I wzajemnie.
Chłopak odszedł i po chwili usłyszeli trzask drzwi.
-To.. - zaczął Leon. - Jesteśmy sami...
- I co zamierzasz z tym zrobić? - uśmiechnęła się.
-To zależy, do czego będę zdolny - podszedł do niej powoli.
- A do czego jesteś zdolny? - spytała ciekawa.
- Do wielu rzeczy - ujął ją w pasie. - Ale nie wiem, na ile
mi pozwolisz.
- Pozwolę Ci na tyle ile zechcesz - oznajmiła z uśmiechem na
ustach.
Popatrzył w górę.
- Widzisz to samo, co ja?
- Widzisz to samo, co ja?
Uczyniła to samo.
- Jemioła - uśmiechnęła się.
- Jemioła - uśmiechnęła się.
- Właśnie - opuścił głowę. Popatrzył jej prosto w oczy.
Powoli zaczął się do niej przybliżać. Na jej ustach pojawił
się mały uśmiech. Później złączyli usta w delikatnym pocałunku. Oboje byli
szczęśliwi z tego powodu. Ludmiła zrozumiała, że chyba go kocha. I że to nie
jest zwykłe zauroczenie. On również do uroczej blondynki poczuł coś więcej. Nie
wiedzieli, co ich do siebie przyciągało. Ale z pewnością to było coś pięknego. W
ten piękny wigilijny wieczór narodziło się cudowne uczucie. I chociaż nic na to
nie wskazywało, Leon Verdas nareszcie poznał swoją bratnią duszę. Po paru
sekundach oderwali się od siebie nadal patrząc sobie w oczy.
-To już chyba widzisz, do czego jestem zdolny - uśmiechnął
się zalotnie. - Chyba, że mam to powtórzyć.
- Chętnie się skuszę - oznajmił zadowolona.
Kącik jego ust uniósł się do góry. Pocałował ją ponownie, tym
razem nieco namiętniej. Dziewczyna z chęcią oddała pocałunek który bardzo jej
się podobał.
- Kocham Cię - powiedział czule.
- Ja ciebie też - mówiła, a jej policzki przybrały czerwony
kolor.
- Cieszę się, że Cię poznałem. Te święta są najpiękniejszymi
i najlepszymi w moim życiu.
Ekipa SWM ♥
Jak pięknie *-* Kolejny genialny OS ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za życzenia. A wam życzę żebyście dalej tak wspaniale pisały i wszystkiego co sobie wymarzycie :)
Kinga ^^
Wspaniały :D Czekam na następny OS^^
OdpowiedzUsuńJa Wam również życzę Wesołych Świąt! Wiem, że to trochę późno, ale nie miałam wcześniej dostępu do Internetu. :( Nieważne. Miniaturka wspaniała - jak zwykle zresztą! Uwielbiam Leómiłę, więc z wielką chęcią czytałam tego One Shota. Miło, że jeszcze się pamięta o tym, by na wszelki wypadek zrobić dodatkowe miejsce dla kogoś, kto nie będzie miał gdzie spędzić Wigilii. Każdy zasługuje na wspaniałe święta. :) No i, do tego, można poznać prawdziwą miłość! Świetna miniaturka, naprawdę. Bardzo mi się podobała. Czekam na kolejną. :)
OdpowiedzUsuńKarola. ♥
Przypadkowe spotkanie, a tak wielka miłość! :')
OdpowiedzUsuńUwielbiam tego bloga! <333333