Tytuł: "Od nowa"
Para: Stelena/Steferine/Delena
Rodzaj: Obyczajowy, romans
Moje uwagi: Dwie perspektywy
Uwagi zamawiającego:
Gdy Elena zostawi Stefana dla Damona , on się załamie ale
wtedy pojawi się Katherine z która zacznie spędzać dużo czasu i poczują do
siebie coś wyjątkowego . Jednak gdy Elena i Damon zobaczą ich razem ich dawne
uczucia od żyją ( czyli Elena nadal będzie czuła coś do Stefana , a Damon do Katherine ) . :) Zakończenie zostawiam tobie ( tylko proszę nie uśmiercaj
bohaterów ) .. Połącz ich jakoś.
Zamawiający: Dodo
Comello
Osoba wykonująca zamówienie: Fearless
Stefan
Życie kompletnie zmieniło obrót wydarzeń. Nie spoglądam
już Elenie głęboko w oczy, ponieważ boję się co mógłbym w nich znaleźć. Strach,
błysk, pustkę? A może szczęście, zadowolenie, niezależność? Nie przeżyłbym
gdyby ona powiedziała, że jest z nim szczęśliwsza. Nigdy. Rozpadłbym się miliardy,
małych kawałeczków. Ale czy przypadkiem już się nie rozpadam? Siedzę pośrodku
mroku, wypatrując ptaków na czarnym niebie. Poszukując ukochanej i jedynej.
Choć staram się trzymać wszystko w sobie, słone łzy same wypływają z oczu,
tworząc rozmazaną rzeczywistość. Pragnę zniknąć. Wtedy ona nieoczekiwanie do
mnie podchodzi. Czuję jej wyjątkowe perfumy, styl i grację. Słyszę jej wysokie
obcasy, tupiące o wy kostkowaną dróżkę. Katherine. Nikt inny nie przyszedłby na
obrzeża miasta w środku nocy. Postanowiłem nie zwrócić najmniejszej uwagi na
jej przybycie. Zatapiam twarz w dłoniach, ukrywając zaszklone oczy. Być może
nie zdołała jeszcze ich dostrzec i jest szansa, że sama odpuści.
- Dawne nawyki nigdy się nie znudzą, nieprawdaż? –
powiedziała z lekką irytacją w głosie
- O czym ty mówisz? – odrzuciłem dłonie na chodnik, lecz nie
zmieniłem swojej pozycji – nadal siedziałem wpatrzony w błękitną wodę jeziora.
- Zawsze kiedy kontemplujesz swoje życie, szukasz
odosobnienia. Mogę Ci pomóc – bardziej to postanowiła, niż zapytała.
Szatynka usiadła koła mnie i z wyczuciem odgarnęła swoje włosy. Kątem oka
spojrzałem w jej odbicie w wodzie. Jak zwykle wyglądała nienagannie.
- Och, daj spokój Katherine. Pośmiałaś się ze mnie, teraz
możesz odejść – uniosłem dłoń w geście pokojowym i odwróciłem wzrok. Zapadła
pomiędzy nami cisza, pełna nerwowych oddechów.
- Dla ciebie jestem tylko zabawką? – wydukała ściszonym
głosem. Zaskoczyło mnie jej pytanie. Katherine Pierce nigdy nie ma wątpliwości
co do swojej idei łamania męskich serc.
- Ja byłem zabawką. Twoją – podkreśliłem ostatnie słowo i
podniosłem głowę. Łzy przestały ściekać mi po mojej twarzy, zastąpił je wyraz
zdumienia i zniecierpliwienia.
- Kochałam Cię, przecież wiesz. Ona nigdy nie poświęciła dla
ciebie tyle co ja. – wykrztusiła z siebie, bardzo nerwowym głosem. Podła manipulatorka, chce abym się ośmieszył. Nic z tego.
- Ona poświęciła wszystko. A wszystko oznacza więcej, niż
twój rozum mógłby pojąć – gwałtownie wstałem i spojrzałem na nią srogim
wzrokiem. Ona po chwili również stanęła na nogi i przysunęła się bliżej mnie.
Nie protestowałem.
- Ale wiem, że twój nie potrafi pojąć uczucia jakiego mnie
darzysz. – wykrzywiła kąciki ust w delikatnym uśmiechu. To prawda. Mimo upływu
czasu, nadal mi się podobała. Wywoływała u mnie miłe wspomnienia.
- Czego chcesz, Katherine? – zapytałem, teatralnie unosząc
brwi. Ona zachichotała i oplotła mnie rękami. Staliśmy tak dobrą chwilę, kiedy
zaczęła odpinać guziki od mojej koszuli. Impulsywnie się odsunąłem.
- Jesteś chora – oznajmiłem. Ona znów się zaśmiała, tym
razem bardziej smutnym tonem. Przerażającym.
- Kochałeś mnie wtedy i kochasz mnie teraz, Stefanie - odparła. Była w błędzie. Nie pozostało nic z
dawnego Stefana w tym nowym. Może jedynie pożądanie. Czyste pożądanie.
- Jedynie Cię pragnę. Nic do Ciebie nie czuję, wylansowana
idiotko. – zobaczyłem jak jej oczy zabłysły. To był impuls, który dał jej pole
do popisu. Łapczywie się na mnie rzuciła. Całowała do utraty tchu. Ja, nie
zrobiłem nic, aby ją zatrzymać. Wręcz przeciwnie – podobało mi się to. Wreszcie
nie czułem się samotny.
Elena
Stałam nad brzegiem jeziora. Było strasznie późno, ale
telefon nie dzwonił. Trzymałam w dłoniach kwiat
róży. Jej kolce okropnie wbijały się w moją skórę. Zauważyłam nawet kilka kropel krwi, ale w ogóle się tym
nie przejęłam. Wszystko działo się w zawrotnym tempie. Minęło już kilka dni od
ostatnich wydarzeń, a ja nadal nie potrafię pogodzić się z przeszłością i
zostawić ją w tyle. Na tyle dałam się we znaki Damonowi, że ten wyrzucił mnie z
domu i kazał wracać dopiero kiedy przemyślę swoje zachowanie. Z tego powodu
wylądowałam tutaj. Nawet nie wiem gdzie dokładnie. Woda, mroźna bryza i
skrzeczące ptaki. To wszystko co rozpoznawałam na tym terenie. Wolnym krokiem
otaczałam jezioro. Miałam na sobie letni podkoszulek i krótkie spodenki. Nawet
jesieni nie mogę stale przyjąć do wiadomości i cały czas chodzę w cienkich
ubraniach. Szczególnie wieczorem, moje niedopatrzenie daje się we znaki. Przez
złote sandały przebijał się piasek i przyklejał się do bosych stóp. Zamiast
zwolnić i uważniej patrzeć na nogi, przyspieszyłam. Kopałam napotkane gałęzie i
starałam się nie przewrócić. Wtedy zobaczyłam ich. Mojego Stefana i
Katherine. Stali w oddali, przytuleni. Pewnym krokiem zbliżyłam się do nich.
Zgniotłam różę trzymaną w dłoni. Nie przeszkadzał mnie nawet ból zadawany przez
jej kolce. Po prostu nie chciałam uwierzyć w to co działo się przede mną.
Namiętni się całowali. Zazdrość wzrosła w sile i krzyknęłam z całych sił.
Pragnęłam w ten sposób uśmierzyć zawód spowodowany przez byłego chłopaka. Mój
głos został zagłuszony przez smukłe dłonie, zasłaniające mi usta. Była prawie
pewna posiadacza tych wypielęgnowanych paznokci. Damon.
- Będziesz cicho? – wyszeptał mi do ucha. Jego głos był
roztargniony i silny. Dziwne połączenie, ale możliwe. Nie przyszło mu do głowy,
że nie umiałam odpowiedzieć z zaklejonymi ustami.
- Dobrze, kochanie przepraszam – odsunął dłonie i obrócił
mnie twarzą do niego. Nigdy nie widziałam Damona w takim stanie. Prawie płakał.
Czyżby widok byłej go tak zmartwił?
- Co tutaj robisz? – odchrząknęłam. Jego oczy wbiły się we
mnie, przeszywając mnie na wylot. Czułam się jakbym nic nie umiała przed nim
ukryć. Mój umysł zalała fala pytań.
- To co ty – odpowiedział. Oczywiście, że ją śledził ale
nie chciał się do tego przyznać. W końcu to Damon. On się nigdy nie zmienia.
Nie angażowałam się w dalszą rozmowę i skierowałam moje
kroki w do tyłu. Staliśmy wystarczająco daleko od zakochanej dwójki, żeby nas
nie zauważyli. Nieoczekiwanie starszy Salvatore złapał mnie za rękę. Wysypała
się z niej garść zgniecionej róży. Damon z zdezorientowaniem wbił wzrok w
płatki. Jednocześnie nie spuścił ucisku na mojej dłoni, jedynie go wzmocnił.
- Co? Kwiatka nie widziałeś? – zapytałam z dezaprobatą.
Ocknął się i spojrzał na mnie. W tamtym momencie miałam dość jego pięknych
niebieskich oczek.
- Damon puść mnie! – praktycznie krzyknęłam. Wtedy
delikatnie odsunął się ode mnie i w wampirze prędkości zniknął mi z oczu. Wiedziałam,
że już nie wróci.
Stefan i ona nadal się obściskiwali na moich oczach. Tym razem
udało mi się przybliżyć jeszcze bardziej i dostrzegłam szczegóły. Mimowolnie
zabolało mnie serce. Rozum wiedział, że to bez znaczenia. Ale narząd w klatce
piersiowej dawał o sobie bardziej znać.
Odwróciłam wzrok i odeszłam. Dokładnie nie wiedziałam gdzie
się kieruję ale nad ranem obudziłam się w pokoju Stefana. Nie pomyliłabym
zapachu jego poduszki.
Stefan
Kiedy pootwierałem wszystkie okna, aby rozświetliły mój pokój
usiadłem obok Eleny przykrywając ją dodatkową warstwą koca. Wczoraj znalazłem
ją półżywą w okolicach lasu. Na jej widok prawie zamarłem. Przez pewną chwilę
myślałem, że uczucia odżyły… Ale to była jedynie kwestia czasu. Nie pokocham
już jej tak jak kiedyś. Nie dzisiaj. Nie teraz.
Otworzyła powieki i obróciła się na drugi bok. Posłała mi
zalotny uśmieszek, który jeszcze wczoraj by mnie ucieszył. W środku paliła mnie
wściekłość, na to jak lekkomyślną jest osobą. Mogła się zgubić, albo co gorsza umrzeć. W
tamtym momencie potrafiłem jedynie uścisnąć jej dłoń. Założyłem, że wyczytała z
moich oczu wszystkie emocje.
- Jak mnie znalazłeś? – zapytała cicho, ponosząc się do
pozycji siedzącej i masując skronie.
- Nieważne. Ważne, że nic ci nie jest – odparłem po chwili
zastanowienia. Nie chciałem jej jeszcze bardziej dołować. Nie mogłem powiedzieć
jej, gdzie wcześniej byłem i co robiłem.
- To miłe – oznajmiła. Zabrała się do wstawania z łóżka, a
ja widząc jaki ból jej sprawia najmniejszy ruch od razu zareagowałem.
- Odpocznij jeszcze. Możesz tu zostać – uśmiechnąłem się
szczerze i pokazałem palcem na poduszki. Elena nie odwzajemniła entuzjazmu,
jedynie jeszcze usilnej próbowała stanąć na własnych nogach. Kiedy znów
poległa, musiała ułożyć się do poprzedniej pozycji. Pokazała rząd swoich
śnieżnobiałych zębów.
- Ale nie chcę blokować miejsca dla Katherine. Teraz to jej
łóżko, co nie? – odparła. Totalnie mnie zamurowało i nie wiedziałem jak jej
odpowiedzieć. Skłamać? Przyznać się? Sam nie byłem pewny które wyjście było
gorsze.
- Nie, nie jest. Co ci w ogóle przyszło do głowy? – powiedziałem
z nutą irytacji w głosie. Starałem się robić dobrą minę do złej gry.
- Wczoraj. Wieczór. Nad jeziorem. Zapomniałeś? – wydukała
szatynka. Zrobiła to perfekcyjnie dobierając słowa, dlatego znów zbiło mnie z
nóg. Ona wiedziała.
- Masz przywidzenia – oznajmiłem sucho. Sam byłem zaskoczony
jak dobrze to rozegrałem. Albo przynajmniej jak próbowałem to rozegrać.
- A twój brat też? –
uśmiechnęła się zadziornie. Kiedyś taki wyraz twarzy oznaczałby radość, ale
teraz wiedziałem, że to na pewno nie zadowolenie. Byłem w szoku.
- Damon? – zapytałem zaskoczony.
- A masz innego brata? – natychmiast odpowiedziała. Miała w
sobie nieznaną mi odwagę, ale sądziłem, że długo tak nie wytrzyma i pęknie.
- Śledziłaś mnie?
- Odpowiadasz pytaniem na pytanie. Mógłbyś się bardziej
postarać – zagryzła wargę i wstanęła z trudem na ziemie. Nie protestowałem,
ponieważ i tak byłoby to bezsensowne.
- Powiedz mi, tak szczerze. Bez żadnych tanich tekstów.
Jesteś zazdrosna? – podszedłem do niej, łamiąc przestrzeń między nami.
Widziałem żar w jej oczach i głębokie rozczarowanie.
- Zawsze będę o ciebie zazdrosna, Stefanie – oznajmiła
dotykając palcem mojego torsu.
- W takim razie wyjdź, zanim cię stąd wyrzucę – rozkazałem
chłodno. Ścisnęła moje ręce i splunęła mi
w twarz.
Skierowała się do wyjścia rzucając jedynie chłodne parę zdań.
- Straciłeś mnie, Stefanie. Straciłeś osobę, która kochała
cię najmocniej.
- Nie udawaj Katherine. Parszywie próbujesz ją skopiować i
jej stosunek do mnie. Kochasz mnie, ale boisz się tego wyznać. Dlatego wyjdź –
pokazałem jej drzwi.
- Nie spodziewałam się tego po tobie…nie po tobie – jęknęła
cicho. Jej oczy się zaszkliły, ale to były jedynie marne gierki, aby ściągnąć
na siebie uwagę.
- Wyjdź i najlepiej nie wracaj, Eleno. Kochałem Cię. Ale to
czas przeszły, rozumiesz?
- A ją kochasz? – zapytała z wyraźnym zirytowaniem
Przybliżyłem się do niej i spojrzałem jej głęboko w oczy.
Czy mogłem złamać jej serce?
- Tak
Ona nie
opanowała już łez, a ja poczułem jak część mojej duszy zamyka się z trzaskiem.
***
Elena
Po rozmowie ze Stefanem zrozumiałam, że nie powinnam się więcej łudzić. Wiedziałam, że nie wygram z Katherine, nawet mając Damona u boku. Skończyłam pakować najpotrzebniejsze rzeczy do walizki i uniosłam dumnie głowę. Nie miałam już tutaj co robić. Ten dom przypominał mi o wielu złych rzeczach, o których wolałabym zapomnieć.
Zeszłam do holu nie napotykając żadnego z braci. Ucieszyło mnie to, bo sama myśl o rozmowie z jednym z nich przyprawiała mnie o drgawki. Zostawiłam im listy w których za wiele im nie wyjaśniłam. Nie miałam na to czasu. Chciałam jak najszybciej wynieść się z tego miasta.
Otworzyłam frontowe drzwi, a na widok osoby przed nimi stojącej wzdrygnęłam się. Katherine. Czyli to jeszcze nie koniec.
- Cześć, ślicznotko - uśmiechnęła się zalotnie i weszła do środka, niemile mnie przy tym popychając.
- Wybierasz się gdzieś? - zapytała zadowolona.
- Byle jak najdalej od twojej bezwartościowej gęby - odparłam w przypływie chwili.
- Och, mogłabyś być milsza. Gdzie Damon? - rozejrzała się dookoła.
- Po co ci on? - dodałam pośpiesznie.
- Nie pytaj - uniosła ręce w geście poddania.
- Jesteś żałosna.
- Ty bardziej.
Gdy miałam odpowiedzieć na jej zagrywki brzydkim komentarzem do pokoju wszedł starszy brat. Damon ubrany był w czarną koszulę i spodnie. Spojrzał na moją walizkę z rozczarowaniem. Później dojrzałam jego torbę podróżną.
- Katherine, Stefan jest u siebie. Proszę, odejdź - nie widziałam go tak spokojnego. Wskazał jej palcem schody, a ona bez zastanowienia ruszyła na następne piętro.
- Jedziesz ze mną? - zapytałam i uniosłam brew.
- Tak, nie mam tutaj nic do roboty. Przepraszam, że się tak zachowywałem. Możemy zacząć wszystko od nowa - mrugnął zachęcająco
- Razem?
- Razem.
Świetny , spodziewałam się czegoś innego , ale to i tak jest świetne ;*
OdpowiedzUsuń