23 stycznia 2015

Zamówienie [017] Fedemiła "The rivalry, which turned into a feeling"


Tytuł: "The rivarly, which turned into a feeling"
Para: Fedemiła ( Federico + Ludmiła )
Rodzaj: Romans, Dramat
Moje uwagi: Narracja 3-osobowa
Uwagi zamawiającego: Od przyjaźni do miłości. Ale najpierw wrogowie. Rywalizują.
Miejsce: Buenos Aires
Zamawiający: Nina Pasquarelli
Autorka: Pat ty.

Smukła blondynka, ubrana w różową sukienkę i czarny żakiet od Coco Chanel, wymachiwała zręcznie torebką i szła ulicą Buenos Aires. Słyszała wyłącznie stukot szpilek uderzających o asfalt. Ludmiła zmierzała właśnie na zajęcia w swojej prestiżowej szkole muzycznej. Studio było dla niej ucieczką od codzienności. Jedyne, co odbierało jej chęc do nauki, to ten okropny pyszałek. Federico... Co prawda, jeszcze go nie znała na tyle dobrze, żeby móc się o nim wypowiadac.. Ale to nie dawało jej powodu, by go nie oczerniac. Pewnie to jakiś idiota...
Z resztą, dostał jej angaż w U-Mixie. To ona miała nagrac swój debiutancki kawałek, podczas, gdy to on miał zaplanowane nagranie w nowym studio muzycznym za rogiem.
Nienawidziła go całą sobą... A on nie pozostawał jej dłużny po tym, jak któregoś dnia podłożyła mu nogę pod wejściem do szkoły.
-Natalia, potrzymaj! - wepchnęła jej do rąk białą torebkę. - I umów mnie do kosmetyczki.
-Ale przecież możesz sama to zrobic... - odparła nieśmiało.
-Ciesz się, że daję ci jeszcze trochę czasu. Miałaś wykonac tę robotę już tydzień temu! - oburzyła się.
Szybkim chodem powędrowała w kierunku swoich szafek, zostawiając przyjaciółkę. Otworzyła zamek i wyciągnęła z środka kilka różowych i fioletowych zeszytów, w których trzymała teksty swoich piosenek. Powędrowała szybko do sali śpiewu, nie robiło jej różnicy, że spóźniła się  na zajęcia.
-Przyszła wasza Supernova! - rzuciła i wykonała elegancki gest.
-Straszne - mruknął jakiś chłopak.
Ach! Boże.. Ten Diego. Denerwujące, jak ktoś może poniżac innych? Ludmiła tego nie rozumiała.
-Zazdrościsz mi mojego blasku? - rzuciła ironicznie i usiadła na jednym z krzeseł.
-Nie ma czego zazdrościc - odpowiedział. - Twój blask w końcu wygaśnie i staniesz się drugoplanową gwiazdunią. Zapewne to Violetta dostanie główną rolę w przedstawieniu na koniec, więc radziłbym ci się tak nie wywyższac.
-Że niby to ja się wywyższam? Popatrz, co teraz robisz - upomniała. - A z resztą, to ja jestem tu jedyną osobą wartą czyjejkolwiek uwagi i z pewnością mnie uda się osiągnąc o wiele więcej, niż wam.
-I właśnie takie negatywne rozumowanie sprawia, że nie można się skupic na tym, co mówi do ciebie nauczycielka - pouczyła ją Angie. - Co przed chwilą powiedziałam?
-Angie, mało mnie to obchodzi, przerabialiśmy ten materiał w poprzednim roku. Powinnaś wprowadzic coś nowego.
-Nie narzekaj i najpierw naucz się tego, co najważniejsze - uśmiechnęła się do niej kobieta. - Czyli co to jest przyjaźń.
Jakby rozbawiona tymi słowami, Ludmiła usiadła na krześle, czekając na moment, kiedy już przejdą do śpiewania.
-Psstt.. - szeptał do niej ktoś z boku. - Ej...
Obróciła głowę w jego kierunku.
-Radziłbym ci posłuchac się Angie. Nic do ciebie nie mam, ale... Z takim podejściem wiele nie zdziałasz.
Popatrzyła w zastanowieniu na jego twarz. Federico.
-Ooo - powiedziała, pozornie z entuzjazmem. - Więc - spoważniała. - Naucz się, że to ja tutaj rządzę. I nikt nie będzie mnie pouczał, jak mam się zachowywac w stosunku do innych. A już na pewno nie ty.
-Czyli może dasz się zaprosic na spacer?
-W życiu!
-Rozumiem - uśmiechnął się. - Po prostu wymiękasz. Już przywykłem do tego, że ładne dziewczyny zawsze tchórzą.
-Że niby ja tchórzę? - parsknęła głośno. - Za żadne skarby nie pozwolę ci dowieśc, że nie dałam rady.
Nagle usłyszeli głośne "dryyń". Dzwonek... Wydawało się, że zabrzmiał tak szybko.
-O 16.00 w parku naprzeciwko - powiedział radośnie, wychodząc z sali.
Odprowadziła go wzrokiem.
Bo w końcu, co on sobie myślał? Że ona tchórzy? Że ona - Ludmiła Supernova Ferro - nie odważy się pójśc z takim idiotą na randkę?!
-Może on się chciał z tobą po prostu umówic? - zastanowiła się głośno Naty, kiedy szła z nią ramię w ramię, odprowadzając na spotkanie.
-Nie wygłupiaj się. Od razu go przejrzałam, po prostu lubi denerwowac ludzi. A ja nie pozwolę dowieśc, że jestem od niego gorsza.
Brunetka westchnęła głośno, a Ludmiła podniosła głowę wyżej.
-A po za tym, idź już - rzuciła. - Lepiej będzie, jak pojawię się tam sama.
Natalia przytaknęła i pobiegła szybko do domu.
Ludmiła za to usiadła na ławce i czekała na swojego znajomego.
-Widzę, że jednak postanowiłaś przyjśc - powitał ją uściskiem ręki.
-Nie wykażę, że jesteś lepszy. I jestem tu tylko dlatego, że nie masz racji.
-Więc może najpierw mały spacer? Czy wolisz iśc do kawiarni? - zapytał, wskazując w obie strony.
-Chwila, to miało byc zwykłe spotkanie - zauważyła.
-A może prawda jest taka, że to nie na zakładzie mi zależało? - zabawnie poruszył brwiami.
Wbrew sobie, dziewczyna zaśmiała się głośno i radośnie.
-Dobra, niech będzie - zgodziła się, chociaż rozum mówił jej coś innego.
Jak mogła teraz wybierac się na miasto z kimś takim jak on?
Najpierw zabrał jej szansę na zaistnienie na rynku muzycznym, potem założył się z nią o to, że nie ma racji i jest tylko pustą lalą, a teraz..? Teraz jeszcze wyznaje, że chciał się z nią po prostu umówic. Może to dobrze jej zrobi... Nareszcie będzie mogła nieco odetchnąc i pozna go na tyle, by móc cokolwiek o nim stwierdzic. Pozna parę słabych punktów, które będzie można wykorzystac przeciwko niemu.



-Wiesz co, szczerze mówiac... - powiedział, upijając łyk kawy z filiżanki. - Sądziłem, że zgodziłaś się na ten wypad po to, żeby się na mnie poznac. I wykorzystac do jakiś swoich niecnych planów.
Nic nie mówiła. Chwila ciszy pomiędzy nimi zrobiła się niepokojąca.
-E, nie... No co ty - uśmiechnęła się blado. - Nie zrobiłabym tego nawet tobie.
Było jej głupio. Jak ta europejska twarzyczka mogła rozpoznac, co miała na celu? I jeszcze mówic o tym tak, jakby chciał dyskretnie wywołac w niej panikę?
A może on uznał swoje słowa za żart?
Ludmiła odetchnęła cicho.
-Chyba muszę się zbierac - oznajmiła.
-No co ty, dopiero się tutaj razem wybraliśmy.
-Chodzi zwyczajnie o to, że muszę iśc.. Bardzo mi się spieszy i muszę zdążyc do szpitala, żeby.... - szybko ugryzła się w język.
Na dźwięk jej słów po prostu zdrętwiał.
-Do... do szpitala?
-No wiesz, żeby... Zrobic badania kontrolne - mówiła z zawrotną prędkością i wybiegła w stronę domu.
On za to siedział w kawiarni i długo zastanawiał się nad jej słowami. Co ta dziewczyna mogła ukrywac? Widział przecież, że słów, które powiedziała w jego stronę, wcale nie miał usłyszec.
Jedno jest pewne...
Jeśli zaczęła coś do niego mówic (a prawdopodobnie był to sekret) to musiała mu w pewien sposób zaufac...




-Jesteś pewien, że to dobre? - dopytał Leon, kiedy wraz z przyjacielem skradał się koło budynków miejscowego szpitala.
-Jestem pewien. Muszę wiedziec, rozumiesz? - odpowiedział cicho Federico. - Jeśli się w kimś zakochasz, to chcec miec pewnośc, dlaczego to niemożliwe.
-Zakochasz? - Leon niemal krzyknął mu to w twarz.
-Cicho! - przestrzegł. - A co powiedziałem?
-Nic - uśmiechnął się pod nosem. - Jak sytuacja?
Federico odwrócił się spowrotem w stronę wejścia.
-Idzie - raportował.
Zgrabna blondynka machała torebką w sposób nadzwyczaj dziwny. Zaraz potem zniknęła w budynku.
-Chodź - zachęcił.
Delikatna postac Ludmiły stała przy blacie i rozmawiała z recepcjonistką. Już po chwili otrzymała parę dokumentów i ruszyła w kierunku sali.
-Szybciej, Leon - pospieszył go po raz kolejny. - Może uda nam się tutaj przemnkąc.
-Jeśli masz się czegoś dowiedziec, to lepiej idź sam. Siądę i poczekam.
Uśmiechnął się pod nosem i ruszył w biegu, żeby nie zgubic dziewczyny.
Zauważył, jak w windzie klikała 4 piętro.  Niecierpliwie czekał na przyjazd drugiej windy, ale kiedy nie nadjechała tak wcześnie, jak oczekiwał, popędził szybko po schodach.
-Drugie.. Trzecie - wymieniał. - Czwarte!
 Zobaczył, jak znika w drzwiach któregoś z gabinetów.
-Onkologia?! - krzyknął do siebie, ale zaraz potem został uciszony przez którąś z starszych pań.
Przypomniał sobie lekcje w podstawówce. Kiedy zapytał o onkologa, pani odpowiedziała mu dopiero po dłuższym zastanowieniu. Zrozumiał, o co chodziło. Nowotwór. Tylko dlaczego ona tam poszła?
Usiadł spokojnie na siedzeniu, oddychając ciężko i złapał się za głowę.
Blondynka wyszła z pomieszczenia dopiero po 30 minutach.
-Federico? - w jej oczach widział panikę.
-Możesz mi to wyjaśnic?
Jej twarz posmutniała.
-Opowiem ci... Ale nie tutaj.



-Przecież to jest nieuleczalne! - chłopak czuł słone łzy na swoich policzkach.
-Wcześniej wykryty rak płuc JEST uleczalny - uśmiechnęła się słabo.
-Czyli wciąż jest szansa, że ci się uda?
-Tak - przytaknęła.
Uśmiechnął się szeroko i przyciągnął ją do siebie.
-Chyba tylko ta wiadomośc poprawia mi samopoczucie. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił.
-Nie wiesz? - popatrzyła na niego nieśmiało.
-Nie wiem - pocałował ją czule.




-Zawsze byłaś w naszych sercach - wyszeptał Włoch, kładąc na nagrobku bukiet czerwonych tulipanów. Wiedział, że ona lubiła je najbardziej.
Jego serce przepełniała żal, gorycz i smutek.
Nie rozumiał, jak taka niewinna istotka mogła zginąc przez takie paskudztwo.
A przecież pokochał tę ptaszynę.
Stał właśnie na cmentarzu nieopodal miasta. Osoba, która mu towarzyszyła, poklepała ławkę koło siebie.
Posłuchał jej gestu i usiadł na zimnym bruku. Było mu żal, ale dziwił się, że dziewczyna obok znosiła to lepiej. Chociaż miała większe powody, by po prostu tutaj uklęknąc i rozpłakac się jak małe dziecko.
-Wiesz - zaczął. - Szkoda mi jej. Bardzo ją lubiłem, wręcz pokochałem.
-Mi też - usłyszał melodyjny głos od postaci obok. - Biedna...
-W głębi serca jednak się cieszę, że tobie też się to nie przytrafiło - uśmiechnął się pod nosem, ocierając policzka. Nigdy wcześniej nie płakał, a już na pewno nie z takiego powodu.
-Też się cieszę. Ale żal mi jej. Naprawdę.
-Ludmiła - uścisnął ją. - Bardzo ci dziękuję, że jesteś. Że udało ci się wygrac.
-Ja również ci dziękuję - rozpłakała się. Chyba po raz pierwszy tego dnia. - Boże, uwielbiłam Vittorię. Taka mała kruszyna, która przegrała tę samą walkę, co ja... Jak to jest możliwe? Tak młodo umrzec... Nie rozumiem. Nie chcę cierpiec.
-I ja nie chcę - potwierdził, głaskając ją po głowie. - Chodźmy już. Niedługo zajdzie słońce. Dajmy jej spoczywac w pokoju.
Oboje odnaleźli szczęście.
I cieszyli się sobą.
Nie zdawali sobie jednak sprawy, co się dalej wydarzy. Przyszłośc była dla nich zamkniętymi drzwiami w labiryncie. Musieli poczekac, by dowiedziec się, co przygotował dla nich los.
Ale chyba mogę zdradzic, że pisane jest im szczęście...

Hej, kochani! ♥
To ja z dawką świeżego One Shota o Fedemile ;3 
Mam nadzieję, że się spodobał i doceniliście moją pracę ;))
Nina Pasquarelli, dziękuję za zamówienie c: Myślę, że  w pewnym sensie jesteś z tego czegoś zadowolona ;)
DZIĘKI! <3
I miłego dnia :) Oczywiście życzę świetnych ferii, chociaż ja czekam na nie do 2 lutego ;)) 
HAPPY! <33





3 komentarze:

  1. Tak jestem zadowolona i to bardzo <3
    Kocham cię strasznie wiesz?
    To było piękne.
    Kiedy tylko będziesz na gg, pisz.

    Kocham :*
    NIna

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam tą parę... A to bylo takie piekne❤
    Boze czemu ty tak pieknie piszesz? :O

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski OS Pat ty ♥
    Bardzo mi się spodobał...
    Pod koniec..na początku myślałam że to Ludmiła zmarła a koło Fede była Violetta..
    Ale potem przeczytałam jeszcze raz..
    To dobrze że to nie Lu zmarła..bo chyba bym płakała..
    Jeszcze raz..świetny one shot..

    Besos,
    Kamila ♥

    OdpowiedzUsuń

Każdy, najdrobniejszy komentarz daje nam motywację do publikowania kolejnych prac. Może poświęcisz dla nas chwilkę i wyrazisz swoją opinię? ☼

Szablon by
InginiaXoXo