27 kwietnia 2015

Zamówienie [035] Leónetta "The Housemaid"

Tytuł: "The Housemaid"
Para: Leonetta
Rodzaj: Romans
Miejsce akcji: Londyn
Uwagi zamawiającego: On 22-letni prezes firmy znanej na całym świecie. Ona dziewczyna, która niedawno straciła wszystko w pożarze. Na ulicy wpada na jego ojca, który informuje, że jego syn potrzebuje pokojówki.
Moje uwagi: Brak
Zamawiający: Elien Lutej 
Osoba realizująca zamówienie: xMadelinex


* * *

       Błąkam się pustymi ulicami Londynu przytłoczona ostatnimi przeżyciami. To niewiarygodne jakiego mam w życiu pecha. Nie mogę się pozbyć tych okropnych obrazów z głowy: pogrzeb rodziców, Juan i Cara razem w łóżku, rozwścieczony szef wrzeszczący na mnie za coś czego nie zrobiłam i wręczający mi do rąk moje wymówienie i płomienie żażące się w moim domu, wszędzie...
       Nagle się kimś zderzam. Podnoszę wzrok i widzę mężczyznę około piędziesiątki gapiącego się zawzięcie w ekran swojej komórki. Chwilę później powtarza moją czynność i mierzy mnie wzrokiem.
       - Na przyszłość: uważaj jak łazisz. - burczy oschle.
       Ogarnia mnie nagła potrzeba wyładowania się na kimś, więc pod wpływem chwili przedstawiam nieznajomemu swoją aktualną sytuację.
       - Przepraszam, że nie zauważyłam szanownego pana w tym natłoku zdarzeń, ale niech pan sobie wyobrazi, że miesiąc temu zostałam sierotą, z czym nie potrafię się pogodzić,  mój chłopak zdradził mnie z moją najlepszą przyjaciółką, straciłam pracę, a niecałą godzinę temu spłonął mój dom i czeka mnie noc na ulicy, bo nie stać mnie nawet na godzinę w najtańszym motelu, bo moje pieniądze poszły z dymem, więc chyba mam prawo spuścić głowę, przespacerować z moimi problemami i z czystej nieuwagi na kogoś wpaść! Niektórzy miewają gorsze dni! - wrzeszczę i czuję, że stres trochę ze mnie schodzi.
       "Brawo Violetta! Właśnie nawrzeszczałaś na niczemu niewinnego, całkowicie ci nieznanego faceta, który pewnie ma cię teraz za jakąś niezrównoważoną psychicznie niedorajdę życiową." - wcina się moja podświadomość, a ja niechętnie przyznaję jej rację.
       - Przepraszam. To nerwy. - mamroczę i staram się jakoś wyminąć mężczyznę, ale on zatrzymuje mnie i lustruje wzrokiem.
       - Mój syn poszukuje pokojówki. - mówi, podając mi wizytówkę, którą wcześniej wyjął z kieszeni płaszcza. Odchodzi.
       Powinnam się obrazić? Wyglądam na pokojówkę? Ugh, chamstwo.

* * *

       Patrzę na zegar londyńskiego Big Ben'a i dostrzegam godzinę szóstą dwanaście. Całą noc błąkałam się po mieście. Jestem wyczerpana i zmarznięta. Nie wiem, co ze sobą zrobić. Może skorzystam z oferty tego faceta? Ale przecież wyglądam jak siedem nieszczęść! Pomięte ubrania, rozmazany makijaż, zapewne wory pod oczami...
       "Nie masz nic do stracenia" - prycha moja podświadomość, a ja przypominam sobie, że dosłowne nie mam nic.
       Zmarznietą dłonią wyciągam z kieszeni, już brudnego, płaszcza wizytówkę i idę pod wskazany adres.

* * *

       Wygładzam materiał bluzki, kiedy stoję pod jego drzwiami, choć wiem, że to i tak nie poprawi mojego wyglądu. Niepewnie naciskam dzwonek. Nim zdążę mrugnąć okiem, otwiera mi mężczyzna koło sześćdziesiątki.
       - Tak? - podnosi jedną brew, lustrując mnie wzrokiem uważnie. No tak, co taka pokraka jak ja robi na tak bogatej posesji jak ta?
       - Przyszłam w sprawie pracy pokojówki. Czy tu mieszka pan... - zerkam na wizytówkę - León Verdas?
       "Bardzo profesjonalnie. Nie potrafisz nawet zapamiętać nazwiska swojego potencjalnego pracodawcy" - burczy moja podświadomość.
       "Przyszłam z ulicy. Nie spodziewaj się ani kszty profesjonalizmu." - odpowiadam jej w myślach.
       - Proszę. Zaprowadzę panią. - mówi, wpuszczając mnie do środka. W jego oczach widzę smutek, kiedy oznajmiam, że chcę pracować tu jako służba Verdasa. O czymś nie wiem? A może facet jest zazdrosny?
       Wchodzę do domu i idąc za mężczyzną zachwycam się pięknym wystrojem. Dowiaduję się po drodze, że facet, za którym idę to lokaj Verdasa. Więc po co mu jeszcze pokojówka?
       Nim się oglądam, jestem już w jakimś nowoczesnym, przestronnym gabinecie. Conrad - lokaj - ulatnia się w mgnieniu oka.
       Po dwóch stronach biurka w czarnych skórzanych fotelach siedzą dwaj faceci. Jednego z nich znam - to ten, którego skrzyczałam na ulicy. Pąsowieję na to wspomnienie. Drugi - sądząc po wieku na oko 22 lata- musi być jego synem.
       "Seksownym synem" - myślę, jednak szybko się ogarniam.
       - Och! To pani! - słyszę głos starszego i widzę jak wstaje z fotela i zmierza w moją stronę. - León, ta pani w sprawie pracy. - zwraca się w stronę szatyna. Ten również wstaje i podchodzi do mnie.
       - Dzień dobry. León Verdas. - ściska moją dłoń, próbując ukryć grymas wywołany zapewne moim nieciekawym wyglądem, sztucznym uśmiechem.
       Co za wstyd...
       Dukam ciche powitanie i również się przedstawiam. Wtedy grymas zastąpia tajemniczy błysk w oku.
       - Mój ojciec mówił mi o waszym... - szuka odpowiedniego słowa - spotkaniu i prosił mnie, abym panią przyjął, bo potrzebuje pani tej pracy. Tak zrobię, gdyż potrzebuję pokojówki od zaraz, ale musimy trochę porozmawiać. - oznajmia służbowo, jednak ja mam wrażenie ze zdanie o przyjęciu mnie do pracy podjął z sekundy na sekundę, a jeszcze minutę temu był przeciwny. Zrobiłam coś,  co go przekonało?
       "Przecież powiedziałam tylko dwa zdania"  - myślę.
       Zamyka drzwi do gabinetu.

* * *

       Właśnie czyszczę blaty w kuchni. Pracuje u Verdasa już ponad trzy miesiące. Zbliżylismy się do siebie. Jednak to nie jest odpowiednie przy relacjach szef-pracownik. Nie mogę uwierzyć, że podoba mi się mój przełożony. Muszę coś ze sobą zrobić. Koniecznie.
       Przez te trzy miesiące doszłam do wniosku, że Leon to nieopamiętany podrywacz, który zdecydowanie nie bawi się w związki. W ostatnim czasie przez ten dom przewinęło się tyle kobiet, że najlepszy matematyk by ich nie zliczył. Mam dosyć cierpienia, więc muszę sobie wybić z głowy Verdasa. Poza tym nie jestem stworzona do przygodowego seksu, a on na pewno nie jest w stanie dać mi niczego więcej. Z resztą jesteśmy z zupełnie innych bajek. On ma wszystko, w tym własną firmę, która jest znana na całym świecie, a ja jestem jego nędzną pokojówką, która nie ma nic.
       Odkładam środki czyszczące z powrotem do szafek. Jest wieczór i kończę pracę na dziś. Dzięki wysokiej pensji wynajęłam już sobie niewielką kawalerkę niedaleko mojego miejsca pracy. Metraż nie jest duży, ale w sam raz dla mnie. Powoli staję na nogi.
       - O, cieszę się, że pani jeszcze nie wyszła. - słyszę jego głos za plecami i podskakuję przestraszona, upuszczając butelkę z nabłyszczaczem do mebli. Odwracam się w stronę Leona. Podchodzi do mnie i podnosi roztwór. Stawia go za blatem za mną.
       - Wwłaśnie wychodziłam. - dukam nieco onieśmielona jego bliskością. Stanął kilkanaście centymetrów przede mną.
       - Miałem nadzieję, że zostałaby pani dziś wyjątkowo na noc.
       Co?
       - Znam swoich pracowników bardzo dobrze. Pani jest wyjątkiem. Miałem nadzieję, że spędzimy ze sobą wieczór i porozmawiamy. - mówi, a w jego oku widzę przerażający, lecz intrygujący, błysk. Jego propozycja wydaje mi się dwuznaczna, jednak jak zahipnotyzowana kiwam twierdząco głową na znak zgody, nie mogąc wydobyć z siebie ani słowa.
       Nim się oglądam splata nasze palce i ciągnie mnie na sofę do salonu. Na jego twarzy widnieje łobuzerski uśmiech. Chyba nie postąpiłam właściwie.
       "Dopiero chciałaś się od niego odsunąć" - syczy moja podświadomość, lecz moje myśli są zajęte przez Leona.
       Siadam na sofie. Zielonooki podchodzi do barku i wyjmuje z niego butelkę czerwonego wina i dwa kieliszki.
       - Mam nadzieję, że lubi pani wytrawne. - posyła mi cwaniacki uśmiech.
       - Nie jestem wybredna. - odpowiadam.
       Nalewa nam po lampce. Podaje mi jedną z nich. Upijam łyk. Dam głowę, że to najdroższe wino, jakie dane jest mi w życiu pić.
       - Niech pan pierwszy mi coś o sobie opowie. - mówię śmiało.
       Jego zielone oczy ponownie się błyszczą. Wtedy orientuję się, że w tle słychać jakąś wolną piosenkę.
       - To może zacznijmy od przejścia na "Ty". Leon. - mówi i podaje mi dłoń.
       - Violetta. - robię to samo i ściskam ją. On jednak przysuwa ją sobie do ust i całuje jej wierzch. Rumienię się.
       - Nie jestem ciekawą osobowością. Nie lubię mówić o sobie. Nie ma we mnie nic szczególnego. - spławia mnie.
       - Polemizowałabym. - mówię i upijam łyk wina.
       - Za to pani, panno...znaczy Violu - zdrobnił moje imię. Ach! - wydaje się być bardzo interesująca. - lustruje mnie wzrokiem i mam wrażenie, że jego spojrzenie zatrzymuje się na ułamek sekundy na dekolcie mojego czarno-białego uniformu. Nie, to moje chore wyobrażenie.
       - Opowiedz mi o sobie. - nakazuje.
       - Nie jestem interesująca... - peszę się na jego stwierdzenie. - Mam pecha w życiu. Znaczy na początku było dobrze, tylko ostatnio wszystko na mnie runęło. Gdybym wtedy nie nawrzeszczała na twojego ojca to spałabym pewnie teraz pod jakimś mostem... - wypijam do końca zawartość kieliszka.
       - Wszystko runęło, to znaczy, co dokładnie? - pyta i dolewa mi wina.
       - Moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym - zaczynam, a w moich oczach automatycznie pojawiają się łzy. Spogląda na mnie zatroskany. Przysiada się bliżej i obejmuje mnie.
       - Następnie mój szef oskarżył mnie o coś, czego nie zrobiłam. Nawet nie wiem o co poszło. O jakąś kradzież? W każdym razie zwolnił mnie. - chrypię.
       - Gdzie pracowałaś? - pyta, przerywając mi.
       - Jako sprzedawczyni w jednym ze sklepów Louis'a Vuitton'a. Kiedy mnie wyrzucili, chciałam pójść wyżalić się najlepszej przyjaciółce. Była moim największym wsparciem po śmierci rodziców. Wtedy nakryłam ją w łóżku z moim chłopakiem u niej w domu. - Leon ściska mnie mocniej. Ponownie dopijam wino. Za chwilę moja lampka trzeci raz się zapełnia. - A na deser spłonął mój dom.
       Wtulam się w Verdasa. Nie obchodzi mnie już, że to mój szef i nie powinnam tego robić. W jego ramionach czuję  się dobrze. Jego bliskość mnie uspokaja. A wino dodaje mi odwagi i ujmuje zdrowego rozsądku.
       - Jak?
       - To prawdopodobnie przez zepsutą kuchenkę. - mamroczę.
       On całuje czubek mojej głowy. Wtedy ciepły prąd przechodzi mnie od stóp do głów.
       Nie, nie mogę.
       - Ugh, co my robimy? - wstaję z sofy. Staję na wprost zaskoczonego szatyna.
       - Przecież nic nie robimy. - mówi.
       Widzę w jego oczach rozbawienie.
       - Jesteś moim szefem. Szefowie nie przytulają swoich pracownic, nie piją z nimi wina...
       - A może ja nie chce być tylko twoim szefem? - przerywa mi i nim zdążam to zbuforować jego usta znajdują się na moich. Jego silne ramiona obejmują mnie w talii, kiedy próbuję się odsunąć. Po chwili czuję jak przygryza moją dolną wargę. Nim się oglądam, zaczynam odwzajemniać jego pocałunki. To silniejsze ode mnie. Czuję jego dłonie na swoich pośladkach pod moim uniformem. Wkładam swoje pod jego T-shirt. Rzuca mnie z powrotem na sofę. Ubrania leżą porozrzucane gdzieś po kątach salonu. Widzę Leona nad sobą. Ten facet mnie odurza.
        Czy ja właśnie przesypiam się ze swoim szefem?

* * *

       Rano budzę się naga na sofie w salonie. Urywki z ostatniej nocy przelatują mi przed oczami. Co ja zrobiłam!?
       Rozglądam się po pomieszczeniu. Moje ubrania leżą złożone na stoliku do kawy, a obok nich jest jakiś świstek papieru. Biorę go do ręki. U góry widnieje napis WYPOWIEDZENIE. Czytam dalej i widzę, że to dotyczy mnie.
       - O, już je znalazłaś. - słyszę za sobą głos Leona. Podchodzi do mnie i siada obok na sofie. Orientuję się, że nie mam w pobliżu żadnego koca lub czegoś takiego, aby zakryć swoje nagie ciało. Pąsowieję.
       - O co tu chodzi? - pytam, marszcząc brwi.
       - Wylatujesz, kochanie. - rzuca i całuje mnie w usta.
       Co!?
       - Łatwo poszło wiesz? - zaczyna, na co marszczę brwi. - Na początku zatrudniłem cię tylko dlatego, że ojciec mnie o to poprosił. Uważał ze potrzebujesz tej pracy. Litościwy. Moje pokojówki muszą być młode i ładne. Pierwsze wrażenie nie powalało, ale w tym uniformie...Wyglądałaś bardzo seksownie. I byłaś taka naiwna. Wystarczyło dać ci trochę wina, popytać o rzeczy, które cię rozbijają i byłaś cała moja. Jednak ja nie wchodzę dwa razy do tej samej rzeki. Zaliczam raz, a porządnie każdą pokojówkę, a następnie wręczam jej taki oto papierek. Wiesz, że byłaś jedną z lepszych? - mówi mi to wszystko bez cienia poczucia winy, czy współczucia. Widać, że taki monolog wygłasza non stop.
       - Conrad zawiezie cię do domu. - dodaje i znika w swoim gabinecie.
       Buforuję wszystko, co mi właśnie powiedział. Jak mogłam być tak głupia... Teraz wszystko jasne. Po co mu pokojówka, skoro ma lokaja? Zawsze to samo smutne spojrzenie Conrada na mnie. Wiedział, czego chce Verdas i jak skończę. Wiedział, że będzie mnie to boleć. Wiedział, że zakochałam się w swoim szefie. To przymilanie się Leona do mnie. Ten błysk w jego oczach. Jak mogłam tego nie zauważyć?
       "Bo zakochałaś się w nim, głupia." - odpowiada moja podświadomość. Przyznaję jej rację. Pojedyncze urywki jego monologu nadal odbijają się echem w mojej głowie. Nie hamuję łez. Ubieram się szybko i wychodzę na podjazd posesji Verdasa. Wchodzę do auta. Tam jest już Conrad.
       - Wiedziałeś. - mówię zapłakana drżącym głosem. On posyła mi tylko skruszone spojrzenie i rusza.
       Głupia...

* * *

I jest zamówienie dla Elien.
Mam nadzieję, że Ci się podoba, mimo, że to ja go napisałam zamiast Invisible. Niektóre jej zamówienia będą realizowane przeze mnie.
Liczę na to, że moje OS'y Wam się spodobają. ;) Mimo, że dziś tak zepsułam Lajona xD

Do następnego <3
xMadelinex

5 komentarzy:

  1. Świetny OS!
    I to z mojego zamówienia!
    Hah...
    Na początku powiem szczerze...
    Nie byłam co do zmiany autorki przekonana...
    Ale teraz?!
    Jeżeli będę składała kolejne zamówienie to postawię na Ciebie!
    I ta końcówka...
    W końcu coś smutnego...
    Nie dość, że smutnych OS dawno nie pisałam to jeszcze dawno nie czytałam.
    Ale dobra.
    Kończę!
    Pozdrawiam Cię cieplusieńko
    ElimelGamesPL (tak tak. Zmieniłam nick. Teraz wszędzie go używam)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowity Shot <3
    Długością aww, uwielbiam. skoro masz takie długie shoty pisać to ja zamawiam!
    Cudownie, że o Leonettcie, właśnie na taki czekałam ;3

    Czekam na kolejny w twoim wykonie :*

    Loff,

    Werkaaa

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny, cudny, genialny.
    Jeśli twoje OS'y mają tak wyglądać, chcę ich więcej

    Carmelle ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Arcydzieło <3
    Czekam na kolejny

    Servence

    OdpowiedzUsuń

Każdy, najdrobniejszy komentarz daje nam motywację do publikowania kolejnych prac. Może poświęcisz dla nas chwilkę i wyrazisz swoją opinię? ☼

Szablon by
InginiaXoXo