21 kwietnia 2015

Zamówienie [033] Leoncesca "Please, help me..."





Tytuł: " Please, help me... "
Para: Leoncesca (Leon + Francesca)
Rodzaj: Psychologiczny, dramat
Moje uwagi: narracja 3-osobowa
Uwagi zamawiającego: brak
Miejsce akcji: nawiedzony szpital psychiatryczny 
Zamawiający: Stevie Blanco
Autorka: Patty




Zdziwienie. 
Spokój. 
Strach... Porażający strach, który przeszywał jej ciało.
Jej oczy powoli zaczynały dostosowywać się do dziennego światła. Delikatnie uchyliła jedną powiekę, a po czym otworzyła obie. Co się tutaj dzieje?

Nagle do jej uszu doszedł głośny pisk. Zatkała uszy, by tylko go nie słyszeć. Dopiero później zrozumiała, iż to jej krzyk.

-Gdzie ja jestem? - wyszeptała.

Pomieszczenie było białe i proste, znajdowało się tutaj tylko łóżko, półka i fotel

,,O co tu chodzi?" - zastanawiała się w myślach. Przeciągnęła się i dotknęła nogami zimnej podłogi. Kilkakrotnie przetarła oczy i wtedy, kiedy poczuła, że już może, podniosła się. Powolnym krokiem doczłapała do drzwi i nacisnęła na klamkę, wychylając się na korytarz. Obejrzała się w obie strony, ale niczego nie widziała. Wyszła na korytarz i skręciła w prawo. Rozglądała się, ale nie dostrzegła żadnych innych pokoi lub drzwi. Zrobiła jeszcze kilka kroków w przód i udała się w lewo. Widziała jakieś wyjście. Podbiegła tam truchtem i próbowała je otworzyć, ale nadaremno. Chociaż nie chciała, musiała zawrócić.
-Jest tu kto? - krzyknęła,  chociaż bała się, że cokolwiek usłyszy. 
Pobiegła do pokoju, z którego wybiegła, ale drzwi zniknęły... A może po prostu się zgubiła? Tak, na pewno się zgubiła.
Oparła się o ścianę i zaczęła równo oddychać. W jej głowie szumiały pytania "Gdzie jestem? Co to za miejsce? Jak się tu znalazłam? Co teraz, co dalej?"... Ale nie znała odpowiedzi. Nie pamiętała absolutnie nic, a przynajmniej nic przydatnego.
-Halo! - usłyszała. 
Rozpoznawała ten głos, ale nie miała pojęcia, do kogo należy. Coś świtało w jej głowie, ale za nic nie mogła sobie przypomnieć nawet najdrobniejszego szczegółu. 
Odezwać się, czy nie? Jeśli to jakiś niebezpieczny ktoś? I tylko czeka, aż usłyszy jej głos, by móc znowu ją przechwycić? 
Zaczynała sobie wszystko przypominać...

Kilka godzin wcześniej...
Wczesny wieczór,
przed opuszczonym szpitalem psychiatrycznym w Buenos Aires

-Nie wejdziesz tam, ha ha ha! - krzyczał Diego na cały głos. 
-Ja nie wejdę? - oburzył się Leon. - Jeszcze zobaczymy.
Znajdowali się na Time Street. Tego wieczoru spotkali się całą paczką i wymyślali głupie wyzwania. Dla jednego z nich tutaj przyjechali...
-Nie dasz rady, Leon, lepiej od razu jedźmy do domu - parsknęła Violetta, tuląc się do Marco. 
-Dam radę - odpowiedział. - Nigdy nie przegrywam, udowodnię, że się mylicie. A to wcale nie jest straszne miejsce.
-Opuszczony psychiatryk?! To nie jest straszne miejsce?! - Francesca odezwała się po raz pierwszy, odkąd się tutaj zjawili. - Leon, błagam, wracajmy.
-Fran, ty też wymiękasz? - odparł łagodnym tonem. Zawsze był dla niej delikatniejszy niż dla innych dziewczyn. W pewnym sensie - schlebiało jej to. Czuła, że może liczyć na jego ochronę. I brzydki też nie był, więc... Co ona gada?! To tylko zauroczenie, zaraz minie... Nie może się zakochać w Verdasie... - Zrobimy to razem, okej?
-Ale ja nie chcę - potarła nerwowo ręce. 
-Jestem z tobą - mówił, po czym złapał ją za rękę.
Przegryzła wargi. Nie chciała, żeby stało mu się coś złego, bo jeśli tam coś się kryje... Musiała z nim iść, musiała dopilnować, że wszystko będzie w porządku.
-Zgoda, ale tylko kilka minut - przytaknęła, chociaż ledwo wypowiadała słowa. Sama myśl, że za chwilę się tam znajdzie, sprawiała, że miała ochotę zapiać się kajdankami do ulicznej latarni. Ale co mogła zrobić? Z resztą, Leon zadba o to, żeby było dobrze. Zawsze o to dbał, przynajmniej w jej przypadku.
 -Chcemy dowód, że tam byliście - odparła Ludmiła. 
-Racja, przynieście coś - zaśmiał się Fede. - Może być... Kawałek tynku ze ściany?
-Ty chyba żartujesz, grzywkarzu! - wyśmiał go Diego. - Taki tynk można skombinować skąd się chce. Może być... Kawałek zasłony? Klamka? Przyrząd medyczny? Cokolwiek.
Francesca zrobiła duże oczy. Mogła jednak się nie angażować , namówić Leona, żeby został... Nie chce, nie może, nie musi...  
-Idziemy - Leon złapał ją pod ramię, a ona ścisnęła go bardzo mocno. Popatrzył się na nią z uśmiechem, lecz ona nawet na niego nie spojrzała. Zbyt mocno się bała, że sam widok jego oczu zwali ją z nóg.


Teraźniejszość
środek nocy, 
opuszczony szpital psychiatryczny w Buenos Aires

Tak... Teraz już pamięta.
A jej przyjaciele? Zrobili sobie głupi kawał i odjechali, zostawiając ich samych.
Czyli ten, który krzyczy to...
-Leon! - mówiła, czując gorące łzy na policzkach.
Biegła przed siebie, widząc go niedaleko. 
-Fran - uścisnął ją, kiedy już trzymał jej posturę w swoich ramionach. -Nawet nie wiesz, jak się martwiłem... Myślałem, że coś ci się stało. Gdzie byłaś? 
-Nie pamiętam.. Jakieś pomieszczenie, biało tam i... nie wiem, jak się tam znalazłam.
Złapał ją za rękę.
-Zimno ci - zauważył. - Proszę.. - okrył ją swoim płaszczem.
Ruszyli ramię w ramię. Francesca zauważyła, że z każdym krokiem zaczęło się pojawiać tutaj więcej pomieszczeń i sal, których wcześniej tam nie było.
-Chodźmy tam... Odkryłem to wyjście jakiś czas temu.
Wąski korytarz był ciemny, a lampy, które się tam znajdowały, wygasły już w połowie. Ponadto, jego wysokość nie miała nawet 1,5 metra, przez co musieli iść na czworaka. 
-Nie chcę żebyś szła pierwsza, ale też nie chcę, żebyś szła ostatnia - powiedział.
Domyślała się, że wiedział coś, o czym ona nie miała pojęcia. Ewidentnie coś przed nią ukrywał. Zdała sobie sprawę, że chłopak wyczuł już zagrożenie, jakie ich tu może spotkać... Ale nadal bał się wyznać jej tego prosto w oczy.
-Zróbmy tak. Złapię cię za rękę, okej? 
-Od pewnego czasu tylko to robisz - odpowiedziała, udając, że to nie robi wrażenia.
-Emm... Tak, racja... - zawstydził się i puścił jej dłoń. - Sorry.. Dobra, kontynuując... Złapię cię za rękę, pójdziesz pierwsza.
Francesca odetchnęła i weszła do środka, czując, że szatyn coraz mocniej ściska jej rękę. Nagle światło zgasło, a w otoczeniu zrobiło się całkiem ciemno. Włoszka pisnęła głośno.
-Nie martw się, nie panikuj - uspokajał, chociaż głos mu drżał. Bał się bardziej, niż ona, ale miał w sobie tyle honoru, żeby tego nie pokazywać. - Mówmy  coś do siebie, w ten sposób będziemy wiedzieli o swojej obecności. Jeśli nagle umilknę, uciekaj. 
Jego ostatnie słowa sprawiły, że zrobiło jej się coraz bardziej zimno, a strach opętał ją już doszczętnie. 
-Co sądzisz o globalnym ociepleniu? - zarzuciła, nie wiedząc, dlaczego.
Zaśmiał się cicho, a ona już wyobrażała sobie widok jego idealnego uśmiechu. 
-Pewnie jest globalne, tak coś myślę - odpowiedział, nadal się śmiejąc. 
-A dzisiejsza pogoda? 
-Bardzo ładna - odpowiedział. - Ale nie tak bardzo, jak dziewczyna przede mną.
I nagle strach i zimno minęły, a w ich miejscu pokazało się ciepło i ulga.
-Lara gdzieś tu jest? - zapytała.
-Nie, mówię o takiej Francesce. Kruczoczarne, piękne włosy, ciemne oczy i czerwona kokarda we włosach... Może znasz.
-Wydaje mi się, że kojarzę - zarumieniła się.
-Mówię prawdę, Fran - rzekł. - Mam wrażenie, że to jakaś magia. Jesteśmy tu we dwójkę i... Kocham cię Fran, naprawdę cię kocham.
Jej ciało przeszyły przyjemne dreszcze.
-Ja ciebie też - przyznała. Po raz pierwszy przed nim, jak i przed samą sobą.
Przełamała się. Ta nieśmiała dziewczyna, która siedziała w jej umyśle... Po prostu zniknęła. Wreszcie przestała siedzieć  w jej umyśle, wreszcie ktoś przestał szeptać jej do ucha "Zastanów się, co pomyślą inni... Wyśmieją cię". Wreszcie odnalazła siebie.
-Widzę światło! - oznajmiła radośnie.
Wystawiła jedną nogę i stanęła na pewnym gruncie. Zaraz za nią szedł szatyn, który niemal od razu złapał ją w talii i przyciągnął do siebie. 
Ma rację. To magia...


Jednak nadal tajemnica tego, jak znalazła się w białym pokoju i kto zamknął ich w szpitalu, pozostała niewyjaśniona. I nie chcą się tego dowiadywać.
Stoi przed nimi świetlana przyszłość, nie wiedzą jeszcze nic.
Oprócz tego, że już nigdy więcej nie przyjadą w tę okolicę...


 ~~~~~~~~~~~~~~
 Hej, hej! ♥
To znowu ja, a ze mną OS o Leoncesce ;D 
Mam nadzieje, że się Wam spodobał, a szczególnie oczywiście zamawiającej go Stevie Blanco ;)) 
Chciałabym serdecznie powitać nowe osoby w naszej ekipie i zaprosić na nabór, bo nadal jest otwarty ;DD 
Dziękuję, pozdrowionka <33 
Patty



4 komentarze:

  1. Cudny one shot <3
    Bardzo mi się spodobał :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny <3
    Taki klimat i jeszcze Leoncesca.
    Lepszego OS nie można było sobie wyobrazić ;)
    Kinga ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Arcydzieło Pat ty :)
    Wspaniały shot. Czekałam właśnie na jakiegoś o Leonesce.
    i się doczekałam wielkie dzięki. W ogóle.
    wy wszystkie macie taki wielki talent do pisania shotów.

    Czekam na kolejny shot :*

    Werkaa

    OdpowiedzUsuń

Każdy, najdrobniejszy komentarz daje nam motywację do publikowania kolejnych prac. Może poświęcisz dla nas chwilkę i wyrazisz swoją opinię? ☼

Szablon by
InginiaXoXo